czwartek, 5 sierpnia 2010

Czyń swą powinność...


Jeśli w wyszukiwarkę w portalu DeviantArt wpisze się wyraz "mistress", trudno znaleźć prace nie ocierające się o zinfantylizowaną pornografię i/lub sado-maso. W zasadzie mnie to nie dziwi, bo słowo to obrosło w tak pokaźną ilość znaczeń, kontekstów, skojarzeń, że przeciętny użytkownik języka [angielskiego; choć nie tylko...] łatwo może się w nich pogubić.
Albo jak przetłumaczyć ów wyraz na język polski? Z żalem stwierdzam brak jakiegokolwiek wyrażenia synonimicznego. W końcu "mistress" to nie tylko śmieszna domina z pejczem w ręku, odziana w skaj, ale jednocześnie: "pani", "kochanka", "mistrzyni", "nauczycielka", "guwernantka", "metresa", "pani domu", "mędrczyni" [neologizm własnej roboty :) ], "kobieta darzona głębokim szacunkiem", "kobieta silna". Nie oszukujmy się, w polszczyźnie nie istnieje słowo określające człowieka rodzaju żeńskiego, które byłoby obarczone tak potężnym ładunkiem emocjonalnym. Jednak nie o leksykalnej ubogości ojczystej mowy chciałabym dzisiaj "skrobnąć", lecz o zapachu Jaspera Conrana noszącym nazwę [kto zgadnie? ;) ] Mistress. ;)


Łagodny, nienarzucający się szypr stanowczo nie był tym, czego się po Mistress spodziewałam. Muszę więc przyznać, że w pewnej mierze uległam stereotypowi. Tylko w pewnej, gdyż jednymi z pierwszych emocji, których dane mi było doświadczyć zaraz po pierwszym z dzisiejszym aromatem spotkaniu, okazały się miłe zaskoczenie oraz sympatyczne ciepełko.

Nasza dzisiejsza dama nie jest jednoznaczną wulgarną dziwką, a skomplikowaną, dojrzałą osobowością obleczoną w warte grzechu ciało. Wwąchując się we własny nadgarstek po raz kolejny uświadomiłam sobie, dlaczego od adeptek najbardziej elitarnych odmian najstarszego zawodu świata pod wszystkimi szerokościami geograficznymi wymagano szczegółowej znajomości wszystkich dziedzin, do których broniono dostępu kobietom "porządnym". Teoria sztuki (o biegłości praktycznej nie wspominając), erystyka, filozofia, nauki ścisłe, polityka z dyplomacją, teologia, kartografia i jej pokrewne dziedziny, historia etc.; oraz wiedza o tym wszystkim, co ojcowie współczesnego europejskiego purytanizmu sprowadzili do zdania: "Zamknij oczy i myśl o Anglii" (choć tam o inną płeć szło :) ).
Jeśli ówczesny facet miał do wyboru mdłą, bierną, tępą kurkę, której mózgiem był on sam, wysiadującą w domu kolejne jaja a "szatański umysł w boskim ciele", to chyba jasne staje się, gdzie spędzał wszystkie wolne chwile. I zaprawdę, nawet z feministycznego punktu widzenia, trudno mieć do niego jakiekolwiek pretensje [choć już do systemu, który podobne uwarunkowania generuje - jak najbardziej].

A wracając do meritum: aromat jest tak delikatny i niewymuszony, że - przy dobrym bajerowaniu - może zostać uznany za naturalną woń ciała. :) Z początku lekko ostry, cytrusowo-świeży, w zadziwiająco wyraźny, choć też dyskretny sposób łączy się z mchem dębowym, drewnem cedru oraz różą. I cóż to jest za róża! Subtelna, lekka, pastelowa a przecież pełna mocy, w razie potrzeby - iście piekielna; ale póki co, gdy jest miło, błogo i wesoło, chwilowo daje się uładzać, a nawet udaje potulną. A taka wcale nie jest - wie to Ona, wiemy to my i wie to On. Wie i nic nie może zaradzić; nie ma nad Nią władzy. Bo w tym przypadku nie wchodzi w grę układ "dominacja - zależność", a jedynie kompromisy i obopólne porozumienie.
Jednak Mistress to nie tylko róża, cytrusy i mech! Kolejną fazą są cytrusy niemal przejrzałe, przytłumione ostrą wonią imbiru oraz łagodną lotosu i ylang-ylang. Z czasem do głosu ponownie dochodzą drewno cedrowe i mech, otoczone delikatną mgiełka z róży i pozostałych kwiatów; mimo wszystko ich opływowa miękkość nie jest w stanie przytłumić chłodnej, suchej świeżości drewna i jego mechatego przyjaciela.

Żałuję tylko dwóch rzeczy: tego, ze Mistress mogę nosić jedynie w dni ciepłe (przez resztę roku z próbkowej fiolki nabija się ze mnie hegemoniczna, woskowana cytryna) oraz słabej trwałości pachnidła. Lecz cóż, w końcu "nikt nie jest doskonały". :)


Rok produkcji i nos: 2007, ??

Przeznaczenie: zapach programowo kobiecy, ale radziłabym zbytnio się tym nie przejmować; pasuje osobom subtelnym i stanowczym jednocześnie; stosowny zarówno na wieczór, jak i w ciągu dnia.

Trwałość: od czterech do siedmiu godzin; więc, jak na szypr na mojej skórze - mierna

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-szyprowa

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, trawa cytrynowa, imbir, aldehydy
Nuta serca: lotos, róża marokańska, ylang-ylang, jaśmin (??)
Nuta bazy: piżmo, drewno cedrowe, mech dębowy
___
Noszę Oliban Keiko Mecheri [dziś w nucie głowy wylazł z niego rum :) ].

P.S.
Ilustracje zDeviantArta:
1. Zinterpretowana nieco pokrętnie, The Mistress Of Night Tree autorstwa użytkownika o jakże pogodnym nicku IMustBeDead. Źródło TUTAJ.
2. The Mistress autorstwa Kuoma; pobrana STĄD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )