czwartek, 9 grudnia 2010

Smak, brat zapachu

Kurczę, czasu brak na recenzję, a pisać by się chciało. :) Dlatego podzielę się z Wami kolejnym cytatem z pozycji teoretycznie traktującej o jedzeniu, ale w istocie zbieżnej z pokrewnym zmysłem. Interesujący fragment znalazłam w książce niegdysiejszej recenzentki kulinarnej New York Timesa, Ruth Reichl, noszącej tytuł Czosnek i szafiry, wcześniej wspominanej TUTAJ [jak tematyka interesująca, a styl pisarski lekki i żywy, tak tłumaczenie makabryczne; zaś redakcja oraz korekta praktycznie nie zaistniały]. O subiektywnym odczuwaniu:

Wydawało mi się, że wszystkie restauracje otwierane w tym sezonie znajdowały się w centrum. Za każdy razem, gdy jechałam na Bond Street (...), mijałam po drodze stare mieszkanie moich rodziców, zaglądając w ich okna i zastanawiając się co powiedzieliby na temat mojego obecnego stylu życia. (...)
To było raptem kilka bloków od mieszkania moich rodziców i mimo, że żaden duch nie nawiedził mojego stolika za każdym razem, kiedy przychodziłam do tej restauracji [o nazwie Babbo - przyp. WzP] wydawało mi się, że powietrze wibruje. Jedzenie także było dziwne - niezależnie od tego, co jadłam - eteryczne ravioli z mózgów, ostry gulasz z ośmiornic czy wędzone anchovies z bagna cauda [rodzaj pikantnego sosu] - wszystko smakowało mi jak zupa z czarnej fasoli.
"Myślę, że jedzenie był wspaniałe", napisałam [w prywatnych notatkach - WzP] po pierwszej wizycie, "ale trudno było mi je odróżnić. Cóż za dziwne uczucie! Zastanawiam się, co się dzieje?"
Za drugim razem, kiedy powietrze stało się bardziej naelektryzowane rozejrzałam się i nagle zrozumiałam. Jak za nią tęskniłam! Babbo znajdowało się w małym budynku z cegły, gdzie kiedyś znajdował się Coach House. To była ulubiona restauracja moich rodziców, miejsce gdzie czcili ważne urodziny, specjalne okazje, rocznice. Minęło trzydzieści lat od mojej ostatniej wizyty, a nowi właściciele odnowili pomieszczenie, ale udawało mi się odtworzyć w pamięci kontury od dawna nieistniejącej restauracji. Nic dziwnego, że czułam smak zupy z czarnej fasoli! Słynęła z tego przecież restauracja Coach House.

Dzieło wspominane, s. 307-308.



Kiedy przeczytałam powyższy fragment pomyślałam rzecz jasna o zapachach. Przecież i one poddają się silnej, niemal zupełnie nieuświadamianej, sugestii. Ileż fałszywych tropów, błędnych skojarzeń, zbyt swobodnych interpretacji powstało dzięki zawodności zmysłów! Choć to przecież nic złego, w końcu historia kultury (a raczej literatury.. :) ) zna tylko jedną postać o węchu absolutnym. Tego nie sposób uniknąć i chyba nawet - nie należy.
Co stoi za podobnymi "rojeniami"? Ciekawe, czy opisana zagadka łącząca ludzkie zmysły z wariującymi neuronami (a może synapsami..?) zostanie kiedykolwiek rozwiązana?
Jeszcze jeden temat do rozmyślań w długie zimowe wieczory.
___
Noszę Impérial Opoponax od Les Néréides. Coraz bardziej kręci mnie ta mirra. :)

P.S.
Ilustracja pochodzi z http://www.adinnerguest.com/60-minutes/how-does-smelling-affect-your-weight/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )