piątek, 9 lipca 2010

Poczet Wiedźm Świata czas stworzyć! :)

Pomysł jest spontaniczny, ale wydaje się być niezły. :) Mianowicie chciałabym spróbować ustalić, jak mogłyby mogłyby pachnieć najprzeróżniejsze czarownice, wiedźmy, wróżki i kobiety fatalne znane nam z historii, sztuki czy mitologii. Kilka prób już podjęłam [perfumy kojarzyłam choćby z Salome, Szeherezadą, Erzsébeth Báthory czy Dolores "Lolitą" Haze], jednak nigdy nie nadawałam niniejszym recenzjom odgórnych ram skojarzeniowych. Dziś uznałam, że czas to zmienić. Tak więc zapraszam Państwa na karty olfaktorycznego zestawienia "kobiet groźnych" (w sensie dowolnym). ;)


Wiedźma na dziś to Królowa Nocy z Czarodziejskiego Fletu Mozarta - postać z pogranicza magii i polityki. Przebiegła, bezwzględna, intrygująca. Pod maską troskliwej matki kryje się cyniczna władczyni, której nieobce są mroczne strony człowieczej duszy. Analogicznie jej perfumy musiałaby być słodkie, upajające, w założeniu bezpieczne i delikatne a w rzeczywistości chwytające za gardło i miażdżące wszelki opór; anielsko migotliwe i diabelnie przewrotne; Midnight Rain od La Prairie. :)

Ponieważ nie widzę lepszej, bardziej złudnej maski od mieszanki kwiatów i owoców, w założeniu słodkiej, głębokiej i zmysłowej. Pozornie delikatnej, otulającej ciało niczym ciepła, gwieździsta noc - bezpiecznej. A tymczasem... bum! Klatka się zamyka, maska spada, słychać upiorny śmiech i (daremne!) rozpaczliwe błagania uwięzionych mężczyzn. Tak, mężczyzn właśnie, bowiem "nosicielka" Mignight Rain to typowa femme fatale. Gdy wychodzi na łowy spryskuje swoje ciało uwodzicielską, zwodniczą wodą, która jest idealnym dopełnieniem jej wizerunku kusicielki. Zwabieni zapachem faceci lgną do niej, niczym pszczoły do miodu, co jest jej bardzo na rękę. Nasza bohaterka flirtuje, nęci, działa na wszystkie zmysły a duchu się śmieje. I czeka. Spodziewanym efektem jej działań jest sytuacja, w wyniku której ona dostaje wszystko, a mężczyzna niewiele. Prawdziwa Czarna Wdowa. ;)
Któż by pomyślał, że ta bezwzględna uwodzicielka za dnia pracuje jako... przedszkolanka? Ukochana przez bandę kilkulatków "nasza pani", ceniona zarówno przez przełożonych, jak i rodziców swych podopiecznych. :) [i biada temu kto, w świetle powyższych informacji, miałby naszej bohaterce zarzucić niekompetencję!]


Co zaś się tyczy samego Deszczu o Północy, to mogę ze spokojnym sumieniem napisać, iż jest zapachem "dziwnym", tak bardzo słodkim i intensywnym, że początkowo odstręcza, by coraz mocniej fascynować oraz przywoływać, nawet do granic wulgarnej zaczepki - nigdy jej nie przekraczając. Cudownie niepokojący i niezapomniany, pozostaje pachnidłem stanowczo "nie dla dzieci". Pierwsze chwile pobytu MR na mojej skórze to słodki nokaut, prawie zabójczy - dla otoczenia, bo moja głowa mocna! ;) - miks egzotycznych owoców i duszącej lilii z nieokiełznaną wanilią. Po pewnym czasie dusiciele spuszczają z tonu, by mogły wybić się kwiaty z frezją na czele; chwilę później dołącza lekki śliwkowy obłoczek. Ten ostatni stopniowo zwiększa się i maleje, aż do całkowitego zaniku wkrótce po ujawnieniu się nut bazy. A te wnoszą nieco więcej mroku, choć raczej zasugerowanego, niźli takiego o mocy zbliżonej do masy czarnej dziury. Wetyweria łączy się z wanilią, wprowadzając tym samym równowagę: oto dwa przeciwstawne bieguny, których zadanie polega na uporządkowaniu chaosu. Co się udaje; no, zazwyczaj. Czasami, niestety, baza MR pojawia się na mnie jako lekkie wspomnienie zapachu szkolnego gabinetu chemicznego [a musicie wiedzieć, iż podczas edukacji szkolnej chemii to ja nienawidziłam]; niezbyt narzucające się, ale na tyle wyraźne, by ostudzić nieco mój podeszczowy zapał. Jednak znacznie częściej w ostatniej odsłonie aromat zielenieje, i to w wydaniu wiosennym bądź tropikalnym. Więc nie mam powodów, by narzekać. :) Nawet nieodłączna wanilia nabiera lekkości.

Zatem na mnie Królowa Nocy okazuje się być doświadczoną przez życie kobietą, której umożliwiono przeżycie "drugiej młodości" i kolejny zachwyt nad światem; zaś przedszkolanka - uwodzicielka (bogowie, ale to pedofilsko brzmi! ;) ) delikatną i wrażliwą osobą, która po prostu musi się "wyszumieć". Cóż można poradzić na to, że moja skóra lubi okiełznywać demony? :)


Rok produkcji i nos: 2006, ??

Przeznaczenie: potężny, efektowny zapach na Ważne Wyjścia; ciekawe, jak MR pachniałoby na mężczyźnie? :)

Trwałość: dobra - do dwunastu godzin

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-owocowa

Skład:

Nuta głowy: mandarynka, guajawa, granat, frezja
Nuta serca: biała lilia, orchidea waniliowa, kwiat śliwy, kwiat bursztynowy (a może ambrowy? - czymkolwiek by był)
Nuta bazy: wetyweria, paczuli, piżmo, kaszmeran
___
Dziś noszę to, o czym powyżej. :)

P.S.
Fot. nr 2 przedstawia Dianę Damrau, wykonawczynię partii Królowej Nocy w inscenizacji Czarodziejskiego Fletu z Covent Garden, ze stycznia 2003 roku, w reż. Davida McVicara. Zdjęcie pochodzi z www.blu-ray.com/movies/Mozart-Die-Zauberflote-Blu-ray/792

9 komentarzy:

  1. No jasna sprawa że istnieje żywa odzież-wtedy gdy zadomowią się w niej mole;)))
    Marzę globalnych testach Midnight Rain,póki co testowałam raz i byłam zdumiona tym, że znajduje się w kategorii kwiatowo-owocowej.Moc ma niesamowitą...miałam pokuszenie zanabyć flaszkę w ciemno ale powstrzymałam się ,nie wiem jednak na jak długo;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A to dlatego uciekał przede mną znaleziony na strychu stary płaszcz! ;)

    Rzeczywiście, raczej nikt kogo miałam okazję zapytać, nie spodziewa się po MR AŻ takiej mocy. Skojarzenia z Hypnotic Poison oraz (ale to już tylko moje) z Anais Anais Cacharel aż kłują w oczy.

    Czasami nadmiar rozsądku naprawdę szkodzi... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja dołączam do "niespodziewających" się. ;)
    Choć skojarzenia już mam własne. bardziej, niż HP kojarzy mi się Czarna Kropla z Black XS. Choć nie paimętam już, czy z damskim, czy raczej męskim. A nie ma próbki, żeby zweryfikować skojarzenia. Z resztą.... Czy to ważne?
    Swoją drogą, tak mogłoby pachnieć Ange ou Demon.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm.. Wżne średnio, ale pogdybać można. :) na mój nos - zapachowo bardziej z damskim, który swego czasu mocno mnie fascynował, więc miałam okazję poznać go bliżej; natomiast duszy MR - w mojej opinii - znacznie bliżej ku klimatom Black XS męskiego (tu dysponuję "tylko" próbką. :) )
    Ange ou Démon w swojej klasie (w Swojej) i tak jest niezłe. Pomimo tego, trochę szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcialabym sie dowiedziec czy tworcami Midnight Rain sa luca Turin i Tania Sanchez, bo o ile mi wiadomo sa oni tylko krytykami perfum. Dziekuje z gory za odpowiedz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Vinou!

    Powyższą informację zdobyłam od pewnej znajomej, zresztą właścicielki wspomnianych wyżej perfum, która miała ją z kolei otrzymać od koleżanki-pasjonatki perfumowej (choć spoza netu.. :) ); czyli plotka. Jednak, do tej pory, nigdy nie zawiodłam się na ciekawostkach zasłyszanych od znajomej. Rzeczywiście: ani Osmoz, ani Fragrantica, ani nawet strona L.T. i T.S. informacji nie potwierdzają.

    Więc czy to prawda? Pojęcia nie mam. Obiecuję pogrzebać, popytać, a w razie czego - zmienić.

    Pozdrawiam i dzięki za czujność! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje za odpowiedz droga Wiedzmo :). To nie czujnosc mna kierowala, raczej ciekawosc, bo jesli to prawda, to Luca Turin zaryzykowal, pozwolil sie ocenic jako ktos, kto czesto bezlitosnie wydaje cenzurki szafujac jedynkami. Gdyby sam poddal sie pod ocene byloby to bardzo w porzadku, ale jednoczesnie podkopaloby troche jego autorytet, czyz nie ? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. ...co istotnie byłoby godne uwagi. :) Niestety, szczegółów dalej brak, więc Poszperam głębiej. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jako, że nie udało się ostatecznie potwierdzić, kto stoi za Midnight Rain, więc zdecydowałam się usunąć dotychczasowe nazwiska.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )