wtorek, 17 sierpnia 2010

Luksusowy snobizm

Jak Wam wyjawię, z czym kojarzę Guerrillę 1 od Comme des Garçons, to mnie połkniecie bez przegryzania. ;)
Jako, że pachnąc nią mam wrażenie przebywania w którymś z tych luksusowych hoteli typu bed & breakfast, utrzymujących się dzięki kochankom, wielkim korporacjom, urządzającym w nich konferencje oraz organizatorom balów (i wesel). Poważnie.


Co nie znaczy, że Pierwszej Guerrilli nie lubię. W końcu to są naprawdę sympatyczne miejsca!
I co z tego, że sztuczne, że wymuskane do bólu, że zawsze takie irytująco poprawne? Mnie przekonują; nie zawsze ważne jest miłe domowe ciepełko. Czasem potrzeba nam splendoru, blichtru i hiperestetyzacji. Pozornej grzeczności, pod którą ukryto profesjonalizm oparty na żelaznych regułach.
A póki jestem gościem, to chrzanię ich reguły! ;)

I nie przeszkadza mi chłodna uprzejmość ukryta w dzisiejszej Guerrilli; stalowe kwiatuszki mnie nie uwierają. Przeciwnie, jest w nich coś perwersyjnie przyjemnego, jakaś chłodna gładkość, intrygująca obojętność, od początku wściekle miotająca się po skórze. Z czasem cichnie (jak to u mnie) i wydobywa akcenty ciepłe, przyprawowe, których moc wzrasta wraz z temperaturą powietrza. Wtedy goździki rekompensują nam brak czułości, a pieprz zapewnia żywe emocje. Natomiast w dni chłodniejsze wyczuwam jedynie wielką, lekko pieprzową przestrzeń. Baza jest świeża i miękka.


Mam jeszcze jedno - też, jak mniemam, niezbyt pochlebne - skojarzenie. Guerrilla 1 leży niebezpiecznie blisko "mojego" Anaïs Anaïs Cacharel: wyczuwam w niej tę samą fakturę, styl i smak. Zbliżony typ urody. A już na pewno identyczne pole oddziaływania; oba zapachy maskują prawdziwą naturę, ukrywają wszelkie wady, chwilowo - w iście makiaweliczny sposób - zagłuszają indywidualizm, jednocześnie go uwypuklając [dla wrażliwego obserwatora; reszta będzie urzeczona ;) ]. Pozwalają osobom postronnym poczuć się bezpiecznie, jednocześnie cierpliwie czekając na choćby jeden fałszywy ruch takiej osoby. Okrutnie potulne i zimnokrwiście czułe.
La Belle Dame sans Merci.

Wcześniej wspominałam, że baza omawianych perfum jest jednocześnie świeża oraz miękka. I zdanie to podtrzymuję. Czyż można wyrazić się inaczej o połączeniu upojnych kwiatów z drewnem cedrowym i żywą wetywerią na miękkiej poduszce z piżma?
A jednak nie potrafię zapomnieć o obu powyższych skojarzeniach. Bodaj większość polskojęzycznych blogerów perfumeryjnych jest przekonana o smutku i okrucieństwie zawartych w Incense Normy Kamali; ale ja do nich nie należę - dla mnie przygnębiająca jest właśnie Guerrilla Pierwsza.
I w swoim okrucieństwie uzależniająca [co odróżnia ją od Anaïs Anaïs, którego dusza jest w istocie nieskalana].


Rok produkcji i nos: 2006, Marie - Aude Couture

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, idealny dla miłośników mięsożernych roślin. ;) Poważnie zaś, polecałabym go ludziom, na których zawodowy wizerunek musi składać się budowanie dystansu do otoczenia.

Trwałość: jak to CdG na mojej skórze - od pięciu do ośmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-aromatyczna

Skład:

Nuta głowy: gruszka, szafran, goździki, pieprz
Nuta serca: pieprz, kwiat champaca
Nuta bazy: drewno cedrowe, wetyweria, piżmo
___
W dalszym ciągu noszę Incense Kamali - ta sama aplikacja (a po drodze był prysznic...).

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. strona hotelu o nazwie Blythswood Square z Glasgow;
www.townhousecompany.com/blythswoodsquare/dining/breakfast_menu
2. www.appliques.com/a_white-and-pink-flower_appliques

2 komentarze:

  1. Łojezu, ależ mamy odmienne wrażenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. No, nie? ;)

    Pamiętam, że swego czasu u Ciebie się zastanawiałam, jak uda mi się tę Guerrillę odebrać. Pod uwagę brałam różne opcje: jednak TEGO się nie spodziewałam. Właściwie, to nie wiem nawet, czy spotkał mnie zawód. (ale skoro się zastanawiam, to chyba nie... :) )
    Zawsze chodziłam swoimi własnymi ścieżkami, co w odbiorze perfum widać dość jasno. ;)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )