tag:blogger.com,1999:blog-42947003060851005342024-03-14T09:18:03.215+01:00Pracownia alchemicznawiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.comBlogger1055125tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-49785863867693839092020-03-26T10:51:00.002+01:002020-03-26T11:47:03.196+01:00Legenda o zaklętym kościeleKojarzycie krążący teraz po internecie żart, że niektórzy ludzie ze zdumieniem odkrywają, że ich zwykły tryb życia nazywa się teraz "kwarantanną"? ;) Jestem jedną z tych osób.<br />
Powiedzieć, że jako introwertyczka bynajmniej nie cierpię z powodu konieczności siedzenia w domu na czterech literach, to zdecydowanie zbyt oględne stwierdzenie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCkMVvJXqwzz9N1un4VLa29_V6kGMqWmUt6lDuKHiNvM9u7pTU2FGHC4tDtdjtkGCrHgNdHa1e7uOGuQCwDxRa5Cj4no_2E_SLfYIzLxrHitLG7tEJpy-xqNYOufQx5JGa-ngXdjCmOYo/s1600/34109509644_6bf7d6bc65_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCkMVvJXqwzz9N1un4VLa29_V6kGMqWmUt6lDuKHiNvM9u7pTU2FGHC4tDtdjtkGCrHgNdHa1e7uOGuQCwDxRa5Cj4no_2E_SLfYIzLxrHitLG7tEJpy-xqNYOufQx5JGa-ngXdjCmOYo/s640/34109509644_6bf7d6bc65_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><a href="https://www.flickr.com/photos/tomlight/34109509644/">Śpiew syreny</a></i> autorstwa Tomasza Przyweckiego</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Prawda jest taka, że sporo jest we mnie (niebyt chwalebnej, przyznaję) satysfakcji, bo oto <i>nareszcie</i> mój styl życia stał się godny naśladowania a nie wiecznie tych wkurzających, głośnych ekstrawertyków, miotających się po świecie jak kurczak z odrąbaną głową <span style="font-size: x-small;">[należę do pokolenia, które pamięta jeszcze takie widoki z dzieciństwa]</span>. ;]<br />
<i>Nareszcie</i> nikt nie ma prawa protestować, gdy po pracy pracownik po prostu idzie do domu, zamiast szlajać się po mieście z kolegami i szefostwem w ramach "spontanicznej" integracji. <i>Nareszcie</i> nikt nie wymaga small talku. <i>Nareszcie</i> nikt nie patrzy na mnie jak na aspołeczną wariatkę, gdy po raz kolejny na pytanie: "gdzie spędziłaś weekend?" odpowiadam: "w domu". <i>Nareszcie</i> czytanie książek i oglądanie seriali przestało być postrzegane jako tani erzac rozrywki, w sam raz dla unikających kąpieli nerdów czy innego pospólstwa. <i>Nareszcie</i> to my, introwertycy, możemy całemu światu powiedzieć: <i><b>"a nie mówiłam? Nadmiar aktywności szkodzi"</b></i>. :P Każdy lubi - i powinien - mieć rację, przynajmniej raz na jakiś czas.<br />
<br />
Nawiązując do dwóch kolejnych bieżących żartów mogę powiedzieć, że "ratowałam świat" na długo, zanim to się stało modne. :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnvZoIkNT1uCqA2YqT45MUNlQluBwgMxOaFGEIiUM3gjCWYRn_uSieq17pq1CuvQEuZ7XnSC5FdfZ-VkWDJRwV6n72l1ZXLn8XFOHOSOt3HOuYRXNEzuEgDHKpKy3CP_-5WfJLgnJY7Hg/s1600/37173757185_20b0b004bf_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnvZoIkNT1uCqA2YqT45MUNlQluBwgMxOaFGEIiUM3gjCWYRn_uSieq17pq1CuvQEuZ7XnSC5FdfZ-VkWDJRwV6n72l1ZXLn8XFOHOSOt3HOuYRXNEzuEgDHKpKy3CP_-5WfJLgnJY7Hg/s640/37173757185_20b0b004bf_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><a href="https://www.flickr.com/photos/tomlight/37173757185/">Trzęsacz</a></i> autorstwa Tomasza Przyweckiego</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po chwili namysłu znalazłam jeszcze jedno "nareszcie". Otóż być może <i>nareszcie</i> nie będę musiała opowiadać o swoich wakacyjnych miejscówkach ze sztucznie wyolbrzymianą mega-rezolutną pewnością siebie. Bo choć nigdy nie widziałam powodu, by wstydzić się spędzania urlopu w Przemyślu zamiast w Barcelonie, w Kotlinie Kłodzkiej zamiast na trekingu po Norwegii, w Lanckoronie zamiast w Cortonie, gdzieś nad tym "strasznie drogim" polskim morzem zamiast w pięciogwiazdkowym <i>all excuseme</i> na Riwierze Tureckiej lub w Tajlandii, to jednak ile z tego powodu doświadczyłam protekcjonalnych reakcji, wiem tylko ja.<br />
<br />
Tymczasem obecna pandemia oraz będący jej oczywistym skutkiem kryzys ekonomiczny mogą spowodować, że tegoroczne wakacje - o ile gdziekolwiek wyjedziemy - spędzimy raczej na polskiej ziemi, lub ewentualnie za granicą ale na odległość jednodniowej jazdy samochodem od naszych domów. Tanie loty? Zapomnijcie!<br />
Moi drodzy, nadchodzą lata, gdy siedzenie w kraju na czterech literach stanie się obowiązującą normą (przynajmniej na jakiś czas).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-_q3K8KF0qPKbSXKyrMeIrEOe8nLq9mJQ55ShB0z7ciq1K2GxRoT3UgnIV5excmhX2P-KkOggpLqN4Qt-QhgPQo8mGlxPF2kJoD8mdn3PcPQMknEp6InoXf1Sj3tqlcUR3CqEOiI4Ycg/s1600/trzesacz-1870.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="367" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-_q3K8KF0qPKbSXKyrMeIrEOe8nLq9mJQ55ShB0z7ciq1K2GxRoT3UgnIV5excmhX2P-KkOggpLqN4Qt-QhgPQo8mGlxPF2kJoD8mdn3PcPQMknEp6InoXf1Sj3tqlcUR3CqEOiI4Ycg/s1600/trzesacz-1870.jpg" /></a></div>
<br />
A skoro tak się złożyło, warto byłoby poszukać pozytywów i opowiedzieć co nieco o miejscu, które choć znajduje się w granicach państwa polskiego ogólnie i "takiej drogiej" gminy Rewal szczególnie, to jednak może budzić skojarzenie z zapachem luksusowych, niedostępnych w Polsce perfum o cenie rzędu 1000 zł za flakon. Taki naciągany snobizm.<br />
<span style="font-size: x-small;">[No właśnie, o perfumach spoza popularnych kanałów dystrybucji też chyba będziemy musieli zapomnieć]</span>.<br />
<br />
Posłuchajcie o zapachu kadzidła, o świcie w Wielkanoc oraz o zmroku w Boże Narodzenie unoszącego się ponad plażą i morskimi falami wprost z widma zniszczonego wiejskiego kościółka. ;) Świątyni, która tylko w te dwa momenty w roku znów wydaje się być cała i unosić w powietrzu ponad nieistniejącym już klifem.<br />
Widmowego kościoła, z którego słychać dźwięk widmowych organów i mszy odprawianej po łacinie oraz można poczuć aromat widmowego kadzidła...<br />
<br />
Posłuchajcie...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1lX9a4SIghJ2HCx2mxCe5YYQFTexYn0WmWEdkjOhBpUgvCM_XK7nke6vDi4Hu5nRzw6yP1XPCY7OIQuNIokin-UO02PkEd2-SjCDeD6OmDUFByVvN3kSMvTv-YmBEeptCH5we_Sgmjb4/s1600/37389361354_92d0213cb6_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1lX9a4SIghJ2HCx2mxCe5YYQFTexYn0WmWEdkjOhBpUgvCM_XK7nke6vDi4Hu5nRzw6yP1XPCY7OIQuNIokin-UO02PkEd2-SjCDeD6OmDUFByVvN3kSMvTv-YmBEeptCH5we_Sgmjb4/s640/37389361354_92d0213cb6_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><a href="https://www.flickr.com/photos/tomlight/37389361354/">Sztorm w Trzęsaczu</a></i> autorstwa Tomasza Przyweckiego</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Albo i nie posłuchajcie. ;)<br />
Możecie zamiast tego powąchać <i>Sacred Water</i>, stworzoną przez amerykańską markę the Harmonist. Na pewno nie pożałujecie, bo to nisza w klasycznym, starym stylu.<br />
<br />
Takimi perfumami zachwycaliśmy się przed laty: nieoczywistymi połączeniami akordów, olfaktorycznymi niespodziankami, zaskakującymi delikatnością tam, gdzie spodziewaliśmy się mocnego uderzenia i na odwrót. Podobnie ma się rzecz z <i>Sacred Water</i>, które jest przede wszystkim kadzidłem. Typowym kościelnym dymem w stylu legendarnego <i>Avignon</i> od Comme des Garçons, <i>Cardinala</i> Heeleya tudzież <i>la Liturgie des Heures</i> marki Jovoy. A przecież w spisach nut kadzidła brak!<br />
Jednak spisy spisami; wiadomo, że to po prostu jeszcze jedna marketingowa zagrywka oraz podpowiedź dla wszystkich, którzy z chemią mieli do czynienia po raz ostatni w szkole i nie bardzo czują potrzebę, aby wznawiać tę znajomość (nawet dla ukochanego hobby). ;P Dlatego możemy być pewni, że kadzidło w <i>Sacred Water</i> jest... po prostu ukrywa się przed nami, zostawiając wyraźne ślady i dając znaki swojej obecności; jak duch na początku horroru. ;)<br />
<br />
Towarzyszy mu cała plaża; niepozorne grudki rozkosznie słodkawej szarej ambry, porozrzucane tu i ówdzie jak bursztyn, wyrzucone na brzeg drewno, jak gąbka nasiąknięte organicznym zapachem morza, ozoniczne powietrze, kamienie omywane zimnymi falami północnych wód, wiatr i przestrzeń...<br />
Odwieczna historia, na pierwszy rzut oka tak niewidoczna, iż potrzeba dopiero ewidentnej podpowiedzi w postaci ruin porwanego przez fale kościoła, abyśmy raczyli zauważyć jej oczywisty wpływ.<br />
Prawdziwy pomnik Natury krzyżującej plany Kultury* oraz jej twórców. Symbol nieplanowanych zmian w ludzkiej codzienności.<br />
<br />
Co mają do tego wszystkiego perfumy o nazwie <i>Sacred Water?</i> Wszystko!<br />
Każde napisane tu słowo dotyczy ich w sposób możliwie precyzyjny.<br />
<br />
Chyba nikt, kto tu zagląda nie spodziewał się przyziemnego opisu nut...? ;D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJDFyDAV2Zxb5umnxT1RQRQbgenKLqTX5DPDumEUk9Bl_g5KalEPZbrth4bloWxSzVALkKGz0uRJbvYhiRiJpPEXroey-1R0mw86ysdJx62osxIcFamFMLpDd67mdikymtYTpwIc_ttlM/s1600/sacred+water.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="836" data-original-width="1280" height="261" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJDFyDAV2Zxb5umnxT1RQRQbgenKLqTX5DPDumEUk9Bl_g5KalEPZbrth4bloWxSzVALkKGz0uRJbvYhiRiJpPEXroey-1R0mw86ysdJx62osxIcFamFMLpDd67mdikymtYTpwIc_ttlM/s400/sacred+water.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2015, Guillaume Flavigny</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> doskonale wyważony uniseks z samego środka skali, pasujący bardziej do charakteru i temperamentu aniżeli do posiadanej pary chromosomów. ;) Za to bez dwóch zdań bardzo cichy i wycofany, trzymający się tuż przy ciele i znikający zeń przy pierwszej nadarzającej się okazji. To jedyna wada <i>Sacred Water</i>.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> w granicach trzech lub czterech godzin<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-drzewna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> mięta pieprzowa, akord jodu, aldehydy<br />
<b>Nuta serca:</b> akord morski,glony<br />
<b>Nuta bazy:</b> akord ozonowy, szara ambra, drewno cedrowe<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://www.flickr.com/photos/tomlight/34109509644/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. https://www.flickr.com/photos/tomlight/37173757185/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. https://villahoff.pl/okolica/trzesacz/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">4. https://www.flickr.com/photos/tomlight/37389361354/</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">*Tu w szerszym znaczeniu jako synonim "cywilizacji".</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-14869067344481707822020-03-07T20:07:00.003+01:002020-03-07T20:54:32.195+01:00Mieć już dość tego piękna i ciepła<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZp1Ba6jDQAJjh33yoDAGqAZUq_IIFEuadEJnDccnDhTc1pmIC7sXwERdWcInCOX81lxmnX_1mw-RWSLF-zf1JmsMxQ1i6ANViATx7cq_hkvfIlw4vKrwLLvWNZu6TUr_tYYj8qmPNRLg/s1600/Sala-samobojcow.-Hejter-recenzja-nowego-filmu-Jana-Komasy_fullWidth.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="1180" height="271" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZp1Ba6jDQAJjh33yoDAGqAZUq_IIFEuadEJnDccnDhTc1pmIC7sXwERdWcInCOX81lxmnX_1mw-RWSLF-zf1JmsMxQ1i6ANViATx7cq_hkvfIlw4vKrwLLvWNZu6TUr_tYYj8qmPNRLg/s640/Sala-samobojcow.-Hejter-recenzja-nowego-filmu-Jana-Komasy_fullWidth.jpg" width="640" /></a><br />
<br />
Długo szukałam pomysłu na opowiedzenie o tych perfumach; niewiele dłużej zastanawiałam się, czy w ogóle pisać o nich na blogu. Sporo miejsca w tych moich wątpliwościach zajmowała - wyjątkowo jak na osobę, którą podobne kwestie zazwyczaj nie interesuje - reklama. I to nie byle jaka: nakręcona przez głośnego wówczas reżysera, z odważnym i pomysłowym scenariuszem; reklama, którą zachwycali się wszyscy... poza mną.<br />
Bo taka odważna i inna, i przekaz ma taki feministyczny, och i ach!<br />
<br />
Nie zrozumcie mnie źle: jako humanistka od razu ten (niezbyt) ukryty sens wychwyciłam i zinterpretowałam właściwie, jako feministka z miejsca doceniłam. Jednak jako estetka - w sposób nudny podręcznikowa, filisterska lub po boomersku sienkiewiczowsko-petroniuszowska* - czułam... niesmak. Chwilami wręcz obrzydzenie, niemal żadnej fascynacji, absolutnie żadnego zachwytu.<br />
<br />
Perfumy reklamowane w ten sposób powąchałam wyłącznie z (przygasającego w chwili ich premiery) obowiązku. Na tym nasza znajomość miała się zakończyć.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="115" src="https://www.youtube.com/embed/wTAibxp37vE" width="360"></iframe><br /></div>
<br />
Aż tu nagle w roku 2020 <i>coś</i> się zmieniło i oto pojawiły się zarówno pomysł na zobrazowanie zapachu, jak i chęć opisania go na blogu.<br />
Choć prawdę mówiąc nie bardzo jest o czym pisać... ;]<br />
<br />
<i>World</i> marki Kenzo.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR2qDspVzLch7EBGTR2Z5ypAQf3TBjeGBXxeEXqHT5eYFvMYLFRoyf34h3jlsgUKpeo05sFA3idqCjs7dxS7feMV1jXN2lAH4ODdJFhdUalOUpYxaA423SKe2Ifv280APxrWqn6QcDHm0/s1600/57c47a7d1786303901e53e07_Screen-Shot-2016-08-29-at-2.09.42-PM.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1152" data-original-width="1536" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR2qDspVzLch7EBGTR2Z5ypAQf3TBjeGBXxeEXqHT5eYFvMYLFRoyf34h3jlsgUKpeo05sFA3idqCjs7dxS7feMV1jXN2lAH4ODdJFhdUalOUpYxaA423SKe2Ifv280APxrWqn6QcDHm0/s640/57c47a7d1786303901e53e07_Screen-Shot-2016-08-29-at-2.09.42-PM.png" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfgi6wn4u1z-_aPkP7ZEFJmfHRnwwC-MyPdgr9ye3Wv0xkv1MPt7qOFTBzpAWieNlRLqrpvR85r4dOg6Gh9-U3ilK-VEZZK99P1eTZUmw4LBcY0eFthtLBj-aF6IQYsgc3VmifLXZ0vvw/s1600/1ea1cf44c9672569ef67e368812f8226.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="351" data-original-width="562" height="396" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfgi6wn4u1z-_aPkP7ZEFJmfHRnwwC-MyPdgr9ye3Wv0xkv1MPt7qOFTBzpAWieNlRLqrpvR85r4dOg6Gh9-U3ilK-VEZZK99P1eTZUmw4LBcY0eFthtLBj-aF6IQYsgc3VmifLXZ0vvw/s640/1ea1cf44c9672569ef67e368812f8226.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh74ofUleG_NrM78cjv30P4C6l5LnDqpA20S9GEbnWKSgQ_wyoyPpSqGEPuPGSxoT4u3TwM-qdnFEt6BCxfk22w-3L1JzzMvjAY_HGY1poUoPLJ-ijoDKb5ZKUwlrPIgS7_jlaKYRbPMX8/s1600/landscape-1472647248-kenzo-video-profumo-spike-jonze-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="384" data-original-width="768" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh74ofUleG_NrM78cjv30P4C6l5LnDqpA20S9GEbnWKSgQ_wyoyPpSqGEPuPGSxoT4u3TwM-qdnFEt6BCxfk22w-3L1JzzMvjAY_HGY1poUoPLJ-ijoDKb5ZKUwlrPIgS7_jlaKYRbPMX8/s640/landscape-1472647248-kenzo-video-profumo-spike-jonze-2.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_dmyp_uNNreym09VCHkWio-jGhdDNBXDJlIVfGOrDjvBSav3yhl8O8z-6QR3MqdojnQThKzXaOUe8GtGpxwZolP6L5M4mlkKeqSMUDJFTB1Mtlx64hjjiYvk3D5fEkxqds9E2-IMzM4c/s1600/c918139926c958e58871c7d5d4446607.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="263" data-original-width="474" height="354" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_dmyp_uNNreym09VCHkWio-jGhdDNBXDJlIVfGOrDjvBSav3yhl8O8z-6QR3MqdojnQThKzXaOUe8GtGpxwZolP6L5M4mlkKeqSMUDJFTB1Mtlx64hjjiYvk3D5fEkxqds9E2-IMzM4c/s640/c918139926c958e58871c7d5d4446607.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX5eGvhfStW9EsBg7FzDNe_OiUize3gIk9sD24aTrWJIhcyP2N-QNcIDx_XIVfopjxK2KVXJj9_dwq-_wn9a6ZKbaQP_AJ4AKnjMgaVfoTfQBCPY3L8tSHkk3M69b99Oln-X8J8yO_yLk/s1600/foto+modella+kenzo+pubblicita+prpfumo+world+2016+%25282%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="570" data-original-width="1024" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX5eGvhfStW9EsBg7FzDNe_OiUize3gIk9sD24aTrWJIhcyP2N-QNcIDx_XIVfopjxK2KVXJj9_dwq-_wn9a6ZKbaQP_AJ4AKnjMgaVfoTfQBCPY3L8tSHkk3M69b99Oln-X8J8yO_yLk/s640/foto+modella+kenzo+pubblicita+prpfumo+world+2016+%25282%2529.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlxmT6BWGnqizBj7hYgRGidv9H5ivWPOkWHPrDGdC1ctfJMf_dULfA3CdP5d2darRCEWSdBCUj46Z7M5KFPxdZ3PVx9GKBRaTfE0yx555ORdd_ciR3c2F6tYZXv2bJTBSqCwKupgkq5_Q/s1600/1938899_kenzospot.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="339" data-original-width="620" height="348" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlxmT6BWGnqizBj7hYgRGidv9H5ivWPOkWHPrDGdC1ctfJMf_dULfA3CdP5d2darRCEWSdBCUj46Z7M5KFPxdZ3PVx9GKBRaTfE0yx555ORdd_ciR3c2F6tYZXv2bJTBSqCwKupgkq5_Q/s640/1938899_kenzospot.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh8jQ29PCivJs2rc-a88OPVrFf9mrob5QbfyCjhkrgxqnzr6XfkuUGf_MUnN7Uns1a8ZFpwqrGwuTGFfI6XRfHkN-TIgrLJZtgZjL-zzquKAaBnRvhw6CPyxLDTTuhgWcj0Qxf6po0U9Y/s1600/kenzo-.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="380" data-original-width="666" height="364" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh8jQ29PCivJs2rc-a88OPVrFf9mrob5QbfyCjhkrgxqnzr6XfkuUGf_MUnN7Uns1a8ZFpwqrGwuTGFfI6XRfHkN-TIgrLJZtgZjL-zzquKAaBnRvhw6CPyxLDTTuhgWcj0Qxf6po0U9Y/s640/kenzo-.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHWwFQ3a5InA0Hu0oi3W6xAj3NiZx9_bAtWdQVwKxOuXljrAmg4kA4raaAzW_V0XVgSgFsshqHsu9ZRR6-0ZBillfsEqzCNu5XD1pzLDVJzj8CNe0h75N8vAr6FbE6UeyNf7hAse7dKD0/s1600/kenzo-explosivo-spot.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="417" data-original-width="770" height="346" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHWwFQ3a5InA0Hu0oi3W6xAj3NiZx9_bAtWdQVwKxOuXljrAmg4kA4raaAzW_V0XVgSgFsshqHsu9ZRR6-0ZBillfsEqzCNu5XD1pzLDVJzj8CNe0h75N8vAr6FbE6UeyNf7hAse7dKD0/s640/kenzo-explosivo-spot.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Matka - szacowna marka Kenzo o najlepszych francusko-japońskich korzeniach; ojciec - Francis Kurkdjian, bodaj najgenialniejszy żyjący współcześnie perfumiarz; starsze rodzeństwo w postaci <i>Flower</i> czy <i>Jungle</i>, pieszczotliwie zwanych <i>Maczkiem</i> oraz <i>Słonikiem</i> <span style="font-size: x-small;">[można je kochać, można nie znosić ale doceniać trzeba i basta]</span> oraz on, <i>World</i>: o gigantycznym potencjale z którego wyszło... jedno wielkie nic, żeby być delikatną w słowach. ;><br />
<br />
Nawet nie, że brzydkie; ot, kolejne fruity-floral do powąchania i zapomnienia. Ani wstrętne, ani piękne, ani wyraziste, ani słabe, ani ciekawe, ani nudne. Jeżeli robiące <i>czymkolwiek jakiekolwiek</i> wrażenie, to co najwyżej decorum, w tym przypadku wspomnianą we wstępie reklamą.<br />
Milionowy wyjątkowy płatek śniegu, któremu - dosłownie i boleśnie - życie niszczą wydumane problemy pierwszego świata.<br />
Bogate biedactwo, ojojojojoj.<br />
<br />
<i>Patointeligencja</i> świata perfum tudzież woda na młyn dla <i>Hejtera</i> z farmy trolli. ;><br />
Nie mam ochoty pisać o <i>World</i> ani słowa więcej.<br />
<br />
Szkoda życia na słabe perfumy; lepiej wybrać się do kina na świetny film i to o nim pomyśleć. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxE-629jFPW-IQK8nTPlyjxHUZvlDptCkHjyOpM7k2syA9DNkj8bHAGfdDQE2wyLXWEcNCWG1mZewEAiTZIjbnOPuaWmhVUkS0hPwO7NSIihcju66pKtgUve9rnwUuOPJfaYhI-4nXrFc/s1600/lg-b-kenzo-world.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="860" height="232" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxE-629jFPW-IQK8nTPlyjxHUZvlDptCkHjyOpM7k2syA9DNkj8bHAGfdDQE2wyLXWEcNCWG1mZewEAiTZIjbnOPuaWmhVUkS0hPwO7NSIihcju66pKtgUve9rnwUuOPJfaYhI-4nXrFc/s400/lg-b-kenzo-world.png" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2016, Francis Kurkdjian</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> zapach dla kobiet z gatunku bezpiecznych, przeciętnych i bezbolesnych (dwuznaczność w pełni zamierzona). :><br />
<br />
<b>Trwałość:</b> w granicach sześciu czy ośmiu godzin, z czego większość to oczywiście nudna i słabowita baza<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> jako się rzekło, kwiatowo-owocowa<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> czerwone owoce<br />
<b>Nuta serca:</b> jaśmin, piwonia oraz inne nuty kwiatowe<br />
<b>Nuta bazy:</b> ambroksan<br />
___<br />
Dziś pachniałam <i>Vent Vert</i> od Balmain.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Fotografie ilustrujące wpis pochodzą z materiałów promocyjnych filmu Jana Komasy <i>Sala samobójców. Hejter</i> oraz oczywiście perfum <i>World</i> marki Kenzo z 2016 roku.</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">*"(...) Ale kaleczyć sobie uszy jeszcze przez lata całe twoim śpiewem, widzieć twe domicjuszowskie cienkie nogi, miotane tańcem pirrejskim, słuchać twej gry, twej deklamacji, twoich poematów, biedny poeto z przedmieścia, oto co przewyższyło moje siły i wzbudziło do śmierci ochotę. Rzym zatyka uszy słuchając ciebie, świat cię wyśmiewa, ja zaś dłużej już za ciebie płonić się nie mogę. Wycie Cerbera, mój miły, choćby do śpiewu twojego podobne, mniej będzie dla mnie dotkliwe, bom nie był mu nigdy przyjacielem i za głos jego wstydzić się nie mam obowiązku. Bądź zdrów, lecz nie śpiewaj, zabijaj, lecz nie pisz wierszy, truj, lecz nie tańcz, podpalaj, lecz nie graj na cytrze, tego ci życzy i tę ostatnią przyjacielską radę posyła ci Arbiter elegantiae".</span><br />
<span style="font-size: x-small;">H. Sienkiewicz, <i>Quo vadis?</i></span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-39252274292808522982020-02-16T13:25:00.002+01:002020-02-16T16:14:51.998+01:00Thank you for the Music<a href="https://siemashop.pl/product/perfumy_wosp_music_50ml">Stworzyli zapach</a> "z pasji do Rock'n'rolla, który rozbrzmiewa pieśnią wolności na najpiękniejszym festiwalu świata Pol'and'Rock. Jest przesycony zapachem przyjaźni, tolerancji, wzajemnego szacunku i nieokiełznanymi dźwiękami muzyki w rytmie serca".<br />
<br />
Trudno mi wypowiadać się na temat miejsca, gdzie nigdy nie byłam oraz wydarzenia, w którym w życiu nie brałam udziału. Jako osoba dźwiękowo nadwrażliwa źle znoszę wszelką kakofonię jazgotliwego tłumu oraz dudniącej zbędnymi wzmacniaczami muzyki. Dla mnie wszelkie festiwale rockowe czy wiejskie festyny to najczęściej ogromny emocjonalny dyskomfort, fizyczny ból oraz dosłowny gwałt przez uszy i nic na to nie poradzę. Żadne, nawet najlepsze towarzystwo nie jest w stanie wynagrodzić mi takiego cierpienia.<br />
<br />
Dlatego z inicjatyw Jurka Owsiaka i spółki siłą rzeczy mój entuzjazm budzi jedynie* Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEili3A7HPi2PyQaZspyJDL2eUvGoxa7AgUMCveS4-LFz6xHVgfZ5xVJkWQdvdak9GYZ61YsjNwXnAp5xDl3s7dSgpSgo6g4slsw5UDX9iPnyX1oHRXwyNCnKIkXYykg6AagWDBlpozbqHg/s1600/%25E2%2580%259CMusic+fills+the+infinite+between+two+souls%25E2%2580%259D+-+Rabindranath+Tagore.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="326" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEili3A7HPi2PyQaZspyJDL2eUvGoxa7AgUMCveS4-LFz6xHVgfZ5xVJkWQdvdak9GYZ61YsjNwXnAp5xDl3s7dSgpSgo6g4slsw5UDX9iPnyX1oHRXwyNCnKIkXYykg6AagWDBlpozbqHg/s1600/%25E2%2580%259CMusic+fills+the+infinite+between+two+souls%25E2%2580%259D+-+Rabindranath+Tagore.jpg" /></a></div>
<br />
Ostatnio do pozytywnych aspektów całego projektu dołączyły perfumy. ;) I to nie byle jakie ale powstałe dzięki współpracy fundacji WOŚP z perfumerią Quality Missala <span style="font-size: x-small;">[która to współpraca zdążyła obrosnąć w międzyczasie teoriami spiskowymi na miarę wybuchającej brzozy]. ;></span><br />
<i><br /></i>
<i>Music</i>, opatrzone jednocześnie logo Wielkiej Orkiestry oraz festiwalu Pol'and'Rock to klasyczny staro-niszowy samograj; może faktycznie skomponowany na wzór kilku znanych i lubianych przebojów z repertuaru wzmiankowanej perfumerii ale nie oszukujmy się: w dzisiejszych czasach zręczni i pomysłowi didżeje też uchodzą za artystów. ;) Dlatego nie widzę powodu, by nie poświęcić <i>Muzyce</i> kilku zdań na blogu.<br />
<br />
Oto i one: kompozycja rozpoczyna się niemal identycznie jak męska wersja <i>Encre Noire</i> od Lalique, drapiącą, wilgotną i zimną wetywerią w otoczeniu tłustych cząsteczek sadzy oraz dymu. Po kilku chwilach jednak łagodnieje, przeistaczając w spokojniejszą, bardziej miękką i cieplejszą wersję <i>Black Afgano</i> od Nasomatto, z tym jego mięsistym oudem oraz sandałowcem o transparentnym, satynowym wykończeniu - a wszystko w odcieniach najciemniejszej z czerni. Potem jest moment na europejską wersję perfum różano-oudowych (co ważne, bez typowych dla perfumiarstwa bliskowschodniego różanych syropów pomieszanych z oudem rodem z toalety publicznej). ;} Bliżej <i>Muzyce</i> do klasycznej oudowej (aoudowej?) kolekcji od M. Micallef lub ewentualnie <i>Oud Royal</i> z butikowej linii perfum Armaniego. Ot, arabski biznesmen w doskonale skrojonym zachodnim garniturze; nie "przebrany" ale "ubrany" stosownie do klimatu północnej Europy oraz charakteru spotkania w interesach. :)<br />
<br />
Podróż WOŚPowego <i>Music</i> kończy się natomiast... szybko. Zdecydowanie zbyt szybko i gwałtownie jak na mój gust. Jeżeli nie uda mi się wychwycić ulotnej bazy drzewno-korzenno-piżmosyntetycznej, której ostatnie tchnienie przypomina mi trochę atak kloniątek z najnowszego wypustu laboratoriów Lutensa, to po protu nagle orientuję się, że nie pachnę dosłownie niczym.<br />
Za łatwo te perfumy odchodzą... jak niektóre gwiazdy kultury masowej, płonące zbyt jasnym płomieniem, więc też wypalające się zdecydowanie zbyt prędko.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiuL5LgORHZoGGw2wd5NewAQCr-NzZ1j1e4FjR65Sgx-QJxZ06VwYNWOJRNV8JdBzsv36FK0afh95ziTxmCeBoQZ-bVXDHVP6MahaG5yja4gi398Hxa8JH0MCLCsBhYDY2hFnHpDHo214/s1600/tapeta+wo%25C5%259Bp.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1366" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiuL5LgORHZoGGw2wd5NewAQCr-NzZ1j1e4FjR65Sgx-QJxZ06VwYNWOJRNV8JdBzsv36FK0afh95ziTxmCeBoQZ-bVXDHVP6MahaG5yja4gi398Hxa8JH0MCLCsBhYDY2hFnHpDHo214/s400/tapeta+wo%25C5%259Bp.png" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2019, Douglas Morel</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> zapach dla kobiet, mężczyzn oraz osób niebinarnych. Z powodu niezbyt imponującej projekcji pasujący znakomicie do wszelkich możliwych okazji oficjalnych lub wiążących się z pobytem w większym gronie ludzi (na przykład na festiwalu rockowym). ;)<br />
<br />
<b>Trwałość: </b>słabowita, ponieważ maksymalnie trzy- lub czterogodzinna<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-drzewna (i orientalna)<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> gałka muszkatołowa, czarny pieprz, grejpfrut<br />
<b>Nuta serca: </b>heliotrop, róża, labdanum<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno sandałowe, paczuli, wetyweria, oud<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Pierwsza ilustracja pochodzi z https://i.pinimg.com/originals/80/2c/bb/802cbb1c87b99b1ef7737ab1654c3a28.jpg natomiast druga jest skanem ekranu z filmu promocyjnego, zamieszczonego na facebookowym profilu SiemaShopu: https://www.facebook.com/SiemaShop/videos/993151604388054/</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">* "Jedynie", dobre sobie! Jakby WOŚP i ogrom dobra czynionego za jej pośrednictwem to było mało. ;)</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-72951097055424434922020-01-05T13:17:00.004+01:002020-01-05T16:13:44.395+01:00Sztuka dla sztukiTym razem przygnały mnie tu polskie perfumy. I to nie byle jakie. Porządne, pozbawione kompleksów polskie perfumy.<br />
Dwadzieścia lat temu - rzecz nie do pomyślenia. Dziesięć lat temu - sensacja do białości rozgrzewająca internetowe skupiska rodzimych miłośników perfum. Współcześnie... może nie norma ale na pewno nie powód do nadmiernej ekscytacji; ot, codzienność. Tylko i aż.<br />
<br />
W ostatnich latach - także tych, które dla mnie oznaczały blogowy niebyt - powstało sporo świetnych, przemyślanych i docenianych rodzimych marek perfumowych: Tabacora Parfums, <a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2015/04/mistrzowie-szczesliwego-zycia.html">Piotr Czarnecki,</a> Sense Dubai, Bohoboco, Inubi, JMP Artisan Perfumes, Chopin od Miraculum, <a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2015/05/przecietni-nieprzecietni.html">Anja Rubik z Inglotem</a> ale też przypadki, które przed wspomnianą dekadą szarpały nam nerwy na postronki: Missala z <i><a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2012/04/reinterpretacje.html">Quessence</a></i> oraz Michał Szulc ze swoimi <a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2011/09/masala-kadzido-i-miod-czyli.html"><i>Perfumami z Wyprzedaży</i>.</a> ;)<br />
<br />
I to właśnie dziełem podpisanym nazwiskiem ostatniego z twórców zamierzam się dziś zająć. :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijyyDRFzhIEmGTpVo6qrmLmM4zU3lgc8Q7d5hdfnw-zE45chu3YnXOW56akPK74wShpN8C-YCbUPygV7vZZntLwEC0fi1I39-f8XW5-zbUOvYf7Vy41U0JZO_o9IfenABXB-I5GVfePtQ/s1600/40065742852_a7e4693f36_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijyyDRFzhIEmGTpVo6qrmLmM4zU3lgc8Q7d5hdfnw-zE45chu3YnXOW56akPK74wShpN8C-YCbUPygV7vZZntLwEC0fi1I39-f8XW5-zbUOvYf7Vy41U0JZO_o9IfenABXB-I5GVfePtQ/s640/40065742852_a7e4693f36_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Matt Wiebe, <i><a href="https://www.flickr.com/photos/mattwieve/40065742852/">Coyote Flowers - Dutch Still life</a></i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Osiem lat po premierze <i>Sale Perfume 01</i> w sprzedaży pojawił się zapach <i>Sale Perfume 02</i>, opatrzony podtytułem <i>Ribes Oud</i>. Jednak niech nie zwiedzie Was nazwa, specjalnie prowokacyjnie "modna" - oudu w tej kompozycji nie uświadczymy. ;)<br />
Zamiast niego pojawia się matowy akord drzewno-chemiczny, statyczny i bezpieczny; wszechobecny ale nie dominujący nad sednem mieszaniny. Jak blejtram dla płótna, na którym lata temu powstało dzieło któregoś ze starych mistrzów malarstwa niderlandzkiego.<br />
<br />
Malarskie koneksje nie pojawiły się tutaj przez przypadek. <i>Ribes Oud</i> konstrukcją przypomina mi bardzo <a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2011/05/zycie-wieczne.html"><i>la Fuite des Heures</i>,</a> legendarne, potężne ale bardzo statyczne i dystyngowane perfumy marki Balenciaga z roku 1949. Kolejne nawiązanie do pastelowych, oświetlonych przygaszonym światłem bukietów, zobrazowanych na pochłaniającym wszelką jasność tle.<br />
Tutaj też na pierwszym planie pysznią się wielkie ale dyskretne kwiatowe festony, głównie z geranium z ziołowym dodatkiem nagietków lub dalii. Zaraz za nimi kroczą wspomniane nuty drzewne, wśród których najwyraźniejszą wydaje się jedno z syntetycznych wcieleń drewna sandałowego. Które? Nie wiem. Zresztą, czy to dla nas naprawdę takie istotne...?<br />
<br />
Przez moment pojawia się nawet coś, co ktoś kiedyś nazwał "akordem mokrej szmaty", czyli naturalistyczne, mocno przyziemne wcielenie woni paczulowo-quasioudowych. Lub jak kto woli: współczesny odpowiednik zwierzęcej czaszki lub zepsutego owocu z siedemnastowiecznych holenderskich martwych natur. Protestancka interpretacja motywu memento mori; przypomnienie, że nawet piękne kwiaty wkrótce też umrą i zgniją i nie ma dla nich ucieczki.<br />
Równowaga sił.<br />
<br />
Jednak to tylko mgnienie oka, po którym wraca bukiet; schnący, nie gnijący, coraz silniej przyprószony pudrem z chemicznego drewna oraz jasnych, papierowo-pierzastych piżm. Łagodny, nienarzucający się, godny damy przez duże D.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ8DhIU5tFI-V0cwpKkwnukEWm42NgUmJQLCfYIEkxKSfxbgA7lLjI1BNlfrmjd6GmiUubYpcacAxWdGJt7YgDlOoHgHLE7YRIN3TWPsWtdYlckuc3C9fP2YnIyrf0TR13Ajs8A91gVf0/s1600/banner_15741978260.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="1110" height="345" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ8DhIU5tFI-V0cwpKkwnukEWm42NgUmJQLCfYIEkxKSfxbgA7lLjI1BNlfrmjd6GmiUubYpcacAxWdGJt7YgDlOoHgHLE7YRIN3TWPsWtdYlckuc3C9fP2YnIyrf0TR13Ajs8A91gVf0/s640/banner_15741978260.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2019, ??</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> kompozycja skierowana zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Na mojej skórze rozwijająca się bez pośpiechu, w prawdziwie starym stylu, chociaż nieodmiennie blisko ciała.<br />
Podobnie jak w przypadku poprzednich perfum Michała Szulca, <i>Ribes Oud</i> również dostępne jest w limitowanej ilości tysiąca flakonów, więc jeżeli zdecydujecie się na zakup, nie zwlekajcie z nim. ;)<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> w granicach dziesięciu-dwunastu godzin<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-kwiatowa<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<br />
bergamotka, cytryna, geranium, czarny pieprz, drewno gwajakowe, paczuli, jaśmin, czarna porzeczka, białe piżmo, drewno cedrowe, drewno sandałowe<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródło pierwszej ilustracji: https://www.flickr.com/photos/mattwieve/40065742852/</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-37672058963057671612019-06-20T12:42:00.004+02:002019-06-20T12:42:40.229+02:00W południe lata na krańcu świataNie na krańcu świata, lecz w jego centrum, tu i teraz. Najbliżej jak się da, dosłownie za progiem, czeka magia. Nocy letniej nie tyle sen, co poranek. ;)<br />
Zachwycający w swojej zdawałoby się niepozornej ale przecież zachwycającej łagodności. Lecz będziecie w stanie doświadczyć jej pod jednym warunkiem: jeżeli umiecie dostrzec magię w zjawiskach banalnych.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxct4tQBPWjTT7qAmxnda9ZandZAWyGj56xxkEl46sFYSk6-IS1RVXibqIZqPwaZHheHTJnJdpUTqlBrKPfkYgqzpWsgZIVvd-a3LYZlRawd13cczshi6aSP5T1wdpgJ0bDe7UUuxYYx4/s1600/8963862004_64316e0247_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxct4tQBPWjTT7qAmxnda9ZandZAWyGj56xxkEl46sFYSk6-IS1RVXibqIZqPwaZHheHTJnJdpUTqlBrKPfkYgqzpWsgZIVvd-a3LYZlRawd13cczshi6aSP5T1wdpgJ0bDe7UUuxYYx4/s640/8963862004_64316e0247_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><a href="https://www.flickr.com/photos/nuwandalice/8963862004/">Dandelion</a></i> autorstwa osoby, ukrywającej się pod pseudonimem Nuwadalice.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Tegoroczna Noc Kupały będzie dla mnie nieoczekiwanie łagodna. W czasie letniego przesilenia zwykle szukałam perfum wyrazistych, odważnie łamiących pogodowe stereotypy lub podkreślających pradawny, pogański charakter towarzyszących obecnym dniom uroczystości. Wiecie: kadzideł, dymów, surowych ziół albo chociaż naręcza narkotycznych kwiatów.<br />
<br />
Jednak w roku 2019 postanowiłam odłożyć tradycję na bok, przynajmniej częściowo, w jej najbardziej oczywistym aspekcie. Zamiast niego wolę skupić się na pięknie i kruchości życia; na przysłowiowym "piórku na wietrze"; na ulotności tego, co w nas i otaczającym nas świecie najcenniejsze; na spokoju i błogości.<br />
Jeżeli na erotyce, to idealnie nastoletniej: doświadczanej po raz pierwszy i z wielkiej miłości.<br />
<br />
Ich odzwierciedlenie znalazłam w <i>Habanicie l'Esprit</i>, jednym z dwóch dostępnych współcześnie łagodniejszych wcieleń klasyka marki Molinard; tym bardziej mlecznym, aksamitnym, mniej strereotypowo wakacyjnym. :)<br />
A przy tym delikatnym i odrobinę nostalgicznym, zupełnie jak widok dmuchawca. :)<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/UQ_QqtXoyQw" width="460"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Naturalnie subtelne roślinne piękno odzwierciedlają tutaj pyłkowe słodkości mimozy czy heliotropu, które jednak od początku wydają się być podległe akordom zmysłowym w rodzaju pięknego labdanum w otwarciu, czy pudrowo-cielesnego, nieco mydlącego się (ale to normalne na mojej skórze) piżma podczas dalszego rozwoju kompozycji.<br />
<br />
Jednak perfumy te nie byłyby godne nosić nazwiska wielkiej <i><a href="https://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2011/03/amiac-reguy.html">Habanity</a></i> gdyby nie odwołujące się do nich akordy żywic oraz drzazg! :) W białej wersji "uduchowionej" najważniejszy jest balsamiczny, dosyć słodki akord przywodzący na myśl takie klasyki współczesnego perfumiarstwa, jak pierwsze <i>Candy</i> od Prady czy <i>Dune</i> Diora. Nasza ulubiona perfumowa encyklopedia sugeruje, że stoją za nim benzoes, drewno różane oraz wspomniane już labdanum. Niechże będzie i tak. ;)<br />
Z pewnością im dłużej zadajemy się z <i>Habanitą l'Esprit</i>, tym bardziej jasna i matowa, pudrowa się staje. Nie jest to jednak puder infantylny, słodziuteńki i pozbawiony sensu ale coś w rodzaju ciężkich oparów po romantycznym tête-à-tête pary zadurzonych w sobie nastolatków, gdzieś na rozpalonej czerwcowej łące, w cieniu rozłożystego drzewa i wysokich traw, w zapachu odległych róż, w stanie sennego oszołomienia.<br />
<br />
Wiem, wiem, odleciałam, bo przecież większości ludzi podobne "ciężkie opary" absolutnie nie wydadzą się zachęcające nawet w najmniejszy sposób <span style="font-size: x-small;">[nawet nie powinny, jeżeli tylko potraktować moją wizję dosłownie]</span>. ;) Jednak nie piszę tu do większości - a przynajmniej taką mam nadzieję - lecz do grupy osób, których byle co nie odstraszy a skojarzenie "labdanum z animalnym piżmem" mogłoby wręcz zachwycić.<br />
Dlatego piszę śmiało, sugerując Wam wszystkim nie tyle podglądactwo, ile uśmiech nostalgii czy chwilowy powrót do świata lat dziecinnych. "(...) on zawsze zostanie piękny i czysty jak pierwsze kochanie".<br />
<br />
Nawet pomimo labdanum i piżma. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOfozsL1SyKUWp5jrHYUpeQLDkWm9nrJMjDfMzEIWIan0a-EXJ3Vogy0s5w420payyK65uNNhyphenhyphennl2gC90_KFHbGsV3xzvUUtPinwMgzHjJ2nmFhEdVSDMmIZIkBza4S32u4sFRliO3-Kw/s1600/molinard_habanita_esprit.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="460" data-original-width="800" height="230" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOfozsL1SyKUWp5jrHYUpeQLDkWm9nrJMjDfMzEIWIan0a-EXJ3Vogy0s5w420payyK65uNNhyphenhyphennl2gC90_KFHbGsV3xzvUUtPinwMgzHjJ2nmFhEdVSDMmIZIkBza4S32u4sFRliO3-Kw/s400/molinard_habanita_esprit.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2013, ??</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> perfumy stworzone dla kobiet ale w mojej opinii jest to absolutny uniseks z samego środka skali; kto nie wierzy, niech powącha w perfumerii kilka co większych "męskich" przebojów od czasu <i>1 Million</i> i wróci do <i>Hl'Es.</i> zrewidować pogląd. ;P<br />
Poza tym chciałam zaznaczyć, że tzw. parametry użytkowe omawiane pachnidło ma przyzwoite: może nie ciągnie się za nosicielem kilometrami ale w bliskim sąsiedztwie ciała wiruje i mieni się, dopiero po pewnym czasie zmieniając w znacznie spokojniejszą, statyczną strukturę, przywodzącą na myśl rozgrzany marmur.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> znaczna, bo w granicach pięciu godzin wyraźnej projekcji oraz kolejnych pięciu stopniowego wyciszania i zaniku.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> orientalno-piżmowa<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> gałka muszkatołowa, labdanum, cytryna<br />
<b>Nuta serca:</b> heliotrop, jaśmin, mimoza, róża<br />
<b>Nuta bazy:</b> benzoes, paczuli, wetyweria, piżmo<br />
<span style="font-size: x-small;">___</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Pierwsza ilustracja pochodzi z https://www.flickr.com/photos/nuwandalice/8963862004/</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-21969923839606379762019-05-04T15:07:00.001+02:002019-05-04T17:13:26.338+02:00Pijane wiosnąMajówka powoli ma się ku końcowi. Co prawda zamiast oczekiwanej <span style="font-size: x-small;">[choć uczciwie przyznajmy: jakim prawem? Na jakiej zasadzie?]</span> ciepłej i słonecznej, iście letniej aury przybyła nad Polskę pogoda raczej, hmm... nostalgiczna, to przecież trudno nie zauważyć, że wiosna panuje nam miłościwie w pełnym rozkwicie.<br />
Kolejne rośliny zakwitają hojnie; nie zawsze w swoim przyrodzonym tempie, zachowując wszelako odwieczny porządek, ustalony zmieniającym się ostatnio "klimatem umiarkowanym +". ;)<br />
Cieszą się ludzkie oczy, nosy a nierzadko i usta.<br />
Po raz nieskończony w historii ludzkości z uśmiechem witamy kolejne odrodzenie życia.<br />
<br />
Niektórych z nas potrafi przy okazji ogarnąć nieomal karnawałowe szaleństwo, tak uderza nam do głowy światło słoneczne, wydobywające ze świata barwy. Tak też działa na nas bujny zapach tysięcy splątanych ze sobą roślin. Jesteśmy pijani wiosną.<br />
Lub pijane. :)<br />
<br />
Oszalałe od nadmiaru hormonów szczęścia, otumanione różem i bielą kwiatów, nieśmiałą zielenią trawy czy listowia, błękitem nieba, łagodnym brązem nagrzewającej się ziemi... Czasami chciałybyśmy, aby ich aromat towarzyszył nam wszędzie.<br />
Magiczna woń wiosny.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6bJrBciovNxDDYRkF82w4Jk6maO1vEyzBaYsBDtcK1WB-CSRBaJRBHfLrdm2DKncdn8SexguuXKQhMJHTYq84n_EP4X6YFaelwyn_cLzCFur_dKje8k_BMjphbN-imok7jImhDftFrHM/s1600/26155243634_ad4d5e3682_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6bJrBciovNxDDYRkF82w4Jk6maO1vEyzBaYsBDtcK1WB-CSRBaJRBHfLrdm2DKncdn8SexguuXKQhMJHTYq84n_EP4X6YFaelwyn_cLzCFur_dKje8k_BMjphbN-imok7jImhDftFrHM/s640/26155243634_ad4d5e3682_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Theophilos Papadopoulos, <i><a href="https://www.flickr.com/photos/theo_reth/26155243634/">[Bez tytułu]</a></i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Kiedyś już o niej pisałam. Problem w tym, że nazywała się <i><a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2016/03/na-wiosne.html">Lola</a></i> od Signature Fragrances London i kosztowała około 100 € za flakon ekstraktu perfum o pojemności 6 ml. Naturalnie w Polsce nie była dostępna ani w roku 2016, ani - jeżeli dobrze kojarzę - obecnie.<br />
Tymczasem niedawno miałam okazję poznać pachnidło, o którym mogłabym powtórzyć każde ze słów użytych w recenzji <i>Loli</i>, zarówno jeżeli chodzi o poszczególne akordy, ich układ, jak i o charakter kompozycji:<br />
<br />
<i>"Wysokoprocentowy szot z serotoniny i endorfin", "bez żadnych filozofii, bez silenia się na nic, może poza sprawieniem odbiorcy artystycznej przyjemności balansującej na granicy kiczu"; jest słonecznie ale nie upalnie, wieje lekki wietrzyk, chce się żyć"; "Na szczęście pojawia się składnik, który dodaje mieszaninie głębi. Dzięki niemu (...) nie jest już pustogłową istotką ale zaczyna żyć naprawdę. Ten składnik to paczuli"; "cała jest poezją. Fraszką ku czci piękna wiosny".</i><br />
<br />
Tym razem jednak fraszkę napisał inny autor. Noszący nieznane publiczności polskie nazwisko ale wstydliwie ukrywający je pod francuskobrzmiącym pseudonimem. Jacques Battini. Zbędne krygowanie się! Zupełnie, całkowicie, absolutnie niepotrzebne.<br />
Przecież jego (jej/ich) <i>Night Dream Crystal Edition </i>są w stanie wyjść zwycięsko ze starcia z każdym współczesnym słodko-paczulowym bestsellerkiem. Dowolnie wybranym.<br />
<br />
Tu początkowy bukiet kwiatów o nieokreślonej nazwie - ultrakwiatu sprzed setek milionów lat, starszego niż ginko i magnolie, pramatki wszystkich nastrojowych i narkotycznych "snów zmysłowych bladej dziewczynki" - stopniowo zmienia się w rzeźbę z tworzywa zdecydowanie trwalszego aniżeli ulotne cząsteczki zapachu. Z jasnego, ciepłego drewna, paczulowej ziemi, waniliowo-tonkowej barwionej koronki, w końcu z kruchej, ulotnej ale pradawnej kredy (tak objawia się jedno z nowoczesnych syntetycznych piżm).<br />
Z życia rozumianego jako trwająca miliardy lat wędrówka, najbardziej oczywista pod słońcem sztafeta gatunków. Jako świadomość, że wszystko, co nas otacza: drzewa, trawy, domy i smartfony ;) różowe chmury i czarne dziury, wszelkie kolory, zapachy, smaki a w końcu i my sami - powstaliśmy z gwiazd zmarłych u zarania Drogi Mlecznej.<br />
<br />
Podobnej historii nie opowie Wam flanker flankera flankera flankera <i>la Vie est Belle</i> czy innej guerlainowskiej <i>Małej Czarnej</i>. ;> Możecie być pewne.<br />
Tak pewne, jak pewną być trzeba ruchu obrotowego Ziemi oraz tego, że gdzieś w tej chwili wstaje nowy dzień.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8gkhErlFjaO5G_2dJpykS43t1y0tOXwvNLvxIukpd7gaVdt7ECC7wa-StQwMN7Td84Mge-oc-elCP9FUwLcAxTdFvn9puoGzYnpPiAPXtw-HBz5IYPeMUiwnTrLOfTGpVL5C_Zej1yWw/s1600/Night+Dream+Crystal+Battini.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="404" data-original-width="851" height="188" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8gkhErlFjaO5G_2dJpykS43t1y0tOXwvNLvxIukpd7gaVdt7ECC7wa-StQwMN7Td84Mge-oc-elCP9FUwLcAxTdFvn9puoGzYnpPiAPXtw-HBz5IYPeMUiwnTrLOfTGpVL5C_Zej1yWw/s400/Night+Dream+Crystal+Battini.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2012, ??</b><br />
<b><br />
</b> <b>Przeznaczenie</b>: zapach stworzony dla kobiet, choć bez wątpienia do twarzy w nim będzie wielu mężczyznom. Zdecydowany, śmiały ale jednocześnie elegancki. Spokojny.<br />
Niewątpliwym plusem kompozycji jest jej cena, czyli ok. 60 zł za 50 ml czystych perfum.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> jak na ekstrakt przystało <i>Night Dream</i> na skórze wytrzymuje około doby a na ubraniach bez problemu potrafi przetrwać ze dwa prania. :)<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> kwiatowo-drzewna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br />
</b> <b>Nuta głowy:</b> bergamotka, kwiat pomarańczy, tuberoza<br />
<b>Nuta serca:</b> paczuli, róża, jaśmin<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno cedrowe, wanilia, akord piżmowy<br />
___<br />
Dziś noszę <i>Lavande edp</i> od Molinard.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://www.flickr.com/photos/theo_reth/26155243634/</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-61779262772117722432019-04-28T12:16:00.001+02:002019-04-28T18:53:37.262+02:00Znów wędrujemy ciepłym krajemPowrotów do blogowania mam co najmniej tyle, ile znani sportowcy "definitywnych" postanowień o zakończeniu kariery. ;) I za każdym razem gdy siadam do komputera z zamiarem zalogowania się w bloggerskim profilu, czuję się tak samo zielona.<br />
<div>
A przecież do zrecenzowania mam przynajmniej dwanaście zapachów (przy okazji minionej niedawno Wielkanocy chodziły mi po głowie cztery różne kompozycje w postaci trzech wpisów; wyszło jak zwykle).</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Skoro już o zieleni mowa...</div>
<div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwQu6-Z01pLZJhk5GazNWvlpSZp6UY5E1cxRgiQE4LQjZ85i2iAZHmQBO5e0-3ApAQTiznSiaxSKmovKC3MVLmZ-WBz6ewpVzJTj8bGrbitgvvLa-B9nyjIgD1E8X9JcwvSp6NnUHVmLU/s1600/44929995615_96df9f00cd_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwQu6-Z01pLZJhk5GazNWvlpSZp6UY5E1cxRgiQE4LQjZ85i2iAZHmQBO5e0-3ApAQTiznSiaxSKmovKC3MVLmZ-WBz6ewpVzJTj8bGrbitgvvLa-B9nyjIgD1E8X9JcwvSp6NnUHVmLU/s640/44929995615_96df9f00cd_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><a href="https://www.flickr.com/photos/serbosca/44929995615/">Green Deal</a></i> autorstwa Sergio Boscaino</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Tak się ostatnio złożyło, że zielony to dla mnie nowy czarny a może nawet nowy czerwony...?<span style="font-size: x-small;">[Oczywiście wyłącznie z olfaktorycznego punktu widzenia, ponieważ w zielonych ubraniach tak dziś, jak i przed laty mogłabym co najwyżej występować jako statystka w filmie o zombie apokalipsie. ;P]</span> </div>
<div>
Jest tym, czego poszukuję w perfumach, o czym śnię i za czym wyglądam; może to być zieleń skoszonej trawy, świeżej dostawy w kwiaciarni na rogu, wiosennej łąki, niszowego zielska itd. To może być lubiane od dawna galbanum ale też do niedawna traktowane z lekceważeniem kolońskie cytrusy. Na pewno zaś - skrzący się, matowy, chrupki szypr.</div>
<div>
Taki, jak <i>Coriandre</i> marki Jean Couturier.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Chociaż jestem niemal pewna, że znam te perfumy od wielu lat - charakterystyczny malachitowy korek flakonu wygląda nieśmiało gdzieś z otchłani dziecięcych wspomnień - swoją opinię z konieczności opieram o najnowszą wersję wody toaletowej, zakupionej rok temu w jednej z Wiodących Perfumerii Internetowych. :) Czyli taką po paru wskrzeszeniach z martwych a na pewno po około pięciu tysiącach reformulacji.</div>
<div>
Teoretycznie więc nie ma sensu spodziewać się zbyt wiele, prawda?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Otóż nieprawda. ;)</div>
<div>
Ponieważ <i>Coriandre</i> to szypr równie oczywisty w swojej szyprowości co przebiegły. Skradający się po cichu w stronę niczego niespodziewającego się współczesnego konsumenta pachnących soczków - lekko już znudzonego bestsellerową powtarzalnością, szukającego czegoś <b><i>innego</i></b> - z pozoru mamiący jasną, kolońsko-paprociową przewidywalnością, być może też sugerujący odrobinę staroświecką męskość, dosyć przewidywalny. Jak drapieżna roślina czekający tylko, aż skuszony wonią łatwej konsumpcji owad przysiądzie na jego płatkach, żeby <b>HAPS!</b> pożreć maleństwo. ;)</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOk0qIWFl_OyLjEjB-FqIezKXdiuH0Oq4vy4W7UUhKwH-yVHID_W3L-DK2dG0t-sAVmWDL2eYgVCYQHKOt_j2n6HQkJ5499W2ozY6jHKm6tdTh4rnGIt9C-uKt5ujLptNilSmjzXcfQpQ/s1600/22849317790_a0fe3d9325_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOk0qIWFl_OyLjEjB-FqIezKXdiuH0Oq4vy4W7UUhKwH-yVHID_W3L-DK2dG0t-sAVmWDL2eYgVCYQHKOt_j2n6HQkJ5499W2ozY6jHKm6tdTh4rnGIt9C-uKt5ujLptNilSmjzXcfQpQ/s640/22849317790_a0fe3d9325_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><a href="https://www.flickr.com/photos/jurek_durczak/22849317790/">Greening</a></i> autorstwa Jurka Durczaka.</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
<i>Coriandre</i> to rzadki typ zapachowej kompozycji sprzed lat, która w XXI wieku z powodzeniem potrafiła zasiedlić nową <b>niszę,</b> wykorzystując do tego internet.<br />
Daje się przecież zauważyć, że w świecie perfumomaniackich cyfrowych społeczności coraz liczniejsza grupa szuka czegoś więcej, aniżeli kadzidlano-oudowych dymów, od których przecież dawno temu wszystko się zaczęło. Równie dużo osób czuje, że nie dla nich oryginalne flakony sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie strzeliste aldehydy, naturalistyczne cywet i piżmo czy potężne kwiatowe bukiety potrafią być niekiedy barierą nie do sforsowania. Podobnie flakony butikowych pachnideł znanych marek coraz częściej okazują się skrywać zawartość, która jakością nie odstaje od projektowanych przez marketingowców, bestselleropodobnych soczków marek typu Avon; więc jeżeli nie widać różnicy, po co przepłacać?<br />
Co więc ma zrobić miłośnik perfum, którego kusi inność, chociaż niekoniecznie niszowo-kadzidlana? Który lubi vintage ale bez przesady? Który szuka czegoś wybitnego oraz odmiennego za niewygórowaną cenę? Według mnie śmiało może sięgnąć po <i>Coriandre</i>.<br />
<br />
Tutaj początkowe energetyczne tchnienie ultraświeżej, z lekka cytrusowej, całkowicie pozbawionej słodyczy chmury systematycznie wysycha, pozwala się otulić wspaniałym mchem dębowym, być może ostatnim w produkowanych współcześnie perfumach (nawet, jeżeli jest on w całości dzieckiem pipety i retorty, przesyłam ukłony za naturalną dosłowność). Szybko dołącza jasne, lekko pikantne tchnienie tytułowej kolendry a może i innych przypraw? Trudno powiedzieć. Grunt, że kompozycja mieni się, zacienia i rozświetla naprzemiennie, słowem: szypruje na całego. :)<br />
Gdzieś w tle daje się zauważyć ciężka i gładka kurtyna z bliżej nieokreślonych kwiatów, które przed zwiędnięciem broni delikatny aldehydowy promień, unoszący kwiatowe główki do góry. Jednak ani aldehydy, ani retrobukiet nawet przez chwilę nie usiłują zdominować mszysto-korzenno-wetyweriowo-drzewnego pierwszego planu. Nawet, jeżeli z czasem tego tła widać coraz więcej, nie mam absolutnie nic przeciwko, tak harmonijne wydaje się serce <i>Coriandre</i>.<br />
W bazie natomiast cichaczem, obok utrzymującego całość w porządku drzewno-mszystego stelażu, przemykają nuty odzwierzęce: jakieś delikatne piżmo, jeszcze delikatniejszy cywet, może drobina kastoreum tak mała, że sprawiająca wręcz migdałowe wrażenie. Przemykają aż... przystają. I zostają na dużej, zanikając stopniowo wraz z głównymi bohaterami wonnej opowieści. Nikomu nie wadzą, będąc przecież jej równoprawnymi bohaterami.<br />
<br />
<i>Coriandre</i> to arcydzieło. Piękne, na wpół zapomniane ale nieskończenie cenne. Jak malachitowy posążek, przypadkiem znaleziony gdzieś na wakacyjnym szlaku. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCxwp1pSLMUqh_R4pplW6hiILekJFb27iM8Zjzz0CawvOyDLtQLN_0qAl0E3F2a5ZoKsGtSddPMvuNZshwt8JXLPQF2dKCFqc-kI7B9OiyyMcC3crXoSR6nQhsZxDbg3UkPjykSXZO1t8/s1600/143c443219438b7beb469493cbf4ad5d.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="981" data-original-width="752" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCxwp1pSLMUqh_R4pplW6hiILekJFb27iM8Zjzz0CawvOyDLtQLN_0qAl0E3F2a5ZoKsGtSddPMvuNZshwt8JXLPQF2dKCFqc-kI7B9OiyyMcC3crXoSR6nQhsZxDbg3UkPjykSXZO1t8/s400/143c443219438b7beb469493cbf4ad5d.jpg" width="306" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 1973, Jacqueline Couturier</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> kompozycja stworzona dla kobiet, dziś jednak skręcająca w stronę uroczo staroświeckiego acz całkowicie noszalnego uniseksu. Na okazje, jakie tylko dlań wymyślimy; osobiście "zaliczyłam" w <i>Coriandre</i> i poważne biznesowe rozmowy, i wypad w góry zakończony popijawą. ;)<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> jedyna wada pachnidła; w przypadku testowanej przeze mnie współczesnej wody toaletowej jest to maksymalnie pięć do sześciu godzin bliskiego skórze, leniwego smyrania, z czego połowę czasu należy przeznaczyć na jeszcze bardziej cichnącą bazę.<br />
<b><br /></b>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> szyprowo-aromatyczna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy</b>: kwiat pomarańczy, dzięgiel, kolendra<br />
<b>Nuta serca:</b> kłącze irysa, róża, jaśmin, konwalia, geranium<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno sandałowe, drewno cedrowe, paczuli, wetyweria, mech dębowy, cywet, piżmo<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">1. https://www.flickr.com/photos/serbosca/44929995615/</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">2. https://www.flickr.com/photos/jurek_durczak/22849317790/</span></div>
</div>
wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-20663914067088298442018-11-04T11:39:00.000+01:002018-11-04T13:57:24.876+01:00Tam, gdzie mech jest nieśmiertelnyKolejny powrót na blogowe łamy to kolejne podejście do perfum inspirowanych wschodnioeuropejską tożsamością.<br />
<br />
A przy okazji kilka słów refleksji odnośnie tak przez nas nielubianych reformulacji; dziś bowiem zamierzam opisać na nowo pewien zapach - lub raczej "opisać" po prostu, ponieważ zmiana składu pachnidła przeobraziła je w sposób dosyć kategoryczny.<br />
O tym jednak za chwilę.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjujcRqUeAwIKnGFcHtNF_VuONy78iKWkPa0nwb3y-ua2HLbJVgJsP2m8FWQ2E-tWDxIwZww3_-F1ePuAIBAb3pYySLA6FboMFj24tBYGsGg-iB3mxFWhFly-pCoEap2OtE8nlG8M03qxk/s1600/mari03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="619" data-original-width="800" height="495" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjujcRqUeAwIKnGFcHtNF_VuONy78iKWkPa0nwb3y-ua2HLbJVgJsP2m8FWQ2E-tWDxIwZww3_-F1ePuAIBAb3pYySLA6FboMFj24tBYGsGg-iB3mxFWhFly-pCoEap2OtE8nlG8M03qxk/s640/mari03.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor: Ikuru Kuwajima</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Najpierw zapraszam Was w podróż na południowo-wschodnie krańce kontynentu europejskiego, w lasy pomiędzy Wołgą a Uralem, gdzie żyją ostatni prawdziwi rodzimowiercy Europy.<br />
W rejon, gdzie wśród białych pni brzóz przechadzają się duchy, gęsi są czczone (oraz jedzone) a świat - choć pozornie znajomy i doskonale zrozumiały, bo czyż znajome i zrozumiałe nie są wielkoformatowe płachty reklamowe na budynkach oraz uzależnienie od smartfonów? - na drugi rzut oka okazuje się diametralnie różny od naszego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCXZ94nPKF2EvVZAqBS51-UFdx6fqLsk_NT3LcYUDbG2b78W4SmJBeukOhV6tTzucuNTpwzENEdd1kR4JWu-Ij33OzUWwefAudRDAPegnvZz7aQHPa40NGshTheJv8aZZ1V0MIZDpAA60/s1600/mari.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="630" data-original-width="800" height="504" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCXZ94nPKF2EvVZAqBS51-UFdx6fqLsk_NT3LcYUDbG2b78W4SmJBeukOhV6tTzucuNTpwzENEdd1kR4JWu-Ij33OzUWwefAudRDAPegnvZz7aQHPa40NGshTheJv8aZZ1V0MIZDpAA60/s640/mari.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor: Ikuru Kuwajima</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Maryjczycy, nadwołżańscy kuzyni Finów, od momentu podbicia ich ziem przez Iwana Groźnego nie mieli w życiu łatwo. Najpierw ogniem i mieczem chrystianizowała ich cerkiew prawosławna, potem tłamsili nienawidzący duchowości komuniści, teraz zaś zmuszeni są balansować gdzieś pomiędzy marginesem, na który zepchnął ich oficjalny nurt rosyjskiej kultury a byciem ciekawostką turystyczną dla reszty świata.<br />
Nie poddali się jednak, zachowali swój język i kulturę a teraz stopniowo, coraz bardziej jawnie, wracają od przyswojonych prawosławia i islamu do odwiecznych wierzeń.<br />
<br />
Pomyślałam o nich, kiedy przyszło mi znaleźć skojarzenie do pachnidła, które musiałam poznać na nowo i które najpierw mnie rozczarowało a chwilę później zauroczyło.<br />
<i>Cuir</i> marki LT Piver.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiivX3iBPpS_GNt9kpz2jattTtg30jq8ZWQuLD7fX-vqv1lL1VeMkhGATab-I3mkPolyTw7u9H9w-E6cX5PcpXoMGBFGL0g8BTD3c2NyvYh0OkrnBwp1QdMMQKtXU5U5rGTex1B5QNq1sE/s1600/mari02.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="648" data-original-width="800" height="516" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiivX3iBPpS_GNt9kpz2jattTtg30jq8ZWQuLD7fX-vqv1lL1VeMkhGATab-I3mkPolyTw7u9H9w-E6cX5PcpXoMGBFGL0g8BTD3c2NyvYh0OkrnBwp1QdMMQKtXU5U5rGTex1B5QNq1sE/s640/mari02.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor: Ikuru Kuwajima</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div>
Pamiętacie moją recenzję poprzednika mojej dzisiejszej bohaterki, oryginalnej piverowskiej <a href="https://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2010/09/za-pani-lesnych-drog.html"><i>Cuir de Russie</i>?</a> Macie prawo jej nie kojarzyć, ponieważ powstała ponad osiem lat temu, u zarania dziejów tego bloga. :)</div>
<div>
Skojarzyłam tamte perfumy z postacią z baśni i legend a prawdopodobnie prasłowiańską, przedchrześcijańską potężną boginią - Babą Jagą. Z kimś przerażającym, idealnie zadomowionym na styku Kultury z Naturą, doskonale znanym każdemu dziecku. Z postacią może i kiedyś w jakiś sposób należącą do tego świata ale teraz już całkowicie nierealną, bajkową. Bo przecież wierzyć w Babę Jagę to tak, jak wierzyć w Zeusa czy Thora <span style="font-size: x-small;">[zwłaszcza ten drugi jest dziś raczej bohaterem jakiegoś tandentnego amerykańskiego komiksidła, w naszej części świata nieznanego, dopóki ktoś nie zafundował mu cyklu wysokobudżetowych hollywoodzkich filmów oraz twarzy Chrisa Hemswortha]</span>. Możesz, jeżeli nie masz wszystkich klepek na swoim miejscu. ;P</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<i>Cuir de Russie</i> było piękną, straszną, fascynującą baśnią z odległych czasów, czymś niedzisiejszym. Samo gołe <i>Cuir</i> natomiast okazało się cichą ale uporczywą, zdumiewająco stanowczą opowieścią o życiu doczesnym. Tym, które wiedziemy z mozołem, po cichu, z brudzie i pocie ale też z marzeniami i śmiechem. Gdzie wzniosłość <i>sacrum</i> często ginie pod prozaicznym ciężarem <i>profanum</i>, często jest w ogóle niewidoczna ale przecież stale nam towarzyszy.</div>
<div>
<i>Cuir</i> bez <i>Russie</i> to nie tyle skóra z opowieści fin de siècle'owych perfumiarzy ale... mech. Mech i drzewa, i ziemia; i wszystko, co z tej ziemi wyrasta.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuYMZIxlTPoaZjT2NcxS6ZOdj51bfctePhbM5u3yfm6v23_ueyJrxIkBTilz4nXVyg3u9Gpv98egpzI3k0JEJZugUYCSrQnK2ejV-bS5MsMZwqp9PIUP8qZHurrCHsOnwUTSHELRzHe4o/s1600/mari04.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="641" data-original-width="800" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuYMZIxlTPoaZjT2NcxS6ZOdj51bfctePhbM5u3yfm6v23_ueyJrxIkBTilz4nXVyg3u9Gpv98egpzI3k0JEJZugUYCSrQnK2ejV-bS5MsMZwqp9PIUP8qZHurrCHsOnwUTSHELRzHe4o/s640/mari04.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor: Ikuru Kuwajima</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Mówiąc językiem mniej poetyckim: pozbawiwszy perfumy dodatku rosyjskiej skóry, tego popularnego w pierwszych dekadach XX wieku aldehydu, naprawdę zmieniono ich charakter.</div>
<div>
Otwarcie pozbawiono świetlistej lekkości, zamiast niej stawiając na ostre nuty mszysto-drzewne, podbite akordami pikantnych przypraw oraz cytrusów, które jednak same rozjaśnić wstępu nie są w stanie. Wątlaczki z nich, przyzwyczajone raczej do śródziemnomorskiego słońca aniżeli do mroźnych rosyjskich, kontynentalnych zim; dlatego też w Mari El umierają bardzo szybko, dosłownie w przeciągu pięciu sekund.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Tu klimat jest wymagający, by nie rzecz, że brutalny. Od początku <i>Skóra</i> jest więc matowa i ciemna, z czasem natomiast staje się coraz bardziej dymna i... rzeczywiście skórzana. ;) Przy ognisku z brzozowych szczap ktoś nierozsądnie położył skórzany element odzieży, na który spadło kilka(naście) iskier za dużo. Po chwili więc skóra dymi i spala się z sykiem, kiedy języki ognia lizną śniegu pod tą rękawiczką czy kurtką.</div>
<div>
Zwęgla się galanteria, zwęglają się białe gałęzie brzóz, pozostaje natomiast - mech. Suchy, aromatyczny, ciepły mech dębowy, którego opary dosłownie zatykają ludzkie nozdrza, szczelnie izolując je od powietrza, żeby następnie uwięzić w naszych głowach tłamszące aromaty dymu, teraz już tłustego od sadzy oraz pikantne, pozbawione jakiegokolwiek dodatku słodyczy przyprawy o niemożliwej do odkrycia proweniencji.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czuję się tu jak w kurnej chacie. Muszę wyjść. Natychmiast.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnhSVsH8j_v256HbxkKo_CN1f0tVBTj_YJsXr8YFPhbPkwrhQ54mefqL15HnbGGU8FEjFu1O1KeevsevAwuwovintrkk5r_3qUNru7rOgXG0QrraHGwHxHrzJEN4_8etl2_bSjBSq2v3A/s1600/mari05.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="622" data-original-width="936" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnhSVsH8j_v256HbxkKo_CN1f0tVBTj_YJsXr8YFPhbPkwrhQ54mefqL15HnbGGU8FEjFu1O1KeevsevAwuwovintrkk5r_3qUNru7rOgXG0QrraHGwHxHrzJEN4_8etl2_bSjBSq2v3A/s640/mari05.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor: Raffaele Petralla/Prospekt</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Na szczęście głęboka baza <i>Cuir</i> dostarcza nam więcej świeżego powietrza. Pojawia się nawet aspekt ludzki, cielesny. Przy czym jest to cielesność bardzo ciepła i cywilizowana; ot, miękkie złociste labdanum, delikatnie pierzaste, suche piżmo, nawet bardziej orientalny akord drewna sandałowego ma w sobie coś ludzkiego i przyjaznego.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Po zimie nareszcie przyszła wiosna.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMe8hXtgH00fBvnzsSKUeE4NSJauWVYZuuOF4jpb9FQf0GvHRI0lcHhzhgsq4bsgQYzWXSV0ZhNqzk4HNdzlju9_shp8RJZiavzb8EGUhplHrVWad2XWvN5q5-H3p4iXg1JJ5yFxDmU4Y/s1600/4fd9b6340fda85880b14a48d7a34b46a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="367" data-original-width="404" height="362" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMe8hXtgH00fBvnzsSKUeE4NSJauWVYZuuOF4jpb9FQf0GvHRI0lcHhzhgsq4bsgQYzWXSV0ZhNqzk4HNdzlju9_shp8RJZiavzb8EGUhplHrVWad2XWvN5q5-H3p4iXg1JJ5yFxDmU4Y/s400/4fd9b6340fda85880b14a48d7a34b46a.jpg" width="400" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Rok produkcji i nos:</b> reformulację przeprowadzono ok. roku 2011, nie wiem też, kto za nią stał</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Przeznaczenie:</b> zapach w starym stylu i to wciąż się czuje. Jeszcze trzydzieści-czterdzieści lat temu dedykowany byłby wyłącznie mężczyznom (bo też i przypomina dawne klasyki męskiej perfumerii, od starych Guerlainów po <i>Égoïste</i> Chanel). Dziś bardziej widzę w nim uniseks, równie dobry dla każdej osoby, która byłaby w stanie unieść jego ciężar.</div>
<div>
Charakteryzuje się raczej umiarkowaną nośnością, z bliska jednak jest wyczuwalny bez najmniejszego problemu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Trwałość:</b> w granicach pół doby, a więc znakomita</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-skórzana</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Skład:</b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
bergamotka, mandarynka, miód, akordy drzewne i przyprawowe</div>
<div>
___</div>
<div>
Dziś noszę <i>Patchouli</i> od M.Micallef.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">Ilustrujące wpis fotografie to wyjątki z reportaży o Maryjczykach, które możecie przeczytać i obejrzeć tu:</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">1.-4. http://www.ikurukuwajima.com/blog/2014/09/mariy-chodyra/</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">5. https://www.washingtonpost.com/news/in-sight/wp/2016/02/11/the-forgotten-mari-pagans-of-the-volga/</span></div>
wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-78146743357582356262018-07-22T11:45:00.001+02:002018-07-22T12:03:55.426+02:00Perfumy dla Śpiącej KrólewnyKiedy spojrzeć na listę szkiców kolejnych recenzji, ten blog odżył na dobre i ma się rewelacyjnie: kilka pachnideł vintage, zapachy Jo Malone, wpisy porównawcze <i>Cabotine de Grès</i> i <i>Tendre Poison</i> Diora, <i>Accord Chic</i> Yves Rocher oraz <i>Nu</i> od YSL... Słowem cud, miód i orzeszki. ;) Tymczasem jak jest, każdy widzi.<br />
<br />
Czasem jednak coś zagra mi w duszy na tyle mocno, że siadam, szukam, coś tam sobie skrobię i już trzy do sześciu godzin później możecie przeczytać kolejną recenzję. ;) Tak jest i dziś.<br />
Dlatego dziś zapraszam Was do zaczarowanego lasu, gdzie ciepłe słoneczne promienie oraz migoczące, złociste cienie wywabiają ze swoich ukryć małe skrzydlate wróżki*. ;P Czy jakoś tak.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbwY_k01a6hY6JXTf9Sbj8rqoElhzOrHOif8lQfHWRbTafZdB_-5N7T6GXrapx8ddtemug_suO20ctjeOy1q6L-7yGOW_dq3Hp4StWTBZ2dt6mKUSzwmTAiOKmVyMvIHnwIemyg6V_ijM/s1600/40000920094_5d70e326fc_h.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1066" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbwY_k01a6hY6JXTf9Sbj8rqoElhzOrHOif8lQfHWRbTafZdB_-5N7T6GXrapx8ddtemug_suO20ctjeOy1q6L-7yGOW_dq3Hp4StWTBZ2dt6mKUSzwmTAiOKmVyMvIHnwIemyg6V_ijM/s640/40000920094_5d70e326fc_h.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>My magic moment</i>, Claudia Dea</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Ów las wyrasta dla mnie prosto z <i>Fancy Nights</i> amerykańskiej piosenkareczki i aktoreczki, niejakiej Jessiki Simpson. Piszę o niej trochę nieładnie ale przecież podpisanie się pod pachnidłem tak dalekim od słodziaczkowego legionu celebryckich soczków musiało wymagać od gwiazdy pewnego charakteru.<br />
Wszak <i>Fancy Nights</i> - skądinąd od lat znane perfumowej społeczności (może za wyjątkiem największych olfaktorycznych pozerów, co to poniżej autorskiej linii Kurkdjiana nie spoglądają) - zapachem jest nietypowym. I nie tylko z perspektywy swojej rodziny.<br />
<br />
Dla mnie to kompozycja-kompromis. Coś zatrzymanego dokładnie w połowie drogi pomiędzy głównorynkowymi bestsellerami a znacznie mniej szablonowymi kompozycjami dla klasy średniej (niszo- lub butikolubnej, bez różnicy). Kompozycja, w której mogłaby się odnaleźć zarówno wychowana na filmach wytwórni Disneya i zaczytana w morzu powieści o miłości wampirzo-ludzkiej nastolatka, jak i jej stawiająca pierwsze kroki w prawniczej karierze starsza siostra; a niewykluczone, że również i matka obu dziewcząt. W czym omawiany zapach przypomina inne wylatujące ponad poziomy perfumy celebryckie, <i>Covet</i> od Sary Jessiki Parker.<br />
<br />
<i>Fancy Nights</i> rzeczywiście do pewnego stopnia są <i>fancy</i>, migotliwe i zwracające uwagę. W pierwszej chwili uderzające w nozdrza spieczoną, brunatną, spękaną ale przy tym miękką (?) paczulową ziemią, na której wylądowały równie aromatyczne połamane drobniutkie gałązki. W tym momencie mieszanina przypomina mi kompozycje w duchu <i>Prady Amber</i> albo wręcz muglerowskiego <i>Angela</i> w jego przytulnym, kocio-mruczącym wcieleniu.<br />
Dopiero po chwili paczulowy monolit zaczyna się kruszyć i zmieniać w pył, z czasem coraz drobniejszy, dołączają doń słodkości w rodzaju ciemnej wanilii, maślano-śmietankowego sandałowca, krystalicznego, nieco <i>pierzastego</i> akordu ambrowego. Z czasem paczuli jest coraz mniej ale nie znaczy to, że znika; raczej pięknie wtapia się w olfaktoryczny krajobraz, jednoczy się z nim. Aż w końcu zamiera razem z resztą mieszanki; powoli, ledwie zauważalnie, na raty.<br />
<br />
To nie są perfumy wybitne, w żadnym wypadku. Nie są nawet wyjątkowe w rozumieniu czysto sentymentalnym; istnieje zbyt wiele dzieł podobnych a powstanie ich jeszcze co najmniej drugie tyle. <i>Fancy Nights</i> okazały się jednak miłą niespodzianką. Może niekoniecznie jest to szypr, jak chciałyby perfumowe portale internetowe, jednak ciekawe damskie ujęcie perfum paprociowych i owszem. ;) W pewnym sensie.<br />
Wakacyjna wizyta w zaczarowanym lesie rodem z psychodelicznie pokolorowanych dziecięcych kreskówek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpYdq91PIs8rHH6ZYklsrPtK1cJ62lZiKsae5DHwcWWxjKsElFw5NMLaQeNGH3dG-1ULkcWqAiwC-HeWoxgUxxs6eAtc1DKP0i29KR5UuqfkZ0uHCj_4rec3xGNCSwCrGpfFlel9eNDdI/s1600/JSimpsonFancyNights.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="680" height="205" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpYdq91PIs8rHH6ZYklsrPtK1cJ62lZiKsae5DHwcWWxjKsElFw5NMLaQeNGH3dG-1ULkcWqAiwC-HeWoxgUxxs6eAtc1DKP0i29KR5UuqfkZ0uHCj_4rec3xGNCSwCrGpfFlel9eNDdI/s400/JSimpsonFancyNights.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2010, Steve Demercado</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> wiele osób uznałoby pewnie <i>FN</i> za perfumy idealne na wieczór lub chociaż zimniejszą część roku ale oczywiście nie jestem jedną z nich. :P Na mojej skórze zimą rzeczone pachnidło okazuje się raczej nudnawym, paczulowym otulaczem o quasi-orientalnej bazie i niczym więcej. Paczulowe drgania, miękka ziemia czy inne takie pojawiają się dopiero latem, kiedy powietrze wokół mnie jest nagrzane i woła o odrobinę cienia.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> w granicach pięciu czy sześciu godzin wyraźnej egzystencji oraz kolejnych parę stopniowego zaniku.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-orientalna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> bergamotka, papirus<br />
<b>Nuta serca:</b> paczuli, róża, jaśmin<br />
<b>Nuta bazy:</b> wanilia, drewno sandałowe, mech dębowy, akord ambrowy<br />
___<br />
Dziś noszę <i>Gold</i> od Donny Karan.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1.https://www.flickr.com/photos/135366503@N05/40000920094/</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">* <i>"Gdy ci smutno, gdy ci źle, weź LSD i pokoloruj mnie"</i> - Andrzej Rysuje o sowie z kolorowanki dla dorosłych w okresie szczytu popularności tychże. ;D</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-16396766752189481602018-06-24T11:08:00.000+02:002018-06-24T13:28:19.321+02:00Książę Jednej Nocy<div style="text-align: right;">
<i>"Światło dnia zdmuchuje kwiatu płomień na wiele lat.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>(...)</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>A pachnie tak jak piołun i wanilia - kwiat, biały kwiat"</i></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: xx-small;"><a href="http://www.tekstowo.pl/piosenka,alibabki,kwiat_jednej_nocy.html">ŹRÓDŁO</a></span></div>
<br />
A gdyby tak...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBSLuZIuf-eWPlR3b1iVkKlL2gCJGLWSZtRC2yd3-aIDsOsJMAQ_sTnTTxP3wroKDF4AoYX_gtwyRjJIX0rVZeEjSDQLA3wgTq576KYjWy7QqPSe0H4y0i0xBkazJ6LDDcVR9_J5dnNYQ/s1600/kwiat+paproci_fragment.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="561" data-original-width="1003" height="357" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBSLuZIuf-eWPlR3b1iVkKlL2gCJGLWSZtRC2yd3-aIDsOsJMAQ_sTnTTxP3wroKDF4AoYX_gtwyRjJIX0rVZeEjSDQLA3wgTq576KYjWy7QqPSe0H4y0i0xBkazJ6LDDcVR9_J5dnNYQ/s640/kwiat+paproci_fragment.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Jack and the fern flower</i>, bugbug (fragment)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wszyscy znamy baśń o kwiecie paproci: opowieść o wiejskim chłopaku, który pragnął bogactwa i władzy, więc w noc świętojańską wykradł z najdzikszych ostępów leśnej głuszy kwiat paproci i w zamian za dostatek wykazywał się egoizmem i bezwzględnością przez cały rok, aby na koniec jeden ludzki odruch doprowadził go do ostatecznej zguby.<br />
Nie był idealistą, który marzył o lepszym świecie ani trawionym złością mścicielem bliżej niekreślonych krzywd. Był biednym i głodnym ale też wkurzonym na cały świat i przekonanym o swojej krzywdzie (czyli typowym...) nastolatkiem. Chciał zmienić swoje życie łatwym kosztem. I nawet wydawało mu się, że to osiągalne ale w końcu pojął, że nie ma czegoś takiego, jak łatwy koszt. Każde nasze działanie przynosi konsekwencje.<br />
<br />
Nigdy nie było mi go żal.<br />
Dzieciak okazał się chciwym samolubem i w końcu dostał to, na co zasłużył. Zamiast przeczekać okres nastoletniej "burzy i naporu", pozwolić własnej osobowości ukształtować się w spokoju, postawił na szybką karierę bez świadomości ceny, jaką będzie musiał za nią ponieść. Na marginesie: jak bardzo przypominał w tym nasze współczesne internetowe młodociane gwiazdki!<br />
<br />
Zawsze jednak kusiła mnie taka wersja baśni, w której nasz bohater nie jest ubogim* i obrażonym na cały świat dzieciakiem ale równie młodym, chociaż bez wątpienia dostatnim marzycielem. Osiemnastowiecznym, przepełnionym ideałami Oświecenia, zaczytanym w dziełach Monteskiusza czy (bliższa ciału koszula) Hugona Kołłątaja z jednej a Jana Jakuba Rousseau z drugiej strony piętnasto- czy szesnastoletnim Jankiem Twardowskim. ;)<br />
Dzieciakiem, którego wiara w lepszy świat, po nastoletniemu radykalna, odrzucająca wszelkie kompromisy, mogła doprowadzić do paktu z diabłem w oparach piołunu i miodu w pewną gorącą, czerwcową noc.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi76ZwC0EBsIYFDtyhsMr5wNLXIFXiGft8nwt4o6kFtIV1uRYYdWXTpXxNzUMY0Swa0nwcloDolRxTkzjv-ug07bUXZ2PykzhtC0M6B-rPsC9zQvlvt_kIjoZ_7oQPPGdbw7gSs-q9yoZw/s1600/Antoine-Omer_talon.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="392" data-original-width="292" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi76ZwC0EBsIYFDtyhsMr5wNLXIFXiGft8nwt4o6kFtIV1uRYYdWXTpXxNzUMY0Swa0nwcloDolRxTkzjv-ug07bUXZ2PykzhtC0M6B-rPsC9zQvlvt_kIjoZ_7oQPPGdbw7gSs-q9yoZw/s1600/Antoine-Omer_talon.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Antoine-Omer Talon Marquis du Boulay et de Tremblay-le-Vicomte,</i> Antoine Vestier</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nasz Janek, czy raczej na ówczesną frankofilską modłę Jean-Louis, mógłby przed wymknięciem się z rodzicielskiego pałacu na organizowane za wsią sobótkowe obchody odruchowo uperfumować się święcącą wówczas triumfy, nowoczesną wonną <i>Wodą Kolońską</i> Fariny a następnie dać omamić słodkim zapachom kwiatów, kuszącym aromatom leśnych ziół oraz pierwszej młodzieńczej namiętności.<br />
I właśnie te ostatnie wonie szybko i bez cienia żalu zdetronizowałyby nowoczesną zachodnią - ale na polskiej wsi kompletnie niezrozumiałą, wręcz dziwaczną - cytrusową rześkość tudzież lawendową krystaliczność, zastępując je ludowymi rządami polnych kwiatów, ziołowych dymów, trzaskającego w świętojańskim ognisku drewna, słodkiego miodu a przede wszystkim - czystych ale rozgrzanych emocjami ludzkich ciał.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjywTaFrd9FQNKp831ijTAtM5tF8d5acKldzwP2rWPldMNR41Z4jXw5YKl3JT5GdkQVsoRWmty9UfMMLd1l0Obknh4aWI3eFzd_YdL1IoY3-deyg4LxloAsbrY6s-5NID780XOZVOnxU5w/s1600/Rytualne-skoki-przez-ogie%25C5%2584-na-obrazie-Iwana-Soko%25C5%2582owa-z-1856-roku-1024x656.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="656" data-original-width="1024" height="410" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjywTaFrd9FQNKp831ijTAtM5tF8d5acKldzwP2rWPldMNR41Z4jXw5YKl3JT5GdkQVsoRWmty9UfMMLd1l0Obknh4aWI3eFzd_YdL1IoY3-deyg4LxloAsbrY6s-5NID780XOZVOnxU5w/s640/Rytualne-skoki-przez-ogie%25C5%2584-na-obrazie-Iwana-Soko%25C5%2582owa-z-1856-roku-1024x656.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Noc Kupały</i>, Iwan Sokołow</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Młodzieniec szybko poddałby się szalonej, dzikiej ale fascynującej atmosferze, czułby prawdziwą więź z ludem, a szczególnie z jego młodocianą żeńską częścią, w miarę rozwoju świętowania coraz łaskawszym (i coraz głodniejszym) okiem spoglądającą na bawiącego się wśród nich <i>panicza</i> z dworu.<br />
Miód, gorzałka oraz inne dziwne substancje z ziół i grzybów, do których spożycia bez trudu namówiliby Janka jego nowi przyjaciele też pewnie zrobiłyby swoje i nie dalej, jak godzinę po zapadnięciu zmroku, tuż przed północą z błękitnokrwistego, elokwentnego, znającego biegle sześć języków (w tym dwa wymarłe), oczytanego, modnego, lubiącego nowoczesną muzykę Bacha oraz Vivaldiego Jeana-Louisa Alexadre'a de la Tour Twardowskiego (z matki burgundzko-francuskiej i ojca o niemieckich korzeniach Polaka) pozostałby jedynie nasz swojski, pozbawiony trzewików, atłasowego surduta i pantalonów Janek o potarganych włosach tudzież błędnym spojrzeniu. ;)<br />
<br />
I naprawdę nie trzeba byłoby wielkich starań, żeby takiego zfraternizowanego ale w istocie niezaznajomionego z kontekstem kulturowym sobótkowej nocy i, co za tym idzie, będącego zabawką dla reszty uczestników obrzędu panicza przekonać do przebrania się w chłopską sukmanę i udania się wgłąb czerniejącej, złowrogiej puszczy po magiczny kwiat wiecznego szczęścia dla całego świata. Kwiat, który zakwita raz w roku, tylko w tę wyjątkową, magiczną noc...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg78s_2HZe6vHO797GF184vJbYKmY-gOvv1p12cTy90tdptECra9qR0jod94HWPFWvhP-N5OfQy9AqCl01JarDRUdsQCXuGwoSpgNgm6_U-EFAETihF9xLLb_6-c5_3eUsRfW7ycIQkiDY/s1600/kwiat+paproci+pruszkowski.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="547" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg78s_2HZe6vHO797GF184vJbYKmY-gOvv1p12cTy90tdptECra9qR0jod94HWPFWvhP-N5OfQy9AqCl01JarDRUdsQCXuGwoSpgNgm6_U-EFAETihF9xLLb_6-c5_3eUsRfW7ycIQkiDY/s640/kwiat+paproci+pruszkowski.jpg" width="437" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>W noc świętojańską (Kwiat paproci),</i> Witold Pruszkowski</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Jak wyglądały przygody Janka, w narkotycznym widzie doświadczającego niezwykłych przygód i pokonującego prasłowiańskie bestie, chroniące ukrytego w leśnej głuszy kwiatu, być może opowiem Wam innym razem. ;)<br />
Na razie zdradzę tylko, że zapachem, który sprowokował mnie do stworzenia powyższej opowieści jest <i>Antidote</i> marki Viktor&Rolf. Czyli jedno z tych pachnideł, do których musiałam dorosnąć - a raczej doświadczyć wymiany atomów składających się na moją skórę. Kiedyś nijakie, słodko-pudrowe coś o delikatnie zielonym i sztucznie piżmowym wydźwięku, dziś barwna, wielowątkowa opowieść.<br />
<br />
Kompozycja, która rozpoczyna się wspomnianym już wcześniej kolońskim akordem o prawdziwie oświeceniowych korzeniach. Ten jednak szybko zanika, ustępując pola łagodnej, pyłkowej zmysłowości: subtelnym nutom korzennym, bliżej nieokreślonym, wirującym ziołom, słodkiemu kwieciu ale nade wszystko - miękkiej, płożącej się dymnej ambrowo-labdanowej zmysłowości. Ciepłemu zamszowi oraz dosłownie odrobinie irysowo-paczulowego pudru, tak przecież nieodzownego osiemnastowiecznym elegantom z wyższych sfer. Ciepłym drewnom, niemal niezauważalnie zmieniającym się w popiół o podejrzanie waniliowym aromacie.<br />
Igraszkom w malinowym chruśniaku całkowicie pozbawionym malin. ;)<br />
<br />
Magicznej, trudnej do zdefiniowania beztrosce bez początku ani końca.<br />
Czarownej chociaż podejrzanie realistycznej baśni. Takiej, która sama dla siebie potrafi być trucizną i <i>Antidotum</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgspqY8VTdYPq_WeE3O4BCIy6Nmziswe3KEPuH7oX_V3oJ2LrwVIYJQDfTiFTka7InVZ7tgN2fiXQvtAbAzstQzpnJpLEJYiFu6yTJ9l1l0lZgoZxde-1PrSqP4U83MHGYLlGlNSFmZXGs/s1600/antidode+viktor%2526rolf.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="403" data-original-width="500" height="321" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgspqY8VTdYPq_WeE3O4BCIy6Nmziswe3KEPuH7oX_V3oJ2LrwVIYJQDfTiFTka7InVZ7tgN2fiXQvtAbAzstQzpnJpLEJYiFu6yTJ9l1l0lZgoZxde-1PrSqP4U83MHGYLlGlNSFmZXGs/s400/antidode+viktor%2526rolf.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos(y): 2006, Alienor Massenet oraz Pierre Wargnye</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> zapach dedykowany mężczyznom; i rzeczywiście, pierwsze pięć do dziesięciu minut jego obecności na skórze to klasyczne męskie pachnidło w stylu <i>Habit Rouge</i> od Guerlain lub <i>Chacharel pour Homme</i>, jednak kompozycja szybko i konsekwentnie nabiera jednoznacznie uniseksowego charakteru. Staje się bliska klimatom stereotypowo rozumianej "niszy" a przy tym niezwykle cicha i delikatna.<br />
<b><br /></b>
<b>Trwałość:</b> zbyt krótka; w granicach trzech, czterech godzin wyraźnego trwania oraz kolejnej raczej gwałtownego zaniku.<br />
<b><br /></b>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> orientalno-drzewna (i aromatyczna)<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> bergamotka, mandarynka, grejpfrut, mięta, kardamon<br />
<b>Nuta serca:</b> lawenda, jaśmin, frezja, kwiat pomarańczy, geranium, fiołek, gałka muszkatołowa, cynamon<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno cedrowe, sandałowe, gwajakowe, mech dębowy, bób tonka, wanilia, paczuli, zamsz, kadzidło, irys, akordy ambrowy i piżmowy<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://bubug.deviantart.com/art/Jack-and-the-fern-flower-428969487</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. https://en.wikipedia.org/wiki/Antoine_Omer_Talon#/media/File:Antoine-Omer_talon.jpg</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. https://pl.wikipedia.org/wiki/Noc_Kupa%C5%82y#/media/File:Соколов_Ночь-на-Ивана-Купалу_1856.jpg</span><br />
<span style="font-size: x-small;">4. http://cyfrowe.mnw.art.pl/dmuseion/docmetadata?id=4894</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">*A choć to we współczesnej Polsce niepopularne i nawet już niebezpieczne, wciąż przyznaję rację pewnemu dziewiętnastowiecznemu Niemcowi, który stwierdził, że "byt kształtuje świadomość". ;) Bo kształtuje, jeszcze jak!</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-50662354379976954452018-04-29T10:08:00.003+02:002018-04-29T10:08:41.092+02:00SielskoanielskośćKiedy pomyślę o wyrażeniu <i>la vie de château</i>, to w pierwszej chwili przychodzą mi do głowy sielsko-zielsko-anielskie perfumy Patricii de Nicolaï: urocza wizja francuskiej arystokratki na temat beztroskiego życia na wsi. Najlepszy z możliwych, mocno wyidealizowany obraz własnej grupy społecznej.* Dlatego moje dzisiejsze skojarzenie perfumowe może w pierwszej chwili wydawać się nieco na wyrost.<br />
<br />
Otóż dla mnie takim wyobrażeniem prostej wiejskiej radości życia - ale co ważne w ujęciu sprzed kilkudziesięciu lat - okazuje się <i>Chique</i>, niegdyś od Yardleya, dziś produkowany przez nieznaną nikomu markę Taylor of London. Bowiem wbrew nazwie, perfumy te mają w sobie lekkość, bezpretensjonalność i luz rodem ze starego wiejskiego domu, prosto ze wspomnień z czasów dzieciństwa.<br />
Ze świata (z polskiej perspektywy) babć, cioć i sąsiadek, które w kwiecistych sukienkach i koralach tudzież perłach oraz z nieodłączną kuferkową torebką udawały się do kościoła na letnią poranną mszę aby potem zamienić odświętną kremplinę na koszulową bluzkę i płócienne spodnie/wełnianą spódnicę, lordsowate buty na wygodne trzewiki, papilotopochodne loki przesłonić chusteczką w pastelowym kolorze - i wyjść w pole, bo przecież dzień święty dniem świętym ale żniwa są najważniejsze. ;)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBuGmrG_yqXCbujnU5clKevyX-rSOU2X5-flUQaSOse20Di-CPPf-_AH8b1nMTd1tsK4wKCq1FeM3a_6288OpWdFFmm0cInibmmkMwGuchab3AZ5nREFGmIXVees7tyNLjro7Jb5J1BuA/s1600/2260249384_9fd7112773_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="829" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBuGmrG_yqXCbujnU5clKevyX-rSOU2X5-flUQaSOse20Di-CPPf-_AH8b1nMTd1tsK4wKCq1FeM3a_6288OpWdFFmm0cInibmmkMwGuchab3AZ5nREFGmIXVees7tyNLjro7Jb5J1BuA/s640/2260249384_9fd7112773_b.jpg" width="518" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Harvest Time in Imaginaria</i>, Mikael Colville-Andersen</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Jednak nie zmywały ulubionych, aldehydowych lub szyprowych perfum, co przecież nie miałoby sensu (w końcu i tak umyją się wieczorem, po pracy). Wkrótce zgodnie pozwolą, aby goszczący na ich ciałach a wystrzelony pod niebiosa dzięki niewielkiej dawce aldehydów, naturalistyczny mech dębowy rozgrzały mocarne promienie letniego słońca sprawiając, iż cała suchość <i>Chique</i> wędruje niemal w kumarynowe, stricte wakacyjne i sianokosowe rejony. Lekkość zapewnia mu niewielki dodatek kolońskich w wydźwięku cytrusów a za dodatek elegancki służy retrobukiet niemożliwy do rozłożenia na poszczególne kwiaty.<br />
<br />
Również finał pachnidła w niczym nie odstaje od prawideł rządzących perfumiarstwem przed laty, jest bowiem nieco bardziej drzewny, spokojniejszy, pyłkowy ale nie pudrowy. Wyciszony ale nie płaski. Stopniowo, po kawałku zamierający ale przy tym w żaden sposób nie słabszy (an dosłownie, ani tym bardziej metaforycznie). <i>Chique</i> zanika jak letni dzień, stopniowo matowiejąc, dyskretnie srebrząc się, w miejsce dziennej duszności podstawiając wieczorną przestrzeń i głęboki oddech.<br />
<br />
Chyba również i te perfumy w jakiś sposób odpowiadają mojej potrzebie poszukiwania zapachów słowiańskich (lub szerzej: wiejsko-etniczno-sielskich) jako kompozycja "zatrzymana w czasie", w jakiś sposób odpowiadająca strzępom doświadczeń lub resentymentów poprzednich pokoleń.<br />
To jakby zapachowe odzwierciedlenie jednej z miliona twarzy jungowskiej synchroniczności:<br />
<blockquote class="tr_bq">
"zdarzenie(...), w którym pojawia się szczelina w strukturze tego, co zwykliśmy traktować jako rzeczywistość, i przez tę szczelinę zaczyna »krwawić« natura wyższych wymiarów, spoza granicy czasu. I jest to coś, czego nie da się objąć rozumem".<br />
<span style="font-size: x-small;">[Iza Michalewicz, <i>Zbrodnie prawie doskonałe. Policyjne archiwum X</i>, Wyd, Znak, Kraków 2018, s. 82-83]</span>.</blockquote>
Retropocztówka z równoległej rzeczywistości... gdzie <i>Chique</i> nie oznacza wcale "kleszcza", jak w znanej nam francuszczyźnie ale rzeczywiście "szyk" i "klasę". ;D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1rseeQCFIU21ANbW6ORy1uosMIsF5BjpQf7Dmx9iDLePWCKVN9aSatRELV8DW5vQeHymQkX7UEvFL0HQyQlzLiJuo7v2v7SuDCmnZLscMQBTyz74j6-p78Ceup03A9KS0OlKXKhXuEPY/s1600/Chique.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="424" data-original-width="600" height="282" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1rseeQCFIU21ANbW6ORy1uosMIsF5BjpQf7Dmx9iDLePWCKVN9aSatRELV8DW5vQeHymQkX7UEvFL0HQyQlzLiJuo7v2v7SuDCmnZLscMQBTyz74j6-p78Ceup03A9KS0OlKXKhXuEPY/s400/Chique.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 1976, ??</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> zapach dedykowane kobietom ale z perspektywy czasu odległy od wszystkiego, co dziś bywa kojarzone z "kobiecymi" zapachami. To szypr prawdziwy a nie "nowy", znany również jako mocz cukrzyka. ;P Jako taki jest więc <i>Kleszcz</i> silny, twardy i nie do zdarcia. ;) Na okazje raczej nieformalne - chyba że dysonujecie luksusem tolerancyjnych olfaktorycznie współpracowników (moi póki co jeszcze się nie skarżyli).<br />
Dodam jeszcze, że niewielka popularność perfum pomogła im podczas nieuchronnego procesu reformulacji; wie o nich niewielu pseudoalergicznych psycholi, dlatego podejrzewam, że kompozycji zapachowej nie dosięgła seria radykalnych kastracji a co najwyżej dyskretny lifting.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> posiadam identyczną jak na fotografii fiolkę gazowego sprayu w iście niedzisiejszym stężeniu parfum de toilette i oceniam jej zawartość jako sprężystą i co najmniej dwunastogodzinną. Na ubraniach <i>Chique</i> potrafi przetrwać nawet dwa prania.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> szyprowo-kwiatowa (oraz aldehydowa)<br />
<b><br /></b>
<b>Skład: </b><br />
<br />
mech dębowy, akordy kwiatowe, owocowe i drzewne, cytryna amalfitańska, pomarańcza<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://www.flickr.com/photos/16nine/2260249384/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. http://www.stylecraze.com/articles/best-yardley-perfumes-for-women-our-top-10/</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">*Na polskim podwórku wyraźnie nadreprezentowany, aczkolwiek w czasach cwaniakujących, szwindlujących w blasku fleszy a następnie, latynoską modą, robiących z tego telenowelową dramę Czartoryskich. Pojawia się pewne urozmaicenie. ;></span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-21595380578274250122018-04-15T09:01:00.005+02:002018-04-15T13:00:16.418+02:00Księżycowa kołysankaNajpierw muzyka, co prawda banalna ale niezwykle adekwatna:<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" height="115" src="https://www.youtube.com/embed/Yaxu4qEXDJs" width="320"></iframe><br /></div>
<br />
<br />
Kiedy dawno temu otrzymałam próbkę perfum do przetestowania coś we mnie drgnęło. Po raz pierwszy od dawna poczułam chęć zalogowania się na blogowy serwer i napisania kilku zdań o sympatycznym, niezwykle <u>kojącym</u> zapachu.<br />
Pamiętam, że wracałam wtedy późnym wieczorem do domu; było już ciemno a srebrzyste światło księżyca wyczyniało na niebie niezwykłe czary. Uderzyła mnie wówczas zbieżność pomiędzy testowanym akurat pachnidłem a tym, co widzą moje oczy. Wyciągnęłam z torby telefon i zrobiłam zdjęcie nocnego nieba, na którym odbite od księżyca słoneczne światło zamieniało chmury w koronkę chantilly. <span style="font-size: x-small;">[Jaki był tego efekt, <a href="https://pics.me.me/what-i-see-what-my-camera-see-28615425.png">możecie się chyba domyśleć</a> ;) ]</span>.<br />
W każdym razie był to jeden z momentów, kiedy czuje się nieodpartą potrzebę głośnego, przeciągłego oraz pełnego zachwytu westchnięcia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1mVRCN8VXv_WbjCRMQ5NpB2hWzTZvfq32FHlkGK-_IbsCiZhTOyTjdgDPf8R7wwmVFuFsxdAYhGm1KvbbmOajsHSWQ-qFO0ctA37myDXZhj8gjoF3bW7iiO7BfRHQuV9uhiRpznVj8tw/s1600/27760507139_6a825f1c39_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1065" data-original-width="1600" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1mVRCN8VXv_WbjCRMQ5NpB2hWzTZvfq32FHlkGK-_IbsCiZhTOyTjdgDPf8R7wwmVFuFsxdAYhGm1KvbbmOajsHSWQ-qFO0ctA37myDXZhj8gjoF3bW7iiO7BfRHQuV9uhiRpznVj8tw/s640/27760507139_6a825f1c39_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Moonlight</i>, Nicolas Valdes</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wczorajszego wieczoru to wrażenie wróciło do mnie, kiedy po przesympatycznym ale dosyć męczącym górskim rajdzie wzięłam szybki prysznic i szukając perfum na noc, zamiast jak zwykle ostatnio sięgać po <i><a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2015/01/jaki-styczen-taka-wiosna.html">Eau de Narcisse Bleu</a></i> Hermèsa, zawędrowałam do pudła z próbkami i zmęczoną ręką, niemal bez udziału mózgu wyjęłam czarno-granatowo-srebrzysty kartonik <i>Moonlight in Heaven</i> Kiliana.<br />
<b>Bang!, </b>jak to mówią anglojęzyczne dzieci epoki internetu. ;)<br />
<br />
Z miejsca wrócił do mnie zachwyt, którego doświadczyłam dwa lata temu. Ten sam spokój, błogość, zasłużony odpoczynek po zdrowym wysiłku, <u>ukojenie</u>. Szczery i głęboki oddech prosto z samych płuc. Tym bardziej zdumiewający, że wspomniane perfumy wcale ani zdumiewające, ani tym bardziej odkrywcze nie są.<br />
Jednak ów bezpretensjonalny, pastelowo-aksamitny tropikalny mleczny koktajl z fig, mango, kokosa i cierpkawych cytrusów pomysłowo przełamano suchym, matowym, lekko drapiącym akordem wetywerii a następnie oprószono hojnie ryżowym pudrem. Ten zaś wyciągnął z owoców wszystkie soki, pozwalając im wyschnąć w miękkich promieniach srebrnego księżycowego światła <span style="font-size: x-small;">[i bardzo proszę, nie pytajcie, jak to jest możliwe ;P Nie odpowiadam za własną synestezję]</span>. Czasem pojawia się dalekie, cichuteńkie echo kwitnącego nocą jaśminu, sugerującego, iż ten księżyc stanowczo nie świeci nad polskim niebem (czego zresztą po Kilianie trudno byłoby się spodziewać).<br />
Bardzo miękka i poetycka to kompozycja, prawdziwie senna.<br />
<br />
I tu chyba tkwi sedno doświadczeń z <i>Moonlight in Heaven</i>: trudno zachwycać się tymi perfumami za dnia, kiedy dookoła nas tyle innych bodźców, dzieje się tysiąc rzeczy jednocześnie a umysł pracuje na pełnych obrotach. Natomiast nocą, gdy świat dookoła cichnie, adrenalina zdążyła już opaść, powieki zaczynają ciążyć, gdy potrzeba nam czegoś delikatnego, nieangażującego, przyjaznego i <u>kojącego</u> jednocześnie, wtedy pojawia się <i>Moonlight in Heaven</i>. :) Raczej kołysanka niż serenada.<br />
Pełen zachwytu, głęboki wydech (a może i wdech?), po którym można po prostu... zapaść w sen.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMrQ1dFwpoojC8jHeeJeRAmjhVwAviB6wyRhzoec0_Q0NOyilcyeDm5tdPpbJKRGjzonVbi5rUPmoUElZVnZ8eaup9irfnCZ3_gtc-hZAmV3JPfywNYEFEGCh6lvqpmfTPb_DMQDoNO5M/s1600/529810_600.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="376" data-original-width="600" height="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMrQ1dFwpoojC8jHeeJeRAmjhVwAviB6wyRhzoec0_Q0NOyilcyeDm5tdPpbJKRGjzonVbi5rUPmoUElZVnZ8eaup9irfnCZ3_gtc-hZAmV3JPfywNYEFEGCh6lvqpmfTPb_DMQDoNO5M/s400/529810_600.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2016, Calice Becker</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> pachnidło uniseksualne, pasujące bardziej do humoru - czy może raczej temperamentu - aniżeli do konkretnej płci. Jak napisałam wyżej, dla mnie wybitnie relaksujące i niezajmujące głowy, więc pasujące raczej do okazji nieformalnych. Bardzo bliskie skórze.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> znaczna; około ośmiu, może dziesięciu godzin wyraźnego, choć cichego olfaktorycznego mruczenia.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-owocowa<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> różowy pieprz, cytryna, grejpfrut<br />
<b>Nuta serca:</b> kokos (lub mleko kokosowe), ryż, mango, jaśmin wielkolistny<br />
<b>Nuta bazy:</b> bób tonka, wetyweria<br />
___<br />
Dziś nie noszę jeszcze nic ale na mojej skórze zamiera właśnie <i>Moonlight in Heaven</i>. :)<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Pierwsza ilustracja pochodzi z https://www.flickr.com/photos/vonfer/27760507139</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-48531368579305985932018-04-08T13:01:00.002+02:002018-04-08T16:23:37.357+02:00Ballady i romanse, czyli preludium wakacji<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlWn8IRknkKz9Z1Uwa7xv3mT21BzxCo8BPfNwOzh5yHTFC5bqU992GCPwCGLX-MaDU0rQ2wwo-Og5cBC0FOL8RkuhF8I6F8WtIGvWbckSDcNO_-b3zNDZk4tFDwdixEiWyrGfUoGrC8xo/s1600/switez_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="682" data-original-width="1600" height="272" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlWn8IRknkKz9Z1Uwa7xv3mT21BzxCo8BPfNwOzh5yHTFC5bqU992GCPwCGLX-MaDU0rQ2wwo-Og5cBC0FOL8RkuhF8I6F8WtIGvWbckSDcNO_-b3zNDZk4tFDwdixEiWyrGfUoGrC8xo/s640/switez_2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor: Kamil Polak</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pamiętacie, jak pół roku temu (przedwcześnie) <a href="https://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2017/09/powrot-zza-grobu-czyli-kto-mi-dobierze.html">obwieszczając</a> swój triumfalny powrót do blogowania wyznałam, że poszukuję perfum, które pachniałyby "słowiańsko"? Co prawda ideału wciąż nie odkryłam, trafiłam jednak na kompozycję, która w jakiś sposób spełnia moje oczekiwania. Tyle tylko, że zamiast Słowiańszczyzny sensu stricto dostałam magiczne, klimatyczne, niezwykle romantyczne* wyobrażenie bliżej niesprecyzowanego wschodnioeuropejskiego "dawno, dawno temu...".<br />
<br />
Świat ballad Adama Mickiewicza. Wizyta w zatopionym mieście <i>Świteź</i>. Przepiękny film Kamila Polaka, będący adaptacją utworu o takim samym tytule.<br />
Potężne, piękne, odrobinę mroczne lelije; chociaż niekoniecznie te, obok których "pani zabija pana", przy okazji - i za pomocą lilii właśnie - rzucając klątwę na samą siebie.<br />
<i>Gold</i> od Donny Karan.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3bRZCyBKrue-CKiQWsUdpZw1A7rn7VaVt4_OYk75b3pReEyNYynbmNKMFz0vGC0MsVtAbJciSvuYNdtnUts56dGS0J0KIUSS0rGuCvFuqVH0mWu5HyUJuakLBxrpQJbx-jiAHkbEyXqw/s1600/TheLostTownOfSwitez_town.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="436" data-original-width="1024" height="272" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3bRZCyBKrue-CKiQWsUdpZw1A7rn7VaVt4_OYk75b3pReEyNYynbmNKMFz0vGC0MsVtAbJciSvuYNdtnUts56dGS0J0KIUSS0rGuCvFuqVH0mWu5HyUJuakLBxrpQJbx-jiAHkbEyXqw/s640/TheLostTownOfSwitez_town.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamil Polak</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Perfumy te szybko zniknęły z rynku i właściwie trudno się dziwić. Ostatecznie pojawiając się w sprzedaży w roku 2006 niechybnie musiały rozczarować wszystkich: od pierwszych miłośników niszowych drzazg oraz dymów (w tym również fanów legendarnego <i>Black Cashmere</i> tej samej marki), przez oddane zwolenniczki ciężkich i dojrzałych klasyków w rodzaju <i>Opium</i> czy pierwszego <i>Poison</i>, do których <i>Gold</i> zdawało się nawiązywać choćby reklamą a już szczególnie wieczne dziewczynki kochające powstałe dwa lata wcześniej <i>Be Delicious</i> DKNY oraz jego liczne późniejsze mutacje.<br />
Na ich tle <i>Gold</i>** nie mogło zachwycić żadnego perfumowego inżyniera Mamonia. ;)<br />
<br />
Tak się bowiem składa, że poza monumentalnym otwarciem, rozgrzanym strzelistym dymem kadzideł dobiegających gdzieś z cerkwi, czystą energią towarów wystawionych przez kupców korzennych na rynku średniowiecznego miasta oraz wszechpotężną, dusicielsko-kusicielską urodą białych kwiatów, pyszniących się w centrum komnaty książęcej kurtyzany <i>Gold</i> to przede wszystkim - zieleń. A nawet niedosłowna świeżość. Oczywiście jest zieleń mocno liliowa, intensywna od pierwszych do ostatnich chwil życia zapachu, świeżość oraz młodość w cieniu jakiegoś bajkowego, olbrzymiego liliowego drzewa - ale jednak jasność i gładkość mieszanki nie podlega dyskusji.<br />
<br />
Za jasne dla mrocznych niszolubów, zbyt dosłowne dla dystyngowanych pań w <i>pewnym wieku,</i> szokująco poważne i trudne dla żujących gumę lolitek. Tak, <i>Gold</i> nie miało szans i musiało odejść. I naprawdę marnym pocieszeniem jest kiełkujące podejrzenie, że dziś zniknęłyby z perfumeryjnych półek jeszcze szybciej lub nawet nie pojawiły się na nich w ogóle, jako zbyt mało rynkowe. ;)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXOkW9Wp0gEnWh44vXlvL42rj8USfvyhLyXmJt6UBmoCMpF36bXGfQsVMseVxVyWLMVPtUdI2P2Kl_uJgSInGpihhVDOSWyLuw0FRrhIwlplpFUO6yTvxmD2vC4rAfm3WP0po5-7-Tj_0/s1600/S+bis.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="315" data-original-width="851" height="236" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXOkW9Wp0gEnWh44vXlvL42rj8USfvyhLyXmJt6UBmoCMpF36bXGfQsVMseVxVyWLMVPtUdI2P2Kl_uJgSInGpihhVDOSWyLuw0FRrhIwlplpFUO6yTvxmD2vC4rAfm3WP0po5-7-Tj_0/s640/S+bis.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamil Polak</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Złota lilia nie trafiła w swój czas. Kto wie, może nigdy takiego nie było...? Pyszne, mieniące cienie szybko ewoluujące w aromat rozwijających się młodych listków a następnie kojąco blednące w aksamitnym, paczulowo-ambrowym, złocistym świetle poranka, dzieło o żywotności legendy, klechda o wielkiej, przepotężnej lilii o złożonej osobowości od razu trafiła tam, gdzie od początku miała: do świata baśni i Opowieści.<br />
<i>Gold</i> Donny Karan w stężeniu wody perfumowanej <span style="font-size: x-small;">[edt nie znam lub nie pamiętam]</span> to dla mnie jedna z historii, jakie słyszy się od przewodników po zabytkach, które odwiedzamy na wakacyjnych szlakach albo historia opowiedziana przy dogasającym ognisku w noc, gdy wiosna powoli przeistacza się w lato. To zapach zbliżającej się procesji w dzień Bożego Ciała, aromat świętojańskiej randki na świeżym powietrzu, wędrówek z dala od utartych szlaków, gdzieś na pograniczu Polski Z oraz <i>tamtego świata</i>, marzeń oraz odrobiny lęku, wolności z delikatnym cieniem trosk codzienności. Takiej trochę lepszej, spokojniejszej wersji naszego zwyczajnego życia. Bardziej słonecznej.<br />
<br />
Słowiańszczyzny wyrafinowanej, w kolorze <i>Gold</i>. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1pzgAd6zxsYXkOrZHgyZfmGyShrtQ2gKdiaM0A1yL1YP4Jmvenaa3aHCjsmHuhjd2HaQOzLZbOLnDVybyVGf7Plz-jRTv7B4kAR-AtYYsrlq78e6BvICax7pWoTuUOQMk9onrZA3S5zE/s1600/ad-donna-karan-gold-perfume_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="473" data-original-width="736" height="257" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1pzgAd6zxsYXkOrZHgyZfmGyShrtQ2gKdiaM0A1yL1YP4Jmvenaa3aHCjsmHuhjd2HaQOzLZbOLnDVybyVGf7Plz-jRTv7B4kAR-AtYYsrlq78e6BvICax7pWoTuUOQMk9onrZA3S5zE/s400/ad-donna-karan-gold-perfume_1.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos(y): 2006, Yann Vasnier, Rodrigo Flores-Roux oraz Calice Becker</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> jak już parokrotnie wspominałam, pachnidło posiada olbrzymią, iście morderczą moc; ciągnie się za uperfumowaną osobą kilometrowym śladem, nawet dobrych kilka godzin po aplikacji i nawet pranie przesyconym <i>Złotem</i> ubrań go nie zmoże. ;) W związku z czym raczej nie nadaje się na oficjalne spotkania biznesowe lub choćby w okresie maturalno-sesyjnym. ;) Chyba, że w ilości dosłownie jednej kropli.<br />
I, chociaż pisze to nadzwyczaj rzadko, pachnidło nadaje się przede wszystkim dla kobiet; no chyba, że moje słowa przeczyta jakiś oddany białym kwiatom, odważny mężczyzna, kto wie? ;)<br />
<b><br /></b>
<b>Trwałość:</b> dobowa<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> kwiatowo-orientalna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> akacja, biały goździk (kwiat), lilia<br />
<b>Nuta serca:</b> pyłek kwiatowy (?), złoty pył (??), liść fiołka<br />
<b>Nuta bazy:</b> paczuli, nuty ambrowe oraz żywiczne<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Grafiki ilustrujące wpis to fotosy z przepięknej krótkometrażowej animacji pt. <i>Świteź</i>, w reżyserii Kamila Polaka z roku 2010. Ich źródła bezpośrednie to:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. i 2. http://www.switez.com/gallery.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. http://dkf16.blogspot.com/2013/11/filmowy-kalejdoskop.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">*Romantyczne w znaczeniu historyczno-literackim. <b>UWAGA!, NIE MYLIĆ</b> z przesłodzonym, tandetnym sentymentalizmem w stylu jedzących sobie z dzióbków zakochanych gołąbeczków. :></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">** <b>UWAGA 2!, NIE MYLIĆ</b> z <i>Golden Delicious</i> z 2010 roku ani z <i>Women Gold</i> z 2011 (co zdarzyło się dwóm konsultantkom z popularnych perfumerii, które kilka miesięcy temu zapytałam o "to" <i>Gold</i>; żadna z nich go nie kojarzyła, za to obie gorliwie zaczęły mnie kusić soczkowatą, infantylną chałą spod znaku <i>Jabłuszek</i> DKNY).</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-38173312593131371732018-03-03T15:15:00.000+01:002018-03-03T15:17:46.177+01:00Zanim zaczęła się pasja<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaZ_BPc-EiUQsGygRSKXnGbsBr1zKvplVs4k37g7NYOheanJMyrVkb_D6kxsoDLNcIXFicI4Kgv-Uv32W8L0j-OmgPCTYT6Umj5AvHJb3QSd66HHulkPL_vrClPJaF6fdJI1gVb6rPYAU/s1600/perfume.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="562" data-original-width="1000" height="359" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaZ_BPc-EiUQsGygRSKXnGbsBr1zKvplVs4k37g7NYOheanJMyrVkb_D6kxsoDLNcIXFicI4Kgv-Uv32W8L0j-OmgPCTYT6Umj5AvHJb3QSd66HHulkPL_vrClPJaF6fdJI1gVb6rPYAU/s640/perfume.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Powstały w roku 2002, kiedy o perfumach niszowych <i>jako takich</i> nikt jeszcze nie słyszał. Owszem, istniały szacowne domy perfumeryjne w rodzaju Diptyque czy l'Artisan Parfumeur ale już np. własne marki Frédérica Malle i Serge'a Lutensa miały zaledwie po dwa latka. W tym samym roku na świat przyszła marka Parfumerie Générale, dziś znana pod nazwiskiem założyciela (jakie to oryginalne!), Pierre'a Guillaume'a, natomiast Montale nie zdążyło jeszcze powstać. Perfumoholickie społeczności internetowe - o ile w ogóle istniały - gaworzyły radośnie w powijakach i na pewno nie robiły tego po polsku. ;)<br />
<br />
Perfumy, które sprowokowały mnie do odkurzenia blogowych łam właściwie można było porównać wyłącznie do pachnących dzieł marki Comme des Garçons - prostej i nowoczesnej, skierowanej do młodego użytkownika Wielkiej Mody, która wzorem starszych i nobliwych domów haute couture postanowiła rozszerzyć asortyment o pachnidła. Charakterem zbliżone do odważnych, futurystycznych projektów przełomu tysiącleci, którym wciąż jeszcze żyła cała ówczesna popkultura. A perfumy stanowiły jej nieodłączny element. Czyste, proste, klarowne, szokujące, młode, odważne. Wówczas każda młoda marka modowa widziała w sobie następców Coco Chanel i jej stylu, dlaczegóż by więc nie pokusić się o wynalezienie <i>Piątki</i> na miarę Millenium?<br />
Niewykluczone, że takie właśnie ambicje mogły towarzyszyć zarówno twórczyni wspomnianego Comme des Garçons, jak i osobom zarządzającym marką Costume National, inicjatorom powstania <i>Scent</i> oraz <i>Scent Intense</i>. :) <span style="font-size: x-small;">[zagadka wyjaśniona]</span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPxu89QngbVDSsQUBAwcaQH-tGxojucW2NnCKdyFyqSsDP7GfaGeOsa01smfuw_dhmN8_ZMGXBiM9lrRIRxpiuHVRHu7V3NBl_a4ntt5lliCJ6x5r5RpPxpkOHaPlEYaBkQ087f4d0y20/s1600/24890756793_2f0f865a19_z.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="469" data-original-width="640" height="468" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPxu89QngbVDSsQUBAwcaQH-tGxojucW2NnCKdyFyqSsDP7GfaGeOsa01smfuw_dhmN8_ZMGXBiM9lrRIRxpiuHVRHu7V3NBl_a4ntt5lliCJ6x5r5RpPxpkOHaPlEYaBkQ087f4d0y20/s640/24890756793_2f0f865a19_z.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Eternel</i>, Yann Cœuru</td></tr>
</tbody></table>
<br />
To były czasy, kiedy naprawdę jedynym liczącym się dystrybutorem pachnideł były wielkie sieciowe perfumerie. I naprawdę - chociaż dzisiaj może to wydawać się nieprawdopodobne - właśnie w "swojej" Sephorze większość ówczesnych polskich miłośników perfum miała okazję poznać zarówno legendarną kadzidlaną (oraz inne serie) Comme des Garçons, jak i oba <i>Scenty</i> CN. Właśnie tak rodziły się pierwsze olfaktoryczne zauroczenia osób, które dziś kojarzymy jako miłośników takich marek, jak D.S. & Durga czy Unum. ;)<br />
<br />
Dla części z nich zapachem, od którego wszystko się zaczęło był <i>Scent</i>, krystaliczna, dosłowna ale klarowna kompozycja o prowokacyjnie minimalistycznej nazwie. Cielesne ciepło, delikatne drapanie suchego powietrza, przesyconego wonią abstrakcyjnych ciepłych drzew, miękka, bliżej nieokreślona słodycz, o kilometry odległa zarówno od nut deserowych, jak i od tak dziś popularnych paczulowych oranżadek, w końcu pojawiające się na niektórych (nie na mnie) odwzorowanie akordów zielonej herbaty jaśminowej; jasność, stopniowo osuwająca się w ciemne, nieomal skórzane rejestry; przedziwna, roślinno-zwierzęca forma życia, pokojowa nastawiona, łagodna jak baranek hybryda flory z fauną, jakiś stan pośredni.<br />
<i>Scent </i>już chyba na zawsze pozostanie dla mnie symbolem pierwszych miłości, szczerych i trochę jeszcze naiwnych. Z perspektywy czasu myślę o nim własnie jak o pierwszych romantycznych porywach serca: wspomina się je z uśmiechem i westchnieniem żalu za utraconą młodzieńczością ale - gdyby przyszło co do czego - raczej nie byłabym zainteresowana odświeżeniem znajomości.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7l_TCvTWni6QtOKfRSD_K3Sdzu1hgoKTrsf8mRZDR5XlxZd4F3fnodf2M_muyU3gPx_ULSTkaPu2w9Zfje7-Hbje3INsFyJCZUYDSvaTnIo13a5NwA_SxFliA1pJdye_HVGjvzMxHx6k/s1600/4487500359_96c4458c9c_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7l_TCvTWni6QtOKfRSD_K3Sdzu1hgoKTrsf8mRZDR5XlxZd4F3fnodf2M_muyU3gPx_ULSTkaPu2w9Zfje7-Hbje3INsFyJCZUYDSvaTnIo13a5NwA_SxFliA1pJdye_HVGjvzMxHx6k/s640/4487500359_96c4458c9c_b.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>The Gloaming</i>, collective nouns</td></tr>
</tbody></table>
<br />
A ponieważ jestem miłośniczką perfum silnych i dosłownych, Mocarzy przez duże M., inaczej ma się kwestia ze <i>Scent Intense</i>, głównie dlatego, że jest <i>Intense</i>. ;) I wcale sie tego nie wstydzę: tam, gdzie jaśniejsze z pachnideł jest drzewno-ambrowym jasnym pyłkiem lub kremem, <i>Scent Intense</i> płonie. Ognikiem delikatnym i niemal błękitnym ale bez wątpienia gorącym. Więcej jest nie tylko dymu ale i cielesności; zwykłej ludzkiej zmysłowości. Jest tym, co najbardziej kocham w perfumach określanych jako ambrowe oraz drzewne, aż gęste od złocistego, lejącego się labdanum (tak, jak kocham i wyobrażam sobie tę nutę), delikatnie zaprawione sandałowcową miękkością.<br />
<br />
Z czasem jednak woń osuwa się w prawdziwie rozkoszne, gęste i przyprawowe akcenty. Przypomina wszystkie piękne pikantne ambry w rodzaju nieodżałowanych <i>Ambre Fétiche</i> od Annick Goutal, <i>Miyako</i> od Annayake, <i>Ambre Sultan</i> Lutensa czy <i>Obsession</i> od Calvina Kleina. Możliwe, że przyczyniło się również do popularności pachnideł i tego typu. Oraz jeszcze jednego, ponieważ bywają dni, kiedy <i>Scent Intense</i> na moje skórze pokazuje kły i pazury, zmieniając się w typowo bliskowschodnią, zwierzęcą wersję... oudu. :D Oudu gęstego, ciemnego i tłustego, który - trzeba przyznać - pokazał mi się dopiero teraz, gdy moja skóra osiągnęła balzakowski wiek lat trzydziestu a przy okazji stała się sucha. Zachwycającego ale jak na razie zbyt słabo znanego, bym mogła powiedziecć o nim więcej.<br />
W bazie natomiast mieszanina ukazuje ciepłe i suche, spokojne paczulowo-drzewno-ambrowe drgania.<br />
<br />
Niezwykłe perfumy. <i>Scent</i> otworzył drzwi do świata pachnideł "innych", "dziwnych", "odważnych", natomiast <i>Scent Intense</i> trafnie przewidział większość liczących się nurtów perfumerii artystycznej z przyszłości. Wyznaczyły kierunek, w jakim zacząć zmieniać się świat.<br />
Jeżeli <b>to</b> nie jest wyznacznikiem prawdziwej wielkości, w takim razie nie wiem, czym ona jest.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRqDM9h8EDL2tGhb5AXyPxYnn7E0sVcCc41odThSIdSwJCy2rljAQVPXFZJopVr_rn3Mjd5fTr-zOurZyEld4etHRs3opkPQ27A-cweH1fBLdeZf9CJixqd3OHdy-tp_b2V2sgq8QM9Q8/s1600/Scent%252C+Scent+Intense.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="365" data-original-width="516" height="282" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRqDM9h8EDL2tGhb5AXyPxYnn7E0sVcCc41odThSIdSwJCy2rljAQVPXFZJopVr_rn3Mjd5fTr-zOurZyEld4etHRs3opkPQ27A-cweH1fBLdeZf9CJixqd3OHdy-tp_b2V2sgq8QM9Q8/s400/Scent%252C+Scent+Intense.jpg" width="400" /></a></div>
<b><br /></b>
<b>Rok produkcji i twórca obu kompozycji: 2002, Laurent Bruyère</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> pachnidła skomponowane z myślą o kobietach ale z powodzenie mogą stosować je także mężczyźni. Na wszelkie okazje, pory dnia oraz roku, bo to przecież nie charakter pachnidła ale gust noszącej je osoby powinny decydować o "misji" oraz celu perfum. <i>Scent</i> trzyma się blisko ciała, otaczając je skromną chociaż mieniącą się aurą, natomiast <i>Scent Intense</i> wiruje wokół uperfumowanej osoby w gęstej, dymnej chmurze a przy odpowiedniej dawce (to znaczy przekraczającej ilość jednego psiku z atomizera) ciągnie się kilometrowym śladem.<br />
<div>
<br /></div>
<b>Trwałość:</b> dla obu zapachów zbliżona, około pół doby wyraźnego trwania oraz dalszych kilka godzin stopniowego rozpadu.<br />
<b><br /></b>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> orientalno-drzewna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<br />
<i><b>Scent:</b></i> herbata, jaśmin, hibiskus, ambra<br />
<b><i>Scent Intense:</i></b> herbata, hibiskus, jaśmin, akord ambrowy oraz drzewny, drewno sandałowe, paczuli, ambra<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://eu.movieposter.com/q/Perfume:+The+Story+Of+A+Murderer_posters.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. https://www.flickr.com/photos/yann07/24890756793/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. https://www.flickr.com/photos/collectivenouns/4487500359/</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-38187290869774354432018-02-27T16:10:00.001+01:002018-02-27T17:53:25.295+01:00Wszystko płynie (również perfumy), czyli kilka słów o niewchodzeniu dwa razy do tej samej rzekiNie jest łatwo, przyznajcie. Miał być wielki powrót do pisania, nowe recenzje, wpisy przekrojowe, poszukiwanie perfum dostosowanych do moich specyficznych zachcianek, miało być super. Tymczasem na blogu panuje marazm jak w całym roku 2017.<br />
<div>
<br />
<div>
Prawda jest taka, że w dalszym ciągu brakuje mi albo czasu, albo chęci, albo cierpliwości bądź uwagi, jaką należałoby poświęcić rzetelnemu testowaniu perfum. Zresztą jeżeli chodzi o to ostatnie, w dalszym ciągu nie mam się czym chwalić, ponieważ jakiekolwiek pojęcie mam wyłącznie o tych najłatwiej dostępnych nowościach, selektywnych soczkach z Sefor i Daglasów, gdzie czasem jeszcze zdarza mi się zaglądać. Natomiast jeżeli chodzi o nieco trudniej dostępne perfumy... ech, szkoda gadać.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhazjnX_JU_UmIZOxvmn2gxwgEkQ2glcPmoDxr4E405KvMUBDEjs6-MeCcqPz-56hOPfOfVxUetCfvHYxXGOHNaa1i0JvhLJ3SVEk6SKhefxTU2Eh8CXEBGy94-ZblLkeswZh5INTM1ax0/s1600/37455240584_eabfbf2d92_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhazjnX_JU_UmIZOxvmn2gxwgEkQ2glcPmoDxr4E405KvMUBDEjs6-MeCcqPz-56hOPfOfVxUetCfvHYxXGOHNaa1i0JvhLJ3SVEk6SKhefxTU2Eh8CXEBGy94-ZblLkeswZh5INTM1ax0/s640/37455240584_eabfbf2d92_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">David Chen, <i>Chanel 05</i></td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
I chociaż po powyższym wstępie może to wydać się dziwne - nie narzekam. Nie mam na co :) Moja szafka z perfumami mieści w sobie dobrych kilkadziesiąt flaszek i wciąż puchnie <span style="font-size: x-small;">[potrzeba mi nowej szafki]</span> a jej zawartość nareszcie cieszy niżej podpisaną dokładnie tak, jak powinna - na co nie miała szans wtedy, gdy zajęta byłam przede wszystkim testowaniem nowości z próbek i odlewek. Mogę też skupić się na klasykach perfumiarstwa, ku którym ostatnio coraz wyraźniej się skłaniam.</div>
</div>
<div>
Słowem: coś się zmienia.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Chociaż perfumy artystyczne, od twórców niezależnych czy - z braku lepszego słowa - niszowe wciąż są ważnym elementem mojej olfaktorycznej garderoby, w przypadku kontaktów międzyludzkich bez porównania częściej wybieram <i>Shalimar </i>(oczywiście w starszych wersjach), <i>Jil Sander No. 4</i> czy opisywane tutaj relatywnie niedawno <span style="font-size: x-small;">[cztery miesiące to przecież nie jest szmat czasu, prawda? ;) ] </span><i>Voile d'Ambre</i> od Yves Rocher, niż oudy od Montale albo M.Micallef tudzież ekscentryczną <i>Habanitę</i>. Chyba się starzeję. ;)</div>
<div>
Albo to, albo wpłynęło na mnie środowisko pracy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pomimo faktu, że wciąż bezskutecznie szukam dla siebie idealnych perfum słowiańskich - a bezskuteczność ta wynika przede wszystkim z mojej bierności w tej kwestii - kiedy wydaję pieniądze na pachnidła, zdecydowanie chętniej stawiam na jeden flakon, niż na morze próbek. I jest to buteleczka np. wspomnianej Jil Sander albo <i>Anaïs Anaïs</i> Cacharel w jednej z pierwszych wersji, niż wymarzone od lat <i>Irish Leather</i> od Memo czy <i>Oud Satin Mood</i> od Kurkdjiana. No cóż, możliwości finansowe też już nie te a chyba przy okazji wyrosłam z pomysłu odkładania pieniędzy na perfumy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Okazuje się więc, że upływ czasu zrobił ze mnie jeszcze większą indywidualistkę wśród rodzimych perfumowych blogerów, niż do tej pory. ;)</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi56UVxYTtgsmvGFfAA-YBbMcS5wWPlElq6APZWyfBiyU8diEpNgR63nX3F9cIbDv1Chh3x0XNVB5zlnJWdVu06b1VZwFjHxrnscLfI_MjKhFzWuv0SJJG1ObvOMtA5bTuvguzSRrnCeOs/s1600/5470233919_94b536c815_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi56UVxYTtgsmvGFfAA-YBbMcS5wWPlElq6APZWyfBiyU8diEpNgR63nX3F9cIbDv1Chh3x0XNVB5zlnJWdVu06b1VZwFjHxrnscLfI_MjKhFzWuv0SJJG1ObvOMtA5bTuvguzSRrnCeOs/s640/5470233919_94b536c815_b.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Curtis Garbutt, <i>Princess</i></td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Natomiast co zaś się tyczy blogów, to mam do powiedzenia w zasadzie tylko dwa słowa: pantha rei. :) Natura nie znosi próżni i w miejscu jednego "pachnącego" miejsca w Sieci wyrastają kolejne. Również polska społeczność perfumowa Anno Domini 2018 jest już inna niż ta, którą znałam i którą opuszczałam w roku 2016. Kiedy jakieś dwa tygodnie temu zajrzałam do rodzimych forów i fejsbukowych grup o perfumach, byłam w stanie rozpoznać może z piętnaście procent nicków udzielających się tam osób - a tych, które potrafię skojarzyć z prawdziwymi nazwiskami i/lub twarzami było oczywiście jeszcze mniej. Poczułam się obco.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jednak wiecie co? Niezbyt mnie to obeszło; nie zdobyłam się na nic więcej poza lekkim westchnieniem nostalgii za czasami, kiedy od wizyty na Wizażu (gdy jeszcze było tam po co zaglądać, jak wspomniała niedawno jedna z osób, które wciąż kojarzę ;) ) zaczynałam i kończyłam bez mała każdy dzień. Troszkę bardziej mi żal... <i>"kolorowych jarmarków"</i> ;P czyli naszych dyskusji, niekiedy bardzo żywiołowych ale też kompletnie niezwiązanych ze światem perfum czy <i>"blaszanych zegarków"</i> w postaci nowości, z którymi wiązały się moje ambicje poznawcze. To były czasy, kiedy znałam nazwę, producenta, kompozytora oraz główne nuty nowych perfum jeszcze zanim te pojawiły się na polskim rynku - a kiedy trafiły na rodzime półki potrafiłam biadolić, że już laboga! dwa miesiące od premiery, a ja ich nie obwąchałam. ;) </div>
<div>
Natomiast jeszcze wcześniej były czasy, gdy wszelkie liczące się perfumowe premiery trzeba było sprowadzać zza granicy, najczęściej z Niemiec albo USA (dzięki przedkryzysowemu fenomenalnemu kursowi dolara). Wszystko po to, by taka cenna próbka mogła następnie przedefilować w przesyłce poleconej pół Polski w pół roku, bez wytchnienia zadowalając kolejne żądne nowinek nosy rodzimych pasjonatów. ;) Jednak dziś to już perfumowa prehistoria a przynajmniej kombatanckie wspominki.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czy więc dam sobie spokój z blogowaniem, podziękuję za wspólnie spędzone lata tym wszystkim, którzy wciąż tu zaglądają, zamknę <i>Pracownię </i>i na rączym rumaku udam się w stronę zachodzącego słońca? Nie wiem. Szczerze: nie mam pojęcia.</div>
<div>
A najlepszym dowodem niech będzie fakt, że dziś przygnała mnie tutaj nagła potrzeba zrecenzowania pewnych wspaniałych, klasycznych (już) perfum, istnego kamienia milowego dla wszystkich kadzidlano-drzewno-oudowo-ambrowych niszolubów. :) I choć z całej recenzji jak na razie wybrałam tylko ilustrujące wpis fotografie, to jestem dobrej myśli.</div>
<div>
Ostatecznie został mi jeszcze dzień zwolnienia lekarskiego. ;) Wszystko się może zdarzyć. Również i to, że w końcu niczego nie zrecenzuję. Sprawdźcie sami, co tu się będzie działo. ;)</div>
<div>
___</div>
<div>
Dziś noszę... właśnie ów wspomniany pod koniec wpisu zapach.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">1. https://www.flickr.com/photos/kszchn/37455240584</span></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">2. https://www.flickr.com/photos/kjgarbutt/5470233919</span></div>
wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-7149128781301629792017-10-22T13:20:00.000+02:002017-10-22T13:51:45.072+02:00Październikowa kołysankaJesień. Prawdziwa polska jesień, złota i ciepła ale też taka, jak dziś za dolnośląskim oknem: chłodna, sina oraz deszczowa, wymaga odpowiedniej oprawy. Również olfaktorycznej.<br />
Skoro więc na co dzień w sposób dosłowny otulamy się miękkimi swetrami a metaforycznie kubkiem ulubionej herbaty albo filiżanką aromatycznej kawy, dlaczego nie poszukać ich perfumowego odpowiednika? Przecież to wcale nie jest trudne! :) Nie trzeba wcale rozglądać się daleko, by znaleźć dla siebie odpowiednią dawkę słodkiej wanilii, mięciutkich jak kaszmir nut ambrowo-żywicznych oraz kilka szczypt zamorskich przypraw czy tak cienkiej, że nieomal niewidocznej strużki kadzidła dla dodania całości odrobiny pikanterii. Przyjaznego, nieszkodliwego cienia w stosunku do tych wszystkich złamanych różów i złocistości.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO0fQPEy0SGMgkpXAigTC0j5s3bQAsgvqtUIlOpbzgs-9HAHiaYIi_UkNjQ3ZmJiKBYdz1DEowkqSEf5zxq2Y0hDbkrdIefzjRyCsFlCVN_Mqq15-agO7NqPAKeGmVsltl8RqUrMtV_JA/s1600/12041476074_a0981d7f6f_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO0fQPEy0SGMgkpXAigTC0j5s3bQAsgvqtUIlOpbzgs-9HAHiaYIi_UkNjQ3ZmJiKBYdz1DEowkqSEf5zxq2Y0hDbkrdIefzjRyCsFlCVN_Mqq15-agO7NqPAKeGmVsltl8RqUrMtV_JA/s640/12041476074_a0981d7f6f_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Feather</i>, Beverly Harrison</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Aby znaleźć perfumy delikatne i mięciutkie jak piórko - a przy tym oswojone przez ogół mniej wprawnych nosów a jednak dalekie od banału - wystarczy wejść do dowolnie wybranego centrum handlowego. ;) Następnie udać się do zazwyczaj niewielkiego sklepiku, zajmowanego przez pewną (niegdyś) zieloną i ekologiczną markę rodem z Francji. I poprosić o tester <i>Voile d'Ambre</i> z ich najbardziej kosztownej linii zapachów <i>Secrets d'Essences</i>. A potem przekonać się, że nie wszystko tandetne, co się złoci i różowi (oczywiście metaforycznie). ;)<br />
<br />
Chcąc być uczciwą muszę przyznać jedno: to na pewno nie są perfumy oryginalne. Istnieje co najmniej sto pięćdziesiąt pachnideł, które doborem składników lub ogólnym charakterem przypominają naszego dzisiejszego bohatera. Od <i>Eau des Merveilles</i> czy <i>Eau de Mandarine Ambrée</i> Hermèsa począwszy, przez chociażby <i>un Bois Vanille</i> Lutensa czy <i>L </i>Lolity Lempickiej, <i>Candy</i> Prady, <i>Musc Ravageur</i> z cyklu Frédérica Malle, <i>Tam Dao</i> od Diptyque, nieodżałowany <i>Black Cashmere</i> Donny Karan aż po mniej więcej połowę wspomnianej serii <i>Secrets d'Essences</i> marki Yves Rocher: <i>Vanille Noire</i>, <i>Rose Absolue</i>, <i>Accord Chic</i>... I tak dalej.<br />
Nawiasem mówiąc trudno byłoby się temu dziwić zważywszy na fakt, jak często sięgamy po perfumy "otulające"; mające w zamierzeniu poprawiać humor noszącej je osoby, przywodzące na myśl słodkie i beztroskie lata dzieciństwa. We flakonach perfum szukamy błogości - i właśnie ją dostajemy, każdy w dokładnie takiej postaci, do jakiej tęskni. Jest w tym coś baśniowego, przyznajcie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1fwlGOn_5nc-u9wxSynEpsowzNTU7ZtxARJ_m3xWZOJj_cnLKw7t4IZjsGJTtlx6Pt4LTD6uOCLLnsZEIQwkYUvZxyKeAhaA6wlYng8GtgtuscU5w8qBqCA_-023sRg-UKexnvUFxsx0/s1600/2942789064_b16fa11049_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="562" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1fwlGOn_5nc-u9wxSynEpsowzNTU7ZtxARJ_m3xWZOJj_cnLKw7t4IZjsGJTtlx6Pt4LTD6uOCLLnsZEIQwkYUvZxyKeAhaA6wlYng8GtgtuscU5w8qBqCA_-023sRg-UKexnvUFxsx0/s640/2942789064_b16fa11049_b.jpg" width="351" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Feather</i>, Craig Saunders</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zatem cóż takiego wyjątkowego kryje się we <i>Voile d'Ambre</i>, że aż sprowokowało mnie do odnalezienia w Sieci odpowiednich fotografii oraz ponadgodzinnego stukania w klawiaturę komputera <span style="font-size: x-small;">[a przede mną pewnie jeszcze drugie tyle ;) ]</span>? Czym wyróżniają się te perfumy?<br />
Przede wszystkim - niespodzianką oraz nostalgią.<br />
<br />
Przyjemnym, choć przecież powtarzającym się zdumieniem, jak świetne mogą być pachnidła z niezbyt wysokiej półki cenowej. A przecież nie od dziś wiem, że we współczesnym perfumiarstwie cena wonnego eliksiru dawno już przestała być adekwatna do jego jakości, natomiast od Yves Rocher w tym względzie zawsze należy oczekiwać przynajmniej porządnej rzemieślniczej jakości (acz nierzadko i Sztuki przez duże S). No tak, wiem ale i tak zawsze mnie to zdumiewa. ;) Bo nie oszukujmy się: gdyby podobna kompozycja wyszła pod szyldem butikowej kolekcji Guerlain czy Diora - co na tle ich najnowszych masowych premier i tak stanowiłoby przyjemną odmianę - bez mrugnięcia okiem zapłacilibyśmy za nią nie 150 ale 1500 złotych. I bylibyśmy zadowoleni z zakupu.<br />
Tyle, jeżeli chodzi o niespodziankę, natomiast w kwestii nostalgii... Przejdźmy do rzeczy, nim zamarudzę Was na amen. ;)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPO9-DFd0UcRZM6XX_cDHPldghhzreVhMIIoaqKPMuiPpaDW7DjFgrxYHJRXwI-tIaSvmec8vC3d_W21ZyU21C8aHJ_9k-_rNYIf3jcj69YPtpNJiuMaVxjajmTmjfAkQunt1ZDXQM6EE/s1600/6172535171_5b0a6f757a_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPO9-DFd0UcRZM6XX_cDHPldghhzreVhMIIoaqKPMuiPpaDW7DjFgrxYHJRXwI-tIaSvmec8vC3d_W21ZyU21C8aHJ_9k-_rNYIf3jcj69YPtpNJiuMaVxjajmTmjfAkQunt1ZDXQM6EE/s640/6172535171_5b0a6f757a_b.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Feather</i>, Chris Jones</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Otwarcie <i>Woalu</i> jest zaskakująco ostre ale już od pierwszej sekundy naznaczone wyraźną roślinną lekkością; to wiosna w mandarynkowym sadzie, bujnym młodą, niedojrzałą, seledynową i sprężystą zielenią. Zielone są soki drzewka owocowego spadające na oplątujące go, kolczaste, agresywne chociaż piękne liany. Biedna mandarynka cierpi ale nic nie mogę z tym zrobić. Dlatego w sposób niepodobny do siebie - a może właśnie dla mnie typowy, jak typowym jest dla większości z nas? - odwracam wzrok ku nadciągającej żywiczności. Ku pikantno-słodkiej, wibrującej mirrze, lekko migdałowemu opoponaksowi oraz ciemnej słodyczy niejadalnej wanilii, wszystkim poprzedzanym przez kolejny akcent zieleni: tym razem jest to ciemny, niosący w sobie zapowiedź dymu, nieomal skórzasty kardamon. Jednak on pojawia się na skórze niczym efemeryda lub spadająca gwiazda. Błysk! I już go nie ma.<br />
Zostają żywice oraz wanilia, gotowe do odtańczenia jakiegoś dostojnego i starego tańca. Może pawany? W każdym razie wszystko, co dzieje się na mojej skórze po odsunięciu w niebyt wszelkich zieleni okazuje się klasycznym umilaczem złożonym z ciepłych, nieco chropowatych ale w gruncie rzeczy szalenie przyjaznych nut żywiczno-drzewnych na niewzruszonym waniliowym postumencie.<br />
<br />
Owszem, mirra co nieco dokazuje, między innymi sprowadzając cienkie strużki niemal czekoladowego w barwie kadzidła z bliżej nieokreślonych żywic, pojawia się także ciepły, gładki, przesycony Orientem sandałowiec ale żadne z nich nie jest w stanie wytrącić <i>Voile d'Ambre</i> z charakterystycznego dlań błogostanu. Całość pełga po mojej skórze, płoży się bez pośpiechu ani zbytniej gęstości. Po prostu jest. Żyje. Pozwala się podziwiać, niczym przechadzający się paw albo modelka na wybiegu. ;)<br />
No i stopniowo zanika w sposób całkowicie pozbawiony ostentacji. Wykrusza się drobnym żywicznym piaseczkiem, który gdzieniegdzie tylko zdołał rozgrzać się kadzidlanym żarem oraz rozpuścić w wonnym dymie. Czas mija aż w końcu na ciele pozostaje tylko lekkie, słono-labdanowe westchnienie syntetycznej ambry oraz ciepła, coraz bardziej jasna wanilia.<br />
<br />
Jest ciepło, miękko, bezpiecznie i błogo. Chcę spać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibWaoiwGOZI88DBfe9hH3h4vPyUb1XznYva1WowT9IciJaJxp2ZmqukhplazXbCiRY4fvoKDsBrewetP3Ka9hLd8a3l8V9TMevumwBJBnjT_l8RSvS9-_pM9sxm250tWFqcJsFyMDxrgY/s1600/voile.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="358" data-original-width="525" height="272" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibWaoiwGOZI88DBfe9hH3h4vPyUb1XznYva1WowT9IciJaJxp2ZmqukhplazXbCiRY4fvoKDsBrewetP3Ka9hLd8a3l8V9TMevumwBJBnjT_l8RSvS9-_pM9sxm250tWFqcJsFyMDxrgY/s400/voile.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2005, Olivier Pescheux</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> zapach skomponowany z myślą o kobietach i trzeba przyznać, że to na naszej skórze prezentuje swoje najbardziej typowe, bezpieczne wcielenie. Jednak my nie lubimy typowości,, prawda? :) Więc polecam <i>Voile d'Ambre</i> również mężczyznom, na których ciele zapach może buchnąć większym dymem lub zamienić się w spalony i przewiany wiatrem las. Na przykład. ;)<br />
Jeżeli natomiast chodzi o bardziej charakterystyczne cechy, to omawiana kompozycja okazuje się całkowicie godna swojej nazwy; otacza naszą sylwetkę zwartym ale nienachalnym woalem i delikatnie wokół niej wiruje tudzież układa się ze spokojem. Dlatego pasuje na wszelkie możliwe okazje: do pracy w październiku, na bal w styczniu czy na grilla w sierpniu. ;)<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> w granicach pół doby a więc świetna<br />
<b><br /></b>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> orientalno-drzewna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> zielona mandarynka, kardamon<br />
<b>Nuta serca:</b> opoponaks, mirra, kadzidło<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno sandałowe, paczuli, wanilia<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://www.flickr.com/photos/luvramblin/12041476074/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. https://www.flickr.com/photos/29614669@N04/2942789064/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. https://www.flickr.com/photos/stopherjones/6172535171</span>/wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-52332594995077437582017-10-15T20:47:00.000+02:002017-10-15T21:10:06.412+02:00Kompania braci<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2UkQaE5C7XfczwS1siv0SvDjiBrlUbeE12cjrfaRvsTANe7xngLuvEw2XIVs3XZbhacPk9dC9Bc_fMd4E9yA725kkIGdkWJLwN8d6DzVdFtdVEkkcxH1bH687HGmkpF7cPBUY49EF2lI/s1600/ea94f096760.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="640" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2UkQaE5C7XfczwS1siv0SvDjiBrlUbeE12cjrfaRvsTANe7xngLuvEw2XIVs3XZbhacPk9dC9Bc_fMd4E9yA725kkIGdkWJLwN8d6DzVdFtdVEkkcxH1bH687HGmkpF7cPBUY49EF2lI/s640/ea94f096760.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Któż z nas o nich nie słyszał? Jeżeli nawet przespał lekcje historii poświęcone wyprawom krzyżowym, z pewnością natknął się przynajmniej na kilka hollywoodzkich przebojów, seriali telewizyjnych, popularnych powieści, gier komputerowych, teorii spiskowych, coraz bardziej nośnych, niebezpiecznych trendów politycznych lub chociaż na naszego poczciwego <i>Pana Samochodzika!</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="170" src="https://www.youtube.com/embed/Z1GDRx-F1C0" width="380"></iframe><br /></div>
<br />
Nie jest możliwe, aby ktokolwiek pozostał całkowicie obojętny na opowieści o templariuszach. Członkach Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, nieustraszonych rycerzach, zręcznych bankierach, pysznych politykach, pomysłowych menedżerach. Dzięki nim Szwajcarzy poznali pojęcie tajemnicy bankowej, Anglicy stworzyli swoje słynne na cały świat struktury prawne a masoni odziedziczyli miłość do tajemnicy oraz (być może) kilka mniej lub bardziej niezidentyfikowanych sekretów. ;)<br />
Wykończył ich piątek trzynastego, który właśnie z ich powodu uznawany jest za pechowy dzień.<br />
<br />
Templariusze władają naszą wyobraźnią w większym lub mniejszym stopniu. Waszą, moją oraz wszystkich osób, które znamy. Zdumiewają, zastanawiają, fascynują, niekiedy niezdrowo <span style="font-size: x-small;">[na przykład pewnego owładniętego obsesją, bezwzględnego norweskiego terrorystę lat temu sześć z okładem]</span>. Czy jednak kiedykolwiek pomyśleliśmy o nich jako o <i>ludziach?</i> Takich jak Wy czy ja?<br />
Czy rozważaliście kwestię rycerzy świątyni Salomona w kontekście zmęczenia? Albo tęsknoty? Rozczarowania? Marzeń oraz wspomnień?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxMsZFMiwqaPV72z1tF0QmrlnUra1-bXIgAUR5Kr04FDhXAnis1vrHfDx6FoA0np4__LTNhgAGxmw8TLm0Du777EIU_-ZhZcSddDZtN8Dbsy_oQ7r9JYFwXMI3Bb0fjt8RdfV8qRgLoHk/s1600/94f5c1bd3b31385283ba75ac4545.1000.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxMsZFMiwqaPV72z1tF0QmrlnUra1-bXIgAUR5Kr04FDhXAnis1vrHfDx6FoA0np4__LTNhgAGxmw8TLm0Du777EIU_-ZhZcSddDZtN8Dbsy_oQ7r9JYFwXMI3Bb0fjt8RdfV8qRgLoHk/s640/94f5c1bd3b31385283ba75ac4545.1000.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co mogło czuć tych siedmiu francuskich facetów, którzy całkiem jak w domu na horyzoncie widywali co prawda wzgórza, te jednak nie były pokryte zielonymi winnicami, jak to w Szampanii lub Burgundii ale spalonymi bezlitosnym słońcem oraz owianymi bezwzględnym wiatrem szaro-buro-żółtymi, praktycznie gołymi, piaszczysto-żwirowymi skałami okolic Jerozolimy. Którzy tak samo jak we Francji zamieszkiwali budowle z kamienia ale jakże daleko temu było do ich rodzinnych zamków!<br />
W odróżnieniu od swoich pseudonaśladowców z XXI wieku oni doskonale zdawali sobie sprawę, gdzie znajduje się opisywana w Apokalipsie dolina Armageddonu. Przecież właśnie do niej trafili. I walczyli w niej o przetrwanie, dosłownie oraz w przenośni (a przynajmniej tak to sobie wyobrażali).<br />
Siedmiu mężczyzn: Hugo, Mikołaj, Piotr, dwóch Godfrydów oraz dwóch Janów. Taka to była <i>band of brothers</i> ;)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZQFxkHygg_d7fwW3ruTejcHxstxLInmY2NfdtRsF5HZmVZk0xj4JvtYO0Yd6doetT5ScNNtkuevXy4LgxJQOwVwTfMFZo3jRokHVqulw0o-zjP9z1dYcN8JTvEC35FznEGi0LJp-EcPQ/s1600/jerusalem+orange+tree+large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="531" data-original-width="797" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZQFxkHygg_d7fwW3ruTejcHxstxLInmY2NfdtRsF5HZmVZk0xj4JvtYO0Yd6doetT5ScNNtkuevXy4LgxJQOwVwTfMFZo3jRokHVqulw0o-zjP9z1dYcN8JTvEC35FznEGi0LJp-EcPQ/s640/jerusalem+orange+tree+large.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autorka: Eve Andersson, 2010.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dlatego abstrahując zupełnie od naszych prywatnych sympatii politycznych ale wracając na bezpieczny grunt stricte perfumowy zastanówmy się, jaki zapach mógłby pomóc Europejczykom, rzuconym przez los w niegościnne, niezrozumiałe, tak bardzo <i>obce</i> ziemie? Według mnie pomostem pomiędzy dwoma światami: kolebką cywilizacji zachodniej oraz egzotycznymi ziemiami na Wschodzie, o które ludzie walczą od zarania dziejów, mogłoby być <i>Néroli Oud</i> od Au Pays de la Fleur d'Oranger, Kraju Pomarańczy; a nim przecież jest nie tylko piękna południowa Francja, Hiszpania czy Włochy ale równie dobrze i współczesny Izrael, Liban oraz... Syria. Ziemie ciągłej wojny.<br />
Czy więc ból i pomarańcze pasują do siebie?<br />
<br />
Moim zdaniem jak najbardziej, o ile zestawimy je w umiejętny sposób: z filozoficznym stoicyzmem, lekarską troskliwością oraz żołnierską zaciętością jednocześnie. Gdzie z samotnego, rzęsiście oświetlonego drzewka pomarańczowego śmieją się do nas jego białe kwiaty o charakterystycznym, roziskrzonym, tak świeżym że wręcz surowym, lekko medycznym aromacie. Tak zwykle wygląda na mojej skórze olejek nerolowy, nieznacznie złagodzony bergamotką.<br />
Tym razem jednak nie zdążę nawet mrugnąć, kiedy dołącza do niego ciemna, żywiczna gorycz, zupełnie pozbawiona pierwiastka ludzkiego. Srebrzysta jak rozgrzana stal, jak smukłe smugi <i>dziwnego</i> dymu, dolatujące do nas prosto z muzułmańskiej dzielnicy Jerozolimy. To oczywiście oud, bardziej w postaci suchych grzybnych drewienek aniżeli potężnej chmury kadzidła, znanej chociażby z <i>Dark Aoud</i> Montale. Nie, to bardziej <i>Oud Royal</i> Armaniego osiadający na bazie <i>Neroli Portofino</i> Toma Forda. Wyczuwam również podobieństwo do <i><a href="https://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2016/01/medrcy-ze-wschodu-zachodu-poudnia-i.html">Akowy</a></i> od M. Micallef.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinUswUifJ3wJiGZzhEiPGKCk4qna0m0hFoXSkN27B8LH0TbR9Xd8mCRR6CytYVMtWYACaZQ3h8qywe7v2Rqz3zU4N7h4TNypXtYGw0vkoMXYdtncQxXpT7xJzQVM1IQ5hePaKTsjIpspU/s1600/Old-Jerusalem-Behind-Olive-Tree-copy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="796" data-original-width="1600" height="318" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinUswUifJ3wJiGZzhEiPGKCk4qna0m0hFoXSkN27B8LH0TbR9Xd8mCRR6CytYVMtWYACaZQ3h8qywe7v2Rqz3zU4N7h4TNypXtYGw0vkoMXYdtncQxXpT7xJzQVM1IQ5hePaKTsjIpspU/s640/Old-Jerusalem-Behind-Olive-Tree-copy.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Old Jerusalem behind the olive tree</i>, autor: Alex Levin</td></tr>
</tbody></table>
<br />
I tak jak w prawdziwym życiu, jak w wirze Historii przez duże H, według jednych zapewne ów dym będzie tłamsił wonne kwiaty oraz pierwsze drobne, jeszcze zielone owoce, według innych połączy się z nimi w idealnej, praktycznie rodzinnej zgodzie, kolejni natomiast będą chcieli widzieć w tym wszystkim moralne zwycięstwo rośliny. ;) Natomiast ja zamknę wtedy oczy i poczuję... ciepły kurz, wielotysiącletni proch ulicy, osiadły na rozgrzanych bliskowschodnim słońcem złocistych murach wcześniej, niż można byłoby przypuszczać. Zresztą... kogo w czasach zamętu interesuje taki śmieszny drobiazg, jak kurz? Lecz zostawmy to, pozwalając strzelistym nutom neroli oraz oudu rządzić wonną rzeczywistością <i>Néroli Oud</i> ku radości lub zgryzocie całego świata.<br />
Dość powiedzieć, że pachnidło na mojej skórze nie zmienia się aż do samego końca, wciąż pozostając dwugłosem nut tytułowych, zza których tylko czasem wyglądnie a to bliżej nieokreślone, pociemniałe ze starości drewno, a to wspomniany sędziwy kamień, a to rzadka jak śnieg w Śródziemnomorzu nuta cukrowej słodyczy kandyzowanych owoców tudzież nieco częstsza lekko kwaśna jaśminowa bryza.<br />
<br />
Potrzebuję czasu aby pojąć, że walka w <i>Néroli Oud</i> właściwie nią nie jest, choć nie jest też współpracą. Nie muszę jej rozumieć, aby móc zauważać drobiazgi, jakie niesie życie i cieszyć się nimi.<br />
Kto wygrał, kto przegrał? Czy to naprawdę takie ważne?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlrodJt8ffxRoQY3Cb5G63acnu0LaV9MwvN-nVnaHaaaQsLqmwRjRV7YJElOWffwbJZTW3rFoy3dCl1kQDnMIqWHYyZ2guNeJLq8UZaF6IswFK4VwJLm5s5yNbhjfUajzoq0xr5Khy248/s1600/hxGSxNREU4xbA1kfiJRvnPPoL29.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="439" data-original-width="780" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlrodJt8ffxRoQY3Cb5G63acnu0LaV9MwvN-nVnaHaaaQsLqmwRjRV7YJElOWffwbJZTW3rFoy3dCl1kQDnMIqWHYyZ2guNeJLq8UZaF6IswFK4VwJLm5s5yNbhjfUajzoq0xr5Khy248/s640/hxGSxNREU4xbA1kfiJRvnPPoL29.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Mam ochotę zakończyć niniejszą impresję - nie mam sumienia nazwać tego tekstu recenzją - odstępstwem od tzw. historycznej prawdy i wyobrażeniem sobie, że krwawy konflikt sprzed tysiąca lat nie skończył się tak, jak mówią nam podręczniki. Nie całkiem.<br />
W zupełnie innym kraju i w znacznie późniejszych czasach trzech kolejnych "braci" śpiewało o jeszcze innym miejscu oraz epoce ale podzielając wciąż te same, niezmienne uczucia:<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Stratowaną dziedziną Bawarów</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Oddział wlecze się osobliwy:</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Maruderzy spod wszelkich sztandarów,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Jeden bliźni drugiemu, bo żywy".</i></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><a href="http://teksty.org/jacek-kaczmarski,koniec-wojny-trzydziestoletniej,tekst-piosenki">ŹRÓDŁO</a></span></div>
<br />
Ból, gniew, złość, obojętność, znużenie, odwagę, tchórzostwo, zmęczenie, słabość, siłę, zniechęcenie, nadzieję...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-9r-Kk3YIbtx7X7oNUX-7FY2sjCtxzVgMYRzTZ43__lpuHiNVue7SS-zqjzAfYzAMjrcJQfrlx61YRphR7qPwqtg_VUICG9F7XAcxlAuK49mXDAKYl7K3Qklhxt25VPVydJ5NEOP0-cs/s1600/neroli+oud.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-9r-Kk3YIbtx7X7oNUX-7FY2sjCtxzVgMYRzTZ43__lpuHiNVue7SS-zqjzAfYzAMjrcJQfrlx61YRphR7qPwqtg_VUICG9F7XAcxlAuK49mXDAKYl7K3Qklhxt25VPVydJ5NEOP0-cs/s400/neroli+oud.jpg" width="400" /></a></div>
<b><br />
</b> <b>Rok produkcji i nos: 2015, Jean-Claude Gigodot</b><br />
<b><br />
</b> <b>Przeznaczenie:</b> zapach idealnie uniseksualny, swoim charakterem oraz przebiegiem nie zabiegający o przychylność żadnej z płci, za to niezwykle wyraźny i chętny do ciągnięcia się za uperfumowaną osobą wiotkim i półprzejrzystym woalem.<br />
Dlatego uważajcie na dawkowanie, choć do okazji <i>Néroli Oud</i> pasuje każdej.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> w granicach pięciu-sześciu godzin wyraźnego trwania oraz co najmniej drugie tyle dyskretnego, stopniowego zamierania.<br />
<b><br />
</b> <b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-kwiatowo-drzewna<br />
<b><br />
</b> <b>Skład:</b><br />
<b><br />
</b> <b>Nuta głowy:</b> bergamotka, kwiat pomarańczy<br />
<b>Nuta serca:</b> jaśmin, róża, kandyzowane owoce, oud<br />
<b>Nuta bazy:</b> akordy balsamiczne oraz słodkie, oud<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. http://www.alekinoplus.pl/program/film/templariusze-milosc-i-krew_42815</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. http://www.telemagazyn.pl/artykuly/templariusze-w-grudniu-nowy-serial-w-hbo-i-hbo-go-wideo-zdjecia-60571.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. http://www.eveandersson.com/photo-display/large/israel/jerusalem-jewish-quarter-beit-el-road-or-nearby-orange-tree.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;">4. https://artlevin.com/product/old-jerusalem-behind-the-olive-tree/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">5. https://www.themoviedb.org/movie/38543-ironclad</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-89425577422107280412017-09-24T12:04:00.000+02:002017-09-24T14:57:39.240+02:00Sen o wakacjachWyjrzyjcie za okno. Co widzicie? Bo ja ciężkie niebo o jednolicie stalowej bardzie, z którego deszcz pada, siąpi i leje na przemian, nieprzerwanie od ponad doby. Z drzew opadają liście a w trawie pomiędzy nimi bez trudu można znaleźć grzyby. Jest jesiennie i nostalgicznie. Jak dla mnie cudowna pogoda! ;D<br />
O ile siedzimy w ciepłym domu, opatuleni w mięciutki sweter i z kubkiem herbaty z imbirem pod ręką; z radia sączy się nasza ulubiona muzyka a pod ręką leży ciekawa książka, względnie pilot do dekodera z funkcją VOD. ;) Jeżeli jednak w to niedzielne południe musicie ruszyć się z domu na ten deszcz i (subiektywny) chłód - nie daj borze szumiący do pracy! - to pewnie wolelibyście jednak aurę nieco cieplejszą oraz bardziej słoneczną. Bo w taki dzień tęskni się do wakacji bardziej, niż jeszcze dwa czy trzy dni wcześniej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4l2WI8wl2YT5kxv7G9WKL41gSSohhLXLXlRm7m-e8wLDoEXmqvhiGutkmhy-hOnOOFcDm50FKU5OrovuqDLqoeVmOCgeAYofa7F7InVYhYQd8ouKchRe0KXd64njzjApRywyy85H899c/s1600/c700x420.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="420" data-original-width="700" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4l2WI8wl2YT5kxv7G9WKL41gSSohhLXLXlRm7m-e8wLDoEXmqvhiGutkmhy-hOnOOFcDm50FKU5OrovuqDLqoeVmOCgeAYofa7F7InVYhYQd8ouKchRe0KXd64njzjApRywyy85H899c/s640/c700x420.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
W dzień taki, jak dziś chcielibyśmy poczuć się jak w upalne lato, kiedy słońce bez litości pali trawę oraz liście drzew, kiedy zanurzamy swoje nosy w wonne bukiety polnych kwiatów lub szukając wytchnienia od słonecznych promieni układamy się pod jakimś potężnym drzewem i z przyjemnością wdychamy jego żywiczne, lekko oleiste, cierpkawe aromaty.<br />
<br />
Tęsknimy za zapachem czerwonego garbnikowego wina, pitego wieczorami w porośniętej bluszczem altance tuż przy starej kamiennej chatce gdzieś w malowniczej toskańskiej bądź prowansalskiej wiosce. ;) Lub pragniemy wrócić do wypełnionego promieniami, smukłego, zdrowego lasu iglastego, gdzie zapach suchego i miękkiego mchu zderza się z aromatami drzew, pod których twardą i chropowatą skórą tętnią żywiczne soki; a my bardziej domyślamy się ich obecności, niż jesteśmy jej pewni ale i tak cieszy nas to olfaktoryczne zawirowanie, od którego aż kręci się w głowie.<br />
Marzy nam się w końcu chociażby szybki, chłodny prysznic z użyciem zwykłego marsylskiego mydła <span style="font-size: x-small;">[ale bez paniki, klasyczny Biały Jeleń też wystarczy ;) ]</span>, po którym wycieramy ciało czystym, wysuszonym na wietrze bawełnianym ręcznikiem. A potem spokojnie moglibyśmy wyjść przed tę kamienną chatkę i napić się czerwonego vin de pays, gdzieś za plecami mając grządkę kwitnących kocanek. ;) Nasze ciało powoli schnie całkowicie i na powrót wraca do swoich przyrodzonych aromatów, dalekich od niepożądanego potu ale przecież oczywistych dla każdego człowieka <span style="font-size: x-small;">[sprawdzić, czy nie Grenouille ;P ]</span>.<br />
<br />
Jeżeli szukacie perfum odwołujących się do dokładnie takiego klimatu, możecie postarać się zdobyć gdzieś spod ziemi <i>Immortelle</i> z cyklu <i>Acte 1</i> francuskiej marki Editions Nose Up. :) Łagodne, ciepłe i nienachalnie nostalgiczne pachnidło wydaje się być stworzone wyłącznie po to, aby konserwować w sobie zapachy beztroskich, śródziemnomorskich wakacji; może nieco wyidealizowanych, może rozpatrywanych przez pryzmat wspomnień z lat dzieciństwa albo młodości ale zawsze pięknych i prowokujących delikatny, lekko nieobecny uśmiech.<br />
Słoneczne dzięki kocankom oraz kumarynie, nienachalnie drzewne oraz czyste czystością jasnego, mydlanego piżma, <i>Immortelle</i> okazuje się być dokładnie tym, czego potrzeba wszystkim słonecznym marzycielom - lub mówiąc mniej poetycznie: ludziom, którzy poszukują perfum stonowanych a przy tym niszowych. Czegoś w sam raz na dzień spędzony w pracy albo na spacerze, zakupach, zabawie z dzieckiem, w kinie, na imprezie, na działce, przy pisaniu pracy magisterskiej, w kolejce do lekarza, na obiedzie u teściów...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ5qrbQRhePzMJR_9fswYFoyFFc8pmfvsoY5YnLx1ZIZXfaQwSdWLflSA7mKDsXYALMVv8ie-B4Uds3RP5s290DDINe8HNue-XjCopbcr8kqvmgTSF7oSECFLsGSomMqcxMp6NZhC_v2Q/s1600/imortelle.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="420" data-original-width="700" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ5qrbQRhePzMJR_9fswYFoyFFc8pmfvsoY5YnLx1ZIZXfaQwSdWLflSA7mKDsXYALMVv8ie-B4Uds3RP5s290DDINe8HNue-XjCopbcr8kqvmgTSF7oSECFLsGSomMqcxMp6NZhC_v2Q/s400/imortelle.jpg" width="400" /></a></div>
<b><br />
</b> <b>Rok produkcji i nos: 2014, Anne Flipo</b><br />
<b><br />
</b> <b>Przeznaczenie:</b> kompozycja znakomita zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, jak wspomniałam raczej spokojna i bliskoskórna ale - uwaga! - naprawdę bardzo trwała, więc decyzję o jej użyciu musicie podjąć przewidująco i z rozwagą. ;)<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> jak wyżej. ;) Na ubraniu potrafi przetrwać kilka prań a to "tylko" woda perfumowana.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-drzewna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br />
</b> <b>Nuta głowy:</b> kadzidło, cytrusy<br />
<b>Nuta serca:</b> kocanka, żywica sosnowa<br />
<b>Nuta bazy:</b> białe piżmo, ambra<br />
___<br />
Dziś noszę <i>Huldrę</i> od Vala's Perfumery.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Obie ilustracje pochodzą z https://www.groupon.fr/deals/edition-nose-up-parfum-immortelle</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-91358771922067770872017-09-16T18:53:00.001+02:002017-09-16T20:14:19.750+02:00Mieć pokój w sercuPowroty bywają trudne. Nie tylko dlatego, że wiążą się z ponownym wdrożeniem w rytm, od którego zdążyliśmy się odzwyczaić ale też z powodów czysto technicznych. Na przykład poważnego uwstecznienia w dziedzinie nowości. ;) Nie inaczej jest w moim przypadku.<br />
O ile bowiem czasem zdarzało mi się zaglądać do popularnych perfumerii w centrach handlowych i - ogólnie mówiąc - wiem, że <i>Izia</i> od Sisley to Dzieło przez duże D, natomiast w <i>Gabrielle</i> od Chanel ciekawy jest jedynie flakon, to już w kwestii perfum niszowych i artystycznych od około roku nie wąchałam niczego nowego.<br />
<br />
Z tego powodu moja pierwsza recenzja po wielomiesięcznej przerwie dotyczyć będzie pachnidła, którego w żaden sposób nowością nazwać nie można. Dziś opowiem Wam o futrze.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDcQioLzx9E308_GgysHJT-SE4O3OcG9Zkq0fGy5FUHdQN2bs7jBxIOFSbpXNAwEog5k8kdB-5DysXVVDj1gRf9o0aV8zntBEWUVEsjYaPR1_8KyD5qJGdaFe-mfp3dDQVyRS-EVS9qDg/s1600/12596621403_3d8d7b095e_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1600" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDcQioLzx9E308_GgysHJT-SE4O3OcG9Zkq0fGy5FUHdQN2bs7jBxIOFSbpXNAwEog5k8kdB-5DysXVVDj1gRf9o0aV8zntBEWUVEsjYaPR1_8KyD5qJGdaFe-mfp3dDQVyRS-EVS9qDg/s640/12596621403_3d8d7b095e_k.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Temat naturalnych futer szczęśliwie we współczesnym świecie jest już na tyle skompromitowany, że pozytywnie kojarzy się właściwie jedynie osobom, które na co dzień posługują się językiem rosyjskim. W ich kręgu kulturowym "szuba" w dalszym ciągu uchodzi za nieomylny znak wysokiego statusu społecznego; zatem u nas już nie musi. ;) Jednak nie zawsze tak było.<br />
<br />
Jeszcze zanim Zachód dopuścił do głosu ruchy nawołujące do rezygnacji z tego symbolu niepotrzebnego okrucieństwa, zamożne Francuzki, Brytyjki czy Amerykanki również wzdychały do naturalnych futer a ich producenci głowili się, w jaki sposób rozszerzyć działalność. I tak właśnie, w roku 1912 na trzech braci Weil spłynęło olśnienie: a gdyby produkować perfumy wonią pasujące do miękkich futrzanych płaszczy, specjalnie dla nich komponowane?<br />
Odkąd w roku 1922 marka pokazała światu swoje pierwsze pachnące dzieło, <i>Padisha</i>*, a od 1927 produkowała już perfumy dostępne w powszechnej sprzedaży (a nie, jak do tej pory, będące upominkiem dla najlepszych klientów), jeszcze silniej zaczęła kojarzyć się z luksusem. Naturalnie Parfums Weil w ciągu swojej działalności podążało z duchem czasu, dotrzymując kroku aktualnym modom olfaktorycznym, jednak współcześnie markę otacza nimb producenta dzieł silnych i bezkompromisowych. Cóż, w tamtych czasach nawet perfumy "świeże", "lekkie" i "młodzieżowe" były zdolne swoją mocą wywoływać wojny a i konieczność dopasowania do woni naturalnych futer też musiała mieć duże znaczenie. ;)<br />
<br />
A skoro już o świeżości i młodzieńczej odwadze mowa...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX9RmZE2kPOpkog0f_mGSghS0duDAAJjVOjrc1jmzQAfosuubmncY5PWtqzWfJ5Q1RPVPlFRs7kK_Nbv_VOpryP097dPi7k6vMT5SCzIvke-DA1TZ2sZUDgnS9pwjqMgyy3bNcgqFFqcA/s1600/il_fullxfull.1227057772_16o8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX9RmZE2kPOpkog0f_mGSghS0duDAAJjVOjrc1jmzQAfosuubmncY5PWtqzWfJ5Q1RPVPlFRs7kK_Nbv_VOpryP097dPi7k6vMT5SCzIvke-DA1TZ2sZUDgnS9pwjqMgyy3bNcgqFFqcA/s640/il_fullxfull.1227057772_16o8.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
W interpretacji opisywanej marki oznaczała ona na przykład niemałą dawkę suchego, zielono-srebrzystego, mieniącego się szypru a na imię jej było <i>Weil de Weil</i>.<br />
<br />
Mieszanina powstała w tym samym czasie, co <a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2015/06/retrozielone-wakacje.html"><i>Ô de Lancôme</i>,</a> <i>Rive Gauche</i> YSL, <i><a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2010/07/dama-w-zocieniach.html">Chanel No. 19</a></i> czy <i>Diorella</i> wydaje się nie tylko odwoływać do modnych wówczas interpretacji zapachów "sportowych" i "świeżych" (gdzie za wymienione cechy odpowiadały głównie cytrusy, drewna, kwiaty w typie narcyzów i hiacyntów, wetyweria, mech dębowy oraz cywet z piżmem) ale też w ciekawy sposób mierzyć się z podstawowymi założeniami marki. Bo jak w czasach miłujących pokój, roślinożernyh hipisów opowiadać o zapachu kosztownych futer?<br />
Na przykład opierając się o ich ożywczą, rozbrajającą, humorystyczną interpretację. Ostatecznie czy przymrużając oko nie moglibyśmy określić mchu mianem "wegańskiego futra"? ;)<br />
<br />
A tutaj wszystko dotyczy mchu: od migoczącego, kwiecisto-pylistego, lekko pikantnego otwarcia przez serce ukryte we wnętrzu zieleniącego się, balsamicznego, galbanowo cienistego i ziołowo słonecznego lasu zamieszkanego przez zupełnie nie płochliwe cywety aż po skórzasto-sandałowcową bazę, przez którą jak cień dzikiego zwierza przemyka niemal kleista, zmysłowa gorycz piżma. W każdy z etapów rozwoju <i>Weil de Weil</i> wpleciona jest mniej lub bardziej gruba nić suchej, skrzącej się woni mchu dębowego. Uwierzcie, że łamie mi ona serce, ponieważ w roku 2017 stworzenie choćby podobnych perfum nie jest możliwe; nie te czasy, nie ta moc, nie te składniki...<br />
<br />
Dlatego pozostaje mi jedynie to drobne wspomnienie minionych czasów, oszczędnie oplatające ludzką sylwetkę. Towarzyszące nam, ponieważ stosowane z wielką ostrożnością i oszczędnością z mojej strony; zbyt cenne, aby roztrwonić je w bezczelnej mgle z atomizera.<br />
Kiedy ze współczesnej perspektywy myślę o <i>Weil de Weil</i>, przypomina mi ono anonimowy aforyzm "Spokój nie oznacza przebywania z dala od hałasu, kłopotów czy ciężkiej pracy. To znaczy być w centrum tego wszystkiego ale wciąż znajdować w sercu równowagę".<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq__0-_x323Jf5_d0ZYDWpzX-6hdZKQ1irRKYwq79YvwzVn2S6l2b0iFstnY5nVh1dBpW4v6_gzmQDTTA2xNGF-2T4ItsxRwHV5BbyNz7BRuzushIIelKLtKbnyR-fxrWW_Wp5mD0uEQg/s1600/6a010535dc5a78970b014e5f22c765970c-320wi.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="436" data-original-width="320" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq__0-_x323Jf5_d0ZYDWpzX-6hdZKQ1irRKYwq79YvwzVn2S6l2b0iFstnY5nVh1dBpW4v6_gzmQDTTA2xNGF-2T4ItsxRwHV5BbyNz7BRuzushIIelKLtKbnyR-fxrWW_Wp5mD0uEQg/s320/6a010535dc5a78970b014e5f22c765970c-320wi.jpg" width="234" /></a></div>
<b>Rok produkcji i nos: 1971, ??</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> podobnie jak przytłaczająca większość dawnych dzieł marki, także i ta kompozycja dedykowana jest kobietom, aczkolwiek wg dzisiejszych standardów jest to typowy uniseks. Ba, co bardziej konserwatywni pewnie przekonywaliby nawet o jej męskości. ;P<br />
Z uwagi na nieprzeciętną moc pachnidła (testowałam wersję z drugiej połowy lat 70.) należy bardzo rozważnie podchodzić do dawkowania; obawiam się, że większość współczesnych nosów nie zniosłaby dawki większej, niż kilka kropel na krzyż. Dlatego nawet z doborem okazji należy uważać, choć osobiście nosiłam <i>WdW</i> nawet do pracy wśród ludzi i nikt nie narzekał. :)<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> całodniowa<br />
<b><br /></b>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> szyprowo-kwiatowa<br />
<b><br /></b>
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> neroli, galbanum, hiacynt, akordy zielone, tangerynka<br />
<b>Nuta serca:</b> mimoza, ylang-ylang, narcyz, wiciokrzew, róża, konwalia<br />
<b>Nuta bazy:</b> mech dębowy, drewno sandałowe, wetyweria, cywet, piżmo<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://www.flickr.com/photos/seanmolin/12596621403/in/photostream/ [<i>The most wonderful... | Anna</i>, autor: Sean Molin]</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. https://img0.etsystatic.com/187/0/7992770/il_fullxfull.1227057772_16o8.jpg [Autor: NewbornPhotography Props (bonbonsphotopropshop)]</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">* Nazwa ta oznacza 'padyszacha', więc kojarzenie perfum luksusowych, więc obłędnie kosztownych ze światem islamu jest znacznie starsze, niż moda na oud (czy to wciąż jest tylko moda? śmiem wątpić). ;)</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-14187242805938587082017-09-14T16:11:00.001+02:002017-09-14T18:15:47.304+02:00Powrót zza grobu, czyli kto mi dobierze perfumy?<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvAmLdmgN7YdPePsjz_CgVl_okuBFoCOXF7LKbGFUygLNxJPxw1ejKeiygs4BXSnR6JNdaM3epV0gpylibjr_ePNCVqIvosS9EvS9APj6ecPs-zrpCnc05G5oDgddMjNemw3GBVASnRQE/s1600/baba-yaga-ivan-bilibin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="298" data-original-width="800" height="238" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvAmLdmgN7YdPePsjz_CgVl_okuBFoCOXF7LKbGFUygLNxJPxw1ejKeiygs4BXSnR6JNdaM3epV0gpylibjr_ePNCVqIvosS9EvS9APj6ecPs-zrpCnc05G5oDgddMjNemw3GBVASnRQE/s640/baba-yaga-ivan-bilibin.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Iwan Bilibin, <i>Baba Jaga</i>, 1900</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wiedźma przyleciała! Obleciała cały świat kilka razy dookoła (faktycznie lub za pomocą zebranych w Borach Dolnośląskich muchomorów), zajrzała do nieba, piekła na nawet na Saturna, z niejednego pieca <strike>dzieci</strike> chleb jadła i wróciła. ;) Oby już na stałe.<br />
<br />
Nie wróciła jednak sama, towarzyszą jej niemałe wątpliwości. Waszej czarownicy zmienił się bowiem gust perfumowy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB8iaRLn2rmyqRkwymYlIahaJQ_QyiP8Ukjtez217YNe-Os2eNaoLAIXk2hcnwWN1UYedXoYk0XBG4V1eQa_C5KfBdeFpzUN48qai8ur6HEi5lkdTI5JRF1S5owN2OyWolgvVa1ygNrG0/s1600/roman-kochanowski-08.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="800" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB8iaRLn2rmyqRkwymYlIahaJQ_QyiP8Ukjtez217YNe-Os2eNaoLAIXk2hcnwWN1UYedXoYk0XBG4V1eQa_C5KfBdeFpzUN48qai8ur6HEi5lkdTI5JRF1S5owN2OyWolgvVa1ygNrG0/s640/roman-kochanowski-08.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Roman Kochanowski, <i>Zielony pejzaż</i>, 1886</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Spokojnie, chociaż faktycznie z większą dawką tolerancji podchodzę do zapachów jasnych, delikatnych lub stereotypowo kobiecych, nieodmiennie jedną nogą siedzę w szeroko rozumianych <i>dziwnościach</i>. :) Wciąż tęsknię do kadzidlanego dymu oraz szykownego oudu, nadal fascynuje mnie Orient i w dalszym ciągu nie znoszę <i>j'Adore </i>ani <i>Euphorii</i>. ;) Jestem jednak na etapie poszukiwań.<br />
Marzy mi się coś ziołowego.<br />
<br />
Jednak nie chodzi mi o jakiekolwiek, dowolnie wybrane zioła, o nie! To nie może być nieodżałowana <i>Herba Fresca</i> od Guerlain ani jakakolwiek z kompozycji cyklu HYLNDS by D.S. & Durga, choć to wszystko są bez wątpienia piękne, przemyślane kompozycje. Nie satysfakcjonuje mnie pierwsza lepsza mięta, bazylia, tymianek, piołun ani nawet pokrzywa. ;) Nic z tych rzeczy.<br />
Chciałabym perfum, które pachną jak Słowiańszczyzna.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYkPdVaQxXd_0DxSig7szLeSr1XG0rW93_17v97sbnrZ0dMBBE_19jP1WYxHxzdwVVcDRAAl39ebgmRIhBfMTZyM2-cYnyvzr9LZUjWahU_IClM3Y7pWk2Tqqzz4MJF1k-lwIEXgRkQbY/s1600/Slovane_v_pravlasti_81x61m.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1079" data-original-width="1500" height="460" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYkPdVaQxXd_0DxSig7szLeSr1XG0rW93_17v97sbnrZ0dMBBE_19jP1WYxHxzdwVVcDRAAl39ebgmRIhBfMTZyM2-cYnyvzr9LZUjWahU_IClM3Y7pWk2Tqqzz4MJF1k-lwIEXgRkQbY/s640/Slovane_v_pravlasti_81x61m.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Alfons Mucha, <i>Epopeja słowiańska: Słowianie w ich pierwotnej ojczyźnie</i>, 1912</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zapytanie pewnie: co to znaczy? A może raczej: w czym problem? Lub dlaczego słowiańskość miałaby pachnieć akurat ziołami?<br />
No cóż, może w tym, że wcale nie musi. Równie dobrze mogłaby pachnieć lasem. Śniegiem i czystym mroźnym powietrzem. Rozgrzanym metalem. Dymem z ogniska i wiankami świętojańskimi. Popiołem. Krwią. Czymkolwiek. Byle mojemu synestetycznemu umysłowi kojarzyłoby się to <i>słowiańsko</i>. ;)<br />
<br />
Problem w tym, że takich perfum zwyczajnie nie ma. <i>Skarb </i>i <i>Blask </i>marki Humięcki & Graef to jednak nie jest to z powodu nowoczesności obu kompozycji, podobnie <i>Woda Królowej Węgier</i> naszej Polleny Aromy też nie odpowiada moim standardom, będąc na to zbyt ułożoną (w końcu dworskie pachnidło nie mogło epatować dzikością ;) ).<br />
A mnie potrzeba słowiańskiego ducha: energiczności i rzewności, melancholii oraz zapalczywości, pozerstwa i skromności. Tych wszystkich wewnętrznych sprzeczności, które składają się na odpowiedź, dlaczego tak tak łatwo potrafimy dogadać się z Ukraińcami, Słoweńcami, Rosjanami, Czechami...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrz5bXBrMBGrkLI-qSWhcyRT7df5G5PfNveIweAXSPz-deSfNNZq4mgQ-WjGelogWylW6rQgRWEz1H5GkIK2d9UdAbZLS5LIDFx6_29cIUpHZND0Uu3xYlczthlTWm87rBpeuu1acUqVk/s1600/wierusz-jazda.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="963" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrz5bXBrMBGrkLI-qSWhcyRT7df5G5PfNveIweAXSPz-deSfNNZq4mgQ-WjGelogWylW6rQgRWEz1H5GkIK2d9UdAbZLS5LIDFx6_29cIUpHZND0Uu3xYlczthlTWm87rBpeuu1acUqVk/s640/wierusz-jazda.jpg" width="512" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Alfred Wierusz-Kowalski, <i>Jazda</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Choć istnieje mnóstwo kompozycji odwołujących się do innych europejskich kręgów etnicznych - z naszej szerokości geograficznej wystarczy wspomnieć inspiracje mitologią celtycką i nordycką - jednak słowiańszczyzny w dalszym ciągu brakuje. Wszędzie, nawet w <a href="https://www.etsy.com/c/handmade/bath_and_beauty/fragrances?explicit=1&locationQuery=2017370&use_mmx=1&page=1">rosyjskiej</a> i <a href="https://www.etsy.com/c/handmade/bath_and_beauty/fragrances?explicit=1&locationQuery=690791&use_mmx=1">ukraińskiej </a>części Etsy. Z jednej strony mówi się trudno i zamawia kompozycje dedykowane wiccanom, neopoganom, gotom lub innym miłośnikom olfaktorycznej dziwności, z drugiej jednak trochę żal.<br />
<br />
A przecież wydawałby się, że potencjał jest ogromny!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_PFAPJowfRwKa_MJQVLOZHZukJ0gOwB7tuLbX-z79djevXhY3ikTXLvP5iDpv4AVAmZGenwsf3qZv44EjQKvd9KbZ4iXKoUv5aAlKQMQuSU4Fk5kXKeDkC9jf5GGGOEPaotkqL_dDI1M/s1600/Fairy_Forest_at_Sunset.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="700" height="548" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_PFAPJowfRwKa_MJQVLOZHZukJ0gOwB7tuLbX-z79djevXhY3ikTXLvP5iDpv4AVAmZGenwsf3qZv44EjQKvd9KbZ4iXKoUv5aAlKQMQuSU4Fk5kXKeDkC9jf5GGGOEPaotkqL_dDI1M/s640/Fairy_Forest_at_Sunset.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Iwan Bilibin, <i>Zaczarowany las o zachodzie słońca</i>, 1906</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wyobraźcie sobie perfumy, które odwoływałyby się do Nocy Kupały, dożynek, Dziadów ale też majówek bądź grzybobrania, które eksponowałyby tak obecnie <a href="https://lamusdworski.wordpress.com/2017/07/28/tattoos/">popularne</a> motywy etniczne lub <a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/125645/bestiariusz-slowianski-rzecz-o-skrzatach-wodnikach-i-rusalkach">nawiązujące do słowiańskiej mitologii.</a> Jak pachniałby <a href="https://www.youtube.com/watch?v=hRdYz8cnOW4">Twardowski?</a> Smok Wawelski? Baba Jaga? <a href="https://www.youtube.com/watch?v=qS2xTGLCu-M">Bazyliszek?</a> Albo ptak ognisty lub Wasylisa Mądra? Którą z tych wód wybrałby dla siebie diabeł Boruta a którą Janosik? Czym pachniałoby uroczysko a czym rżysko? ;)<br />
Na słowiańskość panuje moda ale pachnideł jak na razie ona nie dotyczy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMZSL-OqmaRaaXketvVEUcgIhxU2zQOBNeI_K3dyPhUboFV2eiFSzIKB2OF5Rl_i7K2F3w9RupcVVmUnhTdBKXZF5vgQoqK2W9vP69j_2EPkJjZLLelLDF3D4EqquKoYbf9_YoSKBbslQ/s1600/klechdy_blog.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="805" data-original-width="1200" height="429" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMZSL-OqmaRaaXketvVEUcgIhxU2zQOBNeI_K3dyPhUboFV2eiFSzIKB2OF5Rl_i7K2F3w9RupcVVmUnhTdBKXZF5vgQoqK2W9vP69j_2EPkJjZLLelLDF3D4EqquKoYbf9_YoSKBbslQ/s640/klechdy_blog.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zbigniew Rychlicki, drzeworyty ilustrujące <i>Klechdy domowe</i> zebrane przez Hannę Kostyrko, 1962</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Mówiąc bardziej konkretnie: wiecie, czego mi brakuje?<br />
Perfum - alkoholowych, olejkowych, nawet niechby i w pomadzie - zbliżonych do zapachu ziołowego żelu pod prysznic <a href="http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt,18991,fitomed-mydlnica-lekarska-ziolowy-zel-pod-prysznic-do-skory-suchej-i-wrazliwej.html">Fitomed,</a> czarnego mydła <a href="http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt,69634,pervoe-reshenie-ziola-i-plony-agafii-naturalne-syberyjskie-mydlo-ziolowe-do-kapieli-czarne-mydlo-agafii.html">Agafii</a> lub chociaż żelu rozmarynowo-lawendowego <a href="http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt,61011,zel-pod-prysznic-rozmaryn-i-lawenda.html">Green Pharmacy.</a> Tymczasem po przeszukaniu całego internetu oraz większości wrocławskich sklepów z naturalnymi kosmetykami wiem jedno: nikt nie produkuje nie tylko perfum ale nawet balsamu czy mleczka do ciała w zbliżonej gamie zapachowej. Moje wymagania, lub raczej marzenia, przegrywają z opłacalnością schlebiania bardziej powszechnym gustom.<br />
<br />
No właśnie... czy w prawdziwym świecie jest miejsce dla podobnych kompozycji?<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4dxuOvMBLqiYzUCc3zVDIKp9wxaB0Y4PjAN0OESMBegQviD-Z8gDNjmy8G7hV-JaU4RYZ81848U5il1Zyx1DMOTYZwQEZHsVc3dPEwjm2Rfjj6UQjLdztxxsRMBKQxKB3JqlpgCbutDE/s1600/15821701533_0f876376c4_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4dxuOvMBLqiYzUCc3zVDIKp9wxaB0Y4PjAN0OESMBegQviD-Z8gDNjmy8G7hV-JaU4RYZ81848U5il1Zyx1DMOTYZwQEZHsVc3dPEwjm2Rfjj6UQjLdztxxsRMBKQxKB3JqlpgCbutDE/s640/15821701533_0f876376c4_k.jpg" width="425" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Asha Komarovskaya, <i>Katerina Tumanova</i>, 2015</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wydaje mi się, że jak najbardziej jest. Istnieje spora nisza, gotowa do zagospodarowania przez kogoś z pomysłem, czasem i pieniędzmi. Tylko czy takie perfumy kupowaliby wspomniani neopoganie? Historyczni rekonstruktorzy spod Grunwaldu lub z Biskupina? Lub nawet nieszczęśnicy w bluzach i podkoszulkach z szaroszeregową kotwicą na piersi? Czy można byłoby z groźnych rejonów, w które ostatnio zmierza coraz bardziej nieprzyjazna Polska wyciągnąć coś pozytywnego? Coś, co byłoby dobre i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, kolorowe jak łowicka wycinanka tuż obok wspomnianych kotwiczek na majtkach oraz białych orłów na papierze toaletowym?<br />
Czy raczej jest na to nadal za wcześnie? Wszak nasze przekonania i upodobania to jedno a doświadczenia węchowe ogółu w dalszym ciągu zdają się szczególnie do nich nie nawiązywać. <b>Lecz czy wszystko musi być dla każdego...?</b><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggWX0pytDAOyowYS4-YlxZ9hfNvx9hoGUIyGaK_ej3_XcRh3tCOiuDuDETDiX8XSWcK44w2f48QeYdfZrE2i2IM61CcWXxHt6rG_9j6srCWmM_O89hMXDEMDTiw0Y9TdgO54H0DIREmyE/s1600/16255856117_a9117e23b8_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="427" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggWX0pytDAOyowYS4-YlxZ9hfNvx9hoGUIyGaK_ej3_XcRh3tCOiuDuDETDiX8XSWcK44w2f48QeYdfZrE2i2IM61CcWXxHt6rG_9j6srCWmM_O89hMXDEMDTiw0Y9TdgO54H0DIREmyE/s640/16255856117_a9117e23b8_k.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td class="tr-caption"><span style="font-size: x-small;">Asha Komarovskaya, <i>Katerina Tumanova</i>, 2015</span></td></tr>
</tbody></table>
</td></tr>
</tbody></table>
Tak jak nie każdy musi uwielbiać zupę ogórkową czy kochać disco polo a i tak znajdzie dla siebie miliony innych zup oraz gatunków muzycznych, żeby ani razu nie poczuć, że czegokolwiek jemu lub jej brakuje, identycznie jest przecież z perfumami. Czy więc nie ma wśród nas olfaktorycznych odpowiedników fanów Kapeli ze Wsi Warszawa tudzież uczestników kursów białego śpiewu? ;) Czy nikt nigdy nie kupił koronek koniakowskich? Nie preferuje żurku z kiełbasą zamiast ramenu? <span style="font-size: x-small;">[aczkolwiek sama ramen bardzo lubię i ani myślę z niego rezygnować]</span>. ;) Nie lubi powłóczyć się trochę po Podlasiu albo Bałkanach zamiast wysmażać plecy na basenie gdzieś w egipskim kurorcie?<br />
<br />
A jeżeli ktoś taki jednak żyje gdzieś wśród nas i przypadkiem bądź celowo trafi na mój blog, czy może mi pomóc i podpowiedzieć, <b>które perfumy powinnam kupić?</b> :D<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioFMWV7ePp_f621U3PC4XMl6M8cjbJv37fvvVeN_Z0VOkrR613G0nxWXg9aQ7_WBSZ68yeUY70nXuzTHuf8YiM8mSaCyl6sYq7x1fIxL2xM_o1GPDItnXYmyBUkCJY-AiKkzj7_TGAMyc/s1600/d0bcd0b0d180d18cd18f_d0bcd0bed180d0b5d0b2d0bdd0b0_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="296" data-original-width="1574" height="120" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioFMWV7ePp_f621U3PC4XMl6M8cjbJv37fvvVeN_Z0VOkrR613G0nxWXg9aQ7_WBSZ68yeUY70nXuzTHuf8YiM8mSaCyl6sYq7x1fIxL2xM_o1GPDItnXYmyBUkCJY-AiKkzj7_TGAMyc/s640/d0bcd0b0d180d18cd18f_d0bcd0bed180d0b5d0b2d0bdd0b0_4.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Iwan Bilibin, fragment grafiki ilustrującej baśń <i>Maria Moriewna i Kościej</i>, 1900</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Mam nadzieję, że prędzej czy później znajdę odpowiedź. A tymczasem czekam na dostawę czesko-islandzkich perfum nawiązujących do mitologii nordyckiej. ;) Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. :)<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://explorationart.wordpress.com/2014/12/28/ivan-bilibin-russian-illustrator-and-painter/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2., 4. https://lamusdworski.wordpress.com/2017/07/09/19th-century-countryside-in-art/#more-2107</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. https://en.wikipedia.org/wiki/File:Slovane_v_pravlasti_81x61m.jpg</span><br />
<span style="font-size: x-small;">5. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Fairy_Forest_at_Sunset.jpg</span><br />
<span style="font-size: x-small;">6.https://jarmila09.wordpress.com/2010/11/04/klechdy-domowe</span><br />
<span style="font-size: x-small;">7. https://www.flickr.com/photos/chlemaris/15821701533</span><br />
<span style="font-size: x-small;">8. https://www.flickr.com/photos/chlemaris/16255856117</span><br />
<span style="font-size: x-small;">9. https://illustratornate.wordpress.com/2013/10/23/dont-stop-bilibin/</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-18979822642559679832017-01-06T20:17:00.000+01:002017-01-06T21:53:34.015+01:00O krwi czerwona!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKfWHWSuHd_aPQPxKxLBgnuIkec7pIcT4Sfj0SWT1Fnth2gy8AoG_8OnFvb_1M_-nWhE5hUNywda8ZTKmoI_3jeaUH8AqmPwdkNM4StVzwqmMYkRnq7965Ib8BpJuiG6VkNPLNT0skII0/s1600/5077934565_4b0b6be109_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="472" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKfWHWSuHd_aPQPxKxLBgnuIkec7pIcT4Sfj0SWT1Fnth2gy8AoG_8OnFvb_1M_-nWhE5hUNywda8ZTKmoI_3jeaUH8AqmPwdkNM4StVzwqmMYkRnq7965Ib8BpJuiG6VkNPLNT0skII0/s640/5077934565_4b0b6be109_o.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Ciekawe, czy wciąż pamiętam, jak to się robi? ;) Ponoć z blogowaniem jest identycznie, jak z jazdą na rowerze ale kto wie, jak jest naprawdę?<br />
<br />
Dlatego pozwólcie mi na próbny lot, jeszcze nieśmiały, za to w towarzystwie pachnidła, które skutecznie obudziło mnie z recenzenckiego letargu. :) O jakie dzieło sztuki olfaktorycznej może chodzić?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="115" src="https://www.youtube.com/embed/_SsQB6gGRu4" width="290"></iframe><br /></div>
<br />
Ci z Was, którzy śledzą moje konto na Instagramie, mogą się już domyślać. ;)<br />
<br />
<i>"Rubies and Pearls of Love In Sails of Scented Winds In Whispers of a Midnight Sun"</i> <span style="font-size: x-small;">[po angielsku brzmi to znacznie lepiej, niż po polsku (co nie znaczy, że z większym sensem) ;) ]</span>. Według twórczyni marki dokładnie tak pachnie ukochane przeze mnie zderzenie przeciwieństw, okolicznościami zmuszonych do nawiązania dialogu i odnalezienia wspólnej drogi. Wspaniały twórczy oksymoron.<br />
<br />
Gdzieś na bezdrożnych rubieżach znanego świata kwiaty, ten symbol klasycznego europejskiego perfumiarstwa o wielosetletniej tradycji, spotykają jeszcze starszą sztukę olfaktoryczną w postaci bliskowschodnich drzazg i dymów. Oto Grasse staje się miastem partnerskim Aleppo a dzieje się to na z pozoru niegościnnej Dalekiej Północy. :) Co może wyniknąć z podobnego spotkania?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9UgP6aMFaer4a6Jat0_UqqS5MTJe8sYYV3rQ3NntHH24eXDo5KVq5mUR9HoF-3pNoCS6SSumGiKXbaRb_aAqVEP50wwWKK7bI4jjXdGyOVO_PYV8DKdh5-xLEC17_3PHMRwwZVyoWji4/s1600/6931192243_fd0cd3be03_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9UgP6aMFaer4a6Jat0_UqqS5MTJe8sYYV3rQ3NntHH24eXDo5KVq5mUR9HoF-3pNoCS6SSumGiKXbaRb_aAqVEP50wwWKK7bI4jjXdGyOVO_PYV8DKdh5-xLEC17_3PHMRwwZVyoWji4/s640/6931192243_fd0cd3be03_o.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<i>Midnight Sun</i> marki Aqaba. ;) Perfumy zatytułowane po fenomenie z okolic przesilenia letniego, kiedy to na skrajach Ziemi, za granicami kół podbiegunowych, słońce wisi tuż ponad widnokręgiem przez całą dobę. Biała noc. Nietrudno zgadnąć, że na naszej półkuli zjawisko to ma miejsce w okolicach 21. i 22. czerwca, w czasie pradawnych indoeuropejskich świąt ku czci najdłuższego dnia w roku; tak niezwykłe i oczekiwane, że okres ten w językach germańskich do dziś nosi nazwę odwołującą się właśnie do fenomenu słonecznej północy: <i>midsommar</i> po szwedzku, <i>midsummer</i> po angielsku, <i>Sommersonnenwende</i> po niemiecku. Letnie przesilenie słoneczne. <i>Midnight Sun</i>.<br />
<br />
Kiedy więc po raz kolejny w odwiecznym astronomicznym tańcu nocy z dniem, światła z mrokiem oraz zimy z latem szczęśliwie minęliśmy okres będący doskonałym przeciwieństwem białych nocy, gdy powoli wychodzimy z kosmicznej smugi cienia, chciałabym opowiedzieć Wam o zapachu, który towarzyszył mi w tegorocznych obchodach chrześcijańskich uroczystości przesilenia zimowego. Ukryta w ciepłym, bezpiecznym cieniu patrzyłam ku promieniom.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_QUCa-ivy4yCEHf5x6TNfMf69k_nVpkj9MZyh3PFozqL9JdzHb4W4klRgqkjtmbgAggoVa-s9u1TUZiQBFlZhJJc8_Mdvxg-ot5XU5WOnzDL6wej78I5kAxq_LfsK3lDw7QTPEbtvfJs/s1600/11997095116_5e4bd1f8c2_k.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_QUCa-ivy4yCEHf5x6TNfMf69k_nVpkj9MZyh3PFozqL9JdzHb4W4klRgqkjtmbgAggoVa-s9u1TUZiQBFlZhJJc8_Mdvxg-ot5XU5WOnzDL6wej78I5kAxq_LfsK3lDw7QTPEbtvfJs/s640/11997095116_5e4bd1f8c2_k.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Co stanie się zatem, kiedy bogate, europejskie kwiecie napotka na swojej drodze bliskowschodnie tłuste dymy oraz suchy, pylisty popiół czy drewno, z którego ostały się li tylko drzazgi? Jakie dziecko urodzi się ze związku tak żywych, wyrazistych i rozwibrowanych rodziców? No cóż, odpowiedź na tak postawione pytanie znamy od początku ubiegłego wieku a konkretnie od 1917 roku. Oczywiście szypr! ;)<br />
Nim właśnie jest <i>Midnight Sun</i>, aromat bogatej róży o mięsistych płatkach w kolorze rubinowej czerwieni zestawiony z suchym ale gęstym sandałowcem, któremu towarzyszą subtelne, nieznacznie gorzkie smugi jasnego dymu z bliżej nieokreślonych żywic. Za nimi jednak podążają pojedyncze promienie świetlistego kwiatu pomarańczy, z którego całą jego słodycz wyciąga zielona, świeżutka gardenia. W tym momencie wydaje się, że pogoda i jasność pachnidła zatriumfują.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxzm6QYmHeMS6FTCpvw7L8q0FlrauHjZkst-ONhBGX_cxUFXY2DXz6LeGo6AqDh03x4TkR-CwyKZYD0OyBArhXzywqT-jjS3TWRTsg39w0hBE3nnjFqQt8puRs82CQV1CaHFxUfhLMFZ0/s1600/4705240329_fa576353b4_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxzm6QYmHeMS6FTCpvw7L8q0FlrauHjZkst-ONhBGX_cxUFXY2DXz6LeGo6AqDh03x4TkR-CwyKZYD0OyBArhXzywqT-jjS3TWRTsg39w0hBE3nnjFqQt8puRs82CQV1CaHFxUfhLMFZ0/s640/4705240329_fa576353b4_o.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Jednak z czasem cienista kompozycja zamiast blednąć, pogłębia się. Do pojedynku - a może tańca - róży z sandałowcem, gdzieś pomiędzy australijskim drewnem rodem z <i>Santal 33</i> od Le Labo a kwiatem z <i>Rosenlust</i> marki April Aromatics czy lutensowskiej <i>Sa Majeste la Rose</i> pojawia się sucha wetyweriowa gęstwina oraz... oud, tłusty ale lekki, absolutnie nie dążący do dominacji nad kompozycją. Towarzyszy mu daleki cień miodowej tuberozy, jeszcze bardziej symboliczny aniżeli partner; swoją drogą jest to niemałe osiągnięcie: żeby parę tak wielkich indywidualistów utrzymać w ryzach gdzieś na dalszym planie, no no! ;)<br />
<br />
Jakkolwiek patrzeć na współpracę poszczególnych elementów <i>Midnight Sun</i>, baza jest stabilna i prawdziwie głęboka. Ciepła, spokojna, delikatnie drgająca jakby w rytm monotonnego, relaksującego kociego mruczenia. Niczym światłem i cieniem cierpki od olejków aromatycznych różany nektar gra z subtelną pikanterią sandałowca, leniwa słodycz kwiatu pomarańczy z przerzedzonymi kadzidłami, laboratoryjnie narkotyczna tuberoza z gęstniejącym, metalicznym oudem oraz suchą ostrością wetywerii (a może tej ostatniej wcale w <i>MS</i> nie ma, może od początku udawał ją oud...?). Natomiast gdzieś na samym dnie czają się ciemne akcenty animalne: od oleistego kostowca począwszy, przez sierściowe piżmo aż po miękki zamsz, wszystkie jednak bardzo stonowane, podrzędne wobec zgodnej współpracy roślinnych przeciwieństw. Jak na najprawdziwszy szypr przystało. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoFjg80mDMFn6TPEj7EgVCV4lp848MlaVEvON4clU7IHD_n4ZVdfaQJsN1J9ISKilv7mXLpLvvjeNmMbC2LL8OzTklWeFIHafZ41y8H0Nfn85j9_K40LhbEAWaDe1tm4BYiXQdlfEBzqQ/s1600/2654514317_d29c8969e1_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoFjg80mDMFn6TPEj7EgVCV4lp848MlaVEvON4clU7IHD_n4ZVdfaQJsN1J9ISKilv7mXLpLvvjeNmMbC2LL8OzTklWeFIHafZ41y8H0Nfn85j9_K40LhbEAWaDe1tm4BYiXQdlfEBzqQ/s640/2654514317_d29c8969e1_b.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
A przecież dziś prawdziwych szyprów już nie ma. ;) Dlatego wśród popularnych perfum charakter zbliżony do <i>Midnight Sun</i> możemy znaleźć bodaj wyłącznie w <i>Eau du Soir</i> czy <i>Soir de Lune</i> od Sisley, klasycznym <i>Agent Provocateur</i> czy w <i>Cabaret</i> marki Grès.<br />
<br />
Coraz trudniej o rubinową czerwień białych nocy. Nie tylko w mroźny grudniowy czy styczniowy wieczór. :) I nie tylko na dalekiej Północy.<br />
<br />
W południowo-zachodnich Niemczech, w miejscowości Bingen nad Renem, w dwunastym stuleciu żyła jedna z najciekawszych postaci swojej epoki. Miała na imię Hildegarda i była osobą o tysiącu talentów, których nie stłamsiło rygorystyczne klasztorne wychowanie: dyplomatka, naukowczyni, lekarka, dietetyczka, zielarka, geolożka, biolożka, filozofka, poetka i kompozytorka. A oprócz tego mistyczka i pustelniczka, prekursorka panteizmu, benedyktyńska mniszka, święta kościoła katolickiego oraz doktor kościoła.<br />
Utwór, który wybrałam do zilustrowania recenzji jest jej autorstwa. Dotyczy oczywiście kwestii religijnych ale myślę, że jego tekst znakomicie pasuje do opowieści o lecie i zimie, o słońcu oraz mroku, o życiu i... o kwiatach. ;)<br />
<div style="text-align: center;">
<i><br />
</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"O krwi czerwona,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>która spływasz w dół z wysokości</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>tknięta boskością.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ty jesteś kwiatem,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>którego mróz wężowego oddechu</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>nigdy nie uśmierci".*</i></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNafnk3TXpkwdXJo2auwR8Nz7ng2KGBwpZfLPhfYIoLEfgPVko1OYA3KW0nSxEM0DypEd1c600CdcoRIDqsSwyTSAEcwqFe9VE_Wl1LIRkQWnJZHmE0LLDDv1IH63dU24jw2Tmc_XGtl4/s1600/39393.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNafnk3TXpkwdXJo2auwR8Nz7ng2KGBwpZfLPhfYIoLEfgPVko1OYA3KW0nSxEM0DypEd1c600CdcoRIDqsSwyTSAEcwqFe9VE_Wl1LIRkQWnJZHmE0LLDDv1IH63dU24jw2Tmc_XGtl4/s400/39393.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2007, Vito Lenoci</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> zapach stworzony z myślą o kobietach i jako szypr chyba rzeczywiście najlepiej do nich pasuje (co nie znaczy, że mężczyźni się w nim nie odnajdą; w istocie może być zupełnie na odwrót, choćby z uwagi na składniki). Ciekawa alternatywa dla mieszanek zapachowych, w których nie wolno już stosować mchu dębowego ale wciąż ciągnie nas do jego magii. Nas, czyli mnie. ;)<br />
Bardzo klasyczny i stonowany, więc wydaje się idealnie dopasowany do oficjalnych okazji. Choć oczywiście tylko Wy decydujecie o własnym stroju olfaktorycznym. :D<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> całodniowa, wyraźna nawet w głębokiej bazie.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> szyprowo-orientalna (i kwiatowa)<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> róża damasceńska, gardenia, frezja<br />
<b>Nuta serca:</b> kwiat pomarańczy<br />
<b>Nuta bazy:</b> tuberoza, drewno sandałowe, oud<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://www.flickr.com/photos/oldeyankee/5077934565/ [<i>Midnight sun Bell Sound Norway</i>]</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. https://www.flickr.com/photos/cpieters/6931192243/ [<i>north cape with midnight sun</i> autorstwa Charlesa Pletersa]</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. https://www.flickr.com/photos/46785534@N06/11997095116/ [<i>Evening with Midnight Sun - EXPLORED</i> autorstwa niejakiej Anity]</span><br />
<span style="font-size: x-small;">4. https://www.flickr.com/photos/haparanda/4705240329/ [<i>Midnight sun in Haparanda</i> autorstwa Sandry Baqirjazid]</span><br />
<span style="font-size: x-small;">5. https://www.flickr.com/photos/11003739@N00/2654514317/ [<i>Midnight Sun, points north. Alaska</i> autorstwa Daniela Heggie]</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">* Cytat za Kristin De Troyer, <i>Wholly Woman, Holy Blood: A Feminist Critique of Purity and Impurity</i>, Ingram International, <i>Przedmowa</i>, s. X, Tłumaczenie własne.</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-78460618499396016252016-06-04T14:57:00.000+02:002016-06-04T15:06:11.363+02:00Byli sobie raz...<div style="text-align: right;">
<i>"Dzieci wierzą we wszystko, cokolwiek im mówimy".</i></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">Jean Cocteau</span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZYgMdz4PuXifvVJwjgtPxkxvoMgMOtiU1BHlXajKb20zGpcVnlv5Jg7NEtgvHiu_UGXVWuuCwDEK8qCIE_2UhhdNNHHQmrY13rhJ0GAo2JRt_D15x8jFWCI_qBi2UFoi_Fel5d_G5jy8/s1600/pi%25C4%2599kna+i+bestia.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="452" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZYgMdz4PuXifvVJwjgtPxkxvoMgMOtiU1BHlXajKb20zGpcVnlv5Jg7NEtgvHiu_UGXVWuuCwDEK8qCIE_2UhhdNNHHQmrY13rhJ0GAo2JRt_D15x8jFWCI_qBi2UFoi_Fel5d_G5jy8/s640/pi%25C4%2599kna+i+bestia.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Jeżeli jesteście kobietami, na pewno przynajmniej raz w życiu miałyście okazję natknąć się na prasowy bądź internetowy psychotest, mający pomóc Wam w odkryciu, z którą z księżniczek Disneya winnyście czuć najsilniejszą więź. Przy czym, jak zdążyłam zorientować się podczas poszukiwania informacji do niniejszego tekstu, współcześnie dominują bardziej rozbudowane wersje psychozabawy, uwzględniające także nowsze disnejowskie bohaterki: Meridę, Tianę z <i>Księżniczki i żaby</i>, Mulan czy Pocahontas. I chociaż niczego przeciwko nim nie mam, dziś chciałabym skupić się na nieco starszym wcieleniu testu, w którym klasyczna triada Śnieżka – Śpiąca Królewna – Kopciuszek urozmaicona została jedynie o Arielkę <i>Małą Syrenkę</i> oraz przede wszystkim o Bellę z <i>Pięknej i Bestii</i>. ;)<br />
<br />
W dzisiejszym świecie są to wzory może już lekko wyświechtane, niekoniecznie atrakcyjne dla wchodzących w dorosłość dziewcząt ale wciąż bardzo, bardzo popularne a jednocześnie szkodliwe.<br />
Weźmy takiego na przykład Kopciuszka: czeka toto sobie biernie, aż zjawi się jakaś dobra wróżka i przemieni ją w zupełnie inną osobę, godną lepszego życia oraz bliżej niesprecyzowanego księcia. ;P Ze Śpiącą Królewną jest jeszcze gorzej, ponieważ jej życie – to jedyne, które naprawdę się liczy – rozpoczyna się dopiero z pocałunkiem Pana Właściwego. O ile w ogóle d niego dojdzie, bo przecież Śpiąca prędzej padnie trupem, niż pierwsza odezwie się do interesującego przedstawiciela płci przeciwnej. Śnieżka natomiast jest rodzajem hybrydy dwóch powyższych przykładów: nie dość, że pasywna i bez mężczyzny u boku równie dobrze mogłaby być martwa, to jeszcze na jej życie i pomyślność dybie inna kobieta. <i>Dookoła same zdziry, zastawiające sidła na mojego misiaczka; jak żyć, pani premier?</i> :P<br />
Kolejny przypadek to Mała Syrenka: niby zbuntowana nastolatka, jednak dla księcia gotowa jest całkowicie wyrzec się własnej tożsamości oraz wszystkiego, co uwielbia robić. Po co jej pasje i zainteresowania, skoro ma już faceta? <span style="font-size: x-small;">[Znamy takie dziewczyny czy kobiety również i w prawdziwym życiu, oj znamy! ;> ]</span><br />
<br />
Natomiast jeżeli chodzi o Piękną...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuZGKNhTZlYsMZ6FdkBWVusj3MCXDk_5De3EHPBRUPlnP2Jhnq3z6ELGcMXQyYyFLlqcTCKcv9qL_RSgVhIT8v0j-ySBBTp7q4PiI3sN2JzB9sSBqkhT3hnQawgB2bz2SubWZ0IihfsSQ/s1600/beauty_and_the_beast__illustration_5__by_stora-d68ldll.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="373" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuZGKNhTZlYsMZ6FdkBWVusj3MCXDk_5De3EHPBRUPlnP2Jhnq3z6ELGcMXQyYyFLlqcTCKcv9qL_RSgVhIT8v0j-ySBBTp7q4PiI3sN2JzB9sSBqkhT3hnQawgB2bz2SubWZ0IihfsSQ/s640/beauty_and_the_beast__illustration_5__by_stora-d68ldll.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Pozornie wydawałoby się, że to najbardziej fantastyczny, bajkowy schemat. Ostatecznie ile znamy historii pięknych kobiet oraz mężczyzn o zdawałoby się odpychającej powierzchowności? ;)<br />
No właśnie... trochę się tego nazbiera, choć może nie w aż tak drastycznej formie. ;] Jednak i w tym przypadku sam archetyp jest naprawdę bardzo popularny. Połowa ckliwych romansideł tego świata opiera się o motyw związku "nowej w mieście", ślicznej i/lub uroczej dziewczyny z lokalnym mrukiem-samotnikiem, któremu ona leczy cierpiącą duszę a później żyją razem długo i szczęśliwie. Mutacją opowieści o <i>Pięknej i Bestii</i> jest również ludowa mądrość na temat "złych chłopców", których jako kobiety niby tak uwielbiamy.<br />
W praktyce natomiast taki związek nazbyt często zaczyna się od złudzenia zakochanej (i zaślepionej) dziewoi, że "dzięki sile mojej miłości on zmieni się po ślubie", po latach karanego syndromem żony alkoholika lub koniecznością szukania schronienia w Domu Samotnej Matki. Albo chociaż zgorzknieniem, depresją czy walką o alimenty dla dzieci.<br />
A to wszystko dzięki wchłanianym bezrefleksyjnie bajkom.<br />
<br />
Jednak nie jesteśmy tutaj, aby mówić o skutkach baśni przekazujących kobietom zgubne wzorce, lecz o perfumach. Cóż za niespodzianka, prawda? ;)<br />
Perfumach z bestią w nazwie. Lecz nie z żadnym przerażającym, szatańskim potworem ale z Bestią z baśni; zaklętym księciem, któremu wystarczy tylko trochę pomóc, aby zaprezentował całą swoją urodę. Zresztą czy nawet i bez gładkiego lica naprawdę jest taki straszny...?<br />
<br />
Przed Wami <i>Peau de Bête</i> marki Liqiudes Imaginaires oraz... jeszcze jedne perfumy. :) Sami przekonajcie się, które.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYBvezQwVD0h7qVP5BIMcgw_rw56SQHf5JfH0Szuyiywgq7SIyrZWCj89FdIdmaCNTMkwcjmYNeSaFB4zTBKlkluAyCzogeoF3BsnObGRLDlW8rW9clvPnj3FQ1_y1onq32n4hgr6TRqY/s1600/b+and+b+1946.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="339" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYBvezQwVD0h7qVP5BIMcgw_rw56SQHf5JfH0Szuyiywgq7SIyrZWCj89FdIdmaCNTMkwcjmYNeSaFB4zTBKlkluAyCzogeoF3BsnObGRLDlW8rW9clvPnj3FQ1_y1onq32n4hgr6TRqY/s640/b+and+b+1946.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Zacznijmy jednak od <i>Bestii</i>, w której skórze może znaleźć się dosłownie każdy i każda z nas.<br />
Bo czy nie drobny przypadek, zbieg okoliczności, jeden atom w niewłaściwym miejscu i nie bylibyśmy tą osobą, którą jesteśmy obecnie? Czy to nie wychowanie do życia w społeczeństwie połączone z osobliwym poczuciem krzywdy i pragnieniem zemsty potrafi zmienić porządnych zdawałoby się ludzi w wielokrotnych wojennych morderców? Czyż największe bestialstwo nie miało przypadkiem zwykłej, całkowicie przeciętnej, buraczanej (a w pewnych okolicznościach na pewno poczciwej) twarzy Adolfa Eichmanna, w którą ze zdumieniem wpatrywała się Hannah Arendt podczas jerozolimskiego procesu zbrodniarza? Czyż filozofka nie stwierdziła wtedy, że tak naprawdę najgorszego zła dopuszczają się nie psychopaci ale właśnie ludzie do bólu zwyczajni, którzy zamiast myśleć samodzielnie własne postrzeganie rzeczywistości opierają wyłącznie o zbiór utartych banałów oraz stereotypów?<br />
<br />
Prawdziwe zło - to, które najczęściej dotyka nasz świat - wbrew pozorom wcale nie ma twarzy wykształconego, wyrafinowanego i ponadprzeciętnie inteligentnego Hannibala Lectera ale raczej kogoś idealnie typowego; żyjącego swoim małym życiem, chodzącego na wywiadówki, oglądającego telewizyjne kabaterony, narzekającego na zbyt wysokie podatki oraz nieremontowane drogi jednocześnie, śpieszącego do pracy na siódmą rano a w rozmowach deklarującego: "nie jestem rasistą ale tych wszystkich uchodźców należałoby (wstaw co chcesz)". Bestią może stać się dosłownie każdy. Wystarczy tylko dać nam czas i możliwości.<br />
Dlatego bardzo proszę: nie odsuwajcie się od <i>Bestii</i>. Nie mówcie o niej z obrzydzeniem. Nie czujcie się przy niej obco. Przecież to właśnie ona każdego dnia patrzy na Was z lustra. ;]<br />
<br />
Podobne myśli chodziły po mojej głowie podczas testów <i>Peau de Bête</i>, dzieła jednocześnie naturalnego i porażającego swoją laboratoryjnością, bajkowego i futurystycznego, łagodnie roślinnego ale i brutalnie zwierzęcego. Pachnidło chwyta nas za gardło a następnie prosto przez nozdrza wżera się w mózg, po drodze kąsając inne organy. Teoretycznie silne i nie bawiące się w subtelności, faktycznie otacza nas ciepłym, przytulnym i gęstym woalem, dzięki któremu możemy poczuć się błogo. A wszystko to będzie dziać się tak długo, jak długo będzie zdawać sobie sprawę z własnego okrucieństwa, niesprawiedliwości i głupoty.<br />
Jak długo w gęstych, gryzących w nozdrza, metalicznych i tłustych jednocześnie dymnych oparach <i>Peau de Bête</i> będziecie rozpoznawać samych siebie, ze wszystkimi <strike>Waszymi</strike>... naszymi wadami.<br />
Jak długo będziemy rozumieć, że gorzkie, metaliczno-ziołowe otwarcie mieszaniny, tu i ówdzie ogrzane pieprzowymi, szafranowymi, lub muszkatowymi żarzącymi się węgielkami to nic innego, jak nasz charakter oraz to wszystko, co mamy w głowach; że następujące po nich intensywne <i>roślinnienie</i> mieszaniny, zieleniącej się cypriolem i paczuli, zastygającej żywicą cennych drzew na drzazgach i łagodnie umajającej całość lekko mydlanym, łącznym aromatem rumianku to nic innego, jak nasza dusza, zawsze piękna i nieskalana - przynajmniej według nas samych; ;> że ujawniające się w sercu a później tylko pogłębiające się intensywne, drapieżne, teoretycznie odzwierzęce elementy składowe perfum w rodzaju piżma, cywetu, labdanum, kastoreum czy skatol oraz indol ze wszystkich białych kwiatów świata to przecież nasze własne ciała, pachnące wysiłkiem, potem, chorobami, brakiem higieny czy najróżniejszymi naszymi wydzielinami.<br />
Natomiast całość to po prostu - my. Tacy, jakimi jesteśmy naprawdę. Bez różowych okularów, niepotrzebnego optymizmu oraz photoshopa. Dzieci Natury tworzące Kulturę.<br />
<br />
Tak, wiem jak to wszystko może brzmieć w uszach (oczach?) osób niechętnych dorabianiu do zapachów szerszej ideologii. Wiem i jednocześnie mam to głęboko gdzieś, całkowicie impregnowana na opinie ślepych malkontentów. A wiecie dlaczego?<br />
Bo mogę. Wszak i ja również jestem <i>Bestią</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1XWGmfq0GqcAZLF9yafDlzFcoIi1xNDMAkaJX_QamAcRvS6oGR3NztlDly_-z3x7jTXIcEbqseb6yu22jTK8EL0xlUd5mCKV0097L1ef0yxFeuJUdETJVZ9Jg6n98ctAOHFEAh-eoy-U/s1600/beauty+and+the+beast.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1XWGmfq0GqcAZLF9yafDlzFcoIi1xNDMAkaJX_QamAcRvS6oGR3NztlDly_-z3x7jTXIcEbqseb6yu22jTK8EL0xlUd5mCKV0097L1ef0yxFeuJUdETJVZ9Jg6n98ctAOHFEAh-eoy-U/s1600/beauty+and+the+beast.JPG" /></a></div>
<br />
Aczkolwiek wcale nie jestem dumna z okazanej przed chwilą nieuprzejmości oraz gruboskórności. Uważam, że we współczesnym świece jest ich zbyt wiele, bym mogła swobodnie dorzucać kolejną dawkę. Dlatego następna olfaktoryczna baśń opowiadać będzie o cieple i zmysłowości, o pocie, kurzu i brudzie, którym za towarzysza dano typowe, bardzo klasyczne, kwiatowe piękno starej daty.<br />
Tym razem, oprócz Bestii, którą mógłby być każdy, poznacie również Piękną - a ich spotkanie... Oj, stanowczo nie będzie bajką dla dzieci. ;)<br />
Przed Wami <i>Parfum de Peau</i> marki Montana.<br />
<br />
Otóż o ile <i>Peau de Bête</i> jest kompozycją do cna współczesną, w niszowy sposób bezpośrednią ani niczego nie udającą, <i>Parfum de Peau</i> już od pierwszej chwili daje nam odczuć swoją historyczność, delikatność ukrytą pod pozorem gorzkiej a nawet lekko kwaśnej ziołowej nalewki, zaprawionej zamorskimi korzeniami a pitej gdzieś na zapleczu butiku Hermèsa, intensywnie pachnącego skórzaną galanterią wszelkiej maści tuż po miłosnym spotkaniu dwójki potajemnych kochanków.<br />
Ona pachniała ciężkim, kwiatowo-drzewnym szyprem, on wtórował jej perfumami osnutymi na wątkach kadzidła z ziołami, paczuli oraz piżmem. Kiedy leżą obok siebie spoceni, z uchylonego na powitanie pogodnej letniej nocy okna dotarła do nich smuga kadzidła, frunąca prosto z pobliskiego gotyckiego kościoła a niosąca w sobie ducha, chłód i cień wyślizganych, wiekowych kamieni. Żadne z nich nie wypowiedziało ani słowa. Nie musieli.<br />
<br />
Takie właśnie jest <i>Parfum de Peau</i>, kompozycja o dwuznacznej nazwie, odczytywanej dosłownie po prostu jako "perfumy skórzane" ale metaforycznie oznaczającej aromaty ciała. Czyli znów przede wszystkim to, kim jesteśmy, jacy jesteśmy. Przecież ludzkie ciało pachnie nie tylko tym, co samo wyprodukuje a co nie zawsze jest ładne ale również wszelkiego rodzaju perfumami: od ciepłych i gęstych, aksamitnych kwiatów, wśród których najważniejsze są balsamiczna róża, gorzko-rześki nagietek oraz chłodny, zadziorny narcyz z hiacyntem, przez wonie surowe i kanciaste: skórzaną galanterię, rozgrzewające przyprawy w rodzaju pieprzu, imbir czy szczypty kardamonu, najróżniejsze wonne dymy i drzazgi aż po ciepłą i czułą, za to niezwykle naturalistyczną głębię cywetu z piżmem, słonym ale złocistym akordem ambrowym tudzież srebrzystym, tonującym zwierzęce zapędy mchem dębowym.<br />
W <i>Parfum de Peau</i> ciało i dusza, choć dokładnie takie same jak w <i>Peau de Bête</i> - co nie powinno dziwić, gdyż młodsza z kompozycji pochodzi bezpośrednio od starszej - i tak samo zdolne do zła, ukazują nam się od swojej najpiękniejszej lub raczej najbardziej miękkiej strony, tej kruchej, podatnej na zranienie.<br />
<br />
Są delikatne jak najskrytsze dziecięce marzenia lub chwile, ukradzione życiu przez kochanków bez nadziei na wspólną przyszłość. Tak łatwo je zranić, tak łatwo przemienić w coś obrzydliwego.<br />
Obyśmy nigdy i nigdzie nie musieli się o tym przekonywać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyiEutEuL4Bdr8vuvaP-hLOon9ftiSsu0NZTVv6KF-3snVM-dYW45Qfkuhn6j0GkARcJd2W6Z_WZWnsW0nMQMVV7uu2yikLh143irEgTnfNW1XhxxlVxQOPLzbuGBrE4HVIEUZy4fWhtU/s1600/rovin_cai_beautybeast_by_rovinacai-d8jp2jy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyiEutEuL4Bdr8vuvaP-hLOon9ftiSsu0NZTVv6KF-3snVM-dYW45Qfkuhn6j0GkARcJd2W6Z_WZWnsW0nMQMVV7uu2yikLh143irEgTnfNW1XhxxlVxQOPLzbuGBrE4HVIEUZy4fWhtU/s640/rovin_cai_beautybeast_by_rovinacai-d8jp2jy.jpg" width="473" /></a></div>
<br />
Nie inaczej jest z baśniami, rozumianymi jako pradawni nauczyciele życia oraz reguł społecznych: mogą dać nam mnóstwo dobrego, jeżeli tylko nauczymy się interpretować je w odpowiedni sposób bądź wyciągać z nich to, co najlepsze.<br />
Jak w <i>Pięknej i Bestii </i>z roku 1946, pierwszym francuskim filmie zrealizowanym po drugiej wojnie światowej. Opowieści o tym, że podzielić mogą nas nawet drobiazgi bez znaczenia, które dla innych okazują się być bezcennymi skarbami; o tym, że za zło należy odpokutować ale to, co prawdziwie wstrętne i naganne wyraża się nie w naszym wglądzie ale w czynach; oraz o tym, że niezależnie od wszystkich naszych wcześniejszych wyborów, od tego, jakie decyzje podejmowaliśmy w obliczu niebezpieczeństwa, złe czy dobre, wszyscy musimy na nowo nauczyć się żyć <i>razem</i>. Tworzyć a nie niszczyć.<br />
Czego uczymy się jako dzieci... o ile tylko słuchamy odpowiednio opowiedzianych baśni. :)<br />
<br />
Jak stwierdził w prologu do wspomnianego filmu jego reżyser, Jean Cocteau:<br />
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: center;">
"Dzieci wierzą we wszystko, cokolwiek im mówimy, ponieważ nam ufają. Wierzą, że róża skradziona z ogrodu może popchnąć całą rodzinę w konflikt. Wierzą, że dłonie bestii w ludzkiej skórze zajmują się ogniem, gdy ten zgładzi swoją ofiarę i że odczuwa on <span style="font-size: x-small;">[bestia]</span> wstyd, gdy młode dziewczę zamieszkuje pod jego dachem. Wierzą w tysiąc prostych prawd.<br />
<br />
Proszę was o odrobinę owego dziecięcego zrozumienia i, nie zapeszając, pozwólcie mi wypowiedzieć trzy<span style="font-size: x-small;">*</span> magiczne słowa, »sezamie, otwórz się« każdego dzieciństwa:<br />
<br />
<i>Dawno, dawno temu...</i>"</blockquote>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhulpE2u4tiGJTskEhCrU5iSAr8jpB-DcZsWeDW1ElVZL_bsIXcYtfB7lAVWxq5O4H62as8LN7d69MMJMEB0VGnXUkEoaaHwjCCyes6IExYxeIw-MmZSMk73l9IqLByVKWQ0jBFnI7Z72g/s1600/peau_de_bete.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="230" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhulpE2u4tiGJTskEhCrU5iSAr8jpB-DcZsWeDW1ElVZL_bsIXcYtfB7lAVWxq5O4H62as8LN7d69MMJMEB0VGnXUkEoaaHwjCCyes6IExYxeIw-MmZSMk73l9IqLByVKWQ0jBFnI7Z72g/s400/peau_de_bete.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Liquides Imaginaires, <i>Peau de Bête</i></b><br />
<b><br /></b>
<b>Rok produkcji i twórca: 2016, Philippe Di Méo</b><br />
<span style="font-size: x-small;">[tylko czyimi rękoma? ;P ]</span><br />
<br />
<b>Przeznaczenie</b>: zapach uniseksualny, stworzony dla miłośników ciemnych, typowo "niszowych" akordów aniżeli dla przedstawicieli którejkolwiek płci. Pachnidło trzyma się bardzo blisko skóry, gęste i okalające, na odległość niewyraźne a całą swoją moc i charakter prezentuje niemal wyłącznie dopiero po przyłożeniu nosa do skóry, szczególnie w późniejszych fazach (aczkolwiek nie wykluczam, że aplikowane chmurą prosto z flakonu mogłoby okazać więcej werw).<br />
Na okazje raczej nieformalne.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> w granicach pół doby wyraźnego życia oraz dalszych kilka niezauważalnego, stopniowego zamierania.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna: </b>orientalno-drzewna (oraz oczywiście skórzana)<br />
<b><br /></b>
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> błękitny rumianek, safranal, kmin rzymski, czarny pieprz, nasiona pietruszki<br />
<b>Nuta serca:</b> drewno jałowca <span style="font-size: x-small;">[nie prawdziwe ale dymna molekuła o żywiczno-dymnym zapachu]</span>, drewno gwajakowe, dwa rodzaje cedru, cypriol, paczuli, amyris, styraks, akord skórzany, <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Tomka_wonna">tomka wonna</a><br />
<b>Nuta bazy:</b> ambrarome, cywet, kastoreum, skatol<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM5D6QG6of-RoDOtZVoKYpzblbxN74uDCyelOWduYGfzRViM45HxGLsj1RLkcBqu66K1DZDFWzIjxzoqw8jfPZ_bs_uf2-xZGDvREgQQDUEEKrZgwoC0l8dS3pBh51rndvYWogs6Sw3Y8/s1600/montana-peau-ws.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM5D6QG6of-RoDOtZVoKYpzblbxN74uDCyelOWduYGfzRViM45HxGLsj1RLkcBqu66K1DZDFWzIjxzoqw8jfPZ_bs_uf2-xZGDvREgQQDUEEKrZgwoC0l8dS3pBh51rndvYWogs6Sw3Y8/s400/montana-peau-ws.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Montana, <i>Parfum de Peau</i></b><br />
<b><br /></b>
<b>Rok produkcji i nos: 1986, Jean Guichard</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> pachnidło stworzone dla kobiet jako wieczorowe i zmysłowe, nawet przed trzydziestu laty zgodne bardziej z ponadczasowym stylem niż z ówczesną modą (choć spotkało się z łaskawym przyjęciem), współcześnie zdecydowanie bardziej uniseksowe. Wciąż kuszące, zmienne i bardzo niedosłowne, szczególnie w testowanym przeze mnie wydaniu vintage.<br />
Jako takie, <i>PdP</i> pasuje do okazji nieformalnych, wieczorowych i/lub intymnych, pięknie wkomponowujące się w takie chwile każdej możliwej pory roku. :) Śmiałe, zostawiające za sobą ślad początkowo długi, z czasem coraz skromniejszy za to intensywniejszy, bardziej cielesny i jakby <i>promienisty</i>, może nawet łatwy do pomylenia z wonią zakochanej istoty ludzkiej. ;)<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> w sprzyjających okolicznościach, przy ciepłym powietrzu ponad dobowa ale i zimą dobrych kilkanaście godzin.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> szyprowo-skórzana (i orientalna)<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> czarna porzeczka, brzoskwinia, śliwka, czarny pieprz, kardamon, akord zielony<br />
<b>Nuta serca:</b> imbir, róża, tuberoza, jaśmin, ylang-ylang, goździk (kwiat), drewno sandałowe<br />
<b>Nuta bazy:</b> paczuli, wetyweria, kadzidło frankońskie, ambra, piżmo, kastoreum, cywet, skóra<br />
___<br />
Dziś noszę to, o czym powyżej (dwa zapachy na dwóch nadgarstkach, porównując je co jakiś czas).<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych lustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. <i><a href="http://demonrobber.deviantart.com/art/Beauty-and-The-Beast-518816763">Beauty and The Beast</a></i> autorstwa osoby o pseudonimie demonrobber.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. <i><a href="http://stora.deviantart.com/art/Beauty-and-The-Beast-Illustration-5-377231385">Beauty and The Beast. Illustration 5</a></i> autorstwa osoby o pseudonimie STorA.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. <i><a href="https://www.flickr.com/photos/mimmasenna/2671077050/">Beauty and the Beast (1946)</a></i> [Autorka: Milena Petrovic].</span><br />
<span style="font-size: x-small;">4. <i><a href="https://www.flickr.com/photos/lapinfille/525150625/in/photostream/">Beauty and the beast</a></i> z fotograficznego sztambucha Veroniki Ebert.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">5. <i><a href="http://rovinacai.deviantart.com/art/Beauty-and-the-Beast-516811822">Beauty and the Beast</a></i> [Autorka: Rovina Cai].</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">* W oryginale: cztery. Tłumaczenie własne.</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-86343850057018810302016-05-27T14:38:00.000+02:002018-02-27T17:53:03.691+01:00Gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij2n_fBsR0JsNfpbh_bcw-pZDgOBTJf4JG7k2VKEejiz-l-TqL97Zf-wUOZ3ysXk81-qNAU93Jk0Oz70fQu9zDRXEDlsd3rGfc9hatCpCXZOYx0NoKaWgX9wnwrRx3ode95wBhw4Tgeys/s1600/Lwow-panorama.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij2n_fBsR0JsNfpbh_bcw-pZDgOBTJf4JG7k2VKEejiz-l-TqL97Zf-wUOZ3ysXk81-qNAU93Jk0Oz70fQu9zDRXEDlsd3rGfc9hatCpCXZOYx0NoKaWgX9wnwrRx3ode95wBhw4Tgeys/s1600/Lwow-panorama.jpg" /></a></div>
<div>
<br /></div>
Zacznijmy daleko, chociaż jednocześnie tuż pod nosem większości z nas:<br />
<blockquote class="tr_bq">
"Był u mnie młody chłopiec z Pińska. Mówił śpiewnie, przeciągając. Cała jego powierzchowność doskonale harmonizowała z tym śpiewnym akcentem. Bez marynarki, w białej, czystej koszuli, w płóciennych pantoflach, przypominał studenta rosyjskiego, (...) który na »daczy« w dawnej Rosji prowadził długie teoretyczne dyskusje z panienkami. Ukryte za okularami niebieskie oczy patrzyły na mnie ciekawie i ufnie. Pisał kiedyś do mnie. Jest na krótko w Warszawie i »ot, nie mógł oprzeć się pokusie, przyjść, pogawędzić«. Otwarta, kresowa natura. Ludzie z kresów mają wiele podobieństwa do Rosjan. Trudno wytłumaczyć, na czym polega trudność prowadzenia z nimi rozmowy. Być może, zbyt łatwo nawiązują kontakt uczuciowy. W pierwszej minucie poznania już oddają całą swą duszę do rozporządzenia. Z niepokojąca łatwością zrzucają z siebie odpowiedzialność. (...)<br />
Młody człowiek z Pińska szukał rady. Teraz właśnie skończył szkołę. Czy ma iść na uniwersytet? Czy tez zostać na wsi, to znaczy wegetować w ubóstwie i osamotnieniu? Jaki wybrać fach, aby stać się pożytecznym dla kraju i ludzkości?<br />
Dużo się teraz pisze o młodzieży wychodzącej ze szkół. Ale bardzo jest trudno w zasięgu tych niebieskich, rzewnych oczu mówić wszystkie te mniej lub więcej banalne prawdy".<br />
<span style="font-size: x-small;">Antoni Słonimski, <i>Kroniki tygodniowe. 1927-1939. Wyboru dokonał i wstępem opatrzył Władysław Kopaliński</i>, wyd. PIW 1956, s. 348.</span></blockquote>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie jestem pewna, czy jakiekolwiek znaczenie ma tu "kresowość Kresów", ich odległość od serca kraju, jednak ze swojego domu rodzinnego wyniosłam zupełnie inne nauki odnośnie bezkrytycznej otwartości i ufności wobec bliźnich. Bardziej w tym stylu:</div>
<blockquote class="tr_bq">
"Na początku roku szkolnego ojciec mówi synkowi, pierwszoklasiście:<br />
- Bądź pilnym uczniem a nie minie cię nagroda. Jeżeli przez cały rok będziesz grzeczny, pracowity, posłuszny, jeżeli będziesz zdobywać same dobre oceny, to w czerwcu, zaraz na początku wakacji, w nagrodę tatuś zabierze cię do najlepszej lodziarni w mieście, żebyś mógł się do woli napatrzeć, jak ludzie jedzą lody".</blockquote>
<div>
Nie wspomnę, ile razy jako dziecko stawałam się obiektem podobnych żartów, głównie ze strony najstarszych członków rodziny. Jak bardzo mnie frustrowały! Złościły małą wiedźmę, która rozumiała, że dorośli znowu mają jej kosztem radochę. Dziś jednak, z perspektywy osoby dorosłej, bardzo je sobie cenię; cieszy mnie świadomość, że dorastałam w świecie, który trenował bystrość mojego umysłu, poczucie humoru, autodystans oraz ogólną ogładę, słowem: klasyczne przedwojenne esprit. ;) A przy okazji o sile słowa nauczył wszystkiego, czego żaden kurs krasomówstwa <span style="font-size: x-small;">[czy jaką to obecnie nosi nazwę]</span> lub kreatywnego pisania nie dałby mi nigdy. Bo słowo trzeba mieć we krwi, podobnie jak inteligencję <span style="font-size: x-small;">[a przede wszystkim: skromność ;)) ]</span>.</div>
<div>
Jestem wdzięczna moim Dziadkom, ich krewnym i przyjaciołom, że nauczyli mnie tego wszystkiego, przywożąc swoje poczucie humoru, ducha i mentalność na dnie niezbyt pojemnych repatrianckich walizek.</div>
<div>
Że zaszczepili w moim sercu kawałek świata, którego już nie ma. Oraz miasta, w którym starsze pokolenie rozmawiało z młodszym podobnie, jak w powyższej anegdocie. :)<br />
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJyHPDkqrJTBkICl8ey1VMDaObmDkG3jIB75K0GHc4OqOTvXMOQ0D5hxBlONOpWo_9GZAl7BJJNmzo6VatTZsdqVv6okKrfK99cnhS7T2Vv3plLFyq-pVVZcMADaW6doEwtckiG-KeZqY/s1600/Panorama_Plastyczna_Dawnego_Lwowa7_witwicki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="411" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJyHPDkqrJTBkICl8ey1VMDaObmDkG3jIB75K0GHc4OqOTvXMOQ0D5hxBlONOpWo_9GZAl7BJJNmzo6VatTZsdqVv6okKrfK99cnhS7T2Vv3plLFyq-pVVZcMADaW6doEwtckiG-KeZqY/s1600/Panorama_Plastyczna_Dawnego_Lwowa7_witwicki.jpg" /></a></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dlatego zajrzyjmy, proszę, znacznie bliżej, aniżeli poleskie bagna dzisiejszej Białorusi:</div>
<blockquote class="tr_bq">
"Lwów, liczący w połowie lat dwudziestych około 250 tysięcy mieszkańców, był po Warszawie i Łodzi trzecim co do wielkości miastem międzywojennej Polski, ważnym ośrodkiem naukowym i kulturalnym (...). Obok Polaków, stanowiących wyraźną większość, we Lwowie żyła ludność żydowska (blisko jedna trzecia wszystkich mieszkańców) a także Ukraińcy, wtedy nazywani Rusinami, spolonizowani Ormianie i Niemcy. Ta wielość etniczna i wyznaniowa tworzyła niezwykły pejzaż miasta, nieznany nigdzie indziej poza Kresami. W panoramie Lwowa, położonego w kotlinie siedmiu wzgórz - niczym Rzym, jak chętnie porównywali lwowiacy - wyróżniały się sylwetki kościołów różnych obrządków.<br />
(...)<br />
Ani (...) ekskluzywne lokale, ani nawet wspaniałe zabytki, tylko mieszkańcy Lwowa byli jego największą osobliwością, wyróżniającą to kresowe miasto spośród innych. »Nie było to mieszczaństwo, nie był to proletariat miejski, te grupy spotykało się we wszystkich miastach. We Lwowie żył prawdziwy lud miejski (...). Ludność miasta była mieszaniną różnych narodowości, które tędy przez wieki przepływały. (...) Chętkę do włóczęgi wziął lwowski ludek od jeńców tatarskich, ale zawsze do swego miasta wracał (...). Przebiegłości nauczyli lwowian kupcy ormiańscy i żydowscy oraz greccy korzennicy. (...) Zastrzyk buty i pewności siebie dali przybysze z Węgier (...). Śpiewać uczył się lud lwowski od sąsiadów i współmieszkańców, tj. Ukraińców oraz od grajków z Czech, czerpał także z kupletów wiedeńskich« - pisał Stanisław Machowski".<br />
<span style="font-size: x-small;">Maja i Jan Łozińscy, <i>W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne</i>, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2012, s.44-47.</span></blockquote>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg69VY6rTC7iKfcRVgnjePMHsLdZg713-fEVDXVa0Ti5a5_4i3zvsDfAuRn6wcRV1sAEjXrrMIf2kfQyzcLpEH5wZ1K-Ri4_riDT3s2X3f902UGCR_zdyXfPPfsKAt9Nr7x5d-G96AkcyA/s1600/lw%25C3%25B3w.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="438" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg69VY6rTC7iKfcRVgnjePMHsLdZg713-fEVDXVa0Ti5a5_4i3zvsDfAuRn6wcRV1sAEjXrrMIf2kfQyzcLpEH5wZ1K-Ri4_riDT3s2X3f902UGCR_zdyXfPPfsKAt9Nr7x5d-G96AkcyA/s640/lw%25C3%25B3w.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
I choć jest to skojarzenie cokolwiek na wyrost - ponieważ oparte przede wszystkim o nazwę pewnej produkowanej w dawnym Lwowie wódki - wystarczył jeden wdech powietrza przesyconego wonią perfum <i>Sovereign</i> marki Le Galion, aby w mojej głowie pojawiła się myśl: "To był lwowianin! Nie grzeczny chłopiec z Pińska ale wrażliwy i poetycki, chociaż gdy trzeba potrafiący twardo stąpać po ziemi, młodzian z dobrej, niezbyt zamożnej lwowskiej rodziny".<br />
<br />
Tak oto w jedno zlały się fragment felietonu Słonimskiego o spotkaniu z prostodusznym prowincjuszem z Kresów oraz moje własne rodzinne lwowskie tradycje. :) Lub raczej sentymenty czy resentymenty, kilka przejętych po przodkach wspomnień, które nie mają już nic wspólnego z rzeczywistością; i tak zresztą będąc zbyt niejasnymi oraz wyidealizowanymi, by ktokolwiek poważnie mógł przywiązywać do nich wagę.<br />
Jednak one wciąż istnieją, tkwią we mnie jako intymna - ale wyraźna - warstwa osobowości. Żyją w sposobie myślenia i poczuciu humoru, dają o sobie znać w podejściu do życia oraz związanych z nim przeciwności, obecne są nawet - a niech to! - we wspomnianej przez Słonimskiego typowo kresowej otwartości (w końcu nie muszę informować Was o zawiłościach losów moich krewnych a jednak właśnie to robię). ;) Sprawiają, że w pracy o wiele łatwiej dogaduję się z kolegą krakusem (też z Galicji) niż z koleżanką Kaszubką, choć obydwoje darzę jednakową sympatią. Dają mi oparcie pomimo faktu, że na co dzień ledwie zdaję sobie z nich sprawę. Lwowska mentalność jest dla mnie jak fundamenty dla budowli.<br />
<br />
Być może właśnie dlatego <i>Sovereign</i> od Le Galion okazał się być lwowiakiem - wszak kryje w sobie to wszystko, co w perfumach najbardziej "moje" i kochane, cały ten orientalny przepych, silnie wrośnięty w tkankę świata nie do końca zachodniego...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjE_EuJ8-hUjUuSTWMRrk5Hcyu6GzeLmb4yYEh_lYtryW_OpQyl5kjB7mBwojx-sSqcxbHuSEdIbicrbJW2H4ThLM4bu-C1pPatBsQAOUyaCsF6-69UeCyNsGvQhblW17ml8dbAZXFrog/s1600/lw%25C3%25B3w+przedw.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="349" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjE_EuJ8-hUjUuSTWMRrk5Hcyu6GzeLmb4yYEh_lYtryW_OpQyl5kjB7mBwojx-sSqcxbHuSEdIbicrbJW2H4ThLM4bu-C1pPatBsQAOUyaCsF6-69UeCyNsGvQhblW17ml8dbAZXFrog/s640/lw%25C3%25B3w+przedw.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Zapach ów powstał teoretycznie dla uczczenia modnych na przełomie wieków XIX i XX orientalistycznych klimatów - a faktycznie przede wszystkim po to, aby szastający petrodolarami arabscy szejkowie mogli w ofercie kolejnej luksusowej marki znaleźć coś specjalnie dla siebie. Jeżeli jednak oczekujecie, że świadomość tego w jakikolwiek sposób zmieni moje nastawienie do <i>Suwerena</i>, to najwyraźniej trafiliście pod zły adres ;]<br />
Tak się bowiem składa, że jak już wielokrotnie wspominałam, żadne inne perfumy nie pasują mi tak bardzo, nie układają się na mojej skórze tak wdzięcznie, jak bogate, śmiałe i głośne orientale. Ciemny, drzewno-dymny, historyczny w duchu lecz zdecydowanie nowoczesny ciałem <i>Sovereign</i> jest tego znakomitym przykładem. :) W jego suchych, załamujących światło, ciemnych oparach czuję się tak dobrze i wygodnie, jak czteroletnie dziecko w ulubionej piżamce. ;)<br />
<br />
Kompozycja rozpoczyna się chrakternie ale przy tym zaskakująco niewinnie: to po prostu garść ziarenek różnokolorowego pieprzu, rzucona prosto w bukiet herbacianych róż. Suche, pomarszczone (albo gładkie o kruchej skorupce ;) ) pikantne kuleczki odbijają się od mięciutkich, aksamitnych płatków, delikatnie je raniąc i pozwalając wypłynąć pojedynczym kroplom wonnego różanego soku, wonnym oraz czystym. Dookoła roznosi się zapach różanej, z lekka konfiturowej słodyczy, ani na moment jednak nie przykrywając wibrującej w nozdrzach, drażniącej i suchej pikanterii ale pięknie z nią współgrając, stanowiąc dlan doskonałe przeciwieństwo.<br />
Szybko jednak pojawiają się najpierw drzazgi zamorskiego drewna a chwilę później tłusty, srebrzysto-grafitowy dym z kadzielnic podwieszonych w oknie jakiegoś laboratorium (a może po prostu staroświeckiej apteki, w której akurat trwa proces przygotowywania leków...?). Nie potrzebuje wiele czasu, żeby zasnuć prawie cały krajobraz, z różanym ogrodem i targiem korzennym, przenikając stopniowo nawet przez mury rozgrzanych letnim słońcem ale chłodnych w środku dziewiętnastowiecznych kamienic czy podmiejskich willi.<br />
Piękne żywice, wśród których na pierwszy plan wysuwają się elemi oraz mirra, bez niepotrzebnego krygowania otaczają pieprzowo-muszkatowe uty oraz stopniowo wypierają coraz łagodniejsze, coraz bardziej kremowe nuty kwiatów; już nie tylko róży ale też chłodniejszego, bardziej guerlainowskiego irysa. I ani się obejrzymy, jak przejmą władzę nad całym olfaktorycznym krajobrazem, utrudniając widoczność, wdzierając się w ludzkie życia oraz ciała, gęsty niczym egzotyczny, oudowo-kaszmeranowo-gwajakowy naturalny smog. Nawet, kiedy rzednie ciemna mgła <i>Sovereigna</i> skutecznie ukrywa przed naszym wzrokiem tamten tajemniczy, na poły baśniowy świat. A gdy znika całkiem - unosi go ze sobą.<br />
<br />
Pstryk! I już go nie ma. Tylko o nim śniliśmy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisSmspvPscNm20tgsYaJQaZbuqGaMKu7ZxAY1vXnmf6YDeUaHySfvoXHgH5inXo0BqqaZFyWsWxvP2hNCItnOn_dk7jv_b4OR4yBj5_za9aPiyCWqH-4LEWjue1K87_mbqhoRt8tBBHWw/s1600/IMGP2116.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisSmspvPscNm20tgsYaJQaZbuqGaMKu7ZxAY1vXnmf6YDeUaHySfvoXHgH5inXo0BqqaZFyWsWxvP2hNCItnOn_dk7jv_b4OR4yBj5_za9aPiyCWqH-4LEWjue1K87_mbqhoRt8tBBHWw/s640/IMGP2116.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Czy więc można nam się dziwić, że znów chcielibyśmy zasnąć i wrócić do tamtego zaczarowanego świata? Do miejsca, czasów i ludzi, którzy naprawdę nigdy nie istnieli, choć chwilami czujemy, jakbyśmy znali ich osobiście? Do tego, co przecież żadną miara nie może być prawdą - tak jak prawdziwe nie są żadne wyobrażenia współczesnych odnośnie życia przed laty, nie tylko w średniowieczu ale i nawet niecały wiek temu. Tego jednak nasze tęskniące i rozmarzone serca nie chcą przyjąć do wiadomości.<br />
Więc szukają. Jakiegoś tajemnego przejścia, portalu, wrót czasu, które zabrałyby nas wgłąb naszej własnej wyobraźni, którą nazbyt często mylimy z obiektywnym doświadczaniem.* Jak by tu można dostać się do wyidealizowanych, sepiowo rozpoetyzowanych minionych lat?<br />
Na przykład za pomocą zapachu. ;) Perfum, które wskrzeszono po latach, aby odzwierciedlały ducha "dawnych dobrych czasów", wszystko jedno, których. Pachnidła o odpowiednio podniebnej i fantazyjnej nazwie tudzież zapachu, aby z miejsca przeniosły nas prosto w najpiękniejszą z możliwych przeszłości. Jak <i>Sortilège</i>, czyli <i>Magia</i>.<br />
<br />
Zapach skrajnie różny od hołdującego współczesnym wcieleniom orientalności <i>Sovereigna</i> nie wstydzi się swoich historycznych korzeni, w czym podobny jest do opisywanych <a href="http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2016/04/podroz-wedrowca-do-zmierzchu.html">ostatnio</a> <span style="font-size: x-small;">[czyli, hmm... blisko miesiąc temu ;P ]</span> innych wskrzeszonych kompozycji Le Galion. W <i>Sortilège</i> bowiem najważniejsza jest eteryczna kobiecość w jej pojmowaniu sprzed dobrych kilkudziesięciu lat. Tu o delikatności mówi nam naręcze chłodnych, pachnących kwiatów; kuszące, pierzasto-mydlane irysy, radosne narcyzy, pyłkowo słodki ylang-ylang, soczysta mimoza, gładki jaśmin wielkolistny, wiosenna, świetlista konwalia, cicha, skromna różyczka oraz kilka innych akordów, które jednak od samego początku unurzano w olbrzymiej ilości klasycznych, szklistych i strzelistych aldehydów. Kto kojarzy dawną (a nawet dawniejszą ;) ) <i>Chanel No. 5</i>? :) To jest właśnie ten klimat. Zgadza się nawet przewijająca się przez wstęp do <i>Sortilège</i> gładka i sucha, mleczna oraz ciepła brzoskwiniowa skórka. Sucha, łagodnie orientalna, drzewna, sandałowcowo-wetyweriowo-piżmowo-ambrowa baza również coś mi przypomina. ;)<br />
<br />
Jednak <i>Magia Piątką</i> nigdy nie była i nie będzie; brak jej minimalizmu i typowo chanelowskiej chłodnej powściągliwości. <i>Sortilège</i> ma wrażliwszą duszę i serce, które nie wstydzi się publicznych porywów. Jest cieplejsza, bogatsza oraz w przedziwny sposób jednocześnie intymna ale i wylewna. Nie kryjąca się za szczelnym niczym zbroja misternym kostiumikiem w pepitkę ani za krótkim sznurkiem pereł. Śmiała i bezpośrednia ale jednocześnie skromna; ostentacyjna <i>bardziej</i> ale i <i>mniej</i>, aniżeli najsłynniejsze perfumy świata. ;) Złożona ze sprzeczności, jak na typowo kresową osobowość przystało.<br />
Istota przybyła prosto ze świata, który miał odwagę z podniesionym czołem umrzeć, zniknąć a następnie przeistoczyć w coś zupełnie innego.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM4ZaSRYN9drpuYIw9eia4zGcyRCX82CdxFnxSqBUK01oK1Tg0n2pTygQu7j5393C6ddZn7m4gJpX1ogTHQwnHjbEb25zwuSrcr_Oh8GW_9QyZGajNEZLkbJOHkJ9M-t_1N6l45OGCNxA/s1600/slider-7-presentation.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM4ZaSRYN9drpuYIw9eia4zGcyRCX82CdxFnxSqBUK01oK1Tg0n2pTygQu7j5393C6ddZn7m4gJpX1ogTHQwnHjbEb25zwuSrcr_Oh8GW_9QyZGajNEZLkbJOHkJ9M-t_1N6l45OGCNxA/s400/slider-7-presentation.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Sovereign</i></b></div>
<b><br /></b>
<b>Rok produkcji i nos(y): 2015, Amelie Bourgeois oraz Anne-Sophie Behaghel</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> pachnidło skierowane przede wszystkim do mężczyzn, czego kompletnie nie rozumiem; ostatecznie nie jest ani trochę mniej kobiece, aniżeli <i>Olibanum</i> od Pro Fumum Roma, <i>Myrrhe Ardente</i> Annick Goutal lub <i>Wonderwood</i> marki Comme des Garçons. Tym bardziej, ze charakteryzuje go bardzo dyskretna projekcja, zatem można <i>Suwerena</i> używać nawet podczas typowego dnia pracy bądź nauki i na pewno nie pożałujemy tego ani my, ani nasze otoczenie (o ile odpowiednio dobierzecie dawkę). :)<br />
Dla mnie jest to pachnidło całkowicie uniwersalne, odpowiednie na wszystkie pory doby oraz roku.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> ponad osiem do dziesięciu godzin wyraźnego życia oraz dalszych parę skokowego zamierania.<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-orientalna (oraz drzewna)<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> pieprz czerwony i czarny<br />
<b>Nuta serca:</b> irys, róża, mira<br />
<b>Nuta bazy:</b> paczuli, oud, drewno cedrowe, drewno gwajakowe, akord ambrowy oraz inne nuty drzewne<br />
<br />
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Sortilège</i></b></div>
<b><br /></b>
<b>Rok produkcji i nos: 2014, Marie Duchene</b><br />
<span style="font-size: x-small;">[A oryginalnie: 1937, Paul Vacher]</span><br />
<br />
<b>Przeznaczenie:</b> tym razem mamy do czynienia z kompozycją stworzoną dla kobiet, co oczywiście może znaleźć uzasadnienie w gęstym od kwiatów składzie wody; współcześnie jednak takie perfumy, szczególnie w wydaniu vintage z powodzeniem cieszą nosy oraz skórę wielu mężczyzn, piękniejąc na nich i ukazując kolejne nieznane wcześniej oblicza. :) W niniejszym przypadku mamy zresztą do czynienia z produktem o typowo "męskiej" śmiałej projekcji i gęstości, dopiero w dalszych fazach rozwoju mieszanki redukującej się do spokojnej, nieco przyciężkie aury.<br />
Na wszystkie okazje, ze szczególnym uwzględnieniem wszelkich wieczorowo-formalnych Wielkich Wyjść.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> blisko dobowa<br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna: </b>kwiatowo-aldehydowa (oraz aromatyczna)<br />
<b><br /></b>
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> ylang-ylang, aldehydy, konwalia, bez<br />
<b>Nuta serca:</b> jaśmin, mimoza, narcyz, róża, irys<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno sandałowe, wetyweria, labdanum, piżmo, akord ambrowy, (mech dębowy?)<br />
___<br />
Dziś noszę <i>Rose Oud</i> od Yves Rocher. Gdzieś tam, głęboko pod dwoma opisywanymi mieszaninami. ;)<br />
<span style="font-size: x-small;"><br />
</span> <span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródła ważniejszych ilustracji:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Lwow-panorama.jpg [diorama z XIX wieku, autor nieznany]</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2. http://wroclawzwyboru.blox.pl/2008/12/Panorama-Lwowa.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3. https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/20356/839a5106d5de405e00ca64acadac5262/ [Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn.: 2-8508b]</span><br />
<span style="font-size: x-small;">4. http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/761988,Radio-Lwow-stukano-w-scianke-i-spiker-zaczynal [Autor: Józef Pitułko]</span><br />
<span style="font-size: x-small;">5. http://www.krzysztofgierak.pl/2011/04/zaczaruj-sie-we-lwowie.html [Autor: Krzysztof Gierak]</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">* A mówiąc mniej poetycko: żadna grupa rekonstrukcyjna i żadna, nawet najbardziej wyczerpująca książka popularnonaukowa nie da nam posmakować "prawdziwego" życia z przeszłości. Bez różnicy, czy spędzamy tydzień offline na polach Grunwaldu, czy z wypiekami na twarzach zaczytujemy się w bogato ilustrowanych książkach dotyczących dwudziestolecia międzywojennego bądź oglądamy serial o Eugeniuszu Bodo. To są jedynie kreacje, bo też niczym innym być nie mogą.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Już w ogóle pomijając fakt, że te wszystkie współczesne internetowe "damy z międzywojnia" w realnym życiu statystycznie częściej byłyby małomiasteczkowymi przekupkami handlującymi czym popadnie, głodowo opłacanymi pomocami domowymi albo wiejskimi kobietami bez połowy zębów i po pięciu porodach już około trzydziestego piątego roku życia. ;> A wszyscy dzielni chłopcy z kotwiczkami na ramionach (ostatnio jakoś dziwnie wykracza to poza bezpieczny rejon pikniku historycznego), co to "na tygrysy mają visy" najprawdopodobniej staraliby się przede wszystkim jakoś przeżyć, bez narażania się i ochotniczego pchania na linię ognia - o tym też mówi nam statystyka. :></span><br />
<span style="font-size: x-small;">Dlatego nie mylmy własnych fantazji z rzeczywistością, szczególnie tą sprzed lat, bardzo Was proszę. To już nawet nie jest naiwne ale we współczesnej Polsce robi się zwyczajnie niebezpieczne.</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-68260998138180199972016-04-30T14:43:00.001+02:002016-04-30T14:51:25.113+02:00Podróż Wędrowca do Zmierzchu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj6frlsE5htAHho8pfZsT8IlxWMr6dKyYZej36mc31CYNCqCBo2Qj7H7NVBj9kpsg-Tnrrfbk0YoCeF7vYsdm3xFYXiea8xqSq903f-KYEe8KQMk2IT5sVA_4oSUpechUcjAbKrZX3WEc/s1600/slider-14-boutique.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj6frlsE5htAHho8pfZsT8IlxWMr6dKyYZej36mc31CYNCqCBo2Qj7H7NVBj9kpsg-Tnrrfbk0YoCeF7vYsdm3xFYXiea8xqSq903f-KYEe8KQMk2IT5sVA_4oSUpechUcjAbKrZX3WEc/s640/slider-14-boutique.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
To chyba jedyna marka marka, której odrodzenie mnie nie ucieszyło. Więcej nawet: wskrzeszenie Le Galion wystraszyło mnie, że ich stare produkty - o których poznaniu zawsze marzyłam - zaczną znikać z serwisów aukcyjnych a wcześniej osiągną jeszcze bardziej niebotyczne ceny, wywindowane pod samo niebo przez miłośników perfum, zaciekawionych nowymi produktami ale chcących też zgłębić historię marki. Kieyd jednak próbki nowych kompozycji same wpadły mi w ręce (głównie dzięki regularnym dostawom od perfumerii Quality), to czemu nie miałabym ich przetestować...? ;)<br />
Odważyłam się więc i - bardzo dobrze zrobiłam! :D Przecież każda podróż w czasie to dla mnie niemała gratka!<br />
<br />
A w taką właśnie wyprawę zabierają nas Galeony (nie wszystkie ale większość z poznanych przeze mnie), chociaż są de facto całkiem nowe... :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWZDt52q-TfwIC0VaeawqPeJosxUYRZUDrGCEQzv2GnFxNopiD1afLdt4r4gxOQcoGE4fhMaWd78HNMl70e__G6XUfHbeYjp3HgK2Hp4T5nkNK6VfKrqOGvD75YDUqRU5lwJlmSDbZIj8/s1600/slider-12-soliflores.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWZDt52q-TfwIC0VaeawqPeJosxUYRZUDrGCEQzv2GnFxNopiD1afLdt4r4gxOQcoGE4fhMaWd78HNMl70e__G6XUfHbeYjp3HgK2Hp4T5nkNK6VfKrqOGvD75YDUqRU5lwJlmSDbZIj8/s640/slider-12-soliflores.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Ponieważ w świecie konwenansu sprzed lat damy zawsze i bez wyjątku miałi pierwszeństwo, więc tym razem skupmy się najpierw na perfumach wiotkich i poetyckich, stworzonych przede wszystkim z woni kwiatów oraz owoców.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Iris</i></b></div>
<br />
Ciekawy, w pewien sposób <i>guerlainowski</i> irys o matowym, łagodnym i pełnym, mydlano-pieprzowym wydźwięku, otoczony komfortowymi nutami innych kwiatów, wśród których na pierwszy plan wysuwają się pastelowa, łagodna lilia oraz słodka mimoza; towarzyszą im jednak akordy ożywczo-zielone, cudnie żywiczne. W tym moje ukochane galbanum, dodające kompozycji życia i charakteru. Baza jest jasnopiżmowo-drzewna, pierzasto-kwiatowa, trochę w stylu rozpropagowanym przez urocze bestsellery Narciso Rodrigueza (które to porównanie wcale a wcale nie powinno deprecjonować marki luksusowej i "niszowej", za jaką pragnie uchodzić Le Galion).<br />
Przeuroczy, choć średnio trwały, spokojny i bliski skórze. :)<br />
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2014, Thomas Fontaine</b><br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna: </b>kwiatowo-drzewna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> bergamotka oraz inne cytrusy, zielona mimoza, nasiona piżmianu<br />
<b>Nuta serca:</b> irys, róża, lilia, galbanum<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno cedrowe, jasne piżmo, akord ambrowy<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>La Rose</i></b></div>
<br />
Na anglojęzycznej <i>Fragrantice</i> ktoś nazwał ją "różą pokrytą grubą warstwą balsamu do opalania" i tak własnie jest! ;) Róża miękka, o grubych, aksamitnych płatkach, nieoczekiwanie zdjęta ze swego królewskiego piedestału; zestawiona z plebejskim akordem niedojrzałej brzoskwini, chłodnej i czystej wody oraz czegoś piaskowo-ziemistego ale kremowo-maślanego jednocześnie (piżmo i fiołek? piżmo, fiołek i paczuli...?) <i>La Rose</i> zaskakuje, prowokuje do uśmiechu. Pałętająca się gdzieś na skraju bazy sucha wanilina zdaje się tylko potwierdzać plażowe skojarzenia; ostatecznie kto powiedział, że krem przeciwsłoneczny nie może mieć waniliowego zapachu? ;)<br />
Na pewno mieszanina jest dosyć wyraźna i śmiała, choć naturalnie na nowoczesną modłę, bardziej wibruje wokół ludzkiej sylwetki jako swobodna aura, aniżeli zostawia za sobą wyraźny ślad. Jednak kontakt z nią to sama przyjemność. :)<br />
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2014, Thomas Fontaine</b><br />
<b><br /></b>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> świeżo-kwiatowa<br />
<b><br /></b>
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> liście fiołka, bergamotka<br />
<b>Nuta serca:</b> "wodna brzoskwinia", ylang-ylang, lilia, róża<br />
<b>Nuta bazy:</b> wanilia, paczuli, piżmo, drewno cedrowe<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Snob</i></b></div>
<br />
Nie lubię myśleć o sobie jako o snobce; jednak jestem nią, aczkolwiek nie w najbardziej utartym rozumieniu terminu. Nie ekscytuję się bardzo drogimi przedmiotami <span style="font-size: x-small;">[o ile nie są to cenne książki lub perfumy o fenomenalnym zapachu]</span>, nie pożądam jawnie bądź skrycie <span style="font-size: x-small;">[no chyba, że książek]</span>, nie zazdroszczę ich nikomu <span style="font-size: x-small;">[sprawdzić, czy nie książki]</span>. ;D Dlatego do perfum o takim tytule podeszłam z niemałą rezerwą. Bo co może być ciekawego w <i>Snobie</i>? No co?<br />
Przede wszystkim to, że galionowski <i>Snob</i> okazał się być... dzieckiem. Płci nieokreślonej ale to nieważne; grunt, że mocno nieletni miliarder jest istotą energiczną, wesołą, otwartą i o dobrym sercu. Lubiącą towarzystwo innych dzieci, zabawę od rana do wieczora, świeże chrupiące jabłka prosto z drzewa - które jego troskliwa niania czasem zapieka w kruchym cieście - oraz gumę do żucia. Duże ilości gumy żucia w typie popularnych w latach 90. XX wieku, arcysłodkich kolorowo powlekanych kulek o bliżej nieokreślonym owocowym smaku. :) Takich, które można porozrzucać po całej rezydencji: od chłodnej, odrobinę mrocznej piwnicy, przez wyposażoną w drewniane antyki bibliotekę ojca i pachnący ciężkimi, kwiatowymi perfumami buduar matki aż po lekko przykurzony, rozgrzany, suchy i słoneczny strych. W takim otoczeniu wszystko zmienia się w przygodę!<br />
Nasz dziecięcy miliarder to <i>Richie Rich</i>. ;) Wszędobylski, niezmordowany, hałaśliwy ale niezaprzeczalnie uroczy.<br />
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2014, Thomas Fontaine</b><br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> kwiatowo-owocowa<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> szafran, jabłko, mandarynka, bergamotka<br />
<b>Nuta serca:</b> irys, kwiat pomarańczy, róża, jaśmin wielkolistny<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno cedrowe, drewno sandałowe, białe piżmo<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRJ12Q2D_H27Q2BsTBvUTkFvtW6XxhyDjQSFuWbRWSKNLuj2UqpAPnD-wtqeEV8C331RyS2t3jIubmrud2GxsRa9ichefyHsyhNOgfy6me35cB7NctJib-VIFCMTnIId-L0CHeKN9IEco/s1600/slider-9-newfdnoir.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRJ12Q2D_H27Q2BsTBvUTkFvtW6XxhyDjQSFuWbRWSKNLuj2UqpAPnD-wtqeEV8C331RyS2t3jIubmrud2GxsRa9ichefyHsyhNOgfy6me35cB7NctJib-VIFCMTnIId-L0CHeKN9IEco/s640/slider-9-newfdnoir.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
No dobrze, kwiaty i owoce sobie, mnie jednak najbardziej ekscytują zupełnie inne olfaktoryczne klimaty <span style="font-size: x-small;">[mimo wszystko wciąż to dymy i drewna cenię najbardziej ;) ]</span>. To właśnie dla nich z radością rzuciłam się odbyć podróż w przeszłość pod francuską banderą. Opłaciło się; na starym galeonie poznałam duchy trzech niezwykle intrygujących i wyjątkowo urodziwym mężczyzn sprzed lat... lub raczej męskich perfum. ;)<br />
Oto one.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Cuir</i></b></div>
<br />
Paul Vacher, legenda francuskiego perfumiarstwa i mózg (oraz oczywiście nos ;) ) marki Le Galion, słynny był m. in. ze skórzanych kreacji dla najwykwintniejszych marek swoich czasów: <i>Diorling</i> na prośbę Christiana Diora oraz starszego o trzydzieści lat <i>Scandal</i> dla Lanvin. Powstałe w zeszłym roku <i>Cuir</i> ma nawiązywać do tradycji oraz ducha tamtych wód. Ma ale... nie nawiązuje.<br />
Tak się bowiem składa, że obie wspomniane kompozycje były pachnidłami typowo kobiecymi, natomiast <i>Cuir</i> nie powstydziłby się żaden mężczyzna żyjący gdzieś pomiędzy 1931 a 1960 rokiem. Ta skórzana mieszanka: gęsta, dymna, mroczna i sucha, wyobrażająca człowieka o głosie zdartym przez zbyt wiele tytoniowego dymu tudzież dobrych, starych alkoholi, kryje w sobie czar dawnych lat. Popularne przed laty akordy rosyjskiej skóry zestawiono tu z suchymi, pełnymi drzazg deskami ciemnego, szlachetnego drewna oraz tłustymi dymami ziołowych kadzideł; głęboko w bazie wybrzmiewa naturalny mech dębowy oraz zwierzęce piżmo. Takich olfaktorycznych opowieści prawie nikt już nie pisze; może tylko jeden Roja Dove. :) Jednak ten człowiek to fenomen; który, jak się okazuje, od niedawna musi mierzyć się z francuskim Galeonem. ;) A podróż nim będzie długa i ekstatyczna, choć szczęśliwie pozbawiona przygód w postaci sztormów, mielizn czy raf.<br />
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2015, Vanina Muracciole</b><br />
<b><br /></b>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-skórzana<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> bergamotka, elemi<br />
<b>Nuta serca:</b> biała lilia, skóra<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno sandałowe, szara ambra, piżmo, mech dębowy<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Eau Noble</i></b></div>
<br />
Na internetowej stronie producenta możemy przeczytać, że rok narodzin pierwszego wcielenia <i>Eau Noble</i>, 1972, był znamienny dla świata: w końcu to właśnie wówczas zdobycze rewolucji seksualnej powoli krzepły a widok odzianych w spodnie kobiet powoli przestawał robić jakiekolwiek wrażenie <span style="font-size: x-small;">[głównie dzięki pracy Yvesa Saint Laurenta]</span>. Duch mężczyzny, o którym opowiada mi <i>Eau Noble</i>, świetnie pamięta te czasy oraz swoją niepewność wobec zachodzących zmian: sprzeciw, może też zdumienie lub rozczarowanie a w końcu przyzwyczajenie i akceptację nowej sytuacji. Jednak zanim do niej doszło nasz bohater mówił głośne i stanowcze: "nie".<br />
Wyrazem buntu przeciwko nowemu porządkowi śmiało mogłoby być właśnie omawiane pachnidło, czyli klasyczny, znakomity paprociowiec starej daty. Stanowczy ale nieostentacyjny twór mógłby uchodzić również za ideał biernego oporu. ;) W każdym razie robi znakomite wrażenie, skupiając naszą uwagę za pomocą suchych i słonecznych, niesłodkich cytrusów w starym stylu, otoczonych przez skrzące się żywiczne nuty galbanum oraz antyseptyczną lawendę, ciepłe suszone zioła, różane geranium, paczuli wraz z cennymi drewnami oraz nutami okołocielesnymi, z których najważniejsze są labdanum i cywet. <i>Eau Noble</i>, choć tak bogata, zachwyca skromnością i umiarem, za co może odpowiadać osuszający całość mech dębowy, podsumowujący mieszankę jak wąsy męską twarz.<br />
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2014, Marie Duchêne</b><br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-drzewna<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> mandarynka, bergamotka, cedrat, galbanum<br />
<b>Nuta serca:</b> lawenda, geranium, szałwia, (jaśmin?)<br />
<b>Nuta bazy:</b> paczuli, drewno cedrowe, drewno sandałowe, mech dębowy, piżmo, (labdanum, cywet)<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Vetyver</i></b></div>
<br />
Ostatnia z opisywanych dziś kompozycji po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w roku 1968 jako wariacja na temat kwiatowy, która trafiłaby do gustu ówczesnym mężczyznom. No cóż, nie wiem, jak z panami sprzed blisko pół wieku ale na tle obecnych bestsellerów "męskiej ścianki" popularnych perfumerii współczesny <i>Vetyver</i> wprost poraża ilością testosteronu w organizmie. ;) Świeży, żywy, energetyczny dzięki cytrynie i bergamotce zestawionych z lawendą i świeżo ściętymi ziołami przypomina mi jakiegoś ówczesnego sportowca tuż po prysznicu, kończącym poranny trening. :)<br />
Z czasem okazuje się, że tytułowy składnik pachnidła jest w nim praktycznie nieobecny, mnie jednak zupełnie to nie przeszkadza. Jestem zbyt zajęta cytrusową świeżością, gęstniejącą w akord zmysłowego, podkreślonego sandałowcem w dawnym stylu oraz suchą, sianowatą kumaryną lenistwa. Błogiego nasycenia i zmęczenia; co ciekawe - a we współczesnych perfumach (lub raczej ich handlowej otoczce) niemal niespotykane - są to zmysłowość i spełnienie bez najmniejszych podtekstów erotycznych. Cudo! :) Dyskretny odpoczynek w cieniu przydomowego tarasu, chwila ukradziona rutynie codzienności. <i>Vetyver</i> to promowany przez kolorową prasę cenny "czas tylko dla siebie", wyjątkowo jednak w typowo męskim wydaniu. :) Jestem zakochana.<br />
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 2015, Thomas Fontaine</b><br />
<b><br /></b>
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> aromatyczno-świeża<br />
<b><br /></b>
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> bergamotka, mandarynka, gałka muszkatołowa, kolendra<br />
<b>Nuta serca:</b> werbena, szałwia, lawenda, petitgrain, estragon<br />
<b>Nuta bazy:</b> wetyweria, drewno sandałowe, bób tonka, piżmo<br />
<br />
<br />
A o dwóch najprzyjemniejszych kompozycjach marki opowiem Wam następnym razem. Wciąż będziemy podróżować zaczarowanym galeonem, aż do spotkania z pewnym Lwem oraz dwójką jego towarzyszy. :)<br />
___<br />
Dziś noszę nic innego, jak <i>Vetyver</i>. :)<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Ilustracje pochodzą ze strony internetowej Le Galion: legalionparfums.com</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4294700306085100534.post-50971267387882479512016-04-28T17:32:00.000+02:002016-04-28T17:32:38.567+02:00Słodkie lata 90., czyli dzień w muzeumPerfumiastwo, jak każda dziedzina sztuki, ma charakterystyczne style, mody oraz inne cechy, po których od razu można odgadnąć czas powstania danego dzieła. Od przykładów najwybitniejszych, nieśmiertelnych i zachwycających urodą bez względu na upływ czasu aż po niezliczoną ilość mniej lub bardziej wiernych i udanych naśladownictw, czasem wystarczy tylko zwrócić przelotną uwagę, aby (mniej więcej) oszacować wiek danego obrazu, budynku, utworu muzycznego lub literackiego albo właśnie - perfum. :)<br />
Bez różnicy, czy to, na co patrzymy, czego słuchamy bądź wąchamy, przypadło nam do gustu, czy niekoniecznie. Ani nawet, czy dane dzieło okazuje się obiektywnie wybitne i wyjątkowe, czy raczej wtórne jak kolejne limtowanki Escady. ;) Styl czuć od razu.<br />
Podsumowując: nie każda budowla może być Petit Trianon, londyńskim Somerset House czy łazienkowskim Pałacem Na Wodzie ale już typowo polskim sielsko-anielskim, mazowiecko-małopolskim białym dworkiem z kolumniekami - czemu nie...? ;)<br />
<br />
Z perfumami jest identycznie. Choć nie każde mają szczęście być <i>Angelem</i>, <i>Féminité du Bois</i>, <i>Trèsorem</i> czy <i>l'Eau d'Issey</i>, to naprawdę nie trzeba wiele trudu, aby w ich oryginalnym, nieskalanym setką reformulacji rówieśniku rozpoznać typowy produkt lat 90. XX wieku. :)<br />
<br />
I skoro już mowa o Escadach...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwgRmL_K6re7dZn7UrujyO-n7i0779-YzcPoL698v89UT723CEUeHbGtF901XeoZDpHLEtJd-Gzc9Jf6zfQuJLl2mpToFiAz-9dIBJjb6yu_1ZvGY6oxZgM1xKn2YTJonMc2cfqye33Fg/s1600/99051841-martika-singer-holding-a-bunch-of-flowers-gettyimages.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="481" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwgRmL_K6re7dZn7UrujyO-n7i0779-YzcPoL698v89UT723CEUeHbGtF901XeoZDpHLEtJd-Gzc9Jf6zfQuJLl2mpToFiAz-9dIBJjb6yu_1ZvGY6oxZgM1xKn2YTJonMc2cfqye33Fg/s640/99051841-martika-singer-holding-a-bunch-of-flowers-gettyimages.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<i>Jardin de Soleil</i>, limitowany zapach sprzed dwudziestu lat (wydany jeszcze pod szyldem Escada Margaretha Ley), to typowy przykład perfum z tamtych lat: potężny wielokwiatowy bukiet kwiatów o odurzającym zapachu ale prezentujących się ludziom od swojej słodkiej, wybitnie syropowej strony. :) Owszem, są tu wydelikacone, przygładzone hiacynty, nienachalny ale ulizany na "mokrą włoszkę" kwiat pomarańczy w duecie z jasną, lekko kokosową gardenią a nawet słabiutkie - a to wtedy była sztuka! - jakby wydestylowane widmo tuberozy, są soczyste brzoskwinie o suchej i ciepłej, pokrytej przyjemnym meszkiem skórce, jednak wszystko to przypomina raczej płaski obrazek, ładną ale nierzucającą się w oczy fotografię z epoki aniżeli poważne perfumy.<br />
<br />
Żeby <i>Słoneczny Ogród</i> się sprzedawał, cały ten landszaft, jak pieczęcią okrągłą z orłem, podbito modnymi wówczas ozonowymi nutami morskimi, tu pasującymi jak kwiatek do kożucha. Dużo calone czy czegoś podobnego - i już ładna, budząca zainteresowanie dojrzałych kobiet lat 90. (pamiętających przecież narkotyczne kwiatowce minionych dekad) mieszanka staje się modna. Na miarę nastolatek sprzed dwudziestu lat, ślepo zakochanych w <i>Cool Water</i> Davidoffa czy <i>Acqua di Gio</i> od Armaniego. Dla wszystkich natomiast jest ulepowata słodycz, która wówczas akurat szturmem zdobywała kolejne bastiony sztuki perfumiarskiej <span style="font-size: x-small;">[do dziś na nich siedzi, jak Witchking of Angmar na Minas Morgul ;P ]</span>. I pięknie, można sprzedawać!<br />
Przed laty potencjalny, zaspokakający najpowszechniejsze gusta hicior, dziś kompozycja już nie całkiem zrozumiała (choć z pewnością wciąż mogłaby znaleźć grupę zwolenników płci obojga) - obiektywnie jednak <i>Jardin de Soleil</i> to lekka kakofonia.<br />
<br />
Dlaczego więc o nim wspominam?<br />
Po pierwsze dlatego, że wbrew pozorom wcale nie jest zły, w końcu składa się z całkiem przyjemnych elementów. ;) Poza tym traktuję omawiane perfumy jako ciekawostkę, rodzaj eksponatu prosto z Muzeum Sztuki Olfaktorycznej. ;) Okazu co prawda niekoniecznie wybitnego - choć stworzyła go doświadczona i utalentowana głowa - ale w szczególnie precyzyjny sposób pokazującego, jak pachniała ówczesna ulica, co się podobało oraz sprzedawało.<br />
Podsumowując: w roku 2016 dwudziestoletni <i>Jardin de Soleil</i> pomaga zrozumieć, dlaczego tak kochamy świeżaki oraz skąd właściwie wzięły się <i>Euphoria</i> Calvina Kleina czy <i>la Vie est Belle </i>od Lancôme. :) To klasyczny wehikuł czasu, jak na muzealny artefakt przystało. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM7trS8eW7oECo_ArsTCXZXe4-u2IwHOCVRBonRC3501g3Hd6yZ-uTcLy5gZOOTXY1q4-UDSWGIU3IdHlReaA7e9NFQyrFZee8HXFv4EB7ELMM4c4Uy9Sh00upiKarS_hEermD5zv5jic/s1600/334W.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM7trS8eW7oECo_ArsTCXZXe4-u2IwHOCVRBonRC3501g3Hd6yZ-uTcLy5gZOOTXY1q4-UDSWGIU3IdHlReaA7e9NFQyrFZee8HXFv4EB7ELMM4c4Uy9Sh00upiKarS_hEermD5zv5jic/s200/334W.jpg" width="200" /></a></div>
<br />
<b>Rok produkcji i nos: 1996, Sophie Labbé</b><br />
<b><br /></b>
<b>Przeznaczenie:</b> pachnidło skomponowane dla kobiet i... jako jedne z nielicznych takim właśnie jest (choć oczywiście ani mi głowie odradzanie testów mężczyznom, którzy lubią podobne klimaty lub po prostu są ciekawi). W każdym razie kompozycja okazuje się wyrazista, w początkowych fazach łatwo wyczuwalna ale gęsta i niechętnie odstająca od skóry, cooczywiście z czasem się pogłębia. ;)<br />
Na okazje raczej niezobowiązujące; aczkolwiek dyskrecja mieszaniny z powodzeniem kwalifikuje ją do użytku dziennego.<br />
<br />
<b>Trwałość:</b> bywało lepiej; trzy lub cztery godziny spokojnej projekcji oraz dalszych parę stopniowego zaniku to naprawdę nie jest dobry wynik. <span style="font-size: x-small;">[Zastanawiam się nawet, czy to nie wina nut ozonowo-wodnych, z którymi ma ns skóra się nie lubi ale szybki rzut oka w Sieć upewnia mnie, że nie tylko ja mam kłopot z trwałością <i>Jardin de Soleil</i>].</span><br />
<br />
<b>Grupa olfaktoryczna:</b> kwiatowo-owocowa<br />
<br />
<b>Skład:</b><br />
<b><br /></b>
<b>Nuta głowy:</b> gardenia, tuberoza, neroli, malina, brzoskwinia<br />
<b>Nuta serca:</b> kwiat pomarańczy, hiacynt<br />
<b>Nuta bazy:</b> drewno sandałowe, mech dębowy<br />
___<br />
Dziś noszę <i>Feuillage Vert</i> marki Miya Shinma.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">P.S.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Jak widać, pierwszą ilustrację zaczerpnęłam z Getty Images, choć nie pamiętam, po jakim źródle do niej dotarłam. :( Jej autorem jest Tom Roney.</span>wiedźma z podgórzahttp://www.blogger.com/profile/02705944121968687870noreply@blogger.com0