niedziela, 21 czerwca 2015

Piękna nocy, życz pogody!


Noc Kupały dla ortodoksyjnych neopogan czy innych słowianofilów, bliska Noc Świętojańska dla wszystkich - dla każdego zaś przesilenie letnie, najkrótsza noc w roku; symboliczny, przejściowy czas magii, cudów i niezwykłości. Wieczór i noc intensywnego kontaktu z naturą, podkreślania jedności człowieka z otaczającym go światem. Godziny, kiedy na ziemię wracają nasi przodkowie a wszelkie zbłąkane dusze znajdują się znacznie bliżej żyjących, niż przez pozostałą część roku.

Czym pachnieć w takiej chwili? Jakie perfumy okażą się godne równie niezwykłych, odświętnych, ekscytujących okoliczności?
Gdzie świętować nadchodzące dni?


Odpowiedź jest prosta: w górach albo w lesie! ;) Tam, gdzie Wam będzie najbliżej, najwygodniej oraz najmilej, w najbardziej doborowym towarzystwie. Oczywiście mam na myśli również towarzystwo perfum, idealnie pasujących do najkrótszych nocy w roku. :D

W zeszłym roku na tę okazję proponowałam ekologiczne, leśno-górskie pachnidła marki Juniper Ridge oraz bunt przyrody przeciwko człowiekowi w postaci Naiad od niezależnego australijskiego producenta o nazwie Bud Perfumes. W roku 2013 na przykładzie kadzidlanych pachnideł marek Ava Luxe, Armani Privé oraz Mad et Len rozważałam słowiańskie interpretacje niejakiej "osi świata", w 2012 pochylałam się nad bylicą, słodkościami oraz miękkim piżmem prosto od włoskiego brandu L'Erbolario, w 2011 po głowie chodziła mi leśno-słodka lutensowska Fille en Aiguilles, natomiast w roku 2010 skupiłam się najpierw na mieszance o nazwie bardzo kupalnockiej i adekwatnej, czyli Pagan marki Mayfair a kilka dni później wspominałam własne okołomałżeńskie perypetie w towarzystwie Lalique le Parfum. A jeszcze wcześniej blog nie istniał, zatem sama już nie pamiętam, w jakim zapachu świętowałam noce Kupały czy Świętojańską. ;)
Lecz nawet zaprezentowana wyliczanka powinna Wam uświadomić, jak ważne są dla mnie trwające akurat dni (a raczej noce :) ).


Zatem jakie wonie będą towarzyszyć mi Anno Domini 2015?
Dosyć stereotypowe dla tego tematu, za to same w sobie piękne, niezwykłe oraz fascynujące: dwa wciąż nieopisane dzieła z serii HYLNDS, będącej częścią amerykańskiej marki D. S. & Durga, Foxglove oraz Spirit of the Glen.


Pierwsza niech będzie Foxglove, czyli Naparstnica - roślina, która odpowiednio wykorzystana może zarówno ocalić nasze życie, jak i je odebrać.
"Glikozydy nasercowe [zawarte w naparstnicy - przyp. wzp] zwiększają siłę skurczu mięśnia sercowego (...), zwalniają tętno, powodują ustąpienie zastojów żylnych w narządach. Glikozydy izolowane z liści i nasion np. wchodzą w skład preparatów stosowanych w leczeniu niewydolności krążenia pochodzenia sercowego. (...)
W XVIII i XIX w. naparstnicę purpurową np. stosowano w chorobach wątroby i śledziony, jako środek moczopędny, w epilepsji, w stanach pobudzenia nerwowego, astmie, krwiopluciu, w zapaleniu opon mózgowych, stanach zapalnych dróg oddechowych, w obłędzie oraz do leczenia ran".
ŹRÓDŁO
Sadzona w przydomowych ogródkach, naparstnica miała ochronić ludzką siedzibę przed nieszczęściami. Walijskie gospodynie wykorzystywały liście napastnicy do przygotowywania barwiącego na czarno naparu, którym następnie malowały skrzyżowane linie na podłogach swoich chat, co miało odstraszyć od domu wszystko, co złe i niegodziwe.

Tak ambiwalentna roślina znakomicie pasuje do opowieści o świętowaniu letniego przesilenia. Jej urok, delikatność oraz niedosłowność pomagają nam oswoić wszystko, co w naparstnicy może być niebezpieczne, ponieważ trucicielskie.
Zresztą, kiedy świeci słońce a ciepły w letni wietrzyk przywiewa nad mały wiejski ogródek wspomnienie nie tak znów odległego słonego morskiego brzegu, w takiej chwili nic nie może być złe czy niesprawiedliwe. W taki dzień cały świat zdaje się być najprawdziwszym rajem.


Oto rzeczywistość, w której kwitnie Foxglove, na skórze piękna i delikatna jak kwiaty leśne czy polne - z daleka tak drobne, niepozorne, że łatwo je przeoczyć, z bliska zachwycają nie tylko wyglądem ale też zupełnie niebiańskim aromatem. :) Tutaj szepty i przytłumiony śmiech, fantastyczna beztroska osób wiecznie młodych duchem, to codzienność.

W otwarciu kompozycja zachwyca zestawieniem gorzkawej cytrusowej jasności z nutami delikatnego leśnego kwiecia: miękkim, lekko słodkim, pozornie ulotnym ale w rzeczywistości zdumiewającym stałością, uzyskaną przede wszystkim dzięki dodatkowi ciepłego, drzewno-pyłkowego, różano-zamszowego kaszmeranu. Natomiast im dalej w las, tym piękniej pachnie nasza Naparstnica, tym bogatsze wydają się otaczające ją kwiatowe akordy. To już nie tylko łąka na skraju lasu i cień róż ale również delikatność masła irysowego zrównoważona dosłowną, masywną urodą kwiatu pomarańczy w stylu Fleurs d'Oranger Lutensa (żadne tam jasne i lekkie neroli, żadne takie - sama gęstość i estrogenowy konkret) a także śmiałą, miodowo-oleistą czampaką.
Baza to powrót zamszu, ambrowa krągłość a także pewne schronienie cielesnych, jasnopiżmowych ramion. Blask słońca, usiłujący spalić trawy, odrobina soli w wietrze znad morza oraz ostatnie tchnienia kwiatów, zamieninych już w zrośnięty, niemożliwy do rozdzielenia bukiet. Aż się chce położyć w trawie, wśród aromatów kwitnących roślin, w najdoskonalszym towarzystwie ze wszystkich i oddać się spokojnej, pewnej spokojnej, pewnej swego namiętności. Nie myśleć o takich szczegółach, jak tożsamość użytej w mieszaninie a podobnej kwiatostanem do marchwi trybuli leśnej, w Ameryce Północnej romantycznie nazwanej "koronką królowej Anny". Przecież w taki dzień, w ramionach kochanka wszystkie jesteśmy królowymi, którym nie tylko najlepszych koronek ale nawet klejnotów w ogóle nie potrzeba! ;)

Foxglove to aromat odnalezionego kwiatu paproci. Takiego, który przez cały czas tkwił tuż pod naszymi nosami a do tego kwitł spokojnie za dnia, jak wszystkie inne rośliny. Aby go odnaleźć wystarczyło tylko... paść na kolana w zachwycie. :)

Za to kiedy tylko słońce schowa się za chmurami...


...wtedy magia Wigilii Świętego Jana znika, pozostawiając po sobie wspomnienie przeszłości - ludzkiej, rzeczywistej oraz namacalnej. Naszej. Wieku stali, pary i węgla.

Czasu, po którego niepokojach, nadziejach i budzących niezrozumienie zmianach nam zostały co najwyżej blednące ślady. Właściwie to już sami nie jesteśmy pewni, czy aby angielska rewolucja przemysłowa nam się nie przyśniła? Może to tylko fantazja, ulotna i umowna, jak wiara w elfy, wróżki oraz koboldy? Trolle i banshee poszły już spać, nam zostawiając po sobie tylko niepewne wspomnienie, utrwalone na dagerotypowej fotografii.
Odnalazłam je, zaklęte w zapach o nazwie Spirit of the Glen.


Smoła brzozowa oraz metal i zimny kamień, porośnięty bladym mchem - oto, co wyczuwam w pierwszych chwilach pobytu mieszanki na skórze. Szybko dołącza do nich słód jęczmienny, schowany w głębi starych, dębowych beczek, co bardzo żywo przypomina mi znakomite wonne sploty Fumidusa od Profumum Roma lub Fuel for Men Donny Karan.
Tu jednak nie zauważam żadnych zjaw czy czarownic (poza mną, rzecz jasna ;) ), ponieważ odstrasza je miękki, subtelnie słodki, ziołowy woal świeżego rumianku, tych uroczych bezpretensjonalnych kwiatków, kwitnących gdzie się da jako pospolity chwast ale w istocie będących potężnym lekiem. Kiedy już rozgości się na skórze, stopniowo przejmuje kontrolę nad całą mieszanką, łagodząc jej kanty i wygładzając drzazgi, bruzdy czy korodujące metale, pielęgnując rany oraz okrywając blizny.

Mijają godziny a Spirit of the Glen mięknie i jaśnieje, rozbiela się i osusza za pomocą czystego, kumarynowego siana. Delikatnieje, zamiast na ostrą woń whisky decydując się raczej na chłodną transparentność zapachu białego wina. Pod koniec zaś zapadając w ciepły, niespodziewanie słoneczny sen wśród zapachów ziół i gładko wypolerowanego, ciepłego drewna. Jest tak bezpiecznie...
Oto poezja godna wieczoru w ogromnej, kamiennej kuchni z żeliwnym, węglowym piecem. :) Gdzie nie może nas dotknąć żadne zło a mijające godziny monotonnie wyznacza kurantowy zegar. Widocznie w ogrodzie przylegającym do tej ciepłej, staroświeckiej i przytulnej kuchni musi rosnąć naparstnica. ;) A gdzieś pod kredensem można jeszcze zauważyć dwie wyblakłe, niegdyś ciemne skrzyżowane linie.


"Myśmy przyszły tu z daleka,
 popaliły ognie święte.
 Nie zabiorą nam już mleka
 Czarownice te przeklęte...
(...)
 Spokojnie się ogień świeci
 i ziółeczko każde tleje.
 Oj nie będzie swarów doma,
 oj nie pomrą nasze dzieci!"

[Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 27, Mazowsze Część IV,
Wrocław, Kraków, Warszawa 1964, s.135].
Piękna nocy, życz pogody, broń od wichrów i nagłej wody!


Foxglove

Rok produkcji i nos: 2014, David Seth Moltz

Przeznaczenie: wbrew aluzjom, które mogą się kryć w mojej recenzji, jest to klasyczny, świetnie wyważony uniseks. Teoretycznie sprężysty i wyraźny, szczególnie na samym początku, już na skórze okazuje się mieszanką delikatną, bardzo dyskretną. Łatwo jednak wyczuć ją, kiedy tylko zbliżymy nos do uperfumowanego kawałka ciała. ;)
Na okazje, jakie tylko sobie wymyślicie.

Trwałość: około czterech godzin trwania oraz jeszcze parę mniej lub bardziej szybkiego zamierania.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-kwiatowa

Skład:

Nuta głowy: cedrat, palisander, trybula leśna
Nuta serca: neroli (?), champaca, irys
Nuta bazy: kocanka, brzoskwinia, zamsz, szara ambra, (piżmo)


Spirit of the Glen

Rok produkcji i nos: 2013, David Seth Moltz

Przeznaczenie: kompozycja uniseksualna, chociaż oceniając po jej rozwoju na blotterze wielu co bardziej ortodoksyjnych miłośników perfum sklasyfikowałoby ją pewnie jako męską; co jest moim zdanie zabawne, ponieważ moim zdaniem SotG potrafi cudownie zgrać się z kobiecą skórą, prezentując przypuszczalnie najgładsze ze swych wcieleń. :)
Natomiast jeżeli chodzi o kwestie czysto użytkowe, to aromat cechuje umiarkowana projekcja, szczególnie w dalszych fazach rozwoju [za to "sam z siebie", z blottera czy próbki potrafi uperfumować cały pokój. ;) Przygotowując się do napisania tego tekstu nieopatrznie zostawiłam próbkę na noc w swojej sypialni. Co prawda bardzo lubię podobne wonie i nie cierpiałam w towarzystwie drewna, słodu, rozgrzanego metalu oraz smoły ale skłamałabym, gdybym powiedziała, iż nad ranem nie obudziła mnie przerażająca myśl, że dom się pali ;P ]. Zazwyczaj jednak trzyma się blisko ciała.
Na każdą okazję, ze szczególnym uwzględnieniem wszystkich nieformalnych. :)

Trwałość: dużo lepsza, niż w przypadku Foxglove, bo około ośmio- dziesięciogodzinna plus dalszych parę stopniowego zaniku.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Skład:

Nuta głowy: gruszka (?), trawy, rumianek bezpromieniowy
Nuta serca: rumianek pospolity, dębina z Limousin [wykorzystywana do produkcji beczek, w których dojrzewają alkohole], siano
Nuta bazy: "zwęglona beczka po burbonie", słód jęczmienny, akord beczki sherry oraz inne akordy drzewne
___
Dziś noszę Opus IX od Amouage.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. https://www.flickr.com/photos/cefeida/2600899482/in/photostream/ [Autorka korzysta z pseudonimu Magic Madzik]
2. https://www.flickr.com/photos/72486075@N00/590451952/ [Autor ukrywa się pod pseudonimem Mike138]
3. https://www.flickr.com/photos/tailwalker/10544955746/ [Autor: Gregory McStraw]
4. https://www.flickr.com/photos/one_green_star/3687741190/ [Autor/ka to One_green_star]
5. https://www.flickr.com/photos/terryeve-draughting-ltd/16551327091/ [Autor: Terry Eve]
6. https://www.flickr.com/photos/mrlunastorta/14878122082/ [Autor: Simone A. Bertinotti]
7. https://www.flickr.com/photos/dave_apple/2992603848/ [Autor: Dave Appleby]

4 komentarze:

  1. Hi hi hi hi hi , nie miałam pojęcia że w opisie perfum można nawet zawrzeć ludowe wierszyki. ( - ; I pewnie jeszcze źródł a naukowe co ? ( - ; Ale sama opinie bardzo poetycka, działa na wyobraxnię i daje do myślenia . Gratuluję talentu pisarskiego .

    Za to o tej marce słyszę pierwszy raz w życiu . X D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj można, można... wiele można. :) Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia (i wiedza ;) ). A poważnie: lubię myśleć, że perfumy to nie tylko taka tam sobie pachnąca woda ale też element kultury, wyrób rzemieślniczy albo nawet dzieło sztuki (chociaż i tu, jak w każdej innej dziedzinie, zdarza się też niemało partactwa ;P ). Staram się jakoś dawać to ludziom do zrozumienia - choć dotychczas zazwyczaj do Pracowni zaglądali przede wszystkim ludzie, którzy wiedzieli to równie dobrze, jak ja. :)
      Po raz kolejny dziękuję za uprzejme słowo, jestem wzruszona.

      A markę warto pozna; na szczęście jest dostępna w Polsce.

      Usuń
    2. Kiedy ja nie przeczę ale jedynie czuję sie miło zaskoczona. ( : ciesze sie , że są tacy ludzie , jak ty. A te zapachy już znalazlam , dziekuje . teraz czekam na poleconego z probkami . ( ;

      Usuń
    3. W takim razie jest mi tym bardziej miło, dziękuję za dobre słowa. :*

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )