sobota, 4 lipca 2015

Puszkin będzie się strzelał!

Puszkin przegrał pojedynek i teraz walczy o życie! Wielki  poeta, Aleksander Puszkin, nie żyje.

Plotki, emocje, pomówienia i podejrzenia... Ech, nie chciałabym być żoną Puszkina [ten mający obsesję na punkcie honoru raptus do ostatniego z wielu swych pojedynków stanął właśnie "w obronie czci" żony]. Kobieta po śmierci męża musiała przeżywać piekło; szczególnie, że do pojedynku, przez który owdowiała, doszło dzięki intrydze dworskiej, w którą została wplątana z powodu małżeństwa i cienia, jaki padł na nią po - ewentualnym, zasugerowanym, domniemanym a najpewniej wmówionym - flircie z młodym francuskim imigrantem. Dla dziewiętnastowiecznej damy musiała to być podwójna tragedia.
Byłabym mile zaskoczona, gdyby po mroźnych dniach lutego 1837 roku kobieta ta, Natalia Gonczarowa, nie obwiniała samej siebie o uprzejme traktowanie narzeczonego własnej siostry, czego przecież wymagała od niej ogłada towarzyska oraz zwyczajna ludzka przyzwoitość! Byłabym zdumiona, gdyby o tę śmierć, zgodnie z chorym dziewiętnastowiecznym klimatem, nie oskarżała jej zbolała rodzina małżonka, który przecież zginął wyłącznie przez własną popędliwość.

Taaak... Gorąca głowa i ciężko urażona miłość własna (bo czy uczucie do żony, tego na pewno nie wiemy) doprowadziły Puszkina do zguby w pewien mroźny, lutowy dzień.


O tym wydarzeniu, kiedy życie w destrukcyjnym, szaleńczym i romantycznym pędzie po raz kolejny dogoniło literaturę, opowiada Aleksandr marki Arquiste. Pachnidło, w którym - jak rzadko kiedy - opowieść marketingowa oraz zawartość flakonu naprawdę znakomicie się zgrywają oraz wzajemnie ilustrują. Posłuchajcie tylko:

"Styczeń 1837 roku, Petersburg, Rosja
W mroźne zimowe popołudnie wzburzony dżentelmen kończy swą toaletę, skrapiając się pachnidłem z neroli i fiołka. Poprawia mankiety, odziewa w grube futro i odmaszerowuje w wypolerowanych skórzanych butach. Kiedy odjeżdża saniami, powietrze przesycone jest drzewnym zapachem jedliny. Gdzieś ponad ośnieżonymi drzewami, na skąpanej w ambrowym świetle [księżyca] polanie czeka go pamiętny pojedynek".
ŹRÓDŁO, tłumaczenie własne

Podobny opis działa na wyobraźnię ale przecież byłby niczym, gdyby nie towarzyszyły mu odpowiednio plastyczne perfumy. Aleksandr spisuje się tutaj znakomicie, w udany sposób oddając kontrast między wzburzonym wnętrzem poety a zimnym, wrogim, naturalistycznym zewnętrzem, czyli rosyjską zimą gdzieś na leśnej polanie przy skutej lodem rzece Czarnej. Na mojej skórze jednakże za wiele lodu nie ma; zamiast niego pojawia się mnóstwo chłodu i listopad, polski listopad [kolejna aluzja do życiorysu Puszkina ale tym razem kompletnie przeze mnie niezaplanowana, słowo! :D Zauważyłam ją dopiero teraz, przed publikacją tekstu]. Zimna, ciemna woda oraz przygruntowe przymrozki i las, coraz śmielej zapadający w zimowy sen. Oto Aleksandr.

Z początku bardzo chłodny i ziemisty, przywodzący na myśl aromat wilgotnej, dopiero co rozmrożonej ziemi czy ściółki; wszystko dzięki liściom fiołka, wydelikaconym i rozjaśnionym promiennym dodatkiem neroli, po chwili zmierzające w stronę większej wytrawności oraz cierpkości. Tutaj pojawia się subtelny akcent ciemnego, gorzkawego zamszu, który tylko czasem zmienia się w wymienioną w spisach nut, pięknie okoloną powidokiem brzozowo-dziegciowym, skórę drogich butów. Czym by jednak ten aromat nie był, dzięki niemu i zestawieniom z cichnącym neroli w Aleksandrze rozgaszcza się również dalekie wspomnienie wanilinowego pudru, które choć szybko ulatuje gdzieś daleko od nieprzyjaznego mu zimnego klimatu, swoją słodyczą nieznacznie zmienia kontekst pachnidła. Gdzieś na skraju bazy w całej tej zimnej furii pojawia się bowiem spokój.
Ukojenie, niesione przez balsamiczno-słodkie wonie igieł i żywicy prosto z lasu iglastego, połączone w całość z fiołkiem, tym razem już bardziej maślano-pastelowym (?) oraz zamszem, stopniowo jaśniejącym w kojącym towarzystwie lasu. Wracają też brzozy, jasne i chłodne, jakby zadumane, melancholijne ale w gruncie rzeczy optymistyczne. Prawdziwy las, olbrzymia, nieskończona przestrzeń okolona widmem zimnej fiołkowej wody nareszcie pozwala odetchnąć. Dopiero teraz mieszanina wydaje się harmonijna i ułożona w logiczną, konsekwentną całość.
Kiedy bieleje, w laboratoryjnie cielesno-drzewnych woniach jasnej ambry czy tam piżm [podczas zamierania mieszanki, w tak dalekim stadium jej rozwoju trudno jest należycie ocenić pochodzenie i charakter akordu], zauważam weń nawet delikatny cień uśmiechu. :)

Kto wie, może Puszkin, w swoim mniemaniu raz na zawsze dając ostateczny dowód własnej prawości oraz honoru, nareszcie znalazł wytchnienie?


Rok produkcji i nos: 2012, Yann Vasnier

Przeznaczenie: choć dedykowany mężczyznom, Aleksandr na skórze zachowuje się jak klasyczny uniseks, nowocześnie paprociowy ale tez delikatnie pudrowy, leśnie słodki i niedosłownie kwiatowy - idealne perfumy pozapłciowe. ;) Nawet moc ma niezbyt pokazową, chętnie szepcząc tuż przy ludzkiej skórze, najpierw okalając ją pulsującą aurą, później opadając bezpośrednio na ludzkie ciało i wtulając się w nie.
Kiedy jeszcze dodamy, iż jest to kompozycja niezwykle szykowna i układna, wtedy może okazać się idealną propozycją "perfum zawodowych" lub wdzięcznym towarzyszem długich porannych spacerów.

Trwałość: około pięciu-siedmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-skórzana (oraz drzewna)

Skład:

neroli, liść fiołka, balsam jodłowy, akord rosyjskiej skóry [domyślam się, że chodzi o tę słynną mieszankę aldehydów rodem z Cuir de Russie od Chanel albo L.T. Piver? ;) ]
___
Dziś noszę The Afternoon of a Faun marki État Libre d'Orange.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://www.peremeny.ru/column/view/862/ i jest fotosem z filmu Oniegin z roku 1999, będącego efektem współpracy trójki z rodzeństwa Fiennes (w rolach: reżyserki, odtwórcy roli tytułowej oraz kompozytora muzyki) ale przede wszystkim opartego o jedno z najważniejszych literackich osiągnięć Aleksandra Puszkina.

5 komentarzy:

  1. Ale zimno , brrrr ! ( : Osobiscie chyba się nie skusze , bo nie przepadam za fiołkami w perfumach ale opis jak zwykle wciągający. Dzięki Tobie wiem , że też nie chciałambym być żoną Puszkina , o którym własnie doczytałam informacje, i to wyłącznie dzięki tej recenzji . D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, w takim razie jest mi bardzo miło, że potrafiłam zainteresować Cię tematem. :) Natomiast jeżeli chodzi o perfumy, to przecież nie muszą podobać się każdemu a w Aleksandrze imo fiołek nieszczególnie przeszkadza - no ale ja nie mam z nim problemu...

      Usuń
  2. Jej , przepraszam za błędy .

    OdpowiedzUsuń
  3. Poleciłaś mi te perfumy ok. 2 lata temu i właśnie je kupiłem w ciemno i są genialne. Z perfumami inaczej niż ze wszystkim innym - ciągnie mnie na wschód (ambre russe!, zagorsk).
    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )