Kiedy w niedzielę rano zorientowałam się, co też wyciągnęłam z jednego z próbkowych pudeł celem testu oraz - ewentualnie - zrecenzowania po weekendzie, miałam ochotę kopnąć się w tyłek i zmienić wybór; ale dałam sobie spokój, bo i tak prędzej czy później musiałabym napisać o najnowszym, jubileuszowym [ ;) ] dziele marki Creed, czyli o Aventusie.
Kompozycja miała wziąć nazwę od słowa oznaczającego "sukces" oraz być inspirowana postacią Napoleona Bonaparte, który "toczył wojny, zaprowadzał pokój i bujnie romansował. A wszystko na warunkach, które on sam stawiał. Kłusując na koniu zawsze zmierzał do zwycięstwa". Cóż, nie zawsze; na co ostatecznych dowodów dostarczyły wydarzenia rozegrane wśród pól i lasu położonego w sąsiedztwie belgijskiego miasteczka Waterloo. :) Szczęśliwie Aventus nie okazał się prywatnym Waterloo rodu Creedów.
Jako, że nie znajduję w nim niczego, co skłaniałoby mnie ku negatywnej opinii: najnowszy produkt marki to naprawdę świetna robota! Skomponowana według bardzo klasycznych wzorów na "typowo męskie" pachnidło zimowo-formalne; do tego stopnia sprawdzonych, że przy pierwszym spotkaniu z Aventusem miałam ochotę krzyknąć: "Znam to!", choć nie bardzo miałam świadomość, skąd. Dopiero po dłuższym czasie dotarło do mnie, iż bardzo podobnych perfum kilkanaście lat temu używał pierwszy mąż jednej z moich ciotek; mężczyzna, który sam siebie chętnie określiłby mianem "wyrafinowanego" czy nawet "estety". I ,co ciekawe, choć powyższe słowa nie do końca oddawały charakter mojego "ekswujka" [kurczę, ale teraz trudno określić powiązania rodzinne! ;) ], ów zapach komponował się z nim całkiem nieźle.
Co znaczy, że tym razem panowie Creedowie ponownie uderzyli w dzwon stary, choć o rzadkim i pięknym brzmieniu (także: ponownie). Co bardzo, ale to bardzo mi odpowiada.
Bo posłuchajmy: początkowe tony są mocne, dźwięczne, czyste, obijające się szerokim echem po okolicy; wyczuwam silny powiew aromatycznego, nieco lepkiego soku z cytrusowej skórki (z racji wpadania tegoż w klimaty skórzane o współudział podejrzewałam bergamotkę - i słusznie). Wystarczająco silne, by zdominować inne nuty uwertury i zostawiać po sobie długi ślad. Dopiero po pewnym czasie rejestruję obecność czegoś słodkiego, lekko przyprawowego: czegoś, co może być ananasem zmieszanym z paczuli.
Natomiast po pierwszych kilkudziesięciu minutach zapach gwałtownie przybliża się do skóry, by ostatecznie stać się bardziej słodkim, lekko kwiatowym obłoczkiem. Tak bardzo poplątanym, iż trudno wyodrębnić poszczególne składniki. Wiem tylko, że nijak nie potrafię "wyłapać" deklarowanej w spisach nut czarnej porzeczki.
Zdaję sobie natomiast sprawę z tego, że jest Aventus mieszaniną szlachetną, bardzo spokojną i wyważoną, zawsze stonowaną i ze wszech miar comme il faut. :) Piękną w jednym z najbardziej oczywistych znaczeń tego słowa.
Finał kompozycji jest jeszcze mniej wyraźny niż jej serce. Raczej podejrzewam niż wiem, iż delikatna ambra łączy się z niemydlącym piżmem i sporą wiąchą lasek wanilii, by pospołu utopić mech dębowy i brzozę w morzu miękkiej słodyczy (ale głowy za to nie daję! ;) ). W każdym razie ta ostatnia dzielnie się broni, za co cześć jej i chwała. I to w zasadzie tyle; nawet nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy perfumy ostatecznie znikają z mojej skóry. Wiem tylko, że trwa to długo, a w pewnej chwili, gdy tylko sobie o nich przypomnę i wcisnę nos w przedramię - nie wyczuwam już niczego.
A jednak Aventus bardzo przypadł mi do gustu. Nie wyczynia, co prawda, z moją skórą takich cudów, co ze skórą mężczyzn (a cuda owe potrafią być naprawdę rzadkiej piękności :) ), ale jest nad podziw przyjemny i bardzo "noszalny". Zwyczajnie sympatyczny.
Rok produkcji i nos(y): 2010, Erwin Creed, Olivier Creed
Przeznaczenie: zapach stworzony z myślą o mężczyznach (choć pewnie tysiącprocentowy maczo stwierdziłby, iż jest "zbyt pedalski" ;) ), ale świetnie powinny czuć się w nim także kobiety. Dobry na wszelkie okazje formalne oraz kilka nieformalnych.
Trwałość: bardzo dobra; w granicach piętnastu godzin
Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-owocowa
Skład:
Nuta głowy: ananas, bergamotka, czarna porzeczka, jabłko
Nuta serca: jaśmin, róża, drewno brzozowe, paczuli
Nuta bazy: mech dębowy, szara ambra, piżmo, wanilia
___
Dziś noszę Impérial Opoponax marki Les Néréides.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.franceattraction.com/napoleon-bonaparte-1801.html [ilustracja to oczywiście Napoleon przekraczający Alpy 20 Maja 1800 roku autorstwa Jacquesa-Louis Davida :) ].
2. http://www.aftouch-cuisine.com/fr/creme-de-cassis-43.htm
Fenomenalny zapach-bardzo męski
OdpowiedzUsuńAno, tak. :)
OdpowiedzUsuń