sobota, 31 lipca 2010

Spotkanie na Północy


Dalekiej Północy, bo w Thundrze marki Pro Fumum Roma. :)

Dziwny to jest zapach - albo cała miętowa rześkość oraz paczulowe mroki wylatują zeń z prędkością światła, pozostawiając na posterunku piżmowe, pieniące się mydło, albo też mydło znika po kilku minutach, uwypuklając najpierw miętę, a później paczuli. To które oblicze włoska Tundra zaprezentuje zależy na ogół od temperatury powietrza: im chłodniej, tym mniej piżma. Oczywiście, o wiele bardziej odpowiada mi opcja druga, co raczej dziwić nie powinno [w ogóle zauważyłam, że jedyne perfumy z dużą ilością piżma, które mnie nie męczą to Musc Nomade i czasem Opium]. ;)

Dzieje się tak dlatego, że - oprócz nielubianego składnika - w opcji pierwszej nie ma ani chłodu, ani dzikiej przyrody, ani przestrzeni; no, może przez pierwszy kwadrans. Zastępuje je obleśna, stara, niesprzątana od miesięcy a nieremontowana od dekad łazienka, w której bezpośrednio na lepiącej się od tłustego brudu umywalce leży kostka najtańszego mydła... w kolorze różowym. ;) To mydło zalewane jest wodą z kranu przeciekającego w najmniej oczekiwanych miejscach i się rozmaka; a nawet pieni, wchodząc w reakcję z substancją, której pochodzenia nawet nie chcielibyśmy znać. Obrzydliwe miejsce.

Inaczej jest, gdy wdzieję Thundrę w dzień chłodny lub deszczowy. Wtedy, po pierwszym mocnym, miętowo-piżmowym uderzeniu, wyłania się miękka, przejrzysta, choć surowa kraina. Ostatnie miętowe opary pięknie komponują się z dogasającym piżmem oraz coraz silniejszym akcentem paczulowym, by przenieść mnie tam, gdzie oczekiwany chłód, i (niemal) nieskażona przyroda, i bezkresna przestrzeń z niezakłóconym widnokręgiem. W miarę uspokajania się piżma i wzrostu znaczenia paczuli, kompozycja przeradza się z aromat gęsty, głęboki, naturalistyczny: oto leżymy sobie z nosem w leśnej ściółce w chłodny dzień jesienny. Zieleń straciła swoją dosłowność, zwierzęta szykują się do najtrudniejszego okresu w roku, ostatni grzybiarze przemierzają sobie tylko znane ścieżki; w powietrzu czuć zbliżającą się zimę. Wszystko cichnie, zamiera.
I tak już do końca...


Rok produkcji i nos: nieznany, rodzina Durante

Przeznaczenie: aromat typu uniseks, stworzony dla miłośników piżma i/lub przygody; raczej dzienny

Trwałość: jak zwykle w przypadku tej marki - kilkunastogodzinna

Grupa olfaktoryczna: aromatyczna




Skład:
[a niech to! znowu w ciągu poleci]

białe piżmo, paczuli, mięta
___
Dziś noszę Shaal-Nur od Etro (a wcześniej Amber od L'Occitane en Provence). :)

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z yosemite.ca.us/john_muir_writings/the_cruise_of_the_corwin/chapter_10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )