niedziela, 5 czerwca 2011

Esencja czerni?

Swego czasu Dominkab przysłała mi pakiet kilku próbek. Dzięki raz jeszcze, Domi! :*
Wśród nich było ciche, suche paczulowe mruczando: Black Essence marki Goti Essenze.


Ciche, suche, nostalgiczne i... z całą pewnością nie czarne. :) Kiedy się zastanowić, pachnidłu znacznie lepiej będzie w innej jego nazwie, Goti Sartre. Nie jest ponure, ale wycofane, pełne egzystencjalistycznego spleenu, nie modne ale przyczajone w kącie kawiarni, nastawione raczej na słuchanie słów Mistrza, w gruncie rzeczy jednocześnie ciepłe i smutne. Przede wszystkim zaś nie czarne, lecz szare, przywodzące na myśl chłodny jesienny świt nad brzegiem rzeki.
Tak, wyraziłam się odpowiednio: paczulowe mruczando. :)

Gołębioszare i tak suche, jak się tylko da. Paczuli w Black Essence jest piękne: delikatne, utkane z pajęczyn i cieni zalegających sklepioną piwnicę, wycofane. Pięknie stapiające się z ludzką skórą. Gorzkie.
Doprawione akcentami świeżej mięty i soku z grejpfrutowej skórki, które nadają głównej bohaterce uroczej świetlistości. Są jak błyszczące efemerydy, śpiące miesiącami, by pod wpływem chwilowego impulsu zacząć żyć w trybie skondensowanym.
Wkrótce zresztą do paczuli dołącza pieprz, czarny, ziarnisty i gryzący, który przegania świetliste bractwo. Towarzyszy mu lawenda; niezbyt dekoracyjna, spokojna i tak samo szarawa. Pozbawiona części swego charakterystycznego wdzięku, zdegradowana do roli oddanej służki paczuli. A mimo to piękna i łatwo wpadająca "w nos". W ostatniej fazie do piwnicy zagląda nutka słodkości, żywicznej i kulinarnej zarazem, by odświeżyć zastygłą w medytacji, pełna oniryzmu grupę. Łatwo można wyczuć dodatek pudrowego piżma, które tym razem nie robi mi żadnej krzywy. :) Za to udaje mu się przypomnieć człowiekowi, iż perfumy to nie tylko bogate pole do popisu dla najprawdziwszej Sztuki, ale również element codziennego życia. Przynajmniej współcześnie. ;)

Black Essence jest pięknym dziełem, ale czy koniecznie służy dopieszczaniu naszej codzienności? Odznacza się wysokim kunsztem wykonania, ale czy w jej towarzystwie godzi się robić pranie i przechodzić przez ulicę na czerwonym świetle? ;) Nie sądzę. Ponieważ Czarna Esencja jest aromatem iście świątecznym, przeznaczonym do traktowania z pietyzmem i delektowania się nim.
Black Essence a ludzkie życie i emocje to zdecydowanie dwie różne bajki.

Rok produkcji i nos: ??, ktoś z oficyny Santa Maria Novella
[prawie wszystkie informacje o BA są niemieckojęzyczne i niczego z nich nie wydumałam :) gdybyście wiedzieli, bardzo proszę, dajcie znać w komentarzu]


Przeznaczenie: zapach typu uniseks, o niewielkiej sile rażenia, choć z bliska jest zauważalny

Trwałość: około siedmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczna

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, tangerynka, mięta pieprzowa
Nuta serca: czarny pieprz, lawenda, jaśmin
Nuta bazy: piżmo, szara ambra, wanilia, paczuli, drewno sandałowe, opoponaks
___
Dziś noszę Dżunglowego Słonia od Kenzo, który w upale czuje się znacznie lepiej ode mnie. ;) Przyprawowce i kadzidła pięknieją pod wpływem wysokiej temperatury.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi w http://www.sschapterpsa.com/ramblings/Chehalis_salmon_upper_river.htm

6 komentarzy:

  1. Ty to wiesz, jak kusić. :)
    Nie znam. Ani zapachu, ani nawet firmy, ale to chyba nieuniknione przy tej ilości małych manufaktur na rynku.
    Choć łatwo wpadająca w nos lawenda niekoniecznie mnie przekonuje. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do takich recenzji powinnaś dodawać śliniaczki! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ach, czułam, że Ci się spodoba :) Piękna recenzja, jak zawsze zresztą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Posłałam @ z kilkoma informacjami ;)
    Może się przyda??

    OdpowiedzUsuń
  5. I dobrze,zapachy "świąteczne" są bardzo, bardzo potrzebne:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Sabbath -ba, tego nas uczą na kursach w piekle. ;P
    Ogarnięcie wszystkiego jest niemożliwe. A Black Essence polecam; na mnie to od początku do końca konsekwentne paczuli, lawenda jest tylko tłem. Więc nie powinna Cię zabić. :)

    Aileen - ze śliniaczkami u mnie krucho, ale służę chusteczką higieniczną. Zawsze lepsze, niż nic. ;)) Poważnie zaś dziękuję za uroczy komplement. :)

    Dominiko - ano spodobał. Dzięki! :) Następna komplemenciara. ;) Miałam pewien kłopot w ubraniem wrażeń w słowa, ale liczę, że się udało.

    Magdulenko - dzięki za mejla i za zadanie sobie trudu. :* W sumie wiem tyle, co przedtem, ale zaraz naniosę poprawkę.

    Skarbku - czyżby czekały Cię jakieś Okazje? :) Czy może pijesz do czegoś, czego nie załapałam?
    Choć że takowe perfumy są potrzebne to fakt, z którym trudno się sprzeczać. :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )