To proste, jak 2 + 2 = 5: jesteś feministką, znaczy - brak Ci poczucia humoru, dystansu do świata, tolerancji, urody, miłości, chłopa. Ściany nie przepchniesz, na stereotyp nic nie poradzisz.
Niegdysiejsza koleżanka z roku (antropologia kulturowa, etnologią bądź etnografią zwana) na studenckich praktykach postanowiła poddać badaniom "stereotyp geja i lesbijki wśród mieszkańców polskiej wsi". Wyniki nie były zaskoczeniem: od zwyrodnialców gwałcących noworodki po chorych nieszczęśników, którym należy pomóc powrócić do zdrowia (czyli heteroseksualności) - a pytała wszystkich, od pijaczków spod sklepu po miejscową lekarkę. Oczywiście, nikt z respondentów nie chciał chwalić się tym, czy zna osobiście kogokolwiek o innej niż heteroseksualna, orientacji. Jednak w jednej, dość małej i "zapadłej" wiosce wspomniana koleżanka "odkryła" parę jawnych lesbijek, mieszkających w jednym domu. Cała osada doskonale wiedziała, że to nie są siostry - jak wyraził się jeden z mieszkańców; nawet miejscowy ksiądz, z którego kancelarii dochodził sygnał pewnej radiowej rozgłośni z Torunia, nie mógł o wspomnianej parze powiedzieć złego słowa. Co oczywiście nie oznaczało, iż moja znajoma dotarła do ostoi humanizmu i tolerancji wśród barbarzyńskiej głuszy. Co to, to nie! :)
Wszyscy ci ludzie, darzący swoje sąsiadki sympatią równocześnie deklarowali, że wierzą w popularne, obiegowe opinie. Po prostu, "wszystkie pedały i lesby" są złe, ale nie nasze; nasze to wyjątek od reguły. Czemu? Bo nasze są nasze. A że taka argumentacja pozbawiona jest logiki...? Kto powiedział, że społeczeństwo (w ogólności) wierzy w logikę??
A teraz do rzeczy. [lepiej późno, niż wcale, jak powiedzieli pracownicy portu nowojorskiego w drugiej części Pogromców duchów, gdy przypłynął Titanic... - bo któż nie kojarzy tych filmów? :) ]. Tak, jestem feministką. Nie, nie jestem lesbijką. Tak, mam swojego "chłopa". Tak, wkurzają mnie stereotypy na temat feministek... ale jeszcze bardziej irytuje mnie popularne postrzeganie ogółu kobiet w naszej przestrzeni publicznej.
Czemu o tym piszę? DLATEGO
A ponieważ nowina dotyczy sfery zapachu, postanowiłam zamieścić niniejszy wpis. Owszem, brud i pot także doprowadzają mnie do szału, choć wyniki badań jakoś nie zadziwiają. I, naprawdę, bogom niech będą dzięki, że nie ujęły one "statystycznych mężczyzn" (czy istnieje statystyczna skala ujemna...? ;) ).
Zaś najbardziej działa na moje nerwy śmieszne, zakorzenione głęboko w zbiorowej podświadomości przekonanie, że kobieta składa się tylko z ciała. Więc tylko o ciało powinna dbać, tylko nim się przejmować, a myśl o pierwszych zmarszczkach winna przyprawiać o bezsenność większość czternastolatek.
Gwoli ścisłości: depiluję ciało, dbam o nie na różne sposoby (byle nieszkodliwe dla zdrowia!), reguluję brwi, tylko maluję się wyłącznie, gdy mam na to ochotę. Lubię chodzić do fryzjera albo z kolorową paćką na twarzy plotkować z przyjaciółkami. Kolekcjonuję kolczyki, mam kilka czerwonych szminek i kapeluszy - i tak stają się właśnie modne... ;) Jednak nie wyobrażam sobie własnej osoby bez wygodnych butów, sportowych ciuchów i sporej dawki nonszalancji. Tylko co z tego? Jako feministka (i to z pokolenia na pokolenie :) ) na zawsze pozostanę niekobiecym dziwadłem, pozbawionym poczucia humoru.
Jak wspomniałam powyżej wiem, że ściany nigdy nie przepchnę. :) Jednak mogę mieć nadzieję. Która to, choć jest matką tych, co ich nie wpuszczają do Media Marktu, słynie również z niesłychanej żywotności. ...oraz mogę świadomie pozostawać w opozycji do głównego nurtu kultury (któremu zresztą daleko do bycia esencją zła :) ), co niniejszym czynię.
W końcu w prowadzeniu bloga chodzi także o higienę psychiczną. :)
___
Dziś pachnę Ambrowym Fetyszem od Annick Goutal.
P.S.
Wielka woda dotarła i do mojego miasta. Jedyne, co możemy teraz robić, to pomagać, zapobiegać i... mieć nadzieję. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )