Zapach rokował dobrze, jeżeli nie wspaniale.
Lubię takie ambry: od Santa Maria Novella, od Lutensa, od L'Artisan Parfumeur, nawet Fiori d'Ambra Pro Fumum Roma ma w sobie coś pikantnego, przyprawowo intrygującego, kuszącego brakiem oczywistej słodyczy. Zbliżony charakter przejawiają także Obsession Calvina Kleina czy Must de Cartier. Z początku i Black Amber marki Michele Bergman zapowiada się na jeszcze jednego, apetycznego pikantnego ambrowca.
Przewidywania utwierdza dodatkowo deklarowana "szczypta paczuli",szczęśliwie niezbyt oszczędna. Paczuli suchego, sypkiego, szaroburego, może niekoniecznie piwnicznego, ale tym samym nie zawsze czekoladowego. Równie ciekawa Czarna Ambra robi się po chwili, kiedy zza paczulowego parawanu wyłania się dziwny akord drzewno-skórzany, zaskakująco chłodny na tle poprzedniego ciepełka. Z czasem zaczyna jednak tonować wymowę, zawadzać o powracające paczuli oraz miłą, ciemną waniliową słodycz rodem z Eau Duelle od Diptyque czy Vanille Noire YR.
I o ile nie mam nic przeciwko ciemno-jasnej słodyczy Dwoistej, podpalana Czarna Wanilia denerwuje mnie swoją uporczywą jednostajnością, nieruchawością wręcz. O czym wspominam, ponieważ moja dzisiejsza bohaterka najwyraźniej wzoruje się na, de facto młodszej, iwroszerowskiej leniuszce. ;)
W pewnej chwili Czarna Ambra zaczyna pachnieć jak mieszanina Ambre Sultan Lutensa ze wspomnianą Vanille Noire. A raczej jak wykastrowana Ambre Sultan, czyli Ambre Extrême (E-lle-na!! ;> ) dodatkowo uziemiona ociężałą słodyczą.
Nie zrozumcie mnie źle, zapach od Bergmana w dalszym ciągu jest niezwykle przyjemny, kuszący delikatnością ambrowo-waniliowej słodyczy złamanej przyprawowym paczuli. Przynajmniej obiektywnie. ;)
Lecz niestety pełnego obiektywizmu w ocenie pachnideł nie osiągnął i nie osiągnie chyba nikt. Więc nie mogę Wam nie napisać, z jakich powodów Black Amber nie przypadła mi do gustu. Otóż byłoby inaczej, gdybym wcześniej nie poznała kompozycji wymienionych wcześniej. A także gdyby waniliowa słodycz nie okazała się tak dalece statyczna, wykuta z jednej litej bryły bez cienia finezji. W zasadzie mogłabym cenić BA, mogłabym ją lubić i nawet od czasu do czasu nosić z przyjemnością. Mogłabym. Tylko po co? Interesuje mnie dopieszczanie mojej kolekcji pachnideł, nie zaś czynienie z niej zbioru bez ładu i składu.
Black Amber jest ładna, pełna wdzięku, słodyczy i orientalnej pikanterii. Nosi się ją dobrze, zaś olejowa konsystencja czyni ją tworem bliskim ludzkiej skórze. Patrząc z boku nie sposób zaprzeczyć, iż dzieje się w niej dużo, dzieło coś sobą reprezentuje i pragnie uraczyć nas wciągającą opowieścią. Jednak wyżej podpisana pozostaje na jego wdzięki doskonale obojętna. Wolę inne historie, innych bajarzy, inne miejsca.
Może kiedyś...? :)
Rok produkcji i nos: nieznane
Przeznaczenie: ciepły, bliski skórze uniseks. Na wszelkie okazje; dla wszystkich, chociaż szczególnie dla tych, którzy boją się mocy Ambry Sułtańskiej. ;)
Trwałość: olejkowa. Od dwunastu do ponad szesnastu godzin
Grupa olfaktoryczna: orientalno-przyprawowa (oraz waniliowa)
Skład:
tunezyjska ambra, wanilia oraz szczypta paczuli :)
___
Dziś Aqua Allegoria Winter Delice od Guerlain [oraz Aileenn :* ].
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://alsafertravel.com/?page_id=163
2. http://parkerflavors.com/flavors/wholesale-supplier-natural-vanilla-wonfs/
Ja ambry oswajam jakoś powoli i to dzięki dobrej duszy co mi je do testów podsyłała ;) bo sama niechybnie już po pierwszej zapoznanej bym się zniechęciła. Bardzo lubię te klimaty na kimś ale na mnie mam wrażenie nie grają za dobrze są nietrwałe, obojętnie czy są zrobione na słodko czy bardziej na zwierzęco czy trochę pikantniej jak na razie jedyna ambra, w której mi dobrze to Ambre Gris ( ai to z tego co czytałam to ogólnie to taki przyjemniaczek).
OdpowiedzUsuńTrwałość ma Black Amber powalającą flakonik też niczego sobie - korek trochę jak ze sklepu indyjskiego więc przez sentyment dla dawnych upodobań podoba mi się. Gdzie jest dostepna ? na Lucky może?
A wiesz, że mam w domu cały słój domowego ekstraktu z wanilii ( w celach kulinarnych rzecz jasna ale zaraz idę go dokładnie obwąchać :P.
Hm... Nie do końca pamiętam już ten zapach (choć próbka gdzieś gnije), ale chyba miałam nieco inne wrażenia po testach. Nie urzekła mnie. Nie za tę cenę. Ja bym chciała ambrę Reginy Harris... Kupię kiedyś.
OdpowiedzUsuńNa razie moimi ambrowymi ulubieńcami są Ambra Aurea i Ambre Noir. Choć wspomniane przez Ciebie Fiori di Ambra też piękne.
Polu - może więc jednak nie są Tobie pisane? Co innego pozbywać się uprzedzeń, co innego wmawiać w siebie nieprawdziwe odczucia. Może odpocznij trochę od ambr, a za dwa-trzy miesiące do nich wróć, żeby zweryfikować wrażenia? Też staram się coś takiego robić [już odczarowałam sobie irysy, piżmo pudrowe i czysto mydlane też mnie przestały razić :) ]. Ambre Gris jest świetna, podobnie jak wspomniana przez Sabb Ambre Noir - może z nią nie miałabyś takich przygód...?
OdpowiedzUsuńFakt, flakonik pocieszny i nostalgiczny, a zapach przyjazny. :) Czy dobrze zrozumiałam, że jeszcze nie miałaś przyjemności z BA? Można dostać ją rzeczywiście na stronie Lucky albo od wiedźmy, która coś jest Ci winna. ;)
Do zrobienia ekstraktu od miesięcy nie mogę sie przymusić. Mam domowej roboty cukier waniliowy, wystarczy. ;P Ciekawy sposób intensyfikacji doznań. ;)
Sabbath - no mnie też nie urzekła i też nie kupię. Nawet nie sprawdzałam, ile kosztuje cały flakon. ;) Ambry Reginy H. nie znam jeszcze (w ogóle nic od niej.. chyba).
Twój post przypomniał mi, że przecież występuje skończona doskonałość Ambre Russe oraz Amrowy Fetysz marki Annick G. :) Natomiast Ambre Noir - och, ach i jeszcze raz och! :))
cukier różany także...
OdpowiedzUsuńZgada się. Też super; choć bliżej mu do klimatów rachatłukum. :)
OdpowiedzUsuń