poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Przykurzone sacrum


Bardzo lubię architekturę sakralną, przy czym nie ma dla mnie szczególnego znaczenia, do jakiego wyznania należy dana świątynia; liczy się nieuchwytna aura sacrum i niemal mistyczne doświadczenie obcowania z Historią.
W Polsce mamy nadzwyczajny urodzaj na kościoły obrządku rzymskokatolickiego, jednak specjalnie mnie to nie martwi. Nie należę, co prawda, do osób, które często odwiedzają tego typu przybytki w celach modlitewnych, ale też nie chowam do zawiadującej nimi instytucji jakiś zadawnionych urazów; zwyczajnie trwam sobie obok w nadziei na kolejny reformatorski sobór. ;)

Piszę o tym, aby zaznaczyć, iż kościół ani jako budynek, ani jako organ władzy nie budzi we mnie żadnych przerażająco negatywnych skojarzeń. Nawet tak "osławione" zapachy, jak Cardinal czy Avignon, odbieram raczej jako wizję "wujka biskupa przy pracy", niż jakieś mroczne nekromanckie obrzędy wśród zmurszałych trucheł opierścienionych poprzedników. Nie, to stanowczo nie mój świat.

W związku z powyższym nie powinno nikogo dziwić, że w woni L'Eau Trois marki Diptyque wyraźnie widzę kościół, choć bez żadnych mrocznych konotacji. Mamy do czynienia ze starą, naprawdę starą świątynią [chciałabym napisać, ze drewnianą, ale o tym przekonana nie jestem]. Gdy tylko przekraczamy jej progi w nasze nozdrza wpadają charakterystyczne zapachy zawilgoconych ścian, sporych pokładów kurzu i kadzidła. Przez wysoko umieszczone okna do świątyni wsącza się światło - i nagle sędziwe mury całkowicie się przeobrażają.


Znika gdzieś cały początkowy (pozorny!) chłód, mający za zadanie stworzyć dystans między człowiekiem a czczonym tutaj bóstwem. Choć kurz i wilgoć nadal są wyraźne, nie ma już potrzeby bać się tego miejsca. Jak można lękać się czegoś, co jest tak piękne??
Zamiast strachu oczarowanie, zamiast niechęci - fascynacja. Stoję w głównej nawie z głową zadartą do góry, nie zdając sobie sprawy z zachwytu we własnych oczach oraz z rozdziawionej paszczy. Tuż za moimi plecami przemyka kościelny, uśmiechając się półgębkiem. "Następna" - myśli sobie. :)
Po raz kolejny oddaję hołd od dawna nieżywym architektom.

L'Eau Trois to zapach niezwykły - o mocy równej Kadzidłu Kamali, budzącej respekt, ale i zachłanność. Bo uzależnia. Uwodzi. Opętuje. Bo chce się mieć te perfumy dla siebie, i tylko dla siebie. Bo dlaczego cały świat może swobodnie cieszyć się czymś, co powinno być tylko MOJE? :)
Od samego początku łatwo wyczuć nuty ostre i przepastne: rozmaryn, kminek, mirrę, liść laurowy oraz pieprz, które miotają się po skórze, niczym dzikie zwierzę schwytane w klatkę, za wszelką cenę pragnące się uwolnić. Później, kiedy aromat cichnie i nabiera głębi, można wyłapać gęste, choć dystyngowane, suche akcenty sosnowej żywicy, mirtu i olibanum. Właśnie temu obliczu omawianego aromatu najbliżej do sakralnej drzewności. Finał to cichy, wręcz nostalgiczny, dym z kadzielnicy, zmieszany z lekko wirującą mirrą i jakimś ziemistym, wilgotnym akcentem: może to sosnowe igły plus wawrzyn...? Oraz pieprz [bo nie wiem, jak wam, ale mnie kurz w starych domach pachnie suchym pieprzem :) ].
Tak więc, gdybym miała "zamknąć" ducha L'Eau Trois w jednym konkretnym kościelnym sprzęcie, byłby to stary, barokowy konfesjonał wykonany z jakiegoś ciemnego drewna, a stojący tuż przy ścianie w szacownej, gotyckiej bazylice. [choć i tak po cichu uważam, że najlepiej Trzeciej Wodzie byłoby... w tabernakulum lub jego bezpośrednim sąsiedztwie ;) ].


Rok produkcji i nos: 1975, Serge Kalouguine

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, świetny dla ludzi z bogatym... wnętrzem ;)

Trwałość: bardzo dobra - w granicach czternastu godzin

Grupa olfaktoryczna: drzewno-przyprawowa

Skład:

Nuta głowy: rozmaryn, liść laurowy, labdanum
Nuta serca: mirt, oregano, pieprz, kminek
Nuta bazy: sosna, olibanum, mirra, tymianek
___
Dziś noszę Wazambę od Parfum d'Empire. :) Dzięki niej, po raz pierwszy od lat, sterczenie w kolejce na poczcie się nie dłużyło [ach! te miny innych klientów/petentów!].  ;)

P.S.
Ilustracje z DeviantArta:
1. The structure autorstwa Skycode. KLIK
2. Church Entrance autorstwa onecrazydiamond. I TU KLIK

8 komentarzy:

  1. Och jak ja marzę o tym aby poznać L'eay Trois,niestety jest to coraz mniej prawdopodobne;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, a czemu?
    Moja próbka od Sabb chudnie w oczach, więc służyć nią nie mogę. Ale zawsze możesz pokręcić się po necie - nigdy nie wiadomo, co się może trafić... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kręcę się na okrągło,i nie ma ,na all nie było wieki na ebay też nie i w sklepach niestety brak,no ale w sumie mnie nie to nie dziwi,skoro wycofali to ni ma;/

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja niedawno gdzieś widziałam; ale szybko zniknęło. Na ebayu właśnie...? nie pamiętam. ;/ W każdym razie żałowałam, że nie miałam wówczas kasy. Po prostu trza szukać ;) [a jeśli kiedyś zdarzy mi się na jakimś Allegro walczyć z kimś do krwi ostatniej o flakonik, może się okazać, że tym kimś będziesz Ty, Skarbku. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedźmo, jak Twoje, jak moje? ;)))

    W kwestii nabywania L'Eau Trois w sieci istnieje ryzyko kupna wersji "grzybowej", która też jest ładna, też mi się podoba, nie ma jednak tej mocy olśniewania i zachwycania, którą ma wersja niegrzybowa. Nie kocha się jej, nie chodzi za człowiekiem marzenie o posiadaniu i pachnieniu...
    Niestety, znakomita większość chodzących na Allegro odlewek to właśnie grzybowe pokłosie pechowych zakupów Kriss. Zakupów, na które sama bym się pewnie załapała, gdyby nie fakt, że szał na Lotrułę rozpętałam ja osobiście i jako prekursorka pozgarniałam wolne zasoby póki jeszcze nie było na nie chętnych. :)))

    Skarbku, podeślę Ci próbkę niegrzybową i świeżą, tylko przypomnij mi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uszsz, Ty cwaniaro! ;)

    Rzeczywiście, o wersji "grzybowej" nie pomyślałam - a ryzyko chyba jest zbyt duże. :)
    Cóż, pozostaje jedno wyjście: zlecić kradzież. Adres gdzieś jeszcze mam. ;)
    A poważnie, zawsze warto mieć nadzieję - a nuż...?

    OdpowiedzUsuń
  7. aaa..no właśnie,wersja grzybna...już się nie pojawiają na allegro nawet te grzybne.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )