wtorek, 1 czerwca 2010

Wspomnień czar

Jako, że dziś Dzień Dziecka (w tym miejscu składam najlepsze życzenia każdemu, kto czuje się zobligowany je przyjąć :) ), postanowiłam popławić się nieco we własnych wspomnieniach perfumowych.


A konkretnie w jednym. Otóż, pewna moja kuzynka jest fryzjerką - a więc po części charakteryzuje ją ciężka praca i dość wysokie dochody; nic zatem dziwnego, że od dawna stać ją na perfumy z najwyższych półek. To właśnie dzięki niej, jako wścibska gówniara, po raz pierwszy zetknęłam się z Muglerowym Aniołem i Pure Poison Diora. O tym drugim zapachu chcę dziś napisać.

Ilekroć zjawiałam się w zakładzie rzeczonej kuzynki, w moje nozdrza wpadała charakterystyczna woń produktów do stylizacji włosów, zmieszana z czymś jeszcze, jakimiś ciężkimi kwiatami, słodkimi i o naprawdę wrednym charakterze, choć niepozbawionymi uroku - zupełnie, jak ta kuzynka. :)

Czy to znaczy, że Pure Poison to zapach dla jaskrawych snobek o sposobie bycia Pani Twardowskiej? Z całą pewnością nie tylko. ;P Co prawda, Trucizny Diora powszechnie uchodzą za dzieła luksusowe, dla elity narodu [po dowód radzę zajrzeć do sieciowych perfumerii w centrach handlowych specjalizujących się w "obsłudze" najróżniejszej maści nowobogackich albo japiszonów - i tam poszukać jakiegokolwiek użytecznego testera :) ], jednak ich wyrazistość pozostaje niezaprzeczalna. Każda posiada własny, niepowtarzalny styl, każda jest godna większej uwagi - i wara od nich wszystkim maniakom reformulacji! ;)



Czysta Trucizna na mojej skórze wariuje. Wiruje, tańczy, skrzy się, wybucha perlistym śmiechem, by po chwili warczeć na cały świat. Jest obłędna, nieprzewidywalna, urokliwa, kusząca. Cytrusy mieszają się z jaśminem i resztą kwiatów w taki sposób, że przywodzą na myśl... pijane róże. Jest wariacko oraz karnawałowo; wiecie, świat na opak, odwrócony porządek społeczny i tak dalej. :) Po pewnym czasie szaleństwa gdzieś odpływają, słychać już tylko ich echo: cytrusy zanikają, by ustąpić miejsca spokojnej, statecznej, choć niepozbawionej czaru, kwiecistości. W tym momencie omawiana Trucizna ukazuje cały swój majestat, jest potężna, szlachetna i piękna. Może także nieco okrutna i zapatrzona w siebie?

Mijają kolejne godziny i zapach staje się mocno sensualny, by nie rzec, że erotyczny, za sprawą nut cięższych. Roznamiętnione piżmo do spółki z sandałowcem upajają się jaśminowo-gardeniową słodyczą. Jest parno, jest zjawiskowo, jest prowokacyjnie. Te perfumy są jak błyskotliwy, dowcipny, lekko złośliwy i, nade wszystko, pełen ledwie skrywanego pożądania, flirt. Istotnie - jeśli zmysłowość można uznać za truciznę, oto otrzymaliśmy czysty jej ekstrakt.

Dodatkowe brawa należą się za świetny, opalizujący flakon. Przyciągający wzrok i balansujący na granicy kiczu, choć nigdy jej nie przekraczający. Cudny!


Rok produkcji i nos(y): 2004, Carlos Benaim, Dominique Ropion oraz Olivier Polge

Przeznaczenie: zmysłowy zapach dla ludzi wystarczająco silnych psychicznie, by móc unieść kolosalną wręcz ilość czaru i mocy - płci obojga! :) Do dowolnego noszenia, choć ze wskazaniem na wieczór.

Trwałość: od osiemnastu godzin wzwyż (bywa, że utrzymuje się dłużej, niż dobę).

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-orientalna

Skład:

Nuta głowy: pomarańcza, bergamotka, mandarynka, jaśmin
Nuta serca: kwiat pomarańczy, gardenia

Nuta bazy: sandałowiec, drewno cedrowe, białe piżmo

P.S.

Ilustracja nr 2 pochodzi ze strony www.pbase.com/judy2810/image/75721254

1 komentarz:

  1. :)) Witam
    Dosłownie od miesiąca jestem perfumomaniaczką, wcześniej duże wydatki na jakikolwiek zapach wydawały mi się bezsensowne. Jak to dobrze,że to się zmieniło!Teraz jestem bardziej świadoma jak zapach wpływa na moje samopoczucie i od kiedy tydzień temu spryskałam w drogerii mój nadgarstek Pure Poison i po kilku dniach rękaw mego swetra ciągle pachniał tym cudownym zapachem wiedziałam, że dopóki nie będę ich miała spokoju nie zaznam. I oto są, mam je, piękne kwiatowe jak żadne inne. Pachnę nimi cała, włosy przy twarzy, szyja, ręce..wspaniały zapach.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )