piątek, 8 października 2010

Tarocistka z Sewilli


Podobno labdanum, róża skalna, rośnie dziko na spalonych słońcem stokach Andaluzji. Jak wieść niesie, między innymi właśnie dzięki woni tego kwiecia, podróżujący po Śródziemnomorzu żeglarze upewniali się, iż trafili na południe Hiszpanii. ;) Prawda to czy nie, nieważne - grunt, że wspomniany aromat doczekał się uroczej perfumowej oprawy.
Pisząc te słowa, myślę o Labdanum de Séville Eau de Parfum z asortymentu L'Occitane en Provence.

Kompozycja oparta jest o dwa, usiłujące to zapanować nad sobą, to znów się równoważyć, akcenty - tytułowe labdanum oraz wanilię. Początkowo nie wyczuwam wiele więcej nad miękkie waniliowo-dymne nuty, delikatnie złamane akcentem cytrusowym; i nie bardzo wiem, co o mieszance myśleć. Przede wszystkim zachodzę w głowę: no i gdzie to labdanum?
A ono, cwane, skryło się w sercu. :) I gdy smętne, blade cytrusy odpływają w siną dal (do Polski? ;) ), spomiędzy oparów podwędzonej wanilii, jednocześnie ciepłobrązowej i kremowo jasnej, puchatej i gładkiej, zaczyna wyzierać składnik tytułowy. Z czasem jest go coraz więcej, aż zaczyna dominować nad puszystą słodyczą, aż przywołuje do siebie surowe grudki żywicy "kadzidłotwórczej" oraz ciche akcenty przypraw (trochę kardamonu, trochę kminu, trochę goździków i cynamonu).
Robi się ciepło, czule, zmysłowo. Przy czym aromatowi udaje się nie popadać w kadzidlano-orientalną dosłowność, nadal pozostaje pastelowy i lekko słodki. Oraz cholernie magnetyczny.

Ostatnia faza oznacza sromotną klęskę przypraw i żywicy, wygnanych precz przez wracającą do łask wanilię (a może wanilinę?), która zdołała podporządkować sobie nawet niepokorną skalną różę. Tak, iż ta ostatnia pokornieje i godzi się na rolę cichego tła, delikatnego zrównoważenia mocnej, ale nie próbującej tłamsić nosiciela, słodyczy. Wraca puchata dosłowność, choć wspomnienie małej orgietki nadal pozostaje żywe.  ;)  ...ale to tylko i wyłącznie wspomnienie, więc nie pozostaje nam nic innego, jak pogodzić się z losem. Albo zmienić perfumy.

Mimo rozczarowującego finału, mnie Labdanum de Séville przypadło do gustu; bo jest miękkie, ciepłe, urocze, bo udowadnia, że ma mocne pazurki, bo ciekawie wpasowuje się w kategorię "zimowego antydepresanta". Bo jest śliczne mimo, że duszyczkę ma raczej prostą i niezbyt fascynującą.

No dobrze, ale gdzie tu tarot?
Przede wszystkim w ciepłej, nieco magicznej ilustracji, przedstawiającej Rycerza Buław z tarotowych Małych Arkanów, a według mnie - kapitalnego graficznego odzwierciedlania Labdanum z Sewilli. :)

Na koniec wątpliwość: w ofercie polskojęzycznego sklepu L'Occitane en Provence brak bohatera mojej dzisiejszej recenzji, więc można założyć, iż w Polsce go nie uświadczysz. Tymczasem zapas flaszek stoi sobie spokojnie we wrocławskim salonie. Więc jak to jest? Przyznaję, że nieco się w tym pogubiłam.


Rok produkcji i nos: 2009, ??

Przeznaczenie: ciepły, bezpieczny, stonowany i stopniowo zbliżający się do ciała zapach typu uniseks. Świetny jako "poprawiacz humoru" oraz na wszelkie niezobowiązujące okazje.

Trwałość: od pięciu do ponad dziewięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-orientalna

Skład:

Nuta głowy: owoce cytrusowe, przyprawy
Nuta serca: labdanum, kadzidło
Nuta bazy: balsam tolu, benzoes, wanilia
___
Dziś noszę Eau de Sisley 3.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z DeviantArta, nosi tytuł Knight of Wands, a jej twórcą jest puimun. KLIK

4 komentarze:

  1. Tak, znowu wysyłasz mnie do sklepu ;) Przez Ciebie wysiądą mi kolana. Serce zapachu wydaje się pyszne. Gorzej z głową i nogami :/ raz cytrusy, raz wanilia... Niemniej potestuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi miło, gdyż uwielbiam nagabywać bliźnich. ;) Środek jest faktycznie megaczarowny; choć już po napisaniu recenzji wwąchałam się w stary papierek testowy, zachomikowany w jednej z książek - i on nadal pięknie pachniał labdanum i kadzidłem, więc są duże szanse na to, że to tylko moja skóra tak nieładnie poustawiała nuty (za to cytrusów w tym wypadku naprawdę nie ma się co bać). :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Buuu szkoda, ze trudno dostepny :/ po tym opisie juz go prawie czuje :) pewnie jest w stylu Eau des Baux lub Ambry ...mniam, bankowo by mi podszedl :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właściwie, to nie jestem pewna, czy tak jest faktycznie! Bo czym niby Wrocław ma się różnić od innych większych polskich miast? Tyle, ze w ofercie internetowej go brak (może: jeszcze brak, albo już?) Tak więc "przy okazji" skocz do najbliższego L'Occitane i sprawdź. :) Faktycznie, Labdanum powinno przypaść Ci do gustu - i kadzidło, i cytrusy, i miła, bardzo nienachalna słodycz. Więc nic, tylko testować. :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )