
Nieco złośliwa zabawa w berka z rzeczywistością zaczyna się mocnym, szyprowym akordem drzewno-pieprzowym, drażniącym zmysł powonienia i zapraszającym dalej. Po pewnym czasie pieprz zanika, pozostawiając na swoje miejsce ulotne, bardzo nietrwałe wrażenie dotyku kwiatowej mgły, by ostatecznie umościć się na skórze jako mieszanka drzewno-przyprawowa, otoczona solidną obręczą wykonaną z piżma. W tej ostatniej nucie aromat tężeje, staje się bardziej stateczny i żarty już tak się go nie trzymają. Młody złośliwiec zestarzał się i kolejne niespodzianki od losu przyjmuje ze spokojem Marka Aureliusza. Choć mam sporo szacunku dla niniejszej postawy, nie jestem pewna, czy taka przemiana zyskuje moją akceptację. Jednak zawsze aromat pozostaje tajemniczy, nigdy nie wyjawia wszystkich swoich sekretów. Coś mi ten Sandał umyka... :) Może kiedyś wreszcie go zrozumiem? Na razie podejmuję kolejne próby.

Rok produkcji i nos: 2001, Christopher Sheldrake
Przeznaczenie: uniseksualny, raczej dzienny, niepozbawiony tajemnicy zapach dla osób lubiących niebanalne perfumy. :)
Trwałość: średnia; na mnie najwyżej czterogodzinna.
Grupa olfaktoryczna: drzewno-szyprowa
Skład:
[ułożony niekanonicznie, bowiem, w głównej mierze, są to moje przypuszczenia na bazie pomysłów z luckyscent.com].
Nuta głowy: biały sandałowiec, kozieradka, różowy pieprz, cynamon cedr
Nuta serca: kłącze irysa, róża, jaśmin
Nuta bazy: piżmo, biały sandałowiec, benzoina, balsam kopaiwowy
P.S.
Rys. nr 1 to także dzieło z DeviantArta, autorstwa użytkownika o pseudonimie Nocturnal Devil. Nosi ono tytuł Icecream.
Od trzech dni jestem szczesliwa posiadaczka Iris Silver Mist, jest wspanialy ! Nieziemski ! Czy znasz, czy mialas okazje powachac, poprzebywac znim ?
OdpowiedzUsuń