Rzutka choć niepozbawiona wad ciocia nas wszystkich, Wikipedia, definiuje loft jako "mieszkanie o wysokim standardzie, przeważnie o dużej powierzchni, urządzone w dawnych pomieszczeniach poprzemysłowych, np. fabrykach lub magazynach".
Jeśli chodzi o teorię, to wszystko.
W praktyce loft nie różni się niczym od zwykłego mieszkania czy domu. Układ pomieszczeń ma odpowiadać potrzebom domowników, wystrój zgadzać się z ich potrzebami estetycznymi, zaś jako całość sprawiać wrażenie miejsca jednocześnie praktycznego oraz przyjaznego. Po prostu domu. ;)
Że zaś ludzie są różni a ich gusta i potrzeby bywają skrajnie odmienne, to banał nad banały. Ponadto, jak wszystkie banały, prawdziwy. :)
Dziś chciałabym napisać o dwóch zapachach, których charakter przywodzi mi na myśl dwa rodzaje pomieszczeń, dwa lofty należące do dwóch różnych osób. Oczywiście wszystkie szczegóły rodzą się właśnie w mojej głowie i nie mają w planach nawiązywania do konkretnej osoby. [co piszę na wszelki wypadek.. ;) ]
Pierwszy jest loft powszechnie znanej aktorki. :) Takiej, która wybiła się dzięki epizodowi w popularnej telenoweli, potem drugiej, w trzeciej dostała już główną rolę; później posypały się propozycje ról w przyszłych kinowych hitach, te zaś ostatecznie utorowały drogę zaproszeniom do tańczenia z gwiazdami tudzież jurorowania w programie dla wszechstronnie utalentowanych i tak dalej. Krótko mówiąc: dom dla celebrytki. I to takiej z pierwszego rzędu, o której wiadomo, co założyła na bankiet z okazji otwarcia nowego klubu a co (i gdzie) jadła na branczu ze swym obecnym narzeczonym.
Idolka masowej wyobraźni mieszka w lofcie [bo gdzieżby indziej, jak nie w najmodniejszym, supertopowym apartamentowcu dla 'ludzi z klasą'?] przestronnym, o dużych przestrzeniach szczelnie wypełnionych światłem, przedostającym się zza dużych okien. Jeśli jednak promienie słoneczne dziwnym trafem zabłądzą w miejsce, gdzie może być odrobinkę ciemniej i tak zawsze odbije je wszechobecna, obezwładniająca, idealnie czysta biel. Mieszkanie jest nowoczesne i miłe dla oka, znać po nim rękę najbardziej wziętego zespołu projektantów wnętrz w mieście.
Gdyby przyoblec je w zapach, nieuchronnie musiałoby ukazać oblicze Comme des Garçons 2.
Kompozycji jasnej, przyprawowo-aldehydowej, kwiatowo delikatnej, chłodnej choć nie nieprzyjemnej. Wystylizowanej, szykownej, nowoczesnej. Takiej, której nie sposób niczego zarzucić ani niczego odmówić, przynajmniej w teorii. Zachwycającej od pierwszego wejrzenia, od drugiego i trzeciego zresztą także. :) Jedyne, czego brak zarówno w jasnym i dizajnerskim lofcie oraz w Dwójce to przytulność. Przytulność i równowaga; mrok, który choć trochę równoważyłby nadmiar światła. Bez nich 2 odbieram jako kompozycję niepełną. Mimo, że piękną urodą klasyczną i oczywistą.
Zapach jasny i wdzięczny, oparty na nutach słodkich cytrusów, nowoczesnych aldehydów znakomicie przemieszanych z przyprawami [przede wszystkim kolendra i szafran; cynamon, gałka muszkatołowa i jałowiec - albo wawrzyn - na drugim planie], lekką przejrzystością, czekoladową niewinnością pudrowego paczuli oraz łamiących konwencję akordów cedrowo-cyprysowych, pogłębionych dzięki duetowi z burym świdrującym nos korzennym proszkiem, później cokolwiek mydlanych nie trafił mi do serca. Otoczył sylwetkę, gładko namieszał w mojej aurze, lecz serca nie podbił.
Cóż poradzić? Najwyraźniej doskonałe poukładanie, promienna biel oraz blichtr "wielkiego świata" nie są mi pisane. ;)
Inaczej zapatruję się na mojego drugiego dzisiejszego bohatera, czyli loft malarza. :)
Człowiek ów posiada wielki talent: artystyczny oraz do robienia pieniędzy, umiejętnego sprzedawania swojej sztuki oraz stylu życia. Drugi z darów kazał mu w swoim czasie zrezygnować z poszukiwania nowych prądów w sztuce, sposobu wyrażenia samego siebie a zasugerował zręczne pacykarstwo, z lekka tylko nawiązujące do stylu, który właśnie tworzył się w głowie artysty. Dzięki kilkorgu przyjaciół, obracających się w sferach biznesowo-celebryckich i obdarzonych darem gładkiej wymowy, zdołał sprzedać swoje pierwsze obrazy. Nie trzeba było długo czekać, gdy do drzwi artysty zapukali biznesowi partnerzy czy branżowi znajomi jego pierwszych klientów. Nasz malarz szybko zrozumiał, iż połączenie obu stylów oraz podniecająca aura niepokornego twórcy, "co największym tego świata się nie kłania" bez kłopotów przysporzą mu popularności i dochodów. Miał rację. Wszak dzięki temu przekonaniu wprowadził się do wymarzonego loftu. ;)
Który z mieszkaniem aktorki łączy jedynie cena, niezbędna duża ilość światła oraz równie popularni sąsiedzi.
W miejsce bieli mamy barwy ziemi i naturalnych barwników, zamiast oczywistego wystylizowania mamy pozorny nieład, dokładnie przemyślane artystyczne roztrzepanie; gorączka tworzenia oraz niedbałość o "filisterskie" rzeczy doczesne, odzwierciedlana w gołych, nieotynkowanych ścianach bądź solidnych meblach z targu staroci. Zamiast łagodnych kwiatów z delikatnym powiewem słodyczy - aromaty terpentyny oraz żywiczno-przyprawowych kadzidlanych mieszanek, które nasz artysta zwykł spalać na kilka godzin przed zapowiedzianą wizytą klienta. ;) I nawet nie zorientował się, kiedy ich ostry, drażniąco dosłowny zapach nie tylko przestał mu przeszkadzać, ale wręcz przypadł do gustu. :) Kiedy zaczął za nim tęsknić. Czy muszę dodawać, iż loft malarza z mojej wizji pachnie 2 Man od Comme des Garçons?
W tej kompozycji spotykamy więcej zachęcającego mroku, grającego ze światłem w sposób znany i sprawdzony. Chociaż aldehydy nadal mieszają się z przyprawami (w tym szafranem oraz mocnym, podwędzanym cielesnym kminkiem), efekt narkotycznego mącenia umysłów dodatkowo pogłębia palone olibanum, elemi, balsam tolutański, skórzany benzoes. Pojawia się wetyweria oraz nuty drzewne zbliżone od ostrego sandałowca, bordowo-czarne, zachęcająco masywne (spis nut podpowiada, że to mahoń). Z czasem całość zbija się w jedną, trudną do rozdzielenia, żywą i pulsującą bryłkę żaru. Kadzidło, przyprawy, drewno, ostry, lekko oleisty irys; dymy, popiół, szczapy szlachetnego drewna zmienione w węgielki oraz otaczająca je miła oku, acz nieprzyjazna roślinność - wszystko to stanowi o pięknie surowego, choć dokładnie przemyślanego, w gruncie rzeczy poetyckiego wyobrażenia loftu malarza.
Gdybym miała wybierać między opisanymi mieszkaniami - byłoby to dziecinnie proste. Nie musiałabym zastanawiać się nawet przez chwilę. Zamieszkam u obdarzonego nielichym talentem snoba. :) U niego przecież zawsze tak ładnie pachnie...
2
Rok produkcji i nos: 1999, Mark Buxton
Przeznaczenie: zapach dla kobiet. Jasny i plastyczny, do cna nowoczesny i niezbyt bliski skórze; na wszelkie okazje
Trwałość: w granicach pięciu-sześciu godzin
Grupa olfaktoryczna: przyprawowo-aldehydowa
Skład:
Nuta głowy: mandarynka, aldehydy
Nuta serca: kolendra, cynamon, gałka muszkatołowa, liść laurowy, magnolia
Nuta bazy: paczuli, drewno cedrowe
2 Man
Rok produkcji i nos: 2004, Mark Buxton (również)
Przeznaczenie: zapach zgodnie z nazwą męski, choć świetny również dla kobiet - miłośniczek kadzidła i innych niepokornych ostrości. :) O dosyć wyraźnym sillage i na wszelkie okazje. Nie męczy nosa i łatwo się doń przyzwyczaić.
Trwałość: w granicach ośmiu godzin
Grupa olfaktoryczna: przyprawowo-drzewna (oraz szyprowa)
Skład:
Nuta głowy: gałka muszkatołowa, aldehydy, kminek
Nuta serca: irys, szafran, wetyweria
Nuta bazy: skóra, kadzidło, drewno hebanowe
___
Dziś noszę Gaïac od M.Micallef.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.luczakowie.pl/blog/2010/aranzacja-strychu-ciekawa-koncepcja/loft-style-living-room-designs/
2. http://www.be-street.com/blog/author/mlleshu/page/15/
Wybieram loft nr 1 - idealnie do mnie pasuje ;-) I ten chłód... ;-) A tak serio to moim zdaniem wszystko zależy od oświetlenia tego wnętrza. Wcale nie uważąm, że jest zimne: wystarczy zapalić dwie świece i zrobić zdjęcie wieczorem, i już wszystko będzie wyglądać inaczej. I podobnie z wnętrzem artystycznym - można je sfotografowac w taki sposób, że będzie wyglądało na mniej przyjazne.
OdpowiedzUsuńPodobnie nie uważam, żeby perfumy Comme des Garcons 2 były chłodne, moim zdaniem z "chłodności" (cóż za neologizm) zapach ten ma tylko to srebrne, metaliczne opakowanie. Niemniej jednak do wnętrza dobrałaś je idealnie. Kupuje cały pakiet: loft + perfumy. Do drugiego mogę wpaść w odwiedziny ;-)
piękne wnętrze pracowni, jeszcze kilka lat temu jako niedoszła adeptka akademii bym się śliniła na jego widok. Także perfumowo loft malarza pociąga bardziej
OdpowiedzUsuńChoć pracownia malarska bardzo silnie pachnie mi no, pracownią malarską, terpentyną, werniksem, fixatywami, kamforą, farbami,i olejnymi i innymi inszościami ja także łatwiej zadomowiłabym się w pomieszczeniu numer dwa. A jak tylko bym się zadomowiła na dobre wyrzuciłabym te sztalugi, farby i inne woniejące i zajmujące miejsce przedmioty, wyrugowałabym je, zesłała do innej przestrzeni. Rozłożyłabym mój pachnący kramik- i dopiero by zapachniało!
OdpowiedzUsuńNa przykład CdG Man.
Bo w 2 coś mi przeszkadza i mnie drażni.
snobka ;)
OdpowiedzUsuńz pozdrowieniami Aktyna :)
p.s. ale loft malarza sobie obwącham, jak zajrzę do Horn&More. Mam nadzieję, że mają ten zapach?
Olfaktorio - w takim razie mieszkaj. ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że światło "robi" obraz, fotografię czy klimat na nich. Problem w tym, że jako osoba o synestetycznym postrzeganiu świata szukam takich ilustracji, które pomogą czytelnikom odczuć moją wizję zapachu choćby odrobinę. Więc: wybieram ilustracje wizji, NIE wnętrza.
I, prawdę mówiąc to, czy (w przytoczonym przez Ciebie przykładzie) pomieszczenie stanie się 'milsze' wieczorem, kiedy je oświetlić świecami, diodami LED czy łuczywem, kompletnie mnie nie obchodzi. Ani ciut-ciut. :)
No popatrz, a mój odbiór jest dokładnie przeciwny! :] I choć nie przeczę, iż stworzenie chłodnego przyprawowca to sztuka przez duże S, mnie ona zwyczajnie nie podchodzi. Kiedy wyjąć kwiaty i słodkość a to, co zostało otoczyć kadzidłem, moje sympatie odwracają się o n-no.. 150 stopni. ;)
Polu - niedoszła malarko, czy to znaczy, że już Ci przeszło i nie malujesz sobie czasem? Zawsze można usiłować doskonalić warsztat na własną rękę. :)
Co do zapachu, to się zgadzam. :)
Trzyrybo - ha, na pewno! :) Gdzieś w tekście wspomniałam nawet o terpentynie. Na szczęście innych zapachów "malarskich" brak. ;)
Pozostaje nam mieć nadzieję, że loft, a te zazwyczaj "jakąś tam" powierzchnię mają, nie ogranicza się do pracowni i gdzieś można znaleźć sypialnię, salon, jadalnię, łazienkę etc. z prawdziwego zdarzenia, gdzie zapach olejnych farb i rozpuszczalników nie będzie wżynał nam się w czaszki. ;))
Ale pomysł zamiany pracowni malarskiej na perfumiarską? perfumomaniacką? przedni! :)
I fakt, w Dwójce jest jakaś dziwna, drażniąco zimna nuta.. Tylko trudno gada złapać za nogi.
Aktyno - a pewnie, że! ;)
Poznać zawsze warto. Za Horn & More nie ręczę, ale na pewno pełną gamę CdG ma w ofercie krakowska Lulua. Jakbyś w Wawie 2 Man nie znalazła, z radością wyślą Ci próbkę. :)
Czasem rysuję ale nieczęsto ( w sumie szkoda) teraz to w ramach hobby bardziej wokalnie się spełniam :)
OdpowiedzUsuńa co do zapachów malarskich to ja bardzo je lubię śmierdzący olej lniany terpentyna zapach podkładów malarskich żrącą fiksatywę, zapach pędzli, gumy chlebowej, drewna... może to przez sentyment a może zwyczajnie walczy to o uwagę gdzieś w środku mnie, żeby kiedyś do tego wrócić.
OdpowiedzUsuńTeż fajnie. Ale nie zapomnij czasem pomiziać po kartoniku, co? ;)
OdpowiedzUsuńJa zapachy lubię, ale w ograniczonych ilościach, nie przez 24/7. ;) Za to jako ciekawostkę powiem, że olej lniany kulinarny ma zapach na dobrą sprawę neutralny [kiedyś miałam dostęp do takiego za grosze, tuż przed upłynięciem terminu ważności i używałam go jako bejcy do antyków. Oczywiście nie wyłącznie :) Domowym sposobem odnawiane meble dawały radę! ;) ].
Zawsze możesz skoczyć do sklepiku przy ASP czy liceum plastycznym by kupić, co trzeba. I już będzie pretekst do wykorzystania nabytków. ;)