Ostatnio miewam dość dziwne problemy. :) Zastanawiam się, na przykład, nad definicją wulgarności. A więc czy jest to chamstwo, gruboskórność, ordynarność połączona z tępym samozadowoleniem? Jeśli tak, to temat uważam za zamknięty. Ale czy to jedyny możliwy sposób opisywania wulgarności? I jeśli dla każdego ów termin oznacza co innego?
Gdzie leży granica między dosadnością a wulgarnością? Między wulgarnością a werbalną przemocą? Czy nie jest przypadkiem tak, iż dla każdego przebiega w innym miejscu, a do tego jest bardzo cienka? Czy w dzisiejszych czasach [czemu akurat dzisiejszych, przeczytacie TU] nie jest łatwo zupełnie nieświadomie, bez cienia złych intencji, ubliżyć komuś?
Coś w tym musi być, co zresztą widać nawet na przykładzie świata perfum. Imaginujcie sobie: przy wielu niezbyt pochlebnych recenzjach Black Aoud od Pierre'a Montale jakoś nie odnajduję w nim nawet cienia wulgarności. Siłę, rogaty charakter, może nawet potęgę - owszem, tak; ale nie prostacką dosadność. Z drugiej strony obelżywe wydaje mi się stosowanie ukochanych przez tłumy świeżaczków, z niemożliwie ordynarnymi Light Blue D&G czy J'Adore Diora na czele. A przecież wspomniane kompozycje uznawane są za lekkie i miłe dla otoczenia!
Więc nie podejrzewam o pomyłkę ani siebie, ani miłośników Jasnoniebieskiego (który przecież "obiektywnie" jest ciekawą i dość niesztampową mieszaniną). Najwyraźniej mamy odmienną wrażliwość, zmysł estetyczny czy podejście do perfumowania ciała; to wszystko. N-no, może jeszcze charakter. ;)
Co w niczym nie zmienia faktu, że moje rozmyślania nie mają zamiaru zbliżyć się do szczęśliwego finału. Nadal nie bardzo rozumiem, czym jest (a czym nie jest) wulgarność.
Jak zwykle rozpędziłam się w przeciwnym kierunku. ;) Chciałam tylko napisać, iż rzeczony Black Aoud wedle mojego powonienia wcale nie jest wulgarny, gruboskórny czy zły. Wcale-to-a-wcale! :) Jest wyrazisty. Nieco mroczny. Urokliwy.
Lecz nigdy niewybredny w sposób koszarowo-prostacki. Choćby dlatego, że neopoganie raczej nie pozwalają się skoszarować. ;)
Black Aoud jest aromatem silnym, przemożnym, tytanicznym. Trudnym do zapomnienia oraz łatwym do pokochania. Traktującym romantyczno-ckliwe banialuki ze zdrowym dystansem a także z pobłażliwym uśmiechem odnoszący się do egzaltowanych tlenionych/czernionych pannic i ich odzianych w dresy, hm.. kawalerów. Kolejny drapieżny wampir z mojej kolekcji. :)
Jednocześnie gęsty i mroczny, świetlisty i przewiewny, niebezpiecznie pogrywający z Absolutem. A do tego poetyczny. Wpędza mnie cholernik w bajroniczne klimaty. ;)
I dobrze; wolę permanentny romantyczny bunt od smęcącego fantasty, Wertera.
Wiem nawet, skąd mogą brać się opowieści jarmarcznym charakterze omawianego pachnidła: w końcu niełatwo strawić wielogodzinne, conocne zmaganie aniołów z demonami; do tego równie celowe, co niekończące się turlanki Prometeusza. Toczoną w całkowitych ciemnościach walkę między twardym, ekspansywnym agarem oraz czarną, silną i zdeterminowaną różą. Do tego mamy i trzeciego bohatera; pierwotnie sędziego, dziś odrębną stronę w konflikcie, czyli złote, półpłynne i cielesne labdanum. A wszystko stanowcze do granic fanatyzmu; poetyckiej zadumy i subtelności starych koronek nie stwierdza się. Więc co tu kochać?
Odpowiem przekornie: poetycką zadumę i subtelność starych koronek. :) Tyle, że rozumiane nieco opacznie; zaduma jest bardziej baudelairowska, zaś pożółkłe koronki szczodrze posypano arszenikowym pudrem. Klimaty odległe od fałszywej, wystudiowanej subtelności. Oraz dowód na to, że [co niektórym wydaje się nieprawdopodobne ;) ] istnieje gorący seks bez ataków na godność osobistą partnera. Ale ja nie o tym...
Dygresja: zauważyliście, jak często trudno utrzymać w ryzach pisaninę o perfumach, o sztuce w ogóle? Jak bardzo rozłazi się na wszystkie strony, zahacza o wszelkie możliwe tematy? Jak bardzo analiza dzieła sztuki potrafi być interdyscyplinarna? Koniec dygresji. ;)
Oud, bordowa róża, labdanum - w takiej kolejności wychwytuję głównych graczy kompozycji. Splecionych ze sobą tak mocno, że z czasem coraz trudniej określić ich granice. Co więcej, labdanum pojawia się i znika gwałtownie, acz niezauważalnie; dlatego zwykło się przyglądać jedynie dwóm pierwszym nutom, i tak najsilniejszym, najbardziej niezależnym. A przecież marniejącym bez drugiego składnika! Taka para, co ani z sobą, ani bez siebie żyć nie może. :)
Cała reszta - mandarynka, paczuli, piżmo - jest tylko tłem, niezbędnym, ale ukrytym, cichym, nad wyraz dyskretnym.
Nie wiem o nich nic zgoła. Nie wiem, kiedy się pojawiają, jak wyglądają ani kiedy odchodzą. Zwyczajnie ich nie zauważam, zaabsorbowana grą mrocznej róży z osiłkowatym agarem. Nie ma w niej wiele romantyzmu, ale też ze świecą szukać agresji, pornofantazji czy (nawet symulowanej) niezgody któregokolwiek z partnerów.
Ano tak, partnerów. Bo przy całej pierwotnej gwałtowności pachnidła jego dwa główne składniki okazują się doskonale dopasowane, idealnie zbilansowane, równie temperamentne. Zwijające się w jedność, niekoniecznie przeciwieństw. Naprawdę równe sobie. I doskonale tego świadome.
Kto powiedział, że "ciemne" koniecznie musi równać się "złemu"?
Dyskretna dosłowność Black Aoud mnie nie odrzuca. Przeciwnie, doceniam ją i cieszę z faktu, że zawitała do mojego olfaktorycznego uniwersum. Stała się miłą niespodzianką po rozczarowująco gładkim Rose Aoud od M. Micallef.
Czuję, że umili mi niejeden dzień. :)
Rok produkcji i nos: 2006, Pierre Montale
Przeznaczenie: kapitalnie skrojony uniseks; bogaty, ciężkawy, o znacznej emanacji. Wieczorową porą bezpieczny, w dzień - tylko dla wrednych osobowości. ;)
Trwałość: ponad szesnaście godzin
Skład:
róża, oud, piżmo, mandarynka, paczuli, labdanum
___
Dziś noszę Santalum marki Pro Fumum Roma.
P.S.
Dwie pierwsze ilustracje to Opactwo w dąbrowie pędzla Caspara Davida Friedricha oraz Orfeusz autorstwa Gustava Moreau. Obie pochodzą z czeluści mojego twardego dysku.
Obelżywe używanie świeżaków? Noż pojechałaś...
OdpowiedzUsuńJeśli miałabym definiować wulgarnośc, to najbliżej jej do przaśności, z tym że o ile przaśnośc ma swój urok, wulgarność jest posunięta o krok dalej i raczej pejoratywna.
Wulgarności w perfumach nie rozwazam nawet, bo jak dla mnie, wulgarne są tylko tak zwane zapachy alternatywne. Jawne podróby to przestępstwo. Perfumy wulgarne nie są, nawet jeśli lubi je cała fura ludzi.
I co poradzić na to, że tak odbieram świeże świeżaki? ;)
OdpowiedzUsuńPrzaśność ma swój urok; w życiu nie powiedziałabym, że np. "Konopielka" jest wulgarna, choć dosadności w niej nie brak. No i ta niemożność zdefiniowania, tysiąc procent subiektywizmu i względności, z różnych powodów zaprząta ostatnio moją mózgownicę.
No właśnie; jak "obczaić" wulgarność w perfumiarstwie? W ogóle da się (poza podróbami właśnie)? Moim zdaniem to chyba niemożliwe, co nie zmienia faktu, że niektore zapachy można odebrać jako wyjątkowo toporne i gruboskórne (świeżyneczki i świeże słodziaczki na przykład ;> ). I zaprawdę, nie chodzi tu o popularność danej kompozycji; gdyby tak było, powinnam z całego serca nienawidzić Angela, Opium, Lolit Lempickich... A im ordynarności zarzucić nie potrafię.
Rany, ale recenzja! Jednym tchem przeczytałam! No i nie powiem, żebyś mi przyjemności nie sprawiła swoją opinią, bo lubię Black Aoud nad wyraz :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Podejrzewałam, że przegięłam z gadulstwem i grafomaństwem. :) Pamiętam Twoją recenzję. Co więcej, podczas szukania w necie informacji w BA jednym z pierwszych wyników okazały się Wizażowe wspólne zakupy DominkiB. :) Więc pisząc i tak miałam Cię w głowie. :) Z tyłu i cichutko, ale tam byłaś.
OdpowiedzUsuńJestem schizofrenicznym głosem :D
OdpowiedzUsuń"...przegięłam z gadulstwem i grafomaństwem..." pffff... Kobieto! Ty masz dar niesamowity! Że tak zapytam niedyskretnie, czy piszesz jeszcze coś innego niż tego bloga?
Cichym, więc jak głosem? :) Co do schizy... napiszę, kiedy ci z tyłu, za moimi plecami, pójdą napisać na mnie raport. ;)
OdpowiedzUsuńPytać zawsze można. ;) Ale pisanie mam w planach, tylko okoliczności sprawiają, że zabieram się do tego, jak pies do jeża. Klub niespełnionych pisarzy. ;)
To i ja do klubu niespełnionych pisarzy się zapisuję :/ i wcale, ale to wcale nie jestem z tego dumna, bo spełnienie dużo przyjemniejszym bywa ;)
OdpowiedzUsuńCo do bohatera dzisiejszej opowieści - zakochałam się w nim lat temu kilka, kiedy to podróżując sobie tu i ówdzie, w pewnym pięknym miasteczku wypełnionym najczęściej oparami palonego cannabis cannabis, w ogromnej perfumerii stanęłam przed półką szczelnie wypełnioną topornymi flakonikami Montale i z uporem maniaka wąchałam dosłownie wszystkie Aoudy. I to właśnie ten czarny powalił mnie na kolana :) A Lime Aoud... rozbawił :)
No właśnie. A pomysły nie są wieczne, kompozycja siada, dialogi się zacierają... Ech! Bierzmy cztery litery w troki i do roboty! :)
OdpowiedzUsuńDominikana przypadkiem? ;) Santo Domingo? Przynajmniej było Ci miło; nierealnie, ale miło (biernych palaczy też to dotyczy :) ).
Toś się nawąchała. :) Lime Aoud nie znam - ale sam pomysł wydaje się nieco, hm.. perwersyjny. Aoud Red Flowers jest ciekawe, pluszowy agar. ;))
A właśnie że Amsterdam ;) To tam zakupiłam swojego pierwszego Durbano (oczywiście Turmalina) ;) I nawąchałam się za wszystkie czasy :)
OdpowiedzUsuńMoje pomysły... kiedyś mi się podobały, dziś mniej. Mam kilka rzeczy zaczętych, o kilku już nawet zapomniałam. Dupę w troki staram się zebrać, ale ona jakaś taka nieposłuszna ;) No nic, zostaje nam wzajemne wspieranie się :)
Kombinowałam z sąsiedztwem z Haiti... ;) Choć nie wiem, jak tam Montale i inne niszaki stoją. :/ Czyli mit "miasta wolności" nadal żywy?
OdpowiedzUsuńTeż tak mam. Ale boję się, że wywietrzeją, zanim zrobię z nimi cokolwiek. Zakładamy kółko motywatorek!
[po miesiącu:
- To może byśmy wreszcie zaczęły coś pisać?
- Noo, można by...
Dwa miesiące później:
- Piszmy wreszcie, choć jeden rozdział, na rozgrzewkę.
- Dobrze, piszmy.
Pół roku później:
- Piszesz?
- A ty?
- Ja też nie.] ;))))
Na mojej męskiej skórze czuję wciąż różę, która po dość krótkim czasie kwaśnieje, co mi w tym zapachu przeszkadzało. Trwałość kilkunastogodzinna, jednak odczuwam brak mocy, zapach raczej bliskoskórny i ciężko-oleisty, w powietrzu roztaczam mgiełkę różanego mydła, a sedno zapachu czuć tylko blisko skóry.
OdpowiedzUsuńZapomniałem dodać, że gdy pachę Black Aoud, to kobiety patrzą mi głęboko w oczy;-) Są chyba zaskoczone, że facet pachnie różami????
OdpowiedzUsuń