środa, 29 lutego 2012

Przystanek Podgórze, cz. 2

Odcinek poprzedni właśnie schodzi z pierwszej strony Pracowni, więc go podlinkuję. ;) Tutaj poczytacie o garażu mojego dzieciństwa. :)
W tej chwili jednak pragnę przedstawić kolejną opowieść spod znaku olfaktorycznych wcieleń motoryzacji. Równie udaną, choć już mniej dosłowną. Chociaż... czy na pewno?
Fuel for Men od Donny Karan.


Znajduję w nim więcej przestrzeni, świeżego powietrza, radości, jaką może dawać przyciężka, kilkutonowa bryła - namiastka skrzydeł. Fuel to dzieło delikatne, wdzięczne, od Eau du Fier znacznie bardziej pastelowe. Plastyczne, przesycone miękkim światłem jakkolwiek niepozbawione pewnej przyrodzonej nostalgii.
W pewien sposób przypominające mi pielgrzymki, jakie zachodni miłośnicy motoryzacji odbywają na Kubę, by tam móc nacieszyć oko - i nie tylko - technologicznymi reliktami poprzedniej epoki, dziś już w zasadzie endemicznymi, w takich ilościach niespotykanymi nigdzie indziej na świecie. Przy czym z pewnością w mózgach jakiegoś procentu z nich nigdy nie urodzi się myśl, iż Kubańczycy z chęcią zamieniliby swoje "cuda" i "perełki" na prywatne auto dowolnie wybranego pasjonata. ;) Bez cienia żalu.
Zaś wylewny podziw bladych świrów mają w głębokim poważaniu, słusznie wyczuwając stojące zań a słabo maskowane: zblazowanie, poczucie wyższości, egocentryczną niechęć do zmian w "motoryzacyjnym skansenie", rasistowskie resentymenty w końcu. Jednak znów odchodzę od tematu. :) Miałam wycieczki samochodowe przedstawić w dobrym świetle. Jakimś cudem. ;)

Zamiast tego przejdę do sedna.


Fuel jest kompozycją słodką, uroczą, jak już wspomniałam - jasną. A przy tym w tak wielkim stopniu opartą o aromaty tytułowego paliwa, tapicerskiej skóry, o duchy perfum podróżnych, błąkające się po aucie oraz o błogie marzenie na temat wakacji. Jeszcze odległych a już wytęsknionych. :) Tak szalonych, że aż chce się w nie wierzyć całym sercem.

Trudno w przypadku omawianej mieszanki pisać o typowym rozwoju nut, gdyż odbieram ją przede wszystkim jako wrażenie, obraz odbity w umyśle. Co mogę Wam napisać, to to, iż otwarcie aromatu zdominowały cytrusy ostre i przestrzenne, niezbyt słodkie (gdyż słodycz pochodzi spoza nich, może z sączonej przy plażowym barze piña colady?) za to urocze. I wiem, że bokiem, niejako podstępem przeciskają się akordy benzynowe, plastikowo-lakierowe, również wynikłe z ananasa podkręconego migdałami. Istotny jest też ostry akord leśny, jakby żywiczno-przyprawowy, odrobinę dymny.Czy to jałowiec, deklarowany w spisach nut? Nie potrafię ocenić.
Wiem, że z czasem kompozycja łagodnieje, nabiera lekkości, błogiego odczucia pochodzącego od słodkawych kwiatów. Zjawia się miękka ambra, otoczona subtelnym pudrem z paczuli tudzież jasnej lawendy.
W bazie zaś wraca słodka benzyna, okolona dodatkiem świdrujących przypraw oraz egzotycznego drewna.
Lubię Fuel, choć tęsknić doń nie zamierzam. Unowocześniona, butikowa wersja klasycznego DK z roku 1994 nie budzi we mnie chęci posiadania ilości większej, niż obecne kilkanaście, może kilkadziesiąt kropel. I tyle. Tak po prostu. :)

Rok produkcji i nos: 2008, ??

Przeznaczenie: zapach stworzony dla mężczyzn, choć w mojej opinii to czysty uniseks. Niezwykle przyjemny i układny, dosyć bliski ludzkiemu ciału, więc nadaje się świetnie na wszelkie okazje, jakie tylko będziemy w stanie wymyślić. ;)

Trwałość: około siedmiu, góra dziesięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-kwiatowa

Skład:

Nuta głowy: jagody jałowca ananas, cytrusy
Nuta serca: akordy kwiatowe, lawenda, migdały
Nuta bazy: ambra, piżmo, paczuli, drewno sandałowe
___
Dziś Grev od Slumberhouse. Jakież to piękne! :)

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.telegraph.co.uk/travel/celebritytravel/7594274/David-Essexs-holiday-heaven-and-hell.html
2. http://www.flickzzz.com/2009/02/cars-in-cuba.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )