środa, 21 kwietnia 2010

Suche orzeźwienie


Tak odbieram najnowsze dzieło marki Annick Goutal, Ninfeo mio. Podobno twórczynie zapachu szukały inspiracji w podrzymskim ogrodzie o nazwie Nimfa. Nimfy to, jak wiadomo,istoty dość zagadkowe: posiadają co prawda młode, gibkie ciała, ale jakoś nie sposób wyobrazić sobie, aby ograniczały je, niczym wszystkich ziemskich przedstawicieli królestwa zwierząt, jakiekolwiek potrzeby fizjologiczne. :) Odnoszę wrażenie, że w ich ciałach zamiast soków przepływa powietrze - lekkie, bardzo ciepłe, zawsze świeże i nasycone aromatami przyrody. Bliżej im do wampirów (wyjąwszy zmysłową, demoniczną niejednoznaczność tychże) niż do ludzi; z tym, że wszelkiej maści rusałki nie są pasożytami, żyją w ścisłej symbiozie z otoczeniem.

Nimfy ze Śródziemnomorza po prostu muszą pachnieć słońcem i zielonymi, lekko suchymi nutami, wzbogaconymi aromatem drzewnym; wszystko w towarzystwie ruchliwego Zefira i zmyślnego systemu nawadniającego. ;) Tak przynajmniej pachnie Ninfeo mio "sama z siebie", na tekturce testowej, blotterem zwanej. :) A jak zachowuje się na skórze?


Cóż, moja niemal natychmiast wybiła nuty drzew południowych i połączyła je z cytrusami oraz galbanum w taki sposób, iż wywąchałam aromaty ususzonej słońcem ściółki leśnej - wyraźnie czuję cedry i mech (choć w składzie go brak). Ten ostatni po paru godzinach zanika, by uwypuklić zapach cytrusów; ten zaś po kolejnych godzinach ociepla się i wysładza, by stopniowo przeistoczyć się w nienachalny, ledwie wyczuwalny kwiatowy woal. Nie jestem osobą, która perfumy świeże darzy szczególną sympatią, więc kontakt z Ninfeo mio był dla mnie podwójnie przyjemnym zaskoczeniem. :)

Podsumowując, jest to pachnidło efektowne, proste (choć nie prostackie!) i orzeźwiające. Przywodzi na myśl wczesne filmy Felliniego lub mit idyllicznego Lazurowego Wybrzeża lat 50. minionego wieku. Zapach wakacji. :)

Rok powstania i nos(y): 2010, Isabelle Doyen i Camille Goutal.

Przeznaczenie: uniseksualny zapach dzienny, stosowny tak w pracy bądź uczelni, jak i na wakacyjnych szlakach.

Trwałość: całodniowa. :)

Grupa olfaktoryczna: drzewno-aromatyczna

Skład:

Nuta głowy: cytron (citrus medica), cytryna amalfi, galbanum
Nuta serca: lawenda, liście figowca
Nuta bazy: werbena, cedrowiec, inne nuty drzewne (?)
___

Nocami czytam:



(wyd. Warszawa 2000).

Uczucia wobec bohaterów reportażu mam mieszane, ale dzielnie brnę dalej. :) W końcu najważniejsze jest, aby zrozumieć. A jeśli próbie zrozumienia towarzyszy (choćby chwilowa) fascynacja, wówczas nie może być źle. Od tej książki jakoś trudno się oderwać. Co i rusz zastanawiam się, jak dziś, po ponad dekadzie od wizyty autorki w Brazylii, radzi sobie tamtejsza Polonia.
Ech, kolejne wyzwanie! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )