Żeby nie było, że ciągle Was, drodzy Państwo, zwodzę. ;) Dziś najnowsze nabytki do mojej kolekcji [zanosiło się na więcej, ale... już się nie zanosi :) ].
Tam-da-dam:
Książki to:
1. J. Stephan Jellinek, Perfumy. Marzenie we flakonie. Istota perfum, ich działanie, dobór i zastosowanie zapachów klasycznych i nowoczesnych, przeł. Janina Zapaśnik-Ogrzewalska, wyd. Warszawski Dom Wydawniczy, Warszawa 1994.
Odrobinę więcej znajdziecie TUTAJ.
2. Cathy Newman, Perfumy. Podróż w świat zapachów, przeł. Barbara Gadomska, wyd. G+J RBA, Warszawa 2000.
Kapitalny album wydany pod szyldem National Geographic (zdjęcia: Robb Kendrick), do którego przymierzałam się od dłuższego czasu.
Więcej szczegółów TU.
Ale przecież nas i tak najbardziej interesują flachy. :)
Oto i one. Miałam chęć zaopatrzyć się w coś użytecznego [stąd Impérial Opoponax Les Néréides], coś nieodparcie uroczego [jasny, apetyczny poprawiacz humoru z białej czekolady, truskawki i ambry, sygnowany Cioccolato Mon Amour] oraz coś zaskakującego [czyli sugestywny aromat czystego bzu w czasie mroźnej zimy ;) Pur Désir de Lilas od Yves Rocher].
Choć flakony mam już od jakiegoś czasu, to książki przybyły dzisiaj na skrzydłach jednej z firm kurierskich (nie wiem czemu, bo zamawiałam tańszą dostawę przez PP; widać cuda się zdarzają!:) ). I wybaczcie marną jakość fotografii, ale na Podgórzu dziś aura iście listopadowa.
Jak Wam się podobają moje nabytki?
___
Dziś noszę J'Ose od José Eisenberga.
Też nad Imperial Opoponax dumałam, ale jakoś nic wydumać nie potrafiłam. Piękna ta "słodka mirra". Czekam na recenzję :)
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana, czy piękna; z pewnością charakterystyczna, ale i bardzo "noszalna". Oraz ciekawa; potrzebowałam takiej spokojnej żywicy. :) Recenzja będzie, ale najpierw niech upłynie trochę czasu.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze nic nie wydumałaś - może jeszcze kiedyś weź mirrę za rogi, co? ;)
Iiii, mirrę to ja bardzo lubię :) Bardzo, bardzo. A Imperialnym Opoponaxem jak na razie delektuję się z próbki. Moze kiedyś zaszaleję ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, no na mnie ten Opoponax jest... no po prostu ładny. Właśnie, może to za ładne jest i dlatego z dumania nic mi nie wynika konstruktywnego? A może dumam, ale niewłaściwie? ;)
Jak to się ładnie mówi..? "Czas pokaże". ;) Więc może daj sobie spokój i wróć do próbki za jakiś czas, a wtedy wydumasz to właściwe.
OdpowiedzUsuńNa mnie IO z początku wściekle "daje" amaretto, za którym nie przepadam. Choć kompozycja jako całość coraz mocniej mnie wciąga. :)
Gratuluję nabytków. Nie będę oryginalna jeśli napiszę, że nad Imperial Opoponax tez dumałam. nawet kliknęłam na Allegro, ale potem wyczaiłam, że kobieta sprzedaje ponad dwa razy drożej, niż kupiła w polskim sklepie i moja wredna natura kazała mi zrezygnować. I nie żałuję. :)
OdpowiedzUsuńZ Alem trzeba uważać: zbyt łatwo uznać zakup za okazję, przeliczając wartość flakonu z Luckyscenta na przykład.. Co jest szczególnie straszne, gdy kupujemy perfumy używane; a piszę to, bo i sama ostrzyłam sobie na IO pazurki już wcześniej [a mam wrażenie, że myślimy o tej samej aukcji - jakiś miesiąc temu, może trochę więcej, flakon mniejszy niż 100 ml? ;) ]. Więc nie ma czego żałować.
OdpowiedzUsuńDzięki. :)