Czemu nie zaczęłam od niniejszej deklaracji? :) Cóż, sama nie bardzo wiem.
W każdym razie: jak to u mnie jest z perfumami? Co mnie pociąga, a co odrzuca?
Osobiście nie uznaję podziałów na zapachy dzienne i wieczorowe, dla brunetek i dla blondynek, kobiece i męskie, należące do głównego nurtu i niszowe (okej, w tym ostatnim przypadku progiem może być dostępność danej marki i cena - ale nic ponad to!). Noszę to, co mnie się podoba; przy wyborze perfum nie kieruję się upodobaniami znajomych, opiniami z netu czy ceną, choć czasami muszę trochę pooszczędzać, by móc dorwać wymarzoną flachę. :) Nie czytuję rankigów, nie pytam "specjalistów" z sieciowych perfumerii którzy, zagadnięci o ciekawe zapachy na Ważne Wyjścia, potrafią jedynie zaprowadzić do półki z Truciznami Diora (nie, żebym coś doń miała). Po prostu zdaję się na własne zmysły. I, kurczę, to naprawdę działa! ;)
A co lubię?
Odpowiem pytaniem: a co może lubić ktoś, kogo od dzieciństwa "karmiono" różnymi mitologiami, Baśniami z 1001 nocy, ilustrowanymi hinduskimi miniaturami oraz legendami z pięciu stron świata? :) I choć, gdy dorosłam, jednymi z najważniejszych dla mnie lektur stały się Orientalizm Edwarda Saida czy Niesamowita Słowiańszczyzna Marii Janion, to nadal lubię pachnieć tak, jakbym urodziła się w innym miejscu i czasie. Zapachy orientalne, ciężkie "kadzidlaki" czy antykwaryczne wonie kwiatowe i szyprowe spowijają mnie od kilkunastu lat. Wśród nich wzrosłam, wśród nich żyję teraz, a jak będzie potem...? To się jeszcze okaże. :)
Bywam też kapryśna, więc to, co było obrzydliwe jeszcze dwa dni temu, dziś okazuje się intrygujące, a nawet piękne. Sytuacje odwrotne także się zdarzają, choć nie tak często. :) Więc jak na dłoni widać, iż moja znajomość ze światem zapachów to jedna wielka przygoda!
Podobne jest z kuchnią: w końcu kto powiedział, że cebuli nie jest do twarzy w towarzystwie czekolady? ;) Ech, te przesądy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )