wtorek, 4 maja 2010

Krucjata - prywata

Pozwoliłam sobie na cytat z bloga Sabbath of Senses. Dotyczy on czegoś, co od dawna doprowadzało mnie do białej gorączki, a nadużywane jest nagminnie na wszystkich forach, portalach społecznościowych, czasopismach kobiecych, w rozmowach z bliźnimi i-tak-dalej. Zatem:

Otóż składnik perfum to zawsze jest drewno jakieś tam, nigdy drzewo.

Drzewo to taka duuuuża, duuuuża roślina i nieubłagane prawa fizyki skutecznie uniemożliwiają upchnięcie drzewa we flakonie perfum. Mamy drzewo cedrowe, z którego robi się olejek o zapachu drewna cedrowego, mamy zapach drewna sandałowego, dębowego, klonowego, hinoki i tak dalej.
Z resztą też całym drzewem z korzeniami, liśćmi i plamami guano na pniu te olejki nie pachną. Drewnem pachną. Chyba, że producent w opisie twierdzi inaczej.


"Drzewo sandałowe" to jak stwierdzenie "w gazecie PISZE" [pytanie tylko, CO siedzi wewnątrz szpalt i pisze sobie w najlepsze? ;) ] albo "włanczanie" z nosowym "an".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )