wtorek, 2 listopada 2010

Między Halloween a Zaduszkami, czyli weź tu się odnajdź, biedny Słowianinie... ;)

Witajcie z powrotem. :)

Pewnie "po wczorajszym" macie serdecznie dość cmentarzy, grobów i pamięci o zmarłych; jeśli jednak nie, to pozwólcie, że uścisnę Wasze prawice, uśmiechając się promiennie jako, że i mnie te klimaty nie wydają się mroczne, przygnębiające, czy w jakikolwiek inny sposób, nieprzyjemne. Jeśli zaś bojkotujecie święto zmarłych i pielgrzymki cmentarne, ale przypadkowo zaglądacie do Pracowni, mam dla Was złą informację - właśnie was to dopadło. ;)
Albowiem zaplanowałam sobie na dziś post teoretycznie offtopowy; choć, jakby się tak dobrze zastanowić, to przecież dusza i nos (a więc także węch) mają ze sobą sporo wspólnego. [Rety, kocham być uspołecznionym zwierzęciem, ciałem uczestniczącym w kulturze! :) ] Poza tym, jakaż to rozkosz: ubrać jakieś kontrowersyjne perfumy i obserwować reakcje szacownego grona Ciotek i Wujków Polskich. ;) W moim przypadku był to kochany Fumidus.

Do rzeczy: poniżej przedstawiam skan pewnego arcysmacznego tekstu z jednego ze starych numerów miesięcznika Spotkania z zabytkami (nr 11, listopad 2003, s.3-7).
O ludowych, egalitarnych odcieniach dnia zmarłych w różnych krajach i kulturach, ze szczególnym uwzględnieniem tutejszych, środkowo- i wschodnioeuropejskich tradycji, skutecznie zapomnianych i odesłanych... w zaświaty, początkowo przez stereotyp pogańskich zabobonów i "ciemnogrodu", później - dzięki zdominowaniu świeckiego wymiaru święta przez ogólnoeuropejskie zapożyczenie Halloween od Amerykanów (właśnie tak, zza oceanu, nie od współczesnych Celtów :) ).
Choć sam artykuł skupia się nie tyle na analizach, co na prostym i pięknym odgrzebaniu wszelkiej "swojskości". Proszę klikać w poszczególne obrazki; wtedy będą czytelne.

Miłej lektury! :)







Czyż świętowanie nie byłoby ciekawsze, gdybyśmy, po trosze z własnej winy, a trochę z powodu niekorzystnych uwarunkowań historycznych, nie stracili niemal całej tej bogatej, świecko-pogańsko-mistycznej, ludowej obrzędowości? Jakieś kwesty na cmentarzach i spacery po nich od grobu do grobu nie wyczerpują obfitego potencjału tak kapitalnego święta. A na Halloween się godzę - tyle, że jako dodatek, nigdy zamiennik.
___
Dziś noszę le Parfum od Sonii Rykiel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )