wtorek, 12 października 2010

Żegnaj, ach, żegnaj, mój piękny wojowniku!

To się musiało kiedyś stać. Nie ma rady, na nic zdadzą się płacz, zgrzytanie zębami i wściekłe pomruki - wczorajszego wieczoru wysączyłam ostatnie krople wywaru z "kiełbasy krakowskiej podsuszanej" (TU przypomnienie, o co właściwie chodzi). Skończył się stary Black Tourmaline. Na otarcie łez pozostaje nowsza wersja; ale, kurczę, to nie to samo!

A poza tym...
Dziś przybył do mnie kolejny zestaw próbek (dwa zestawy, jeśli mam być szczera :) ), tak więc pachnę wszystkim i niczym jednocześnie.
Przeto planowana na dziś recenzja Ambry od Etro, zostaje odłożona na czas jakiś (aż zdobędę nową próbkę).
Jutro, jak tylko się oporządzę, wracam do recenzowania. :)
___
Pachnę głównie Ambrowym Aventusem lub Aventusową Ambrą. Zresztą, sama nie wiem... ;)

2 komentarze:

  1. ooo to pchniesz dziś tak jak ja:D a z BT zostałam przegoniona zanim zdołałam się z nim porządnie zaznajomić,ponoć śmierdział smołą i asfaltem ;p i nie wiem nawet którą wersję miałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety! To masz nietolerancyjne otoczenie. ;) Mam szczęście, bo u mnie nikt z bliskich się nie skarżył. Właściwie, miałam tylko jeden taki przypadek, ten z kiełbasą właśnie.
    Nosisz Ambrę czy Aventusa? - oba pachnidła niezłe, każde w swojej klasie.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )