Pewnego razu kawałek drewna ożył i poskarżył się stolarzowi na doznawany właśnie ból. Takim oto sposobem nie tylko nie stał się nogą stołu, ale porządnie przestraszył majstra i znalazł nowego właściciela. Ten postanowił wykorzystać zaczarowane drewno i wystrugać zeń kukiełkę. W miarę postępu prac między sędziwym cieślą oraz jego "dziełem" nawiązuje się więź. Staruszek o, nigdy nigdy wcześniej niewykorzystanym, silnym instynkcie rodzicielskim zaczął traktować zabawkę jak syna. Nadał jej imię - Pinokio.
Jak wiadomo, największym marzeniem Pinokia było stać się prawdziwym chłopcem. W końcu, po wielu perypetiach i niejednej nauce (lub nauczce :) ) oraz dzięki pomocy niejakiej Błękitnej Wróżki, ideał stał się rzeczywistością. Pinokio zyskał ludzkie ciało, a Dżepetto - najprawdziwsze dziecko.
Prawdę mówiąc, nigdy nie byłam fanką Pinokia. Jednak drewniany chłopiec pragnący za każdą cenę stać się "żywym" dzieckiem idealnie pasuje do zilustrowania wrażeń towarzyszących testom pachnidła o nazwie Cozumel, stworzonego przez włoską markę Laboratorio Olfattivo. Im częściej wącham Cozumel, tym silniej wyczuwam ukrytą weń duszę Pinokia: żywą, nieco przewrotną, energiczną, ale też dziecięco słodką i zwyczajnie uroczą. Wzruszająco nieporadną oraz rozbrajająco łatwowierną. :)
Ponieważ omawiany zapach aż kipi od nadmiaru prostych emocji. I naprawdę bardzo, ale to bardzo, bardzo-bardzo chce żyć. ;) Stać się miękkim, zwierzęcym ciałem. Równie mocno, jak obecnie pozostaje kawałkiem jasnego, wdzięcznego drewna. Chęć owa wyziera z każdego zakątka, bucha uszkami, wyskakuje z buzi, wylatuje noskiem. Cozumel cały jest gorączkowym pragnieniem "awansu" ze świata zdegradowanej flory do królestwa inteligentnej fauny. ;) Z drewniaczka chce przeistoczyć się w zwierzątko. Ta idea dominuje nad całym jego rozwojem, nieomal go opętując.
A wyczuwam to dzięki sporej dawce łagodnej, miękkiej, słodkiej ambry. Jest jej na tyle dużo, iż wchodzi w symbiozę z mlecznym sandałowcem oraz zdominowuje rześkie, soczyste drewno cedrowe. Wonne drzazgi oraz parę innych składników nie potrafią przysłonić silnego, przejmującego marzenia o ożywieniu zdrewniałych tkanek.
Pierwsze chwile pobytu Cozumel na skórze to miękka, przelewająca się, mleczna masa stworzona z komponentów słodkich (bób tonka, ambra, wanilia) oraz drewna sandałowego, rzeczywiście dość blisko spokrewnionego z arcyuroczym Tam Dao. :)
Dopiero po pewnym czasie zauważalne stają się akcent świeże, wibrujące, żywe - drewno cedrowe, konopie a także odrobina dobrej jakości tytoniowych liści. Przy czym mieszanina w dalszym ciągu pozostaje kremowa i puchata, lekka, słodkawa. Po prostu zyskuje zadziornego, psotnego ducha. Tym bardziej woła o podatne na skaleczenia ciało.
Natomiast w finale najistotniejsze stają się elementy gładkie, słodkie [a to ci niespodzianka!], lecz tym razem złamane finezyjną, cedrowo-konopną nutką pieprzu oraz czegoś w stylu szczypty świeżo zmielonej arabiki. Pojawia się również subtelny, nad podziw dyskretny akcent kadzidlany, zręcznie spajający słodko-ostrą masę w niepodzielną, sprawiającą naturalne wrażenie, całość.
Wdzięczne to wszystko; śliczne i urocze. Chwytające za serce, pełne prostych (czyli banalnych..?) wzruszeń. Jednoznacznego zachwytu Cozumel raczej nie budzi, ale z pewnością przypadł mi do gustu. Dobrze byłoby czasem ponosić tak bardzo niewinne drzewne pachnidło. Tyle, że... nie dziś. Nie teraz. Nie w najbliższej przyszłości. Ale za jakiś czas - kto wie?
Tylko, bardzo proszę, niech mnie ktoś oświeci: co się stało z pierwowzorem nazwy? Gdzie Wyspa Jaskółek? Choć właściwie, jeśli miała być celem pielgrzymek kandydatek do macierzyństwa, to chyba już wiem. Dżepetto przypadkiem nie terminował u tamtejszego stolarza? :)
Rok produkcji i nos: 2009, Marie Duchene
Przeznaczenie: zapach typu uniseks, bezpieczny dla otoczenia, o dość słabej emanacji. Ciężkawy, ale i uroczy; znakomity na wszelkie okazje nieformalne [lecz nie tylko].
Trwałość: od pięciu do ponad ośmiu godzin
Grupa olfaktoryczna: orientalno-drzewna
Skład:
tytoń, konopie, drewno sandałowe, drewno cedrowe, bazylia, olibanum, bergamotka, ambra, bób tonka
___
Dziś noszę Chaos Donny Karan (nowa wersja).
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.myfreewallpapers.net/cartoons/pages/pinocchio.shtml
2. http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Pinocchio.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )