wtorek, 18 listopada 2014

Wszystkie pomyślności świata


Ładnie? No pewnie, że ładnie! :)
Perfumy, które chcę dziś opisać, również nie mogą skarżyć się na brak urody. Właściwie to miałam poświęcić im kilka słów już w wakacje, jednak przeszkodziły mi brak czasu oraz nadmiar intrygujących kompozycji. Hamsa, podpisana nazwiskiem Celine Leora, musiała poczekać na swoją kolej. Która wypadła akurat w drugiej połowie listopada, zaskakująco ciepłego ale pochmurnego [dziś, wychodząc z domu na poranną przebieżkę, po raz pierwszy w sezonie poczułam w na karku przejmujący, krystaliczny oddech Marzanny], więc chyba nie ma powodów do zmartwień? ;)
Taki bodziec endorfinowy z pewnością przyda się każdemu! :)

A Hamsa to przecież nic innego, jak promienny, serdeczny, podnoszący na duchu uśmiech. Jest w niej i lekkość życia w ciepłym klimacie, i optymistyczna harmonia kontrastowych barw, czystość wody i powietrza a także głębia pozytywnych emocji czy też wyraźnego, przyjemnego oblicza kultury o wielotysiącletniej historii. Autorce pachnidła udało się znakomicie zrealizować pomysł, by zawrzeć w swoim dziele tradycje miejsc świętych kilku religii, złączonych w całość za pomocą symbolu oznaczającego pokój i pomyślność.
Poszczególne akordy mieszaniny łączą się i przenikają w sposób tak pełny oraz naturalny, że naprawdę trudno je rozdzielić, wyłapać za ogony i nadać im nazwy. Wyczuwam co prawda i ozonową lekkość lotosu, i zmięte w dłoni drobne pączki krzewu czarnej porzeczki, goryczkę palonych kawowych ziaren, z czasem coraz wyraźniejszą, a także snujące się to tu, to tam jasnopopielate smużki kadzidła. Lecz jakże to wszystko rozszyfrować, by opisać przebieg poszczególnych nut?
Nie mam pojęcia. W przypadku Hamsy nie czuję się na tyle pewnie, by wysuwać podobnie lekkomyślne deklaracje.

Nos jest narzędziem zawodnym, mózg oszukać jeszcze łatwiej, dlatego jedynym, na czym naprawdę warto polegać, są nasze emocje. A tych w Hamsie z pewnością nie brakuje. Jest ich tyle, co na pełnym wina, śmiechu i muzyki małomiasteczkowym śródziemnomorskim festynie. :)
Hamsa - la dolce vita!

Rok produkcji i nos: 2011, Celine Leora

Przeznaczenie: zapach nie tyle uniseksualny, co omniseksualny. ;) Piękny nie na kimś (ani tym bardziej nie stworzony dla kogoś), nie z racji takich a nie innych nut, lecz z powodu samego faktu swojego istnienia. :) Właśnie dlatego polecam go dosłownie każdemu i na każdą okazję; tylko naszą zimą może zbyt mocno wtulać się w ciało, zbyt rozpaczliwie pragnąć ciepła - wtedy wspomóżcie bidulkę, stosując jej większe dawki. ;)
Nie zrażajcie się też niezbyt silną projekcją Hamsy ani jej płochliwością; wszak to, co piękne, wcale ni musi krzyczeć, aby być zauważonym [autorką powyższych wzniosłych słów jest Wiedźma Coelho ;P ]. Po prostu się nią cieszcie.

Trwałość: latem nie większa, niż cztero- pięciogodzinna, zimą pewnie jeszcze krótsza.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczna

Skład:

czarna porzeczka, biały lotos, kadzidło frankońskie, kawa
___
Dziś noszę Sand Aoud marki Mancera.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://novamoda.blox.pl/2011/08/Lets-go-to-Spain.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )