środa, 19 maja 2010

Znów przemierzam Wschód Bliski i ten Dalszy :)

Jednak tym razem tylko w wyobraźni, a pomaga mi w tym zapach Aqaba takiej samej marki (zwany także Akabą Klasyczną). Jak się nie ma, co się lubi.. ;)


Akaba to miasto w Jordanii, położone nad zatoką o tej samej nazwie oraz jedyny morski port w kraju. W jego historii maczali swoje paluszki między innymi król Salomon (z okolic Akaby wyprawiał statki prosto do swoich legendarnych kopalni złota), krzyżowcy do "spółki" z sułtanem Saladynem oraz Lawrence z Arabii (ten znów pomógł usunąć z miasta Turków). Nic więc dziwnego, iż od perfum nazwanych na cześć miasta oczekiwałam emocji, przygody, mocnego charakteru, może nawet hołdu dla Wielkiej Historii. Jednak nie jestem pewna, czy wszystko to zostało mi dane.

Aqaba to aromat tak bardzo orientalny, że aż drażniący. Niczego nie udaje, nikomu się nie przymila: "lubisz mnie, to super; nie lubisz, więc spadaj!" Osoby, które tego typu woni sympatią nie darzą, powinny więc omawianego zapachu unikać. Otwarcie przypomina typowy wschodni bazar, jest więc i Kenzowa Dżungla, i lutensowskie Arabie albo Ambre Sultan. Na tym etapie pragnę wyć: "Niee, znowu!?" Jednak później, gdy aromat suqu się uspokaja, mieszanka tężeje i lekko stygnie, pozostawiając na skórze muśnięcie dymu wędzarniczego oraz wibrujące kadzidło. Aqaba stopniowo obniża się od poziomu morza w dół, coraz bliżej jej ku klimatom jednocześnie słodkim i infernalnym. Hmm, dziwne połączenie. :) Całość jest dziwnym, nietypowym szyprem; w każdym razie nietypowym dla mnie, bowiem nie zwykłam łączyć tego typu pachnideł z oparami otaczającymi piekielne bramy.

Skojarzenia mam, mniej więcej, takie:

Dante Gabriel Rossetti

Lilith, czyli piękność ciała

O Lilith, żonie Adama (już potem
Damą mu była Ewa), chodzą wieści,
Że zanim jeszcze prawdę wąż zbezcześci,
Ona kłamała i że pierwszem złotem
Były jej włosy... I swych czarów splotem
Chytrze wpatrzona w siebie, mężczyzn pieści,
Aże w swej sieci ich ciało pomieści,
Serce i życie, młoda, choć nawrotem
Lat coraz starsza jest ziemia... Twe zioła
To mak i róża: bo któż całunkowi
I snu przemocy oprzeć się wydoła?
Gdy na cię spojrzą młodzi, już gotowi
Na żer twój; Lilith, twe złoto ich złowi:
Serce im włos twój oplecie dokoła...

tłum. Jan Kasprowicz


Szkoda tylko, że pod koniec na skórę wkraczają duchy róż i brzoskwinia tworząc, wraz z cedrem i herbatą całość dziwnie piżmową (i to piżmową w wydaniu mydlanym). Czy więc mam swoją tajemnicę, przygodę i historię? Problem w tym, że zakończenie sprawia, iż znowu gubię się we własnych odczuciach. Ech!


Rok produkcji i nos: ??, Thierry Wasser

Przeznaczenie: zapach bardzo kobiecy, ale widziałabym w nim także odważnego, zmysłowego, niepokornego, łamiącego stereotypy silnego mężczyznę (hmm, z racji lubości do przeczenia stereotypom maczo raczej wykluczony). ;)

Trwałość: na mojej skórze niespecjalna; w najlepszym przypadku do sześciu godzin.

Grupa olfaktoryczna: drzewno-orientalna

Skład:

Nuta głowy: cynamon, bułgarska róża, kardamon
Nuta serca: egipski jaśmin, róża damasceńska, goździki
Nuta bazy: cedr wirginijski, brzoskwinia, mech dębowy, olibanum, herbata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )