piątek, 21 maja 2010

Przypadki chodzą po ludziach :)


Zdarza mi się to raz na jakieś sto - sto pięćdziesiąt przypadków. Mogę "przewąchać" cięgiem ponad trzydzieści zapachów, dokładnie je rozróżniając (z niuansami włącznie) i sporą ich część zapamiętać; to wszystko nawet bez cienia migreny. A tymczasem - bach! Przy Vanitas marki Pro Fufum Roma moja głowa pęka na tysiąc kawałków. :) Podczas pierwszego testu nie byłam pewna, czy winowajcą są perfumy, czy też niskie ciśnienie do spółki z niezbyt ciekawymi przeżyciami owego dnia. Dziś nabrałam pewności - winny jest wyłącznie zapach. To, co w zimowym mrozie było lekkim ćmieniem, w ciepły majowy dzień wytrwale masakruje moją czaszkę.

A miało być tak pięknie...! (podaję za stroną perfumerii Quality - KLIK)

Zapach wyrażający piękność… niedostępną, uroczą, atrakcyjną. Uwielbia się afiszować, ale w inteligentny i przemyślany sposób.

Zapach słodki, ale nienatrętny, ze szczyptą gorzkiej intrygi.


Całość miała kusić i zniewalać w sposób dyskretny, miała być przyjemną słodyczą perfumeryjną. Wyszło wprost przeciwnie. :(
"Zapach nienatrętny"?? To nie na mnie, niestety.


W pierwszej chwili oplata mnie słodka, lepka waniliowa pajęczyna. Jest ciepło i efektownie, choć nieco zbyt nachalnie. Później coś zmienia się na korzyść: dołącza kolejny aromat, o odmiennym charakterze, drzewny, wibrujący. To mirra. Jest prawie pęknie, szkoda jednak, że uroda w tej postaci musi być tak ulotna. Mirra znika, zastąpiona przez kawę [sic!]; tak więc następne godziny dłużą się niemiłosiernie w oparach waniliowego cappuccino. Nuta ostatnia to irytujący syrop na kaszel albo słodki ulepek z waty cukrowej (fuj! jako mała dziewczynka nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego ludzie chcą jeść coś takiego ;) ). Przez około dwanaście godzin jest bardzo, bardzo waniliowo i jeszcze bardziej słodko. Horror. Teksańska masakra piłą mechaniczną. The Ring. Lśnienie. Czas honoru (ten polski serial pseudohistoryczny o grupie podobno cichociemnych :) ). ...a ja jestem tegoż dzieła główną bohaterką. Zabierzcie mnie stąd!

Cóż, wypadało posłuchać mądrych ksiąg starożytnych. :) Wszak vanitas znaczy "próżność". Moja została dziś ukarana.

Vanitas vanitatum et omnia vanitas.
Księga Koheleta



Rok produkcji i nos: 2009, rodzina Durante

Przeznaczenie: dla miłośników słodkich olfaktorycznych mieszanek; nie tyle siekier, co kowadeł. ;)

Trwałość: jak to prawdziwe perfumy - od czternastu godzin wzwyż

Grupa olfaktoryczna: orientalno-waniliowa

Skład:

Nuta głowy: wanilia, mirra
Nuta serca: kwiat pomarańczy
Nuta bazy: sandałowiec
___
Dziś noszę Vanitas właśnie. ...ale zaraz wskoczę pod prysznic i przerzucę się na jakieś kadzidło. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )