piątek, 23 kwietnia 2010

Podróż ponad czasem

Dziś będzie o jednym z tych zapachów, które uwielbiam wręcz bałwochwalczo i nie przyjmuję do wiadomości ani słowa krytyki. Bo nie, i już! ;) Recenzja (o ile można ten wpis za nią uznać...) dotyczyć będzie Anaïs Anaïs marki Cacharel.


Odkąd pamiętam, do epoki wiktoriańskiej odnosiłam się z mocno ambiwalentnym zainteresowaniem: z jednej strony zwiewne suknie, subtelne gesty i nieuchwytny, wręcz magiczny, urok, z drugiej zaś - mordercze gorsety, okrutny konwenans, skrajna mizoginia i pandemia chorób wenerycznych. Czasy, gdy wszelkie autorytety naukowe, medyczne, artystyczne, duchowe i jakie-tam-jeszcze wmawiały sfrustrowanym, nieszczęśliwym, od dziecka tresowanym i nastrajanym depresyjnie kobietom tysiące chorób z legendarnym "globusem" na czele (gwoli ciekawostki: właśnie wtedy wymyślono wibrator, jako narzędzie stosowane w leczeniu histerii - już sam ten fakt jest znaczący! :) ). Czasy, w których regularny gwałt także na męskiej podświadomości skutkował wykwitem przybytków oferujących chętnym uciechy cielesne o charakterze pedofilskim, zoofilskim czy nekrofilskim od Londynu po Petersburg i od Sztokholmu po Rzym (+reszta świata). Więc jak tu się zachwycać obrazami prerafaelitów czy muzyką Debussy'ego, gdy nie potrafię uwolnić się od myśli, że są to w istocie dzieła tworzone przez mężczyzn i dla mężczyzn, gdzie kobiecość zniwelowano do poziomu sztywnego, statycznego, całkowicie aseksualnego ideału? Nadal mam z tym nieco kłopotu, ale znalazłam cudowne remedium: myśleć o przeszłości. O czarownicach, o starożytnych heterach i nowożytnych kurtyzanach, o tych wszystkich kobietach, które nie dawały się wziąć na smycz i grzecznie prowadzić tam, dokąd nie bardzo miały ochotę iść. :)

Jednym z definiujących je zapachów pozostaje, w mojej opinii, Anaïs Anaïs. Pozornie spokojny, przewidywalny, nieszkodliwy - bo cóż może być bardziej niewinnego i kobiecego, niż aromat kwiatów? ...ale podobno każda roślina owadożerna pachnie słodko i obiecująco. ;) Więc ta ciepła niewinność to tylko zasłona dymna, rodzaj zapachu godowego, mamiącego i wiele skrywającego.


Anaïs Anaïs to pachnidło dziwne: rzeczywiście "babciowe", jak to ujmuje część użytkowniczek portalu Wizaż.pl i duszące. Tylko, że to w żadnej mierze zarzut; takie jest, bo takim być miało. Miało rzucać na kolana, oplatać szyję, wdzierać się w usta, nozdrza, uszy; miało oszałamiać i uzależniać. Skutecznie. Miało mężczyzn brać szturmem, a noszącym je kobietom być opoką i siostrzanym wsparciem. Tak właśnie musiały pachnieć wiktoriańskie kurtyzany, znienawidzone przez autorki harlekinów i uwielbiane przez wszystkich odbrązawiaczy historii (zwłaszcza historii płci społeczno-kulturowej). :) Prawdziwe wiedźmy, mądre kobiety, pozorne służebne twardego patriarchatu, a w rzeczywistości ostatnie kapłanki Asztarte. :) Nowoczesne alchemiczki, których tworzywem było własne ego, manichejskie heretyczki. Cóż ja jeszcze mogę, poza pochyleniem przed nimi głowy...?


Rok produkcji i nos(y):1978, Roger Pellegrino, Robert Gonnon, Paul Leget i Raymond Chaillan

Przeznaczenie: dla silnych osobowości; pań świadomych swojej kobiecości i zawartej w niej mocy. :)

Trwałość: całodniowa

Grupa olfaktoryczna: kwiatowa

Skład:

Nuta głowy: kwiat pomarańczy, lawenda, galbanum, kapryfolium, biała lilia, czarna porzeczka, cytrusy
Nuta serca: jaśmin marokański, kapryfolium, goździk, tuberoza, irys, lilia, ylang-ylang, kłącze irysa, kwiat pomarańczy, róża, konwalia
Nuta bazy: rosyjska skóra (aldehyd), sandałowiec, ambra, paczuli, piżmo, wetyweria, mech dębowy, kadzidło, cedr
___
A dziś noszę zapach 160 marki Molinard. :)

2 komentarze:

  1. Kocham ten zapach od x lat i odbieram go podobnie do Ciebie :) Cos niepokojacego zawoalowanego niewinnoscia. Wiesz z czym mi sie to kojarzy? Z "Przeklenstwami niewinnosci" Sofii Coppoli, jak czuje ten zapach, to od razu widze te dziewczyny... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że masz rację? Faktycznie: mroczne sekrety dziewcząt trzymanych w purytańskim terrorze (bo dla mnie to czysty terror, podobnie, jak wiktoriańska mentalność). Miło wiedzieć, że ktoś jeszcze docenia Anaïs Anaïs. :) Trwałam w przekonaniu, ze żyję na wyspie, bo nawet w realu byłam wyjątkiem. :) Owszem, parę osób AA [ ;) ] lubi, ale żeby uwielbiać, to niekoniecznie.
    Do tego jeszcze odbierasz go tak samo! Aż Cię ucałuję! :*

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )