wtorek, 4 maja 2010

Jak co roku

Nastał czas egzaminów maturalnych. Oczywiście, na "pierwszy ogień" poszedł język polski. I cóż! Świętoszek i Zdążyć przed Panem Bogiem. Mam wrażenie, iż "nowa" matura z roku na rok jest coraz prostsza i bardziej banalna [choć przecież nie od wczoraj wiadomo, że to bardziej "Familiada" niż "Wielka gra" (kto to pamięta?)].

Ten egzamin nie sprawdza już wiedzy absolwentów liceów i techników, a jedynie pozostaje treningiem intuicji oraz "psiego swędu". Smutne, ale prawdziwe.
A najciekawsze, że byłam pierwszym rocznikiem, który obowiązywała dzisiejsza formuła testu. Życie nie przestaje nas zadziwiać ironią. ;)
___
Dziś noszę Féminité du Bois Serge'a Lutens. Ciekawe, jak pachniała oryginalna wersja perfum, od Shiseido? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )