Miałam dziś nic nie pisać. Przed stworzeniem tego posta także miałam opory, jednak - na swoje usprawiedliwienie walnę truizmem - "są rzeczy ważniejsze" niż perfumy, hedonistyczne przyjemności i powierzchowne wrażenia.
Jakiś czas temu poznałam człowieka, w sferze rodzinno-towarzyskiej. W końcu ciągle kogoś poznajemy. Młody mężczyzna około trzydziestego roku życia, niezbyt inteligentny maczo, na szczęście obdarzony poczuciem humoru. Typ "czarusia", sprawiający wrażenie uprzejmego. Wiedziałam, że gość niedawno wyszedł z więzienia, ale co z tego?? Nie należę do ludzi, którzy odwracają się od bliźnich tylko dlatego, że kiedyś się pogubili. Po tym jednym spotkaniu już nie miałam z nowym znajomym do czynienia, choć - dosyć sensacyjne - informacje o nim docierały do mnie przez cały czas (i nie miałam powodów, by mojemu źródłu nie wierzyć).
Dopiero kilka dni temu dowiedziałam się, za co ów dawny znajomy "siedział".
Otóż wiedzcie, że zgwałcił swoją nauczycielkę. Za karę. "Bo się suka uwzięła" na niego.
Po opuszczeniu zakładu penitencjarnego ów człowiek zamieszkał u swego znacznie starszego krewnego, którego ponoć regularnie okradał, urządzał w jego domu libacje i spędzał czas w towarzystwie mocno nieletnich dziewcząt.
Jakiś czas temu wyjechał do Anglii (w kraju znów miał na karku "kłopoty"), gdzie przez jakiś czas pracował uczciwie (tak przynajmniej twierdzi jego wuj). Jednak niedawno poznał kobietę.
...i zniknął razem z nią. Z dnia na dzień, bez słowa.
Przyjęłam to wszystko do wiadomości [bo co innego mogę teraz zrobić?], ale o sprawie trudno zapomnieć. Czemu? A kto z Was miał okazję pokonwersować z gwałcicielem?
Więc jak tu się dziwić, że przeczytanie kilku komentarzy pod pewnym artykułem zmusiło mnie do skreślenia kilku słów?
Można się spierać o przytoczone liczby, debatować nad faktyczną skalą problemu, ale właściwie nie merytoryka (lub jej brak) zlinkowanego postu mną wstrząsnęła, a treść komentarzy.
"Jak się pchała do wojska, to sama jest sobie winna"?
"wyraz 'żołnierka' oznacza faktycznie pułkową prostytutkę"?? [aha - a wyraz "studentka" pewnie kochankę studenta? W dalszym ciągu?]
czy wręcz:
"baby w wojsku są od tego, by im wsadzać w dziurę"???
A drugiej strony jakże cięte riposty typu:
"wojsko to banda chamów i prostaków" czy
"faceci to zwierzęta" [Że co??]
Zdumiewa skala przyzwolenia na przemoc seksualną, za wszelką cenę poszukiwanie usprawiedliwienia dla sprawców tejże [bo dla mnie ich "zezwierzęcanie" również pod tę kategorię podpada]. Uporczywe udowadnianie sobie samym i całemu światu, że "to ma sens" w iście makiaweliczny sposób wyjawia, że za przesadzonymi statystykami skrywają się realne zagrożenia, tkwiące w konstrukcji psychicznej przeciętnego użytkownika internetu.Czyli: może gwałty w armii nie są ani tak powszechne, ani tak akceptowane (choć tego nie wiem), ale - gdyby istotnie często do nich dochodziło - przypuszczalnie byłyby zamiatane pod dywan zgodnie z retoryką autora bloga Blizny świata.
Każdy, kto bywa na stronie Demotywatory.pl musi kojarzyć zabawę w "słoneczko", więc oszczędzę sobie przytaczania jej "zasad". W każdym razie chodzi o to, że krążyła sobie po świecie miejska legenda o "słoneczku", podobna historiom o czarnej wołdze czy innym Krwawym Mańkom; krążyła sobie i krążyła, będąc jedną z wielu takich opowieści, aż tu i tam znalazły się grupy kretynów, które wprowadziły ją w życie. I tak, poprzez durne zachowania, nabrała znamion prawdy, stając się wzorem rzeczywistej imprezowej "rozrywki" nastolatków.
Więc bardzo proszę oszczędzić mi steku bzdur o "prowokujących babach" czy armii, która "nie jest dla dzieci".
Bo czym mogła sprowokować mego znajomego jego nauczycielka, osoba znacznie odeń starsza i niezbyt atrakcyjna? Tym, że postawiła mu "niedostateczny" na koniec roku??
I czy jakakolwiek armia tego świata składa się wyłącznie z dorosłych jednostek, dojrzałych zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie, zdolnych w warunkach pozafrontowych utrzymać swoje emocje na wodzy? Śmiem wątpić.
Żeby nie było: dobrze wiem, co to znaczy "dać się ponieść"; tak pozytywnie, jak i negatywnie. Wiem też, jak to jest, gdy krew zalewa oczy, gdy wściekłość jest tak silna, że wręcz wszechogarniająca, gdy nie czuć już bólu ani zmęczenia, a ciało zdaje się być oddzielone od duszy, stając się nieczułą maszyną, którą kieruje "coś" niezależnego ode mnie i o wiele ode mnie potężniejszego. Tak, iż byłabym gotowa przysięgać, że "to nie ja" i każdy wykrywacz kłamstw potwierdziłby moją wersję. :) Wiem, jak trudno po takim przeżyciu wrócić do równowagi, jak wiele wysiłku trzeba w to włożyć. Wiem to świetnie; czasem myślę, że aż za dobrze.
A mimo to nikogo nie zabiłam, nie zgwałciłam, nie pobiłam nawet. Choć powstrzymywanie się wiele mnie kosztowało. ;)
Piszę to by zaznaczyć, że ciężki stres, a nawet szał wściekłości, można pokonać bez wyżywania się na osobach trzecich; że wszystko "mamy w głowach" i nad wszystkim da się zapanować, do czego wcale nie potrzeba kilkunastu godzin medytacji. Ergo: ŻADNE usprawiedliwienia gwałtu "silnie stresującą sytuacją" nie są w stanie mnie przekonać. A tym bardziej wizja gwałtu jako "kary", "zemsty" czy innego "prawa zdobywcy".
Z takiego właśnie powodu, po raz pierwszy w życiu, nabrałam wstrętu do kogoś poznanego zaledwie pobieżnie.
Co zaś do argumentu, jakoby "baby nie nadawały się do wojska", znów posłużę się własnym przykładem. :) [a, brońboże!, nie jestem członkinią armii; sama myśl o bezdyskusyjnym wypełnianiu rozkazów przyprawia mnie o mdłości ;) ] Otóż ostatni raz wzmiankowany szał przeżywałam jakiś rok temu, gdy musiałam udać się z rodzicami na ostry dyżur do jednego z wrocławskich szpitali, gdzie spotkałam się ze skandalicznym traktowaniem mojej naprawdę cierpiącej matki. Gdy wracaliśmy do domu, a moja dusza powoli na nowo spajała się z ciałem, tato stwierdził, że już wie, "dlaczego na wojnie kobiety nie biorą jeńców". To tyle w tym temacie.
Jutro będzie o perfumach. :)
___
Pachnę dziś sobą.
Mocny tekst. Dawno nie miałem już takiego napadu wściekłości, żeby mnie krew zalewała. Dawno też nie miałem napadu euforii. Może to kwestia wieku?
OdpowiedzUsuńp.
Dzięki. Wieku czy temperamentu - tego nie wiem; a może po prostu "splotu okoliczności"? Choć rzeczywiście, kilka lat temu mój koktajl hormonalny znacznie łatwiej buzował. :)
OdpowiedzUsuńChoć takiego uczucia nie życzę nikomu - bo pisałam o czymś, do czego "zalewanie krwią" jest zaledwie wstępem; w sumie nic przyjemnego. Wolę euforię. ;)
Pozdrawiam!
Byłam tu już wczoraj. Oczywiście, że byłam, codziennie jestem.
OdpowiedzUsuńNie zostawiłam komentarza, bo naprawdę nie wiem, co napisać. Bluzgi nie mają sensu, darcie szat też nie. Widziałaś zapewne "Oskarżonych" z Jodie Foster.
Ten film świetnie pokazuje, jakim szalbierstwem są stwierdzenia, że "sama się prosiła", opowieści o tym, że kobieta wybierając się w mini na imprezę prosi się o gwałt i oczywiście o tym, że idąc do wojska musi liczyć się z napastowaniem.
Wojna wydobywa z ludzi najgorsze cechy. Także zezwierzęcenie seksualne, jak widać. W sumie, nie wiem, czemu ludzie nie zdają sobie z tego sprawy - to przecież oczywiste. Kiedy puszczają jedne hamulce, inne także są słabsze.
Nie wiem, czy piszę do rzeczy. Ogólna konkluzja jest taka, że takich wewnętrznych gwałcicieli karałabym podwójnie. Po pierwsze za gwałt - bez taryfy ulgowej. Po drugie za napaść na towarzysza broni.
Wiesz, czasem w takiej sytuacji trudno napisać coś odkrywczego; i zresztą wcale o to nie chodzi.
OdpowiedzUsuń"Oskarżeni" zrobili na mnie wrażenie porównywalne np. z "Philadelphią". Czyli ogromne. Zresztą, powtórzenie po raz kolejny, że koszmarem jest walka osoba vs. "system" wspierany popularnymi uprzedzeniami, byłoby chyba banałem.
Co do artykułu, który mnie zainspirował bezpośrednio, to w komentarzach pod nim wypowiada się m.in. żołnierz amerykański, Polak tam służący, który zresztą podjął ze wzmiankowanym tekstem polemikę na własnym blogu(moim zdaniem, bardziej rzeczową i racjonalną). Lecz zauważyłam, że skupił się wyłącznie na faktach zawartych w artykule, nie na zawartości komentarzy, na których część zresztą "na bieżąco" odpowiadał. Może po prostu uznał je za nieistotne. W każdym razie odniosłam wrażenie, że choć co chwilę potępiał gwałt "jako taki", to nie zorientował się, "po czyjej stronie" stoi spora grupa internautów (przypuszczam, że dosyć reprezentatywna). Też znaczące.
Może ma to związek z pourazowym obniżeniem progu empatii? (ale pewnie się mylę, bo nie jestem psychoterapeutką, a już z problemami weteranów Iraku czy Afganistanu w ogóle nie mam do czynienia)
A w ogóle, z tym podwójnym karaniem masz całkowitą rację. Pytanie tylko: oskarżony ma odpowiadać przed sądem cywilnym czy wojskowym?? ;)
To chyba nie stanowi wielkiej różnicy - przynajmniej pod względem sprawiedliwości kary. Wojskowy będzie go chronił, bo "swój", cywilny tym bardziej, bo to "obrońca kraju" i za razem rękojmia, że sami na wojnę nie pójdą. Kicha.
OdpowiedzUsuńZawsze mówiłam, że prawo jest łatwo zmienić. Problemem jest ludzka mentalność. I to tylko jeden z nielicznych na to dowodów.
I dlatego też zakończyłam mrugającym emotem. :) ;)
OdpowiedzUsuńSarkazm. :)