poniedziałek, 20 grudnia 2010

Kwiaty, łakocie i procenty

...czyli stereotypowy upominek dla pani i pana domu. Tym razem ujęte w nawias i włączone do niezwykle sympatycznych oraz przytulnych damskich perfum. Blu Notte pour Femme od Bulgari.


Od razu przyznam, iż nie dane (jeszcze) było mi poznać męskiej wersji kompozycji, więc nie jestem w stanie stwierdzić, która jest bardziej godna uwagi. O kobiecej Blu Notte wspominam zaś głównie z racji gładkiego charakteru kompozycji oraz czasu, który zbliża się ku nam coraz większymi krokami. Bo to "taka świąteczna kompozycja". ;)

Spokojna, wyrafinowana, bezpieczna. Sympatyczna i bardzo "noszalna". Wyważona. Aksamitna. Bardzo przyjemna.
Jednym słowem: użyteczna.

Czasami każdy z nas ma ochotę zaszyć się w jakimś przytulnym kątku, gdzie jest cicho i panuje półmrok, kiedy w miłej atmosferze oddajemy się jakiemuś przyjemnemu zajęciu [wyjątkowo nie o seks mi chodzi ;) ], aż zaczyna ogarniać nas błogość, z czasem ustępująca miejsca ciepłej, bezpiecznej senności. Mnie z takimi chwilami zazwyczaj kojarzy się Boże Narodzenie.
Dlatego uznałam, że w klimat niniejszych świąt idealnie wpasuje się omawiana kompozycja.


Dziwny zapach z tej damskiej Blu Notte: niby daleki od erotycznych klimatów, a jednak nastraja przychylnie; raczej nie jest to też typowy jadalniak, a mimo to miałoby się chęć go schrupać; a to wszystko w ramach jednej, całkowicie bezpiecznej i pełnej miłego ciepła, bez mała dziecęj, mieszanki. Tak więc szykuje nam się kolejnaa niejednoznaczność i to w miejscu, którego raczej byśmy o nią nie podejrzewali. Już sam tem fakt przydaje BNpF nastroju oraz wydatnie wpływa na atrakcyjność mieszanki. :)

Uwertura urzeka dziwnym pudrowym akcentem, w którym lekka słodycz miesza się z subtelną nutą cytrusów oraz przygaszoną, lekko pastelową - co może wydawać się dziwne - wódką. Choć raczej urozmaiconą jakimś dodatkiem smakowym, niż czystą. Mnie to akurat odpowiada, bo fanką wódki sauté raczej nie jestem [choć zdarzało się pić i czysty spirytus (jak wiadomo, nic tak nie znieczula jamy ustnej i przełyku! ;) )].
Dopiero po pewnym czasie dołącza aksamitna, lejąca się, choć chłodna, czekolada. A wraz z nią delikatne wspomnienie tytoniu, labdanum, kremowy sandałowiec oraz frapujące, lekko przyprawowe, nęcące kwiecie (akacja).
W miarę upływu czasu zanikają akcenty świeżo-kwiatowe, a na znaczeniu zyskują słodkie, chociaż stonowane, kuszące utrwalacze: sandałowiec, labdanum, czekolada oraz ambra. W tej odsłonie ujawnia się nawet cieniutka, acz wyczuwalna strużka kadzidła. Mniam! :) Czasem da się także wyczuć sypkie, przypudrowane, syntetyczne piżmo, nadające kompozycji jeszcze większej puszystości.

Całość jest zatem przyjemna, przydatna i przytulna. Idealna dla podkreślenia wyjątkowo błogich chwil lub na odtrutkę w czasie zimowej depresji. Rozczulająca swą niezamierzoną nieporadnością. Warta poznania i przetestowania, choć o szczególnie silną emanację trudno ją posądzić [dla mnie to wada; w tym przypadku na szczęście maleńka :) ]. Opisywana mieszanka przywodzi mi na myśl inną, nieco bardziej zaskakującą i sprawniejszą technicznie, niestety już nie produkowaną: Belle de Minuit od Niny Ricci.


Rok produkcji i nos: 2004, Alberto Morillas

Przeznaczenie: zapach dedykowany kobietom, ale nie widzę powodów, dla których mężczyźni mieliby zaniechać testów. :) Świetny na wszelkie okazje nieformalne.

Trwałość: latem jakieś cztery do pięciu godzin, zimą - do siedmiu; więc mocno średnia...

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-orientalna

Skład:

Nuta głowy: mandarynka, bergamotka, dziki kardamon (łac. Alpinia galanga), anyż
Nuta serca: irys, akacja, kwiat tytoniu, wódka
Nuta bazy: sandałowiec, ambra, piżmo, gorzka czekolada, labdanum, kadzidło

P.S.
Tym razem źródeł fotografii nie podam. ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )