
Mam nadzieję, że tego terminu nie muszę nikomu wyjaśniać? :) Na wszelki wypadek powiem, iż mamy do czynienia ze skrótem od "costume play" lub "costume player", przez twórców zjawiska, czyli Japończyków wymawianym jako "kosupure". Spróbujcie dogadać się z Japończykiem po angielsku. ;P
Na ulicach współczesnej Japonii [choć nie tylko; w końcu globalizacja nie ustaje w wysiłkach, by nas zunifikować :) ] spotkać można mnóstwo postaci jakby żywcem wyjętych z tamtejszej popkultury. Bohaterowie modnych i/lub kultowych mang czy anime przybrali postać ludzi z krwi i kości, postanawiając żyć jako zwykli śmiertelnicy. Nie, nie trafiliście na żaden karnawał ani w środek flash mobu. To cosplay: przebranie, które staje się ubraniem; codzienność i niezwykłość związane tak silnie, że nie sposób odkryć która jest która.
Tak, współczesna Japonia daleko odeszła od tradycyjnego wizerunku powierzchownych warstw swej kultury. Dziś w metropoliach Nipponu nie jest łatwo znaleźć oszczędne wzornictwo, stonowaną kolorystykę, brak emocjonalnej wylewności, harmonię i ciszę. Trzeba wiedzieć, gdzie i kiedy szukać, ale to na marginesie.
Nawet jeśli współcześnie, spacerując po najstarszej dzielnicy Tokio, natkniecie się na dziewczynę wyglądającą jak gejsza, w dziewięciu przypadkach na dziesięć okazuje się, że gejszą wcale nie jest, przynajmniej nie formalnie. To cosplayerka. :) Flirtująca z tradycją własnego narodu.
W identyczny sposób odbieram wrażenia, jakie zapewnia mi pachnidło Lapsang Su Chong marki o wdzięcznej nazwie TokyoMilk Parfumerie Curiosite - niby ciche, czyste i kontemplujące własną harmonię z przyrodą, ale przecież złudne i "nieprawdziwe". W pewien sposób sztuczne.

Przede wszystkim brak w nim siły tytułowej herbaty; wyczuwam jedynie suchość oraz ostatnie podrygi głębi zimnego naparu z lapsang. Całość jest spokojna, chłodna w wyrazie choć - nie wiedzieć czemu - dość bogata i o znacznej emanacji. Co odpowiada współczesnym japońskim ideom perfumowania ciała: im silniej, im więcej, tym lepiej. :) To kolejna różnica między "wczoraj" a "dziś".
Otwarcie jest owocowe, kremowe i lekko mdłe. Brzydkie brzydotą fascynującą: obłe, delikatne, miękkie, a nawet świeże. Takie "kobiece". ;> Podobne do wykarczowanej receptury na Mitsouko, oczywiście pozbawionej tego, co w klasyku Guerlaina budzi największe zainteresowanie. Z pewnością jest w Lapsang Su Chong brzoskwinia, jest jaśmin i róża. Do tej drugiej, jak i do czarnej porzeczki przyznają się internetowe źródła. Czy porzeczkę można przeistoczyć w coś perfumiarsko podobnego brzoskwini?
Z pewnością podobieństwo do Mitsouko staje się wyraźniejsze po pewnym czasie, gdy kompozycja ogrzewa się i nieco uspokaja. Wówczas do wspomnianych akordów dołącza niezwykle kremowy sandałowiec, pozbawiony jakichkolwiek fałdek bądź zarysowań: idealnie puchaty, idealnie jasny i drugorzędny. Główną rolę gra bowiem połączenie jasnej, mało erotycznej róży z akordem owocowych oraz prężnym, wysuszającym wszystko mchem dębowym.
To właśnie ów ostatni składnik sprawia, że mam jeszcze (choć coraz rzadziej) ochotę, by omawianych perfum używać. Gdyby ta obła, chłodnawa maź wiła się przesycona sokami, być może nigdy bym w niej nie wytrzymała. Suchość czyni Lapsang aromatem noszalnym.
Kiedyś zwykłam zlewać się tym pachnidłem w porze najgorszych upałów bądź - przez przekorę - wtedy, gdy zamki w drzwiach zamarzały. :) Lecz mniej więcej od roku obserwuję dziwne objawy: LSC jest w stanie zmydlić się w trybie ekspresowym, może nie drastycznie, ale dość konsekwentnie. Coraz częściej, nosząc go czuję się jak cosplayerka. Przebrana, nie ubrana. Ten zapach to nie ja. Już nie.
Dobrze, że choć finał potrafi być tak suchy, że aż lekko pieprzowy. Ów akcent zawsze daje mi nadzieję i odracza termin pozbycia się flakonu. ;) Póki wierzę, Lapsang zostanie przy mnie.
Choćby dlatego, że to pachnidło naprawdę warto poznać, tak bardzo jest "inne" od współczesnych damskich świeżaków (męskich zresztą też).

Przeznaczenie: zapach w typie "nowoczesnych szyprów". Teoretycznie damski, choć widziałabym w nim także kilku co odważniejszych panów. :) Idealny na dzień i wieczorowe okazje nieformalne.
Trwałość: od sześciu do ponad ośmiu godzin
Grupa olfaktoryczna: szyprowo-kwiatowa
Skład:
mech dębowy, róża, drewno sandałowe, czarna porzeczka
___
Dziś noszę Anaïs Anaïs od Cacharel.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://photos.igougo.com/pictures-photos-p195161-Ginza_Street.html
2. http://cosplaysholic.blogspot.com/2010/06/philippines-cosplay-princess-monique.html