czwartek, 25 listopada 2010
Wdzięk płynący z postawy
Termin "allure" występuje w języku angielskim i oznacza "uwodzicielskość", "urok", "wdzięk", jak i we francuskim, gdzie zwykło się nim określać "wygląd", "maniery", "postępowanie" czy, fizycznie pojmowaną, "postawę". Gdyby zatem połączyć oba te pola semantyczne, otrzymalibyśmy wizerunek kogoś, kto skupia w sobie ciepły, zmysłowy blask z biegłą znajomością twardych reguł rządzących etykietą [protokołem dyplomatycznym obowiązującym na brytyjskim dworze...? ;) ]; osoby, która swój, zdawałoby się naturalny, wdzięk musiała okupić godzinami katorżniczej pracy. Anglo-frankońskie "allure" byłoby określeniem wprost wymarzonym dla baletnicy. :)
Tak się przypadkowo składa, iż Allure to nazwa jednych z najpopularniejszych perfum marki Chanel. Dziś będzie o ich wydaniu klasycznym.
Przyznam, że trudno było mi wziąć się za tę recenzję. Nie, żebym miała kłopot z interpretacją omawianego zapachu czy też nie darzyła go sympatią. Problem polegał na tym, iż Allure jest kompozycją bardzo zwartą, uparcie jednolitą, która zbyt mieni się pastelowymi barwami, jest zbyt migotliwa oraz zdecydowanie przesadnie tajemnicza. :) Więc jak tu przeprowadzić wywiad z kimś, kto nieustannie miga się od odpowiedzi?
Lecz jakoś dałam sobie radę i pełna wdzięcznej gracji primabalerina opowiedziała mi co nieco o sobie. Ja tylko obserwowałam i skrzętnie zapisywałam.
Więc mogę z całą pewnością stwierdzić, że Allure to mieszanina z Klasą przez duże K: dobrze przemyślana, wyważona, efektowna; zauważalna, acz nienarzucająca się, utrzymana w znakomitym, głęboko osadzonym w tradycji perfumiarstwa, stylu (mimo, że w sumie nowoczesna). Oraz złota.
Choć nie mam tu na myśli ciężkiej złotej biżuterii czy kosztownych tkanin. Zauważam raczej złocistość bardzo dyskretną, co rusz załamywaną dzięki cieniom rzucanym przez koronkową firankę w czas zmierzchu po pogodnym jesiennym dniu. Albo dziwną, nierealistyczna złotą mgłę, rozwiewaną przez różanopalcą Eos. Cichą.
Balerina z Allure mówi miękko, niemal szeptem. Lecz wszyscy dobrze wiedzą, że jest jedną z tych osób, które nigdy nie muszą podnosić głosu, a i tak udaje im się wyegzekwować swoją wolę. To prawdziwa dama, ale - dalibóg! - nie chciałabym mieć w niej wroga. :)
Trudno mi napisać coś wiarygodnego o rozwoju mieszanki, ponieważ (jak już wspomniałam) jest dosyć zwarta i trudna do podzielenia na kawałki. Wiem jedynie, że otwarcie jest mocne, wyraziste, nieco ostre ostrością szklistych aldehydów oraz duszne dzięki egzotycznym kwiatom (i jaśminowi :) ). Nieco później kompozycja zesładza się, nabiera wspomnianej delikatności i miękkości, ogrzewa. Gdzieś od spodu przebijają świdrujące nuty przypraw. Natomiast baza to miły dla nosa miks wanilii, wetywerii, jakichś cytrusów o słodkiej skórce [?] i dziwnie znanej mi, lekkiej ziołowo-kwiatowej nucie - po lekturze spisu podstawowych składników mogłam się tylko uśmiechnąć. Ponieważ ową tajemniczą, choć rozpoznawalną, roślinką był wiciokrzew; a trzeba Wam wiedzieć, że podczas ostatniego "noszenia" Allure piłam czarna herbatę z dodatkiem wiciokrzewu. :) Nic dziwnego, że coś mnie się po głowie kołatało.
Miła, bardzo noszalna woń, wdzięczna i budząca podziw; opowiedziałam tyle, ile zdołałam się dowiedzieć. Sławna tancerka mocno strzeże swych tajemnic i swojej prywatności. Jednak będziemy kontynuować znajomość, może kiedyś dowiem się czegoś więcej...?
Rok produkcji i nos: 1996, Jacques Polge
Przeznaczenie: zapach stworzony dla kobiet, ale myślę, że i panowie mogliby zawrzeć znajomość z klasyczną damską wersją Allure. :) Świetna na wszelkie okazje formalne, ale nie tylko!
Trwałość: jako edp (woda toaletowa jest, w mojej opinii, zbyt mdła) - do dziesięciu godzin
Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-orientalna (i waniliowa..?)
Skład:
Nuta głowy: cedrat, róża, bergamotka, cytryna, jaśmin
Nuta serca: wetyweria, mandarynka, brzoskwinia, piwonia, kłącze irysa, frezja
Nuta bazy: magnolia, wiciokrzew, nenufar, wanilia burbońska, bób tonka, benzoes
___
Dziś noszę Chance eau de parfum od Chanel.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://rafalstec.blox.pl/2009/01/Czy-polskie-siatkarki-okaza-trenerowi-laske.html
2. Ballerina E autorstwa amerykańskiego malarza, Kelvina Lei; pochodzi STĄD.
Etykiety:
Chanel,
kwiatowe,
mainstream,
orientalne,
perfumy,
waniliowe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Też byłoby mi trudno o nim pisać..testowałam,jest w porządku ale nie na tyle abym chciała mieć.
OdpowiedzUsuńWiedźmo,nie mogę wysłać maila bo mi się coś spsuło, wyślę jak tylko naprawię,ale powtórzę jeszcze to co napisałam na końcu i u siebie na blogu, wyślę próbaska Ambre Noir i napisz mi czy coś byś jeszcze chciała z Sonomy ,czy coś innego może;)
"Bo Allure to taki klasyk", jak powiedziała jedna moja znajoma. ;)
OdpowiedzUsuńNie zaglądałam do Ciebie, już nadrabiam. Czy chcę? No jeszcze, jak! :* A z Sabb jakoś się podzielimy; jak się tylko wydłubie perfumy z tego samplera z ato, to może starczy i dla dwóch osób..? :)
Witam, używałem z powodzeniem, znajome i nieznajome często zwracały uwagę i pytały czym tak zjawiskowo pachnę. Nigdy nie zdradziłem :). "wypstrykałem" ok. 3/4 ze 100ml. i oddałem Mamie. Pozdrawiam. Królik.
OdpowiedzUsuńKróliku, więc jesteś żywym potwierdzeniem tezy, że na mężczyźnie wszystkie perfumy są męskie (a na kobiecie kobiece). :) Mam nadzieję, że Mamie zapach także przypadł do gustu?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również
Lubię ten zapach bo tak pachnie moja mama :)
OdpowiedzUsuńKiedyś też używałam i ku wielkiemu zaskoczeniu dostawałam za niego niezliczoną ilość komplementów od płci brzydszej :) Mężczyźni potrafili zaczepiać mnie na ulicy pytając o zapach. I nie było to związane z tym, że używałam go wieczorem, "odstawiona" na jakieś ekstra wyjścia, tylko codziennie, często do dżinsów i sportowej kurtki... Gdzieś w biegu, z rozczochranymi włosami, bez makijażu, z pomiętą gazetą w łapie :)
pozdrawiam, M.A.
Do mnie ten typ wdzięku nie trafia. Miałam kiedyś znajomą pachnąca Allure. Myślałam sobie: czemu taka ognista babka pachnie takim bazjajecznym "czymś"?
OdpowiedzUsuńPotem ognista babka okazała się straszliwą świnią.
Trzykrotnie. Ale tak, że aż nie wierzę, że tak można. No i teraz nie lubię Allure. :)
M.A. - na tym polega zabawa: urok osobisty + perfumy; reszta to tylko tło. ;) A poważnie, bardzo mnie cieszy, że klasyki perfumiarstwa przemawiają nie tylko do pań w "słusznym wieku", co piszę mając na względzie również swoją osobę. :) Ważne, by perfumy zgrywały się z nami, naszą osobowością, interpretacją samych siebie itd. Wtedy wszystko jest okej.
OdpowiedzUsuńSabbath - też się parę razy zetknęłam z tego typu personą więc wiem, co czujesz. I też mam złe skojarzenia z perfumami dzięki ich "nosicielom" (Light Blue na przykład).
Widać Twoja dawna znajoma była jedną z tych "charakternych babek", które uważają cały świat za potencjalnych wrogów i nie mają zmarszczek mimicznych od częstego uśmiechu..? Mnie tacy ludzie przerażają; mam gdzieś ich ognistość - niech wypalają swoje otoczenie z dala ode mnie. ;)
Bo cala Chanel to klasyka i elegancja i nie dlatego, ze stara, ale dlatego, ze z klasa.
OdpowiedzUsuńCo do mnie, nie przepadam za Allure z dziwnego, bo do tej pory nie znalazlam wytlumaczenia, powodu. Nuta brzoskwini - wiem, ze to o te nute chodzi - powoduje, ze czuje cos chemicznego, jak zapach aspiryny, tudziez innego lekarstwa, co nie pozwala mi poczuc perfum. Wiem ze w perfumiarstwie nie ma mozliwosci uzyskania naturalnego wyciagu z tego owocu, wiec uzywa sie (tu z francuskiego) undecalactonu C14, ale dlaczego uwielbiam zapach i smak brzoswin, a w perfumach czuje tylko cos chemicznego ?
...poza niektórymi męskimi. :)
OdpowiedzUsuńCzasem wyczuwam w Allure słodki syrop na kaszel, ale na tyle rzadko, że nie opłacało się wspominać w recenzji (dwa razy wylazł). Brzoskwinia w perfumach dla mnie najczęściej jest wysuszona na wiór, może to powód? W końcu najlepsze są brzoskwinie, z których sok wycieka przez palce. :)
Pewnie myslisz o Bleu, totalna pomylka, co im odbilo ?
OdpowiedzUsuńDobry wieczor Wiedzmo, pisze szybko, bo przed chwila dyskutowalam z pewnym pasjonatem perfum, ktory jednoczesnie stara nabyc sie wiedzy o kompozycji chemicznej, sam probuje tworzyc. Dowiedzialam sie dosc ciekawych rzeczy na temat "brzoskwini", np w Mitsouko do undecalactonu C14 dodaje sie zapachu pakow kwiatu czarnej porzeczki, zeby otrzymac wrazenie "prawdziwej brzoskwini", w innych perfumach czesto dodaje sie zwiazkow imitujacych maliny, wiec widac, ze to nie takie proste. Dla mnie np w Yvresse, to zapach nie do zniesienia, zabija wszystko, nie czuje wcale perfum.
OdpowiedzUsuń