poniedziałek, 7 marca 2011
Słodki drobiazg
Jeszcze do niedawna najmodniejszym, najbardziej "trendy" cukierniczym wyrobem były cupcakes, czyli popularne kapkejki, rodzaj zdobionych kolorowym kremem babeczek. Istna cukiernicza galanteria, w pastelowych barwach oraz zgodna z wyznacznikami stylu glamour. Jednak wiatry wiejące od światowych stolic Stylu szybko zmieniają kierunek. :) Dlatego zamorskie ptaszki ćwierkają o ewolucji trendsetterskich upodobań i nadchodzącej erze maleńkich okrągłych ciasteczek, łączonych w pary za pomocą lekkiego kremu. [swoją drogą, żeby kupować ciastka pod dyktando kreatorów mód miejskich... ]
Panie i panowie, przed nami epoka makaroników! ;)
Słodycze te postanowiła "wziąć na tapetę" rodzina francuskich cukierników nazwiskiem Payard, ostatnimi czasy poszukująca sukcesów również na niwie perfumiarskiej [czyli: jak wszyscy ;) ]. Jedną z trzech sygnowanych przezeń wód jest miły twór o nazwie Pistachio Ganache.
Odnoszę wrażenie, jakoby pachnidła od Payardów były jednymi z tych dzieł niszowych, które z powodzeniem mogłyby robić karierę na półkach głównonurtowych perfumerii. Choć czy na pewno...?
Niby są lekkie, słodkie, proste, uroczo niewinne. Nie budzą silniejszych emocji ani negatywnych skojarzeń, więc wszystkie fanki Euphorii, słodziaczków od Britney Spears czy cukrowych wód Aquoliny, wspomagane przez miłośniczki Angela tudzież Wish (od Chopard) winny nadsekwańskim ciastkotwórcom zapewniać stały przychód. :) I praktycznie w chwili, gdy myśl ową wyartykułowałam, naszły mnie wątpliwości.
Bo teoretycznie wszystko to, co powyżej, nadal pozostaje prawdą. Tyle, że nie wzięłam pod uwagę jednego istotnego czynnika: jakości wykonania Pistachio Ganache. A ta jest naprawdę znakomita; wyczuwam wysokiej jakości komponenty, przemyślany układ, nuty zapisane lekką ręką wirtuoza. Gdzie maintreamowa chała, gdzie mordercze tempo produkcji zapachu, gdzie ciągłe uśrednianie pod wyciągniętego z rękawa hipotetycznego klienta, gdzie budżet równie swobodny i elastyczny, co hiszpańskie buciki? Dokładnie tego w PG brak. Oraz kiczowatego flakonu w pstrokatym opakowaniu i nachalnej reklamy z nieodłączną (pół)nagą celebrytką. :) Reszta jest bez dwóch zdań czarująca.
Aromat od początku do końca pozostaje pudrowy, nieco przygaszony, nieprzesadnie słodki. Akurat na tyle, by jednoznacznie opowiedzieć się po stronie gourmand, bez popadania w przyprawiającą o ból zębów przesadę. Początkowy silny akord pistacjowo-miodowy szybko ustępuje miejsca miękkiej, ciepłej, lejącej się mlecznej czekoladzie. Ta we współpracy z lekkim, aromatycznym miodem zręcznie przeistacza pistacjowy nugat w równego sobie partnera. Wyczuwam także woń czegoś w stylu słodkiego skondensowanego mleka, w którym ktoś zanurzył posiekane orzechy praz kawałki czekolady.
Po dłuższej chwili coraz głośniejsze stają się tony jakby.. cytrynowe? Oraz cichy, dyskretny jaśmin. Z czasem nuty tak się splątują, przeskakując swobodnie po pięciolinii, że nie jestem już w stanie stwierdzić, co w Pistachio Ganache jest czekoladą, co nugatem, a co miodem bądź jaśminem. Zakładam za to obecność białego piżma, pudrowego i cudnie syntetycznego [i dobrze! Oszalałabym, gdyby opisywane smakowitości ktoś raptem wrzucił do miski pełnej mydlin ;) ].
Całość prezentuje się pięknie. Jest słodka, czarowna, ujmująca. Może i nie zachwyca, ale budzi ochotę na większą ilość. Zaś wyżej podpisana żałuje, że tak długo i haniebnie zaniedbywała zapomnianą próbkę. Dobrze, ze zdążyłam przed spsuciem się zawartości fiolki. ;)
Rok produkcji i nos: 2009, Calice Becker
Przeznaczenie: zapach teoretycznie kobiecy, o dość ciekawej emanacji. Na wszelkie okazje, byle nie Bardzo Oficjalne.
Trwałość: do pięciu godzin [w końcu to edc]
Grupa olfaktoryczna: gourmand
Skład:
mleczna czekolada, pistacjowy nugat, miód lawendowy, jaśmin
___
Na razie noszę jeszcze Wazambę (Parfum d'Empire), ale zaraz przerzucę się na Musc Ravageur. :)
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.deliciouslynoted.com/2010/05/sur-la-table-dabbling-in-french-macarons/
2. http://lovelydazemacarons.bigcartel.com/product/pistachio-macaron
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawy ,to prawda, na mnie tak jadalnie słodki że aż trudny do noszenia, ale ładny:)
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście jest coś w tej modzie na kapkejks. Ja dotychczas zwalałam to na ekspansję rynkową kawiarni w stylu Coffee Heaven czy Starbucks. Ogólnie nie lubię. A o Pistachio Ganache mam opinię podobną do skarbkowej: Ładny, ale obrzydliwie słodki.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSkarbku - słodki, to prawda, ale mnie to nie przeraża. Mam szerokie spektrum tolerancji (jeśli nie liczyć mydlin i ich pochodnych). ;) A że ładny, to pewne. ;)
OdpowiedzUsuńSabbath - CH i S to nie objaw, tylko stadium. ;) Teraz możemy spodziewać się pstrokatych pączków oraz wspomnianych makaroników. Ta druga opcja mnie cieszy, bo za kapkejkami nie przepadam. To chyba faktycznie mam szczęście (albo faktycznie większy próg tolerancji dla słodyczy :) ), ponieważ PG jest bardzo "akuratne". Słodszy jest Lychee Mousse, Trufli Bergamotkowej nie znam.
Dziękuję bardzo za podlinkowanie:-)
OdpowiedzUsuńAkurat zamówiłam makaroniki, mają dojść w przyszły wtorek - obiecuję zrobić dokumentację zdjęciową:-)
Zapach, przeczuwam, spodobałby mi się.
Ależ bardzo proszę. Było ciekawie napisane w końcu. ;)
OdpowiedzUsuńZ Ladure czy od Pierre'a H.? Zazdroszczę takiej możliwości. :) Aha! Z nowszych trendów przypadło mi również do gustu dodawanie do wypieków fleur de sel. Tak tylko, przy okazji..
Nie wiem, czy w UK jest gdzieś dostępny. Na pewno Pistachio Ganache można kupić na luckyscent.com Polecam szczerze! :)
Ani Laduree ani PH, choć obie marki są dostępne w Londynie. Była specjalna oferta u ich konkurencji, w dodatku przesyłka darmowa, to się skusiłam:-)
OdpowiedzUsuńNo to czekam na fotografie. :) I pewnie nie tylko ja.
OdpowiedzUsuń