środa, 15 lipca 2015

Perfumy ślubne dla niszolubów

Chyba każdemu, kogo przynajmniej raz zaciekawił ten temat, rzuciła się w oczy pewna analogia. Otóż na hasło "perfumy do ślubu" Google wypluwa całe mnóstwo bogato ilustrowanych list, sporządzanych przez redakcje kolorowych czasopism i portali ślubnych, modowo-urodowych czy lajfstajlowych ale celujących przede wszystkim w dominantę użytkowników perfum.
Ich cechą wspólną jest bezdyskusyjny banał: różowy, kwiatowy, słodki oraz świeży, zaś wśród konkretnych propozycji prym wiodą te, które na rynek wypuściły wielkie korporacje pod egidą znanych marek projektanckich czy kosmetycznych. Słowem - mainstream, mainstream über alles. ;)


I nie ma w tym niczego złego; przecież owe poradniki adresowane są przede wszystkim do osób nieszczególnie zainteresowanych tematem perfum ale dbających o stosowny dobór zapachu na ten jeden, wyjątkowy dzień. Komuś takiemu z pewnością o niebo łatwiej będzie odpowiednio wcześnie zdobyć próbkę i przetestować Daisy od Marca Jacobsa czy zatytułowane tematycznie Marry Me! marki Lanvin, niż tajemniczą, dziwaczną, niejednokrotnie kosztowną kompozycję niszową, której nie zawsze wiadomo, gdzie szukać [chociaż od paru lat kolejne niszowe marki szczęśliwie reklamowane są również w polskiej prasie, o co słusznie dbają ich tutejsi sprzedawcy i/lub dystrybutorzy].

Co jednak ma zrobić (najczęściej) panna młoda, która nie lubi zapachów kwiatowych, popularne słodziaki ją duszą a sportowe świeżaki nie pasują do jej zwiewnej, jasnej kreacji? Lub fanka perfum niszowych, która "chciałaby a boi się" składać przysięgę małżeńską w obecności dziadków, wujów, ciotek i kuzynostwa narażonych na opary jej ukochanego Fumidusa względnie któregoś z dosłownych, arabskich oudów? ;>
No cóż, w takim przypadku internet skąpi pomocy. Stąd wziął się pomysł na niniejszy poradnik. Zatem jeżeli chcesz pachnieć niebanalnie, zgodnie z własnym gustem ale nie narażając się przy okazji na niewybredne komentarze rubasznego wujka Janusza i złośliwej ciotki Bożenki, przewiń stronę w dół. ;)



Chciałabym jednak zaznaczyć, iż nie jest to poradnik dla osób przypadkowych, którym wszystko jedno, czy przed ołtarzem/urzędnikiem/gdziekolwiek towarzyszyć im będzie pachnidło z listy bestsellerów wielkich perfumerii, czy chmura z flakonu pożyczonego od matki, siostry albo świadkowej ani też dla tych z przeciwnego bieguna: na siłę szukających czegoś, co je wyróżni ponad wszystkimi, będzie szokować nieprzygotowanych oraz prowokować komentarze. Nie.
W tym miejscu chciałabym zamieścić kilka sugestii czy propozycji skierowanych do każdego i każdej, kto już jest trochę przekonany do idei pachnienia czymś mniej banalnym oraz całkowicie zgodnym z ich prywatnym gustem. Pragnę wskazać kadzidło ślubno-weselne dla oddanych miłośników kadzideł albo stosowną do sytuacji skórę dla fanów perfum skórzanych. :) Może też podrzucić kilka propozycji tym, którzy do ślubnego pachnienia perfumami dla tego dnia raczej niestereotypowymi potrzebują tylko ostatecznego ośmielenia.

Bo to przecież żaden wstyd ale raczej powód do dumy - w jeden z najważniejszych dni w życiu pachnieć tym, co naprawdę się lubi oraz czego pragnie! :) Wierzę, że podobny olfaktoryczny kompromis naprawdę jest możliwy.
Zakładam także, że do drzewnego czy szyprowego pachnidła nie musicie już przekonywać narzeczonego lub narzeczonej, którzy przecież mieli czas przyzwyczaić się do Waszego gustu olfaktorycznego i skoro mimo wszystko wciąż chcą z Wami stanąć przed [umownym] ołtarzem, to Wasze perfumy naprawdę im nie przeszkadzają. ;D

Pomimo tego jednak priorytetem było dla mnie znalezienie takich teoretycznie niszowo-niepokornych perfum, które cechuje miękkość, delikatność bądź lekkość. Nie bez znaczenia okazały się także okalające wonne nuty akordy kwiatowe czy słodko-owocowe. Wszystko po to, aby przyszłe panny młode (względnie panowie młodzi :) ) w wybranych perfumach czuli się nie tylko wyjątkowi, dopieszczeni i piękni ale również akceptowani przez zgromadzonych gości.
Ponadto zdaję sobie sprawę z tego, że budżet ślubny, niezależnie od jego planowanej wielkości, i tak często bywa napięty, zatem tym razem w krótkim opisie pachnideł uwzględnię także ich aktualną cenę. Rzecz jasna domyślnie wyrażaną w złotówkach, jednak jeżeli zamiast nich pojawi się inna waluta będzie to znak, iż danego pachnidła obecnie w Polsce nie można zakupić stacjonarnie.

Skoro już wygłosiłam wszelkie niezbędne założenia, spokojnie możemy udać się do części właściwej (a w bonusie znajdzie się także kilka słów skierowanych do niszolubnych gości weselnych :) ). Gotowi?
Jazda!


Ślub w chmurze kadzidła

Chyba nie sądziliście, że zestawienie rozpocznie jakakolwiek inna grupa zapachowa? ;) Byłoby to niemożliwe choćby z tego względu, że już dawno temu postanowiłam, iż podczas własnego hipotetycznego ślubu zdecyduję się na perfumy z dymem w roli głównej. Zatem akurat tę kwestię od dawna mam gruntownie przemyślaną. :)

Tym razem jednak zdecydowałam się uwzględnić również i te zapachy, z którymi moja skóra lubi się niespecjalnie. ;) A nuż na Waszej zagrają ciekawiej?
Najciekawszymi ślubnymi propozycjami z kadzidłem w roli głównej - lub jednej z głównych - są zatem:

Hamsa od Celine Leory - wakacyjne, optymistyczne i lekkie perfumy dla urodzonych optymistów, gdzie kadzidło stanowi sympatyczne tło. Więcej o tym zapachu możecie przeczytać TUTAJ.
Cena: 65 $ za 100 ml.

Messe de Minuit od Etro - w najdelikatniejszym, najsłodszym ze swych wcieleń kompozycja okazuje się ucieleśnieniem romantycznie usposobionej, zakochanej w historii panny młodej. ;) W innych jednak okazuje się równie niezwykła; nieśmiertelny zapach o nieśmiertelnej miłości. Kilka zdań więcej przeczytacie TU.
Cena: 335 zł za 50 ml lub 445 zł za 100 ml.

Encens Mythique d'Orient od Guerlain - kwiatowo-drzewny szypr, w którym kadzidło ujawnia się dopiero po pewnym czasie. Wbrew nazwie są to perfumy nie dość, że nowoczesne, to jeszcze bardzo europejskie w klimacie. W sam raz dla tych, którzy nie chcieliby epatować gości dymami ale jednak woleliby czuć je na sobie. :) Po dokładniejszy opis udajcie się w TO miejsce.
Cena: 190 € za 75 ml.

Shalimar od Guerlain - absolutna legenda; łagodna orientalność i słodycz, niepozbawione jednak głębi. Do okazji takiej jak ślub, najciekawszym wcieleniem Shalimara byłby ekstrakt perfum (najlepiej w wydaniu vintage ;) ), najbardziej miękki oraz najintymniejszy ze wszystkich.Nieco więcej na temat wody możecie znaleźć TUTAJ.
Cena: 305 zł za 30 ml lub 424 zł za 50 ml wody perfumowanej albo 119 € za 7,5 ml czystych perfum.

John Galliano eau de parfum od Johna Galliano - bezpretensjonalne, ożywcze irysy z różami czy piwoniami, z czasem wyraźniej kadzidlane (chociaż kadzidło nigdy nie wybija się na pierwszy plan). Pachnidło idealnie kobiece i glamourowe, jak kreacje patronującego im projektanta z czasów, kiedy był dyrektorem kreatywnym domu mody Christian Dior. Musicie jednak uważać, by nie pomylić soczku z jego lżejszym wcieleniem! JG eau de toilette jest mniej kwiatowa, bardziej mydlana ale zupełnie pozbawiona kadzidła. A kilka słów więcej przeczytacie pod TYM linkiem.
Cena: od 100 do 150 zł w rodzimych sklepach internetowych za pojemności 40 i 60 ml.

Juozas Statkevičius czyli Josef Statkus od Juozasa Statkevičiusa - mój pierwszy typ, kiedy tylko pomyślałam o idei perfum kadzidlanych idealnych na ślubny kobierzec lub zwyczajnie "na ślub", również dla gości. :) Dyskretna, miękka i otulająca kompozycja oparta o nuty jaśminu, drewna kaszmirowego oraz kadzidła to jedyne perfumy od litewskiego projektanta mody a przy okazji dowód, że kompromis między indywidualnymi sympatiami kadzidłolubów a zachowawczym gustem większości jak najbardziej jest możliwy. :) Dowód możecie znaleźć chociażby TUTAJ.
Cena: 180 $ za 50 ml.

Incense Oud od Kiliana - niewiele kadzidła, praktycznie zero oudu, więcej karminowej róży z labdanum oraz sandałowcem, czyli przyjazny europejskim nosom Orient w wydaniu suchym, dystyngowanym oraz odświętnym. Bardzo dyskretny. Bardziej rozbudowana recenzja do znalezienia TUTAJ.
Cena: 1 240 zł za 50 ml.

Passage d'Enfer od l'Artisan Parfumeur - nazwa brzmi niezbyt zachęcająco, podobnie jak moja OPINIA, jednak takie puchate i grzeczne kadzidełko omywające bukiet złożony z róż oraz niezbyt mocnych lilii wydaje się znakomicie pasować do ślubnego kobierca. Jest na tyle spokojne, że nie zrobi krzywdy nikomu z postronnych ale jednocześnie uroczyste; a przy tym absolutnie nieprzytłaczające, delikatne nawet w ciepłe dni. No po prostu ideał. ;)
Cena: 385 zł za 100 ml.

Exultat od Marii Candidy Gentile - ładne, słodkawe pudrowe kadzidło z fiołkiem oraz cytrusami przy obu bokach. :) Na dnie łagodne, jasne nuty drzewne. Bardzo kobiece, spokojne, miękkie oraz niebanalne. Odrobinę konkretniejszy opis znajdziecie TU.
Cena: 649 zł za 100 ml.

Amethyst od Oliviera Durbano - nie do wiary, że jeszcze nie opisałam go na blogu, skoro własną flaszkę posiada (i bardzo ją sobie chwali) moja własna rodzicielka! ;) Zatem zorganizowanie większej czy mniejszej ilości materiału testowego to dla mnie kaszka z mleczkiem. W każdym razie na pewno nie jest to aromat, który ktokolwiek mógłby nazwać "mamuśkowym"; przeciwnie, tak delikatnego, radosnego i niemal dziewczęcego kadzidła o klasycznym, kościelnym obliczu próżno szukać gdzie indziej. Choć w towarzystwie sandałowca i przypraw, Amethyst jest przede wszystkim owocowo-jaśminowym, słodkim kostiumem, w który ubrano oldskulowo niszowe akordy. Na własny użytek nazywam go "najbardziej dziewczyńskim z kadzideł". :)
Cena: 645 zł za 100 ml.


Oud na ślub

Chociaż pomysł pachnienia oudem w dniu własnego ślubu teoretycznie mógłby wydawać się karkołomny - lub do zaakceptowania przede wszystkim u mężczyzny - to jednak dziś chciałabym pokazać, że spośród miliona pięciuset tysięcy stu pachnideł opartych o ten niezwykle popularny akord śmiało można wyłuskać kilka idealnych również dla przyszłej panny młodej. Pozostałym uczestnikom uroczystości weselnych również będzie w nim do twarzy.

Oud na ślubie, w Polsce czy gdziekolwiek indziej w krajach Zachodu? Da się zrobić! ;)

Hayati od Arabian Oud- alfabetycznie pierwszy ustawił się akurat taki przypadek, który od postronnych wąchaczy wymagałby minimum obycia z gustami wypachnionej nim osoby - lub przynajmniej tolerancji dla woni mniej konwencjonalnych. :) Ale czy na pewno? Ostatecznie Hayati, w otwarciu słodko-cukierkowo-cytrusowe, dopiero z czasem coraz bardziej drzewne, w klasycznym duecie mieszające suchy akord oudowy z karminową różą a pod koniec szarzejące w ciemnym piżmie, cały czas pozostaje słodkie i zaskakująco bliskie wielu popularnym pachnidłom w stylu paczulowych oranżadek. Zatem wcale nie okazuje się aż tak niespotykane. Jeszcze więcej na jego temat możecie przeczytać TUTAJ.
Cena: 550 zł za 100 ml.

Wonderwood od Comme des Garçons - tak, wiem że całkiem niedawno powstał bardziej zgodny z tematem Wonderoud, jednak ten przez swoją liniowość, zachowawczość oraz chemiczność niespecjalnie pasuje do tak ważnej okazji, jak składanie przysięgi małżeńskiej. Wonderwood jest znacznie ciekawszy: cichy, plastyczny, subtelny, dyskretny miks wielu gatunków drewna, wśród których najważniejszymi wydają się oud, drewno cedrowe oraz sandałowe, co razem z balsamiczno-przyprawowym tłem tworzy elegancką mieszankę w sam raz dla drewnolubów. TUTAJ opinia bardziej szczegółowa.
Cena: 370 zł za 100 ml.

Royal Oud od Creed - suchy, pełen laboratoryjnie wytworzonych drzewnych drzazg aromat oparty o akord oudowy, odrobinkę lizolowy ale bardziej dymny i z czasem redukujący się do bliżej niezidentyfikowanej drzewności. Trochę cytrusów i żywicznej zieleni w otwarciu oraz ożywiający serce różowy pieprz zgodnie ustawiają Royal Oud w rzędzie klasycznych, zachowawczych pachnideł ze stereotypowo męskich półek.
Cena: 695 zł za 75 ml oraz 835 zł za 120 ml.

Royal Rose Aoud od M. Micallef - absolutna klasyka, czyli oud z różą, tym razem prezentuje się w wydaniu jasnym, delikatnym oraz utrzymanym w bardzo swobodnym, nieformalnym stylu. Delikatna słodycz oraz lekkość to dodatkowe atuty tej kompozycji, idealnej nie tylko dla dziewczęcej ale przekornej panny młodej. ;)
Cena: 335 zł za 30 ml lub 735 zł za 100 ml.

Oud Osmanthus od Mony di Orio - do niedawna znany po prostu jako Oud z serii Les Nombres d'Or, w dalszym ciągu cieszy powonienie jako aromat zdumiewająco kwiatowy, wdzięczny ale przy tym absolutnie nie prosty. Jasny i pyłkowy oud, odrobinę zwierzęcy (co jednak szybko mu mija) zestawiono tu z nutami hiacyntów, mandarynki oraz osmantusa, czasem tylko wyostrzony suchym cypriolem albo obudowany ciemnymi drewnami zawsze pozostaje miękki, jedwabny oraz niezwykle szykowny. Dokładniejszy opis pachnidła możecie poznać, klikając w LINK.
Cena: 1 230 zł za 75 ml wody perfumowanej.

Steam Aoud od Montale - idealnie zrównoważony oud, matowy i ciepły, bardzo spokojny, może nawet nirwaniczny. ;) Pewny siebie w sposób naturalny, absolutnie pozbawiony ostentacji. Jego jedynym - niewielkim - minusem jest początkowa spora projekcja, która jednak szybko słabnie i staje się zupełnie intymna. Kilka słów więcej, takich z miłością w tle, możecie znaleźć pod TYM adresem.
Cena: około 230-250 zł za 100 ml w wybranych perfumeriach internetowych.

Oud Fleur od Toma Forda - żywiczna róża w oparach ciemnego, lizolowego oudu, który z czasem uspokaja się i osiada spokojnie na suchych, sandałowcowych drzazgach w otoczeniu lekko słodkiego pudru z paczuli. Czyli kolejny oud różany, tym razem jednak delikatnie szyprowy, światłocieniowy ale też naprawdę miły dla postronnych nosów. :)
Cena: 769 zł za 50 ml lub 1099 zł za 100 ml.

Roots od Sary Horowitz - dialog bardzo drzewnego, trochę metalicznego akordu oudowego z igiełkowym i szklistym masłem irysowym, odbywający się w suchych zaroślach wetyweriowych. Perfumy nowoczesne, pasujące do imażu na przykład bezkompromisowych i oryginalnych panien młodych. Kilka słów więcej na temat Roots możecie znaleźć TUTAJ.
Cena: 80 $ za 30 ml.



Ślub leśnej panny

Wbrew temu, co można by sądzić, drzewnych pachnideł pasujących stylistyką do ślubnego kobierca bynajmniej nie jest mało. Powiem więcej: lista, którą znajdziecie poniżej, i tak jest skandalicznie okrojona, zredukowana do pachnącego deskami, drzazgami czy żywicą perfumowego crème de la crème.
Zatem poczujcie się swobodni we własnych próbach odnalezienia zapachu doskonałego dla uczestniczącej w składaniu przysięgi małżeńskiej życzliwej driady... ;)

les Nuits d'Hadrien od Annick Goutal - trochę letni, trochę retro, czyli zapach dla miłośniczek niekoniecznie krzykliwej oryginalności. Na początku czarujący lekkimi, słodkawymi cytrusami, by po krótkiej chwili pokazać pazurki i ocienić nutami leśno-przyprawowymi, ożywczo chłodnymi i relaksująco głębokimi. Oto świeżość bez minimalistycznej ostentacji.
Cena: od 290 zł za 50 ml do 415 zł za 100 ml wody toaletowej.

Nuit Étoilée od Annick Goutal - klimatyczne, gwieździste i romantyczne perfumy o drewnie, ziołach oraz ogromnym komforcie psychicznym i emocjonalnym. :) Żywiczne i odświeżające ale bardzo klimatyczne, przyjazne zarówno osobie uperfumowanej, jak i całemu jej otoczeniu. O czym możecie przeczytać też TU.
Cena: od 211 zł za 50 ml do ok. 300 zł za 100 ml w wybranych perfumeriach internetowych.

Gypsy Water od Byredo - swobodne, niezobowiązujące i czyste perfumy inspirowane bajkowymi wyobrażeniami życia w cygańskim taborze, zatem perfumy aż proszą, żeby stać się dopełnieniem przyjęcia weselnego w stylu boho. ;) Miękki sandałowiec (dodatkowo przybrany wanilią), żywiczne drzewne igły oraz pojedyncze strużki kadzidła, omywające cierpkie nuty przyprawowe tylko to potwierdzają. Długi ale cichy i łagodny finisz również nie zmęczy nikogo.
Cena: od 430 zł za 50 ml do 630 zł za 100 ml wody perfumowanej.

Scent One: Hinoki od Comme des Garçons i Monocle - chociaż cała seria idealnie pasuje do właśnie tego podpunktu mojego poradnika ślubno-perfumowego, w mojej opinii z całej trójki to Hinoki okazuje się najwdzięczniejszą, najbardziej romantyczną kompozycją. Leśna, cienista ale ciepła, bezpretensjonalna mieszanka iglastych nut drzewnych, ciemnego kadzidła, suchych ziół, szczypty pieprzu oraz morza przestrzeni. Prosty, działający na wyobraźnię, baśniowy zapach!:) Nie pojmuję, dlaczego wciąż jeszcze o nim nie napisałam...?
Cena: 380 zł za 50 ml.

Bowmakers od D.S. & Durga - szalenie zmysłowa, przytulna kompozycja dla miłośników lasów, budowli drewnianych oraz w ogóle przygody na łonie natury. ;) Światło, cień oraz duża dawka komfortu wspaniale zgrywają się ze sobą i pozwalają nam odetchnąć wśród żywic, mahoniu, cedru oraz skóry.
A kto ciekaw szerszej opinii, niech kliknie w LINK.
Cena: 520 zł za 50 ml.

Freetrapper od D.S. & Durga - komu nie wystarczy komfortowy odpoczynek w przytulnej chacie łuczarza, temu i tej proponuję wyprawę do krainy olbrzymich otwartych przestrzeni, w której towarzyszyć Wam będą sucha i ostra wetyweria, jasne bergamotkowe piżmo, pikantne zioła oraz rześkie zapach lasu cedrowego. I parę innych akcentów, o których możecie przeczytać TUTAJ. W każdym razie panny młode (i nie tylko) ceniące sobie drzewną świeżość w nieszablonowym ujęciu powinny być zadowolone z usług Trapera. ;)
Cena: 560 zł za 50 ml.

Naïviris z cyklu Huitième Art Parfums - łagodny, spokojny i lekko zamszowy irys w towarzystwie ciepłego ale cierpkiego afrykańskiego drewna zebrano, w bazie cicho mruczący i żywiczny, delikatnie słodki to ciekawa propozycja dla osób nowoczesnych ale stroniących od skandali. ;)
Cena: 385 zł za 50 ml.

Sacred Wood od Kiliana - albo jakikolwiek inny stonowany, pełny i orientalny sandałowiec z Mysore [współcześnie raczej laboratoryjny niż naturalny ale to doprawdy szczegół], od Tam Dao Diptyque po Santal Blush od Toma Forda. Jednak gagatek od Kiliana charakteryzuje się mleczną łagodnością, spokojem oraz iście minimalistyczną czystością akordu drewna sandałowego. Takie muśnięcie Orientu, tworzące wokół uperfumowanej osoby aurę egzotyki i tajemnicy. ;) Dla romantycznych Młodych jak znalazł. :) Po nieco dokładniejszy opis zajrzyjcie TU.
Cena: od 380 (wkład) do 825 zł za 50 ml wody perfumowanej.

Méchant Loup od l'Artisan Parfumeur - ojtam, ojtam, ten konkretny wilk wcale nie jest taki zły. ;) Przeciwnie, to cudowne, bardzo przymilne chociaż spokojne i melancholijne stworzenie. A naprawdę ciepły, mieszany las środkowoeuropejski, w którym można znaleźć nie tylko drewno i żywice, ale też orzechy, dziki miód i kilka grzybów na przekąskę. Cudowne, przyjazne pachnidło o duchu dla dnia ślubu mocno niestereotypowym ale niespodziewanie pasującym. Parę słów więcej znajdziecie, klikając TUTAJ.
Cena: 310 zł za 50 ml lub 420 zł za 100 ml.

Cèdre & Oranger od L'Occitane en Provence - pierwsza z propozycji budżetowych i chyba jako jedyna przez twórców skierowana bezpośrednio ku mężczyznom. Paprociowa, cytrusowo-drzewna rześkość, później przechodząca w matową cierpkość wetywerii, ożywioną eugenolowym płomyczkiem kardamonu. Bardzo lekki, spokojny, niezwykle przyjazny w użytkowaniu ale, niestety, niezbyt trwały.
Cena: 230 zł za 75 ml wody toaletowej.

Thé Vert & Bigarade od L'Occitane en Provence - propozycja bardziej uniseksowa, skupiona na grze pomiędzy łagodną zieloną herbatą, uroczym ale nie przymilnym, ożywczym akordem gorzkiej pomarańczy oraz suchością mate na tle świeżych cedrowych desek.W tle pobrzmiewa coś kumarynowego oraz łagodne, drzewne jasne piżma, jednak to trójca herbata-gorzka pomarańcza-cedr pozostaje dla mnie głównymi bohaterami tego zestawienia. Thé Vert & Bigarade to znakomita propozycja dla osób ceniących sobie wonie nowoczesne ale niepozbawione charakteru.
Cena: również 230 zł za 75 ml.

Gaïac od M. Micallef - cudowne, kremowe oraz komfortowe pachnidło dla miłośników ciężkiej ale zupełnie niekulinarnej słodyczy drewna gwajakowego, w późniejszych fazach ogrzanej i urozmaiconej ożywczymi nutami zamorskich przypraw. Pomimo składających się nań woni raczej ciężkich, Gaïac pozostaje jednak lekki [no, powiedzmy, że w swojej skali ;) ] oraz szalenie przyjazny użytkownikowi, niemęczący. Więcej szczegółów w moim OPISIE.
Cena: 335 zł za 30 ml oraz 735 zł za 100 ml.

Olympic Rainforest od Olympic Orchids Artisan Perfumes - czy są tu jacyś miłośnicy dżungli równikowych? ;) Jeżeli tak, powinni zwrócić uwagę na perfumy niezależnej amerykańskiej perfumiarki, która tym razem stworzyła coś fenomenalnego: sugestywne, ciężkie od wilgotnego powietrza, ultrazielone wnętrze lasów amazońskich. Od młodych listków, po grzyby, pachnidło to prawdziwa eksplozja niczym nieskrępowanego życia. Zatem idealnie pasuje do okoliczności utworzenia nowej  podstawowej komórki społecznej. ;) Nieco więcej o samym zapachu znajdziecie, klikając w LINK.
Cena: od 18 $ za pięciomillilitrowy travel spray do 65 $ za 30 ml ekstraktu perfum.

Gardénia Grand Soir od Parfumerie Générale - zapach już z samej nazwy przystosowany do okazji formalnych, podniosłych lub przynajmniej wymagających elegancji. Zatem i soczek we flakonie, oparty o woń mlecznego sandałowca zestawioną z łagodną, odrobinę kokosową zieloną słodyczą gardenii, musiał sprostać swemu tytułowi. :) I sprostał, okazując się dziełem efektownym, spokojnym, chwilami słodkim lub wręcz owocowym ale mimo wszystko ciekawym dzięki przełamującej standard kobiecych perfum żywej, wibrującej nucie sandałowca. Pachnidło idealnie pasowałoby do wszystkich uczestniczek przyjęcia weselnego (a może i do uczestników, kto wie?), które pragną oryginalności, jednocześnie trochę się jej bojąc.
Cena: 95 € za 50 ml.

Original od Pino Silvestre - a teraz ręka do góry, kto z Was lubi zapach leśnego płynu do kąpieli lub popularnej choinki do samochodu? ;) Original, kiedyś znane pod tytułem Classico, eksploruje dokładnie ten obszar olfaktoryczny ale jest o wiele lepsze! :D Najpierw powiew zapachu żywicy świerkowo-jodłowej, po chwili sporo ziół i przypraw, dodatkowo wspartych o geranium, lawendę czy jasne drzazgi cedru. Jak to żywice iglaków, Original z czasem delikatnie się wysładza. Prosty, radosny i zdecydowanie niestereotypowy zapach dla miłośników długich leśnych wędrówek; teoretyczne paprociowiec w dawnym stylu, jednak na skórze kobiet prezentuje się naprawdę efektownie. Opinię bardziej szczegółową znajdziecie TUTAJ.
Cena: od ok. 55 zł za 75 ml do ok. 65 zł za 125 ml wody toaletowej w wybranych perfumeriach internetowych.

Chêne od Serge'a Lutensa - intymna, prawdziwie wyrafinowana opowieść o niezwykłym, głębokim zapachu starego drewna, urozmaiconym suchą gęstością kminku z kocanką, rozgrzewającym rumem oraz woskiem. Woń magiczna i wbrew pozorom szalenie elegancka, w stylu oddanych miłośników historycznych wnętrz; jeżeli szykuje Wam się uroczystość zaślubin w którymś z magicznych, drewnianych kościółków Małopolski, pomyślcie o ozdobieniu tego dnia Chêne. :) Jeżeli ktoś z Was jest ciekaw tego pachnidła, po dokładniejszy, intymny opis, niech zajrzy do mojej OPINII.
Cena: 155 € za 75 ml.


Z łąk i ogrodów

Uroczystość ślubu - lub samo wesele - na świeżym powietrzu, w sielsko-anielskich, rustykalnych okolicznościach przyrody to wspaniały, bardzo romantyczny pomysł nie tylko na malowniczy entourage i wprost znakomity plener dla wynajętego fotografa ale również niezapomniana impreza dla wszystkich zaproszonych gości. Ostatecznie, czy ślubując wiosną albo latem możemy wyobrazić sobie bardziej bezpretensjonalne otoczenie, niż rozległy wiejski ogród, malownicza łąka albo nieco tajemnicza leśna polana? :)
Jaki zapach sprosta tak uroczym klimatom? Hmm, zastanówmy się...

Pour Elle od Annayake - zapach delikatny i nieinwazyjny nawet w czasie największych upałów, osnuty wokół komfortowych zieleni herbaty, lekkiej surowości liścia figowego oraz matowej jasności bergamotki, które z czasem ewoluują w zapach nienachalnie słodkich, wodno-łąkowych kwiatów na subtelnej drzewnej podstawie. Kompozycja przesycona wodnym orzeźwieniem w upalny, letni dzień. ;)
Cena: 273 zł za 10 ml.

Like This od État Libre d'Orange - słynne perfumy powstałe w (rzeczywistej) współpracy z Tildą Swinton to dopiero jest COŚ! :) Niezwykle komfortowe, luzackie i prześliczne ale jednocześnie nie do końca łatwe, z wyraźnymi artystycznymi aspiracjami wydają się typem w sam raz dla ceniących przytulność indywidualistów. ;) Od słodkawej dyni, przez suchy, ożywczy kontrapunkt w postaci bukietu kocanek, przez jasne, lekko pikantne przyprawy (w szczególności nieliczne ale wyraźne, piekące krople świeżego soku imbirowego) aż po głębokie, korzenne róże, lekko kumarynowy heliotrop (?) aż po uroczą słodycz mandarynki w otoczeniu jasnych i czystych, syntetycznych drzewnych piżmo. Ten zapach jest jak ciepły kaszmirowy szal, który otula nasze ramiona w słoneczny ale już chłodny wrześniowy albo październikowy dzień. :) Niesamowicie elegancki, dyskretny chociaż prowokujący pozytywne komentarze; w Like This będzie Wam wspaniale na tle powoli żółknących i czerwieniących się, wczesnojesiennych liści.
Cena: ok. 350 zł za 100 ml.

Clemency od Humięcki & Graef - perfumy zgodnie z zamierzeniem producenta symbolizujące matczyną dumę chyba również będą pasowały do ślubnych uroczystości? ;) Na pewno sprawdzą się nie tylko pod rozłożystą lipą, której zapach to główny bohater mieszaniny. Tutaj przedstawiono ją ocienioną i ożywioną subtelnymi ostrymi, roślinnymi akordami, delikatnie osłodzoną różą a następnie rozjaśniono i złagodzono niesamowita mieszanką cierpkawych, roślinnych soków oraz zwierzęcego mleka. W bazie charakteru dodają lekka, kobieca skóra oraz orientalizujący sandałowiec. Wspaniały zapach na letnie dni, o którym kilka słów więcej znajdziecie TUTAJ.
Cena: 660 zł za 100 ml.

Après l'Ondée od Guerlain - zapach łąki po letnim deszczu to kolejna jasna propozycja z mojego zestawienia, tym razem jednak jej prostota czy bezpretensjonalność są bardziej umowne, ponieważ na finalny efekt, jak rzadko współcześnie, składa się wiele różnorakich czynników: hesperydowe światło soków z cytrusowych skórek, irysowo-fiołkowo-waniliowa geurlinada, bukiet z tysiąca pełnych i teoretycznie zmysłowych kwiatów, sandałowcowo-ambrowa gładka, komfortowa kołderka, kumarynowa paprociowość, nienachalny Orient... W Après l'Ondée może i dzieje się sporo ale zawsze z niewymuszonym wdziękiem i prostolinijną naturalnością, o czym możecie przeczytać więcej, klikając w LINK i przenosząc się w wyjątkowo dźwięczny świat... :)
Cena: ok. 105 € za 100 ml.

Foxglove od HYLNDS by D. S. & Durga - od dzikich róż kwitnących na skraju łąki o nęcącym zapachu, przez chłodną irysową cierpkość i zmysłowe kwiaty pomarańczy aż po zamsz czy kojące ciepło czystego, białopiżmowego lub ambrowego ludzkiego ciała: Naparstnica to zapach serdeczny i pełen cichej radości, harmonijny jak świat w ciepły ale nie gorący, wiosenno-letni dzień. ;) A jeżeli chcecie dowiedzieć się, co dalej i gdzie w tym krajobrazie znalazło się miejsce dla miłości, KLIKNIJCIE.
Cena: 660 zł za 50 ml.

Pale Grey Mountain, Small Black Lake od HYLNDS by D. S. & Durga - ciemniejszy i bardziej tajemniczy niż Foxglove, zawiera w sobie skraj ciemnego lasu oraz sadu późnym latem, suchość ziół, subtelną, urokliwa słodycz polnych kwiatków "oraz ogólne nasycenie krajobrazu dziwną, fascynującą magią. Istny szał uniesień, choć w zdecydowanie skromnej formie", jak napisałam kiedyś w RECENZJI. W bazie pojawia się chłód, pewna ziemistość oraz wilgotna ziemia (może poszycie leśne, może roślinność bagienna...?), co czyni z mieszanka propozycję znacznie bardziej niszową ale wciąż niezwykle prostą w użytkowaniu, nawet podczas najważniejszych okazji.
Cena: 660 zł za 50 ml.

Amethyst od Lalique - naturalny, niesłodki mus z owoców leśnych doprawiony ziarenkami wanilii a jedzony w otoczeniu liści i gałązek swoich macierzystych krzewów, zmiażdżonych i pociętych za pomocą wielkiego noża, po którego metalowym ostrzu spływają teraz cierpkie i świeże roślinne soki. Wszystko to dzieje się na skraju rozległego ogrodu, gzie z oddali docierają  ku nam rozrzedzone wiatrem, upojne zapachy róży, piwonii czy frezji. Tak właśnie pachnie mi Amethyst, jedno z najmniej banalnych owocowych pachnideł, które znam.
Cena: 299 zł za 50 ml lub 399 zł za 100 wody perfumowanej albo... przeszło trzykrotnie mniej w renomowanych perfumeriach internetowych. :D

Qessence od Missala - tak, wiem: w Polsce rodzime zapachy nie cieszą się wielką popularnością. ;> Jednak mnie ta przepotężna, Missalowa różyczka wyjątkowo odpowiada i chętnie poczułabym ją na odważnej, niekonwencjonalnej pannie młodej, od miłośniczki historii, ślubującej w historycznych komnatach średniowiecznego zamku począwszy na obdarzonej sporą rodziną gotce skończywszy. ;) Tutaj od krystalicznego, słonecznego, ziołowo-przyprawowego i zielonego początku aż po gęsty, orientalno-drzewny szypr pachnidło otacza prawdziwie fantastyczną aura, snując do ucha baśnie tyleż piękne, co zapomniane... Więcej o nowych wcieleniach dawnych bajek znajdziecie TU. :)
Cena: 595 zł za 100 ml wody perfumowanej lub 20 zł za miniaturkę o pojemności 2,5 ml.

Bois Blond od Parfumerie Generale - Jasne Drewna, zwane pieszczotliwie Blond Chłopakami to prześliczne, rzeczywiście matowo jasne drewno cedrowe, przystrojone nutami ziół, naturalną wetywerią, kumarynowymi suszkami a ożywione prześlicznym, iskrzącym się zielonym galbanum. Żeby nie było mu nudno, tuż obok pysznią się słodkawy kwiat tytoniu oraz pełna, delikatnie labdanowa i chwilami nawet słona szara ambra. Całość idealnie pasuje do ceniących żniwno-leśne klimaty panów młodych i innych mężczyzn, chociaż paniom w BB również bardzo do twarzy.
Cena: 380 zł za 50 ml lub 530 zł za 100 ml wody perfumowanej.

Eau de Campagne od Sisley - lub jakiejkolwiek inne liście pomidorów to zawsze będzie nietypowy, mocno zaskakujący typ na przyjęcie weselne, jednak jestem zdania, że warto dać im szansę. Szczególnie, jeżeli macie szczęście być osobami obdarzonymi dużym poczucie humoru i nietraktującymi siebie do końca poważnie. Ostatecznie: czy można trafić na skuteczniejszy sposób likwidowanie napuszenia czy dystansu między nami a powagą ślubnej ceremonii, niż noszący się ponad głowami zapach grządki pomidorów? ;) Szczególnie, kiedy towarzyszy im bazylia oraz staroświeckie paprociowo-zielono-geraniowe wonne sploty, jak w przypadku rzeczonej Eau de Campagne. Jeżeli jednak pomidory do dla Was za dużo, zawsze możecie zwrócić się ku szykownemu Eau du Soir czy bardziej nowoczesnemu, męskiemu Eau d'Ikar; obu powstałych pod egidą tej samej marki, świetnych letnią porą ale nieporównanie bardziej eleganckich. :)
Cena: 320 zł za 50 ml lub 430 zł za 100 ml.

Tokyo Bloom od The Different Company - choć bardzie lubię After Midnight tej marki, to właśnie Tokijski Kwiat pasuje do łąkowo-ogrodowego podpunktu ślubnego zestawienia. Trudno się dziwić: gdzie zielenią się bazylia i mlecz a towarzyszy im bezpretensjonalna czarna porzeczka, tam aksamit oprószono sypkim roślinnym pudrem a gdzieś pod spodem ścielą się dosyć abstrakcyjne ale konwencjonalnie ładne kwiaty. Nawet odrobina ciemnej, bazowej słodyczy nie jest w stanie zniweczyć ogólnego wrażenia matowej jasności mieszanki. Komu odpowiada ślub w egzotycznym ogrodzie botanicznym? ;) Nieco więcej o rozwoju pachnidła znajdziecie TUTAJ.
Cena: 360 zł za 90 ml.

Enchanted Forest od The Vagabond Prince - perfumy, bez których obecna część zestawienia zwyczajnie nie mogła powstać a Magdalena z See & Smell doskonale wie, dlaczego. ;) Skoro więc do zestawienia zawitał zapach, który miał już okazję rzeczywiście zmierzyć  się ze ślubnymi uroczystościami i wyszedł z tego starcia zwycięsko, właściwie nie jest potrzebna żadna dodatkowa rekomendacja. :D Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie dodała, że w tej odzie do czarnej porzeczki znalazło się miejsce i dla kwiatów, i dla kilku szczypt egzotycznych przypraw, i dla leśnej wetywerii czy gładkich nut drzewno-żywicznych, czy wreszcie dla igliwia oraz konfitur. Oraz dla paru innych akordów, o których możecie przeczytać więcej, przechodząc TĘDY. I jak tu jej nie lubić? :)
Cena: 795 zł za 100 ml.


Skóra, fura i obrączka

Ślub w perfumach skórzanych... chociaż taki pomysł w pierwszej chwili może wydawać się dziwny, po zastanowieniu nabiera jednak głębszego sensu. To przecież mocny akcent, osadzający kompozycję na ludzkim ciele, dodający jej głębi, gęstości, charakterystycznego klimatu. W perfumach skórzanych Młodzi lub ich goście będą czuli się jednocześnie pewnie oraz intymnie. Niezależnie, czy mówimy o ciemnej, dymnej skórzanej galanterii, czy o łagodnym, niemal pudrowym zamszu, tego typu pachnideł jest tak dużo i tak różnorodnych, że spośród nich każdy potrafiłby znaleźć coś dla siebie.
Oto moje propozycje skórzanych perfum odpowiednich dla tak ważnej okazji.

Smart od Andrei Maack - wysmakowane, subtelne i minimalistyczne w wystroju, luksusowe północnoeuropejskie SPA. ;) To najkrótszy opis islandzkich perfum, których głównymi nutami są jasne, syntetyczne piżmo, ciepłe i szorstkie drewno sandałowe, z czasem przechodzące w delikatną, waniliowo-zamszową puchatość w stylu ulepszonego megaprzeboju Calvina Kleina pt. Euphoria. :] Kogo więc razi poliestrowy bestseller przy ślubnych jedwabiach i satynach, śmiało może poszukać i przetestować Smart. ;) Tyko najpierw zajrzyjcie TUTAJ po bardziej szczegółową opinię o zapachu.
Cena: 399 zł za 50 ml.

Cuir Noir od Armani Privé - dla jednych ciemna, dymna skóra z ostrym oudem, dla mnie ciemna róża w otoczeniu miękkich i słodkich nut drzewnych na dyskretnej, ciemnozamszowej podstawie. Jeżeli oud, to karmelizowany. Mnóstwo pierzasto-śmietankowej słodyczy pochodzącej od ciemnej wanilii, karmelowego benzoesu oraz gwajaku; dzięki nim tytułowe składniki trzymają się z daleka od stereotypowej niszowej dziwności. :) Więcej szczegółów TU.
Cena: 929 zł za 100 ml.

Aleksandr od Arquiste - zamsz w ujęciu nieco bardziej wytrawnym, początkowo ochłodzony i wyostrzony zimnymi sokami z liści fiołka, z czasem zmieniający się w zbitą pudrową pokrywę, skuwającą kwieciste pastele i roślinną słodycz a współpracujący z gęstymi woniami lasu iglastego. W tle dalekie echo ciemnej, dziegciowej skóry. Co razem składa się na idealną zimową propozycję. Dodatkowo tło dla opowieści, wokół której osnuto Aleksandra, stanowi opowieść o pewnym romansie [nie wczytujemy się w nią w kontekście ślubu, nie wczytujemy ;P ].
Cena: 499 zł za 55 ml.

Bottega Veneta eau de parfum - pachnidło eksplorujące jasne i pastelowe wariacje na temat fioletu [nie sądzicie, że to bardzo kobiecy kolor?], a mówiąc wprost: fiołka, mięciutkiego, wiotkiego, osłodzonego jaśminem wielkolistnym a później pogłębionego skórzanym benzoesem oraz musującym, oranżadowym paczuli. Co może brzmi podejrzanie ale zapewniam, że przez swoją delikatność i nieinwazyjność znakomicie sprawdzi się na ślubie i weselu; więcej nawet: gdybym miała przyrównać do czegoś tę kompozycję, byłoby to nagranie którejś z części Jeziora łabędziego w wykonaniu świetnego zespołu baletowego. Ktoś planuje ślub w tutu? ;) Więcej szczegółów poznacie, klikając w LINK.
Cena: od 299 zł za 30 ml do 499 zł za mililitrów 75 (albo o trzydzieści, czterdzieści procent taniej w jednej z renomowanych perfumerii internetowych).

Bottega Veneta pour Homme - zapach nowoczesny i melancholijny ale jednocześnie niezwykle dyskretny oraz wyciszony, opierający się o grę miękkich akordów skórzano-zamszowych z głęboką iglastą leśnością tudzież cielesnym labdanum (a w odległym tle ciche, suche, wytrawne zioła). Wbrew nazwie, perfumy te świetnie wyglądają na skórze kobiet; szczególnie takich, które nie przepadają za całuskami, ploteczkami, koronkami, falbankami i całym tym badziewiem. ;) Nieco więcej o mieszance przeczytacie TUTAJ.
Cena: 289 zł za 50 ml i 379 zł za 90 ml w sklepach jedynej stacjonarnej sieci perfumerii, oferujących zapachy BV lub - jak w przypadku damskiego odpowiednika - odpowiednio taniej w sprawdzonych perfumeriach internetowych.

Lady Avebury od Oriflame - komu jednak Bottega Veneta edp wyda się propozycja zbyt kosztowną, tej osobie proponuję budżetowe pachnidło o bardzo zbliżonym klimacie. Delikatna Lady Avebury również cała opowiada o pastelach, subtelnej miękkości, podatności na zranienie. Tutaj również pojawia się mięciutki i jasny zamsz, któremu towarzyszy jednak konfiturowa różyczka oraz matowe, skromne herbciane światło a w bazie całość tak samo osuwa się w rejony modnych paczulowych oranżadek w stylu - bez porównania łagodniejszej, o innym zapachu ale klimatem podobnej - wariacji na temat zamszowo-herbacianego La Vie est Belle czy Flowerbomb.
Cena: 134,90 zł za 50 ml.

Mon Cuir od Ramon Monegal - popularny sto lat temu aldehyd, rosyjska skóra, w świeżym, nowoczesnym wydaniu. Jasny, strzelisty i smukły, jednocześnie odrobinę wyniosły ale tez bardzo ciepły, wręcz czuły. Śliczny kwiat pomarańczy, zamorskie przyprawy oraz piżmo stanowią dla niego wspaniałą oprawę. Jeżeli poczuliście się zaintrygowani, KLIKNIJCIE.
Cena: 185 $ za 50 ml.

Rasikh od Syed Junaid Alam - najsilniejsza i najgłośniejsza ze wszystkich proponowanych dziś kompozycji, zawsze jednak zdumiewająco urodziwa, pasująca do ślubu w klimatach orientalnych. Rasikh początkowo zaskakuje goryczą nadmiaru wonnej masali, by po chwili szybko osłodzić się budyniową wanilią, ocienić ciepłym, głębokim paczuli, otulić zaskakująco przyjemnym skórzanym płaszczem oraz osiąść na gładkiej i ciepłej, przytulnej ambrowej poduszce, jednocześnie zająwszy się głaskaniem sennego, mroczącego kota. ;) O tym, dlaczego polecam ów zapach na ślub, możecie przeczytać w TYM miejscu.
Cena: 399 zł za 100 ml.

White Suede od Toma Forda - niewinna i czysta Biała Dama, która po ucieleśnieniu zwykła ubierać się w białe, suszone w słońcu i wietrze lny oraz równie jasne zamszowe buty czy rękawiczki. ;) Kwiaty, biała herbata, sandałowiec oraz dosyć abstrakcyjny akord skórzany składają się na całość dyskretną raz pełną wdzięku jednocześnie. Po dosłownie parę słów więcej zapraszam w TO miejsce.
Cena: 769 zł za 50 ml.

Midnight in Paris od Van Cleef & Arpels - radosne i młodzieńcze ale jednocześnie eleganckie pachnidło, wbrew nazwie pasujące nie tylko do nocnych eskapad po wielkim mieście. ;) Jasne konwalie, bergamotka, żywice o skórzanej poświacie, strużka kadzidła czy lekkie, zielonkawe nuty słodkie zdumiewają dyskrecją, stałością, szykownym umiarem przy jednoczesnej urokliwej ekstrawertyczności. Tak, Midnight in Paris to znakomita propozycja na popołudniowo-wieczorne oficjalne uroczystości, które z czasem przeradzają się w całonocną zabawę; jak na przykład ślub i wesele. :D Jeżeli zaś chcielibyście poznać moją bardziej szczegółową opinię, to ją PRZECZYTAJCIE.
Cena: od ok. 45 do ponad 150 zł za 40, 75 albo 125 ml wody toaletowej, do kupienia w perfumeriach internetowych.


W następnym odcinku przeczytacie... o ślubie i weselu  gdzieś pomiędzy parkietem a biblioteką.



Jak łatwo możecie się domyślić, wszystkie zaprezentowane zapachy [ale te jeszcze nieopisane również ;) ] charakteryzuje projekcja przynajmniej umiarkowana ale najczęściej intymna, mająca za zadanie cieszyć przede wszystkim nas samych oraz ewentualnie kogoś w naszym najbliższym towarzystwie. Wszak znalezienie pachnidła, które nas dopełnia i którego noszenie sprawia nam niekłamaną przyjemność to jedynie połowa sukcesu; drugą jest nieodstraszanie bogu ducha winnych osób postronnych, nieprzyzwyczajonych do naszych perfumomaniackich ekscesów. ;)
Reguła ta jest szczególnie ważna, kiedy dotyczy państwa młodych. Ostatecznie co to za bohaterowie dnia, od których wszyscy uciekają pod pierwszym lepszym pretekstem? ;) Mam jednak nadzieję, że akurat tej zasady nie muszę tłumaczyć nikomu z czytających te słowa: osoby obyte ze światem zapachów nie tylko mogą pozwolić sobie na więcej [grup olfaktorycznych w perfumowej kolekcji, czyli w sercu] ale również o pachnieniu więcej wiedzą.

Dlatego niejednokrotnie do tematyki perfum stosownych do oficjalnych okazji podchodzimy śmielej oraz bardziej twórczo, niż reszta większość społeczeństwa. Moi Drodzy, mamy wyobraźnię i nie zawahamy się jej użyć! :D
Znakomitym przykładem niech będzie propozycja Emilii K. (pozdrawiam!), która na rzuconą w Fejsbukowym profilu Pracowni zajawkę niniejszego wpisu odpowiedziała przemyśleniem tematu oraz kolejną propozycją zapachu: Encens Satin od Armani Privé. :) Czemu nie?
Każdy dodatkowy punkt rozbudowujący powyższą listę dla może dla kogoś z czytających okazać się strzałem w dziesiątkę. Więc... komentujcie, dodawajcie podpunkty, zastanawiajmy się wspólnie.

Najwyższy czas udowodnić, że w tak ważnym dniu wcale nie trzeba skazywać się na kwiatki, owocki czy sportowe świeżaki!
Wystarczy tylko znać własny gust oraz pamiętać o kilku szczegółach; co do reszty, ogranicza nas jedynie nasza wyobraźnia. Nie bójmy się z niej korzystać.
___
Dziś noszę Hatrię marki Angela Ciampagna.

P.S.
Źródła ilustracji:
1. http://junebugweddings.com/wedding-photo-blog/photobug/new-members-preview-wedding-photos-from-junebug-member-photographers-august-2013/ [Autorka: Paula O'Hara]
2. http://thecandyperfumeboy.com/2014/05/23/the-candy-perfume-boy-in-how-to-scent-a-wedding/ [Autor: Peter Buncombe; fotografia powstała podczas sesji ślubnej perfumowego blogera, z którego strony ośmieliłam się wypożyczyć tę fenomenalną fotkę].
3. - 10. kolaże mojego autorstwa, powstałe z grafik promocyjnych poszczególnych pachnideł
11. http://www.lovemydress.net/blog/2015/01/a-scented-wedding-with-jo-malone-london-a-first-look-at-the-new-lace-bottle-collection.html [Autorka: Tamryn Lawrence]

8 komentarzy:

  1. Szkoda, że gdy ja brałam ślub nie znałam jeszcze tylu fajnych pozycji. Wtedy szczytem moich marzeń była Lola Marca Jacobsa - polowałam na nią bardzo długo i w końcu kupiłam. Właśnie z okazji ślubu. Do dziś mam do niej sentyment, choć jest już zupełnie nie w moim typie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, Lola wcale nie brzmi tak źle - szczególnie dla osoby takiej, jak Ty, lubiącej mainstreamowe perfumy. :)
      Perfumy ślubne (choć oczywiście nie tylko) są bardzo ważne również i z tego powodu, o którym wspomniałaś: już na zawsze związują się z naszymi cennymi wspomnieniami i będą będą się z nimi kojarzyć; dlatego ich właściwy wybór jest tak ważny. Mnie na przykład byłoby głupio, gdybym myśląc o własnym ślubie, przypominała sobie woń ogórka kiszonego i starej wody z wazonu. ;P

      Usuń
  2. Ślubowałam w chmurze Heliotrope od Durbano, i choć nie są to moje ulubione perfumy tego kreatora, to muszę przyznać, że wywołały masę komplementów i czułam się w nich bardzo komfortowo - i nie "przytłoczona" przez cały dzień. Małżonek dyskretnie (zezwoliłam mu jedynie na dwa pryśnięcia) popachniwał Interlude Amouage :)
    Świetny poradnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny wybór! :) A właściwie to dwa świetne wybory; wyobrażam sobie, że Heliotrope i męski Interlude musiały ładnie ze sobą korespondować. Ślubowaliście jesienią albo zimą, zgadłam? ;)
      Dziękuję za dobre słowo.

      Usuń
  3. Messe de Minuit, Shalimar (albo któreś z jego wcieleń), Royal Rose Aoud najbardziej przykuły moją uwagę z Twojej listy. Pierwszego nie skojarzyłabym z taką okolicznością, ale po zastanowieniu się, wydaje mi się całkiem interesującą opcją. Z takich pół-sakralnych klimatów, ja rozważałam chwilę Battito d'Ali, ale nie pasował szczególnie do mojego "całokształtu". ;) A oud - no, u mnie oud miał oczywiście tato panny młodej. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi. A wiesz, że Twój wpis o Twoich ślubnych perfumach (i nie tylko Twoich) był bezpośrednią inspiracją do stworzenia tego poradnika? :D Pomysł chodził mi po głowie od dawna, jednak dopiero rewelacyjny koncept ślubu w aromacie czarnych porzeczek z dodatkami zmotywował mnie do działania. ;)
      Natomiast jeżeli chodzi o Messe, to starałam się wyszukiwać pachnideł pod takim właśnie kątem: niekoniecznie oczywistych ale jednak pasujących do okazji. Do tego uwzględniających różne gusta i przyzwyczajenia zapachowe.
      Battito d'Ali też brzmi bardzo ciekawie ale pozwolisz, że zachowam je w pamięci na okoliczność jesiennego aneksu do niniejszego poradnika? ;)
      A Twój Tato ewidentnie jest bardziej hardkorowy, niż ja. ;) Bo mnie akurat Black Afgano nie przyszedł na myśl w kontekscie zapachu na ślub. Jednak z drugiej strony zapach na męskiej skórze staje się bardziej balsamiczny ale mniej nośny, więc dlaczego nie? :)

      Usuń
  4. ktoś tu miał prawdziwa ucztę dla zmysłów :).

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )