poniedziałek, 11 października 2010

Kobieca kobieta

...czyli tradycyjna opozycja dla feministki, jak wiadomo - kobiety niekobiecej (a nawet babochłopa). :)
Więc kobieca kobieta nigdy nie nosi spodni, gardzi pracą zawodową, w pełni realizuje się z rolach żony i matki, wszelkie indywidualne zainteresowania pozostawiając kobietom niekobiecym. Kobieca kobieta uwielbia prać, prasować, gotować, zmywać gary, ścierać kurze i froterować podłogi. Kobieca kobieta nigdy nie miewa chwil załamania ani depresji. Nigdy.
Kobieca kobieta pachnie wyłącznie kwiatami.


Tak sobie kombinowałam, kiedy oczekiwałam na próbkę Donny Lorenzo Villoresiego. Spodziewałam się mieszanki grzecznej, błahej, niewinnej aż do silnych torsji; spodziewałam się czegoś w stylu Eugénie od Rancé. I, jak to zwykle z perfumami bywa, okazało się, iż nie należy nastawiać się na cokolwiek, nie warto ani robić sobie przesadnych nadziei, ani z góry uprzedzać. Bo i tak dostaniemy prztyczka w nos. ;)

Donna okazała się zapachem dziwnym - może kwiatowym, ale też kryjącym w sobie jakąś głębię; może banalnym, ale i tak wyróżniającym się pozytywnie na tle innych kompozycji skierowanych do "kobiet kobiecych"; zdecydowanie w starym stylu. Z tego też powodu zyskała sobie moją aprobatę, choć nie spodziewam się, by wiele osób zdecydowało się ją podzielić. :)

Oczywiście, najpiękniejsze jest otwarcie zapachu: gęste, ciepłe, nieco mroczne, skoncentrowane wokół woni róży, palisandru, goździka i jaśminu, a to wszystko w lekkim obłoku przyprawowym. Wówczas nabieram przekonania, że faktycznie mam do czynienia z perfumami dla dojrzałych, konserwatywnych dam: żadnych lekkich słodziaczków ni próby kastracji, a jedynie spokojne, głębokie tchnienie Tradycji, Patriotyzmu, Honoru, Ojczyzny, Kościoła oraz paru innych wielkich słów. Otwarcie to esencja prawicowości. ;) Co nie znaczy, że jest odpychającą - wszak każdy, kto choć raz czytał Sienkiewiczową Trylogię wie, że tego typu narracja potrafi jednocześnie odstraszać i fascynować (w sensie pozytywnym!).
Im dalej w las, tym więcej ciężkich, staroświeckich aldehydów. Pachnidło stężało w potężną bryłę, trudny do pokawałkowania monolit, z którego trudno wygryźć choć niewielki element: nic nie wystaje, nic się nie wybija do samodzielności: chyba znów wypada winić rozhasanego irysa, który mydli całą kompozycję, uniemożliwiając jej bardziej dynamiczny rozwój.
Za to finał... Ten przynosi nieoczekiwanie rozpogodzenie, łagodny szept piżmowo-sandałowcowy, nieśmiały i wzruszająco niezdarny. Moja konserwatywna matrona zestarzała się z klasą, doczekując się gromadki wnucząt, dzielnie kibicując ich wchodzeniu w dorosłość, pierwszym wielkim sukcesom i porażkom, pierwszym miłościom. Kompozycja stopniowo mięknie, cichnie i zasypia w sposób równie dyskretny, co konsekwentny.

Spodziewałam się kolejnej nijakiej wersji "perfumki" dla pań, a dostałam opowieść - taką, z którą do cna się nie zgadzam, ale której nie mogłabym odmówić prawa do istnienia. W końcu konserwatysta też człowiek. ;)

Wracając do początkowej opowiastki: kobieca kobieta nie rozumie tych wszystkich "męskich gier" typu polityka, filozofia, rozważania na tematy społeczne i naukowe. Kobiecą kobietę bawi jedynie to, co dla jej płci przeznaczone: moda, zakupy, telenowele, harlekiny i ocierające się o ekshibicjonizm plotki. Kobieca kobieta celebruje wszystkie te przyjemności, bo uważa, że to właśnie one różnią ją od mężczyzn, uznaje więc tylko je.
Tylko.
Kobieca kobieta nie istnieje.


Rok produkcji i nos: 1994, Lorenzo Villoresi

Przeznaczenie: zapach stworzony z myślą o kobietach, ale myślę, że idealnie ułożyłby się na skórze mężczyzn - miłośników perfum kwiatowych i/lub staroświeckich (bo jest Donna dzieckiem swoich czasów).

Trwałość:
w granicach siedmiu-ośmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: kwiatowa

Skład:

Nuta głowy: róża, kolendra, czarna porzeczka, goździk, palisander
Nuta serca: róża, irys, jaśmin, ylang-ylang, liście fiołka
Nuta bazy: narcyz, drewno sandałowe, piżmo
___
Dziś noszę Opus 1870 od Penhaligon's. :)

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z DeviantArta; He kissed me... autorstwa użytkowniczki ivymae457.

7 komentarzy:

  1. Haha! Ładne. Bardzo ładne nawet.
    Przyznaję, że zapach znam i zrobił na mnie o wiele mniejsze wrażenie, niż Twoja recenzja.
    Genialny jest fragment: "(...)w pełni realizuje się z rolach żony i matki, wszelkie indywidualne zainteresowania pozostawiając kobietom niekobiecym." Pisałam kiedyś w artykule sieciowym, że kobiety interesujące się czymkolwiek poza sprzataniem, praniem i gotowaniem oraz marzące o czymś więcej, poza tym, żeby sprzątać, prac i gotować lepiej z zasady muszą być wyjątkowe. To było a'propos fantastyki, ale dotyczy czegokolwiek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ba, to chyba oczywiste jest, że czegokolwiek! ;) "Kobieta kobieca" nie jest moim wymysłem, czego żałuję, bo to figura przednia.
    Moja skóra miewa tendencje do diabolizowania, lub choć pogłębiania, nut kwiatowych: może stąd ta dama (albo dlatego, że znów siedziałam na prawicowych portalach)?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam przyjemności poznać ale sugerując się Twoim Wiedźmo opisem rzeknę tyle: to nie jest zapach dla mnie:D Ten rodzaj babeczek budzi we mnie dziwne drgawki i niekontrolowane grymasy twarzy:D
    Wiedźmo ,może mailowo: agnieszka.ki@mm.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak też przypuszczałam, zresztą nawet to zanotowałam w recenzji. :) A w kim nie wywołują? Zresztą, to stereotyp równie straszny, co żywy. Moje ponure przepowiednie głoszą, że okaże się bardziej żywy od samego Lenina. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, co Ty na prawicowych portalach porabiasz? :D
    A"kobieta kobieca" to zaiste przednia figura. Ja jestem z gatunku "kobieta ludzka" - płeć nie definiuje mnie, choć bardzo lubię to, że ją mam. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to co? Miło spędzam czas. ;) I horyzonty poszerzam. :) Tylko trzeba umieć nie denerwować się cudzą głupotą.
    "Kobietą kobiecą" miała być, jeśli dobrze pamiętam, bohaterka powieści Grocholi "Nigdy w Życiu" : czyli kobietą normalną, nie jakąś rozhisteryzowaną femichą z nożem do kastracji w ręce, a najzwyklejszą w świecie miłą, uczynną, cierpliwą i cierpiącą, w sprawach emocji dzielącą każdy włos na szesnaścioro uroczą kobietką.
    I faktycznie, fajnie jest mieć płeć, ale jeszcze fajniej - ciągle rzucać jej wyzwanie (a raczej jej stereotypowemu postrzeganiu ;) ). I tego planuję się trzymać.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )