środa, 10 listopada 2010

Z cyklu: Zapachy Wrocławia

Zazwyczaj stojąc na przejściu dla pieszych, mam wątpliwą przyjemność wdychać opary kiepskich podróbek lub takich perfum, za którymi, delikatnie mówiąc, nie przepadam. ;) Lecz jakiś czas temu wyczułam od kogoś z przechodniów L'Eau Trois, jednak osoby tak pięknie pachnącej nie udało się ustalić.
Dziś natomiast, w innej części miasta mijałam na przejściu dwie kobiety, wyglądające na matkę i córkę. Jedna z nich nosiła Philosykos; na bank.
Diptyque rulezz...? ;)

A jutro zapraszam Państwa na kolejną recenzję. :)
___
Dziś noszę Padparadschę (od Satellite).

1 komentarz:

  1. Wiedźmo, ja pierwszy komentarz postanowiłam zostawić tutaj pod "zapachami Wrocławia". oswajam to miasto od 4 lat :) i bardzo miło mi się to czyta też czasem "wwąchuję się w ulicę" i też zachwycona byłam zeszłorocznym jarmarkiem, mój faworyt to pieczone kasztany:). Pisz proszę jak tylko będziesz miała natchnienie i czas, dla mnie ten cykl to wisienka na torcie :D.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )