poniedziałek, 13 lutego 2012

Sprawy bieżące

Więc po pierwsze:

Sabbath organizuje kolejne apetyczne rozdanie!
Tym razem jego przedmiotem będą trzy zestawy próbek - lub raczej próbiszczy - nowych zapachów marki Ramon Molvizar. A dokładniej: Queen Secret, King Secret, Oud Secret [jakiś nieznany, trzeci tytuł dla historycznych ludzi władzy czy co? ;> ], 4 Elements, 5 Elements oraz Musk Oriental Goldskin.
O szczegółach możecie przeczytać TUTAJ. Zapraszam do udziału w losowaniu! :)


Po drugie:

Swego czasu wzięłam udział w urodzinowym konkursie blogu Czas Gentlemanów i, ku swojemu zaskoczeniu, wygrałam! :)
Dziś w moje progi dotarł list od Wydawnictwa Czarne a w nim nagroda, czyli książka Christiana Ingrao Czarni myśliwi. Brygada Dirlewangera.


Wietrzę ciekawą lekturę! Może nawet po jej skończeniu wrzucę tu kilka refleksji odnośnie monografii osławionej jednostki SS...?
Jeszcze raz dziękuję Ci, Łukaszu! :*

Póki co jednak proponuję lekturę recenzji na łamach Czasu. :)


Po trzecie w końcu:

Nareszcie znalazłam chwilkę, by skoczyć do perfumerii celem obwąchania głośnego już pachnącego produktu marki Bottega Veneta. Niestety, muszę potwierdzić plotki o bliźniaczym podobieństwie pachnidła do Cuir Améthyste z linii Armani Privé.
Cokolwiek wiążącego napiszę jednak dopiero po rzetelnym teście porównawczym obu kompozycji.


I to by było na tyle. Załatwiwszy sprawy bieżące, przejdźmy do zwyczajnego porządku obrad. :)
...za jakiś czas. ;)
___
Dziś Roots marki Sarah Horowitz oraz wspomniana Bottega Veneta.

4 komentarze:

  1. Coraz bardziej mnie intryguje ta Bottega Veneta i niechybnie przejdę się do świątyni konsumpcji celem testów na sobie. Domniemanego pierwowzoru nie znam i wieść o podobieństwie mnie nie elektryzuje, mało to razy na półkach stały pachnidła do siebie podobne?

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie tak. Tym razem jednak uczucia mam mocno mieszane, gdyż podobieństwo rzuca się w oczy aż zanadto. Choć mam świadomość, że Ametyystową Skórę w naszym kraju zna mało kto, więc BV i tak jaskrawo odstaje od większości banałów z perfumeryjnych półek. Jak Siódemka od Loewe (także kontrowersyjna, choć z innego powodu).
    Wśród "oficjalnych podróbek" moim osobistym wrogiem jest I Love Love, czyli horrendalna podróbka pewnej traumy zapachowej. ;)) Więc na podobne przypadki bywam wyczulona. Choć staram się nie popadać w przesadę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siódemka to ja myślę że długo nie zagości na półkach... A co do Bottegi to jestem coraz bardziej ciekawa.

    Co do I Love love czyżbyś na myśli miała Light Blue? Ja je np lubię, pachną mi świeżymi pestkami słonecznika, minus mają za popularność niestety...

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że chodzi o Light Blue :P Kiedyś używałam I love love, ale kiedy odkryłam, że to kopia Light Blue, przestałam je lubić. Nie znoszę podróbek. Z drugiej strony: czego się można spodziewać po linii Moschino o wdzięcznej nazwie: Cheap & Chic? No właśnie ;-)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )