piątek, 4 marca 2011

Spacerkiem po Śródziemnomorzu


Cóż, nie do końca. Bo jak inaczej w jednym słowie ująć podróż pomiędzy Marokiem a Grecją? Jeśli ktoś ma lepsze propozycje, zmienię tytuł. :)
A teraz do rzeczy.

Spośród bogatej oferty kosmetycznej marki Aesop trudno wyłuszczyć dwa proponowane przezeń pachnidła. "Odkryłam" je dosyć późno, zawsze jakoś mi umykały. Tymczasem Marrakech i Mystra warte są poznania. Czy dłuższej znajomości - o tym później.


Zacznę od miasta istniejącego. :) Marrakesz, wspaniałe historyczne miasto, wrota wiodące ku Atlantykowi na zachodzie oraz górom Atlas na południu. Niezwykłe miejsce, w którym łatwo uchwycić ducha Historii. O jego perfumową interpretację pokusili się twórcy produktów do pielęgnacji ciała.
Marrakech okazał się dziwną, lekką i miłą dla nosa kompozycją przypraw, nut żywicznych oraz jakiejś delikatnej wędzonki. Wyczuwam sporą miarkę wonnych, uprażonych nasion kardamonu, także kminu rzymskiego [a ta dwójka potrafi narobić zamieszania wśród niezorientowanych, postronnych "wąchaczy"! ;) ]. Towarzyszy im któraś z drogocennych żywic oraz drzazgi drewna sandałowego. W początkowych fazach łatwo zlokalizować akcenty... świeże, niemal cytrusowe (bergamotka?), które jednak znikają w rekordowym tempie, zastąpione przez wspomnianą zgraję. ;) Natomiast w finale kompozycja uspokaja się, wypożycza nieco ludzkiego ciepła i łagodnego czaru. Sandałowiec staje się bardziej miękki, mleczny; dołączają do niego goździki (przyprawa, nie kwiaty) tudzież nutka czarnej, znakomitej herbaty. O ileż lepszej od niedawno wspominanego T42 [szkoda, że nie T-34 ;) ]! Od czasu do czasu dają o sobie znać wspomnienia suszonych kwiatów oraz słonawy wiatr od oceanu.
Bardzo wdzięczna, dość bliska skórze, mieszanina.


Nieco inaczej mają się sprawy z kolejnym z Aesopowych aromatów, czyli Mystrą. Woda ta została nazwana na cześć peloponeskiego, choć założonego przez krzyżowców i prosperującego czasach Cesarstwa Bizantyjskiego, miasta Mistra. Podejrzewam, że i w majestatycznych, ufortyfikowanych ruinach na zboczach gór Tajget łatwo zawrzeć znajomość z głoszącą sławę Klio. Swoją drogą, przypadł mi do gustu zamysł uhonorowania miejsc barwnych i nie całkiem jeszcze przytłoczonych popturystyką. :) Starczy już perfum reklamujących Paryż czy Nowy Jork (wybacz Escri ;) ).

Wieść niesie, iż najważniejszymi składnikami Mystry są labdanum, kadzidło frankońskie oraz mastyks. Pojęcia nie mam, jak też ów ostatni pachnie "w naturze", ale jeśli jest to woń choć trochę zbliżona do mezoamerykańskiego kadzidła kopal, jestem w domu. Albowiem gdy tylko opadną grube, mięsiste zasłony czystkowo-olibanowe, moje powonienie wychwytuje charakterystyczną, ciężką, zachłanną i trudną nutę, znaną choćby z Incense Normy Kamali. Oczywiście, nie jest AŻ TAK wredna i bezkompromisowa, ale daje o sobie znać; w znacznie słabszym stężeniu, co prawda. :)
Trudno napisać cokolwiek o rozwoju nut, ponieważ ciężko go uchwycić, o ile w ogóle istnieje. Wiem tylko, iż otwarcie jest miękkie i czarujące, miło otulające niezbyt grzecznym labdanum oraz cienką strużką "katolickiego" kadzidła, którego z czasem jest coraz więcej. I które coraz trudniej oddzielić od towarzyszy. Nie umiem dokładnie określić momentu, w którym czystek ustępuje "temu trzeciemu", gęstemu i zasnuwającemu całe niebo niczym chmura pyłu wulkanicznego, panosząca się po ziemi tuż po erupcji. Całość trwa, obsesyjnie uzależniona od człowieczego ciepła, pasożytniczo wczepiona w skórę, zlewająca się z nią w jedną, trudną do rozdzielenia, całość. Iście bizantyjski przepych [albo brak umiaru, co kto woli].
Tak po prawdzie nie mam nic przeciwko Mystrze, ale też nie dziwię się, że miasto nie dotrwało do naszych czasów w pełni formy. :) Za dużo tego jak na przeciętne nosy, za dużo.

No właśnie. Oba perfumowe wyroby Aesop[a?] pozostają wdzięczne, frapujące, bogate. Lecz także męczące, może trochę przeładowane, co dla wyżej podpisanej nie jest wadą, lecz dobrze wiem o nietypowości własnych upodobań. ;) Poza tym...
Teraz napiszę, dlaczego nie pragnę żadnej z omawianych dziś buteleczek. Otóż podejrzewam Mystrę i Marrakech o brak wyważenia; jakieś nieprzyjemne, nieco chaotyczne rozwrzeszczenie. Takie, któremu brak wyższego celu, u którego krzykliwość nie zawsze jest stanem naturalnym, a jedynie wymuszoną, sztuczną formą. Zacne, a jednak mało przekonujące. Bez własnej winy, a przecież nieszczere.
Niekoniecznie złe, po prostu brak im "tego czegoś".


Marrakech

Rok produkcji i nos: nieznane

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, dla miłośników ciężkich, mocno orientalnych perfum.

Trwałość: do pięciu, czasem sześciu, godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-przyprawowa

Skład:

kardamon, goździki, jaśmin, drewno sandałowe, czarna herbata, kmin (podobno także trzy inne składniki, tych jednak nie potrafiłam zlokalizować)


Mystra

Rok produkcji i nos: 2006, ??

Przeznaczenie: ciężki zapach typu uniseks; dla ortodoksyjnych miłośników kadzideł :)

Trwałość: do siedmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Skład:

labdanum, olibanum, mastyks

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://picasaweb.google.com/jakub.juszczyk/Greece2007#5068983909681923250
2. http://blog.otel.com/dance-with-the-snake-charmers-marrakesh/
3. http://picasaweb.google.com/jakub.juszczyk/Greece2007#5068984029941007650

2 komentarze:

  1. Ja się nie obrażam ;)
    Znam tylko Mystrę, ale nie powiem, żeby jakoś szczególnie przypadła mi do gustu. Miałam odlewkę i bardzo szybko się jej pozbyłam. Tak mniej więcej po dwóch próbach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze warto się upewnić. :)
    Mnie obie wody nawet się podobają. Choć nie na tyle, żeby chcieć je mieć. Marrakesz od Mistry grzeczniejszy - ciekawe, cy Tobie by podszedł?

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )