środa, 21 kwietnia 2010

Mit założycielski

I to w sensie dosłownym! :)

(...) proponujemy intelektualną zagadkę. Przedziwną opowieść zawierają starożytne mity chińskie. Dotyczy ona legendarnego cesarza Huang-ti, żyjącego ok. 2500 r. p. n. e. i uchodzącego za patrona alchemii chińskiej.

Opowieść mówi, że pewnego razu cesarz odlewał drogocenny trójnóg pod górą Czinszeń. Wydał też tam wielką ucztę, na którą przybyły niebiańskie bóstwa i goście z ośmiu stron świata. W trakcie uczty nagle pojawił się czarodziejski smok, pokryty złotym, błyszczącym pancerzem. Wysunął się do połowy z obłoków i opuścił swój wąs prosto na trójnóg cesarski. Huang-ti zrozumiał, że to posłaniec z niebiańskiego pałacu wzywa go, by udał się do nieba. Wespół z bogami, których było siedemdziesięciu, usiadł na grzbiecie smoka i zaczął wznosić się ku niebu. Książęta i inni uczestnicy uczty, widząc, co dzieje się z cesarzem, również chcieli dosiąść smoka. Uczepili się smoczych wąsów, lecz te nie wytrzymały i urwały się pod dużym ciężarem, uczepieni do nich [a raczej: uczepieni ich - WzP] ludzie spadli na ziemię...

Czytelnikowi pozostawiamy odgadnięcie, o co chodzi w przytoczonej opowieści.


(Krzysztof Kowalski, Zygmunt Krzak, Tezeusz w labiryncie, Warszawa 2003, s.213).


___

Dziś pachnę Soir de lune Sisley.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )