sobota, 22 maja 2010

Warto zajrzeć

Znowu wpis nie na temat.

O sensie istnienia wirtualnego Muzeum Utraconego można mówić różnie, ale pewne jest jedno: aby wyrobić sobie ostateczną o nim opinię, warto obejrzeć jego "zbiory".

MUZEUM UTRACONE

Daleka jestem od rewizjonistycznych histerii typu "zwróćcie nam przedwojenną Warszawę" jednak, gdy oglądam wszystkie te dzieła sztuki, które zostały wojennym prawem zwycięzcy-łupieżcy rozkradzione - a może zniszczone, to łza się w oku kręci.

Nie ze złości, z tęsknoty.




Portret młodzieńca pędzla Rafaela Santi, czyli symbol strat poniesionych przez polską kulturę w wyniku drugiej wojny światowej.

Obraz został zakupiony na początku XIX wieku przez rodzinę Czartoryskich, następnie wraz z Wielką Emigracją przybył do Paryża, by po kilkudziesięciu latach trafić z powrotem do Polski ( z przerwą na pierwszą wojnę światową, gdy został oddany w depozyt jednego z drezdeńskich muzeów). W 1939 roku Młodzieniec, na rozkaz Hermanna Göringa został chwilowo umieszczony w berlińskim Kaiser-Friedrich-Museum. Diabli wiedzą, jakim cudem obraz trafił w ręce Hansa Franka i najzupełniej legalnie zdobił ściany Wawelu (siedziby pana H.F., jak wiadomo...). Gdy w styczniu 1945 roku Generalny Gubernator uciekał z Polski, polecił "ewakuować" także parę najciekawszych pozycji ze swojej kolekcji dzieł sztuki. Na liście znalazło się również kilka najcenniejszych okazów ze zbiorów Czartoryskich... poza Portretem młodzieńca. Co się z nim stało? Został zniszczony, odebrany Frankowi, ukradziony, a może celowo znalazł się poza ewidencją? Tego chyba nigdy się nie dowiemy.

Podobno w latach 70. ktoś przyuważył dzieło w prywatnej kolekcji bodaj gdzieś w Australii, jednak informacji tej nigdy nie poparły fakty. Po więcej szczegółów zapraszam do fachowej literatury lub Sieci, chociażby TU (i TU - druga część).

Więc jak tu nie popierać inicjatyw w stylu Muzeum Utraconego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )