środa, 15 grudnia 2010

Nowe szaty kardynała



"...i choć niektórzy z was będą musieli zginąć, jest to poświęcenie, na które jestem gotów [czy jakoś tak ;) ]” – powiedział Lord Farquaad, teatralnie ocierając łzę. Tak, należę ludzi zarażonych Shrekiem, choć mój entuzjazm ogranicza się do dwóch pierwszych części. A do roli zapachowego odzwierciedlenia animowanej kanalii, nikczemnika i szui pierwszego sortu, o wzroście odwrotnie proporcjonalnym do ambicji, wybrałam perfumy o sugestywnej nazwie Cardinal, marki Heeley. :) Oto, co czarujący megaloman miał mi do powiedzenia.

Kiedyś wspominałam, że kadzidlane perfumy – nawet te najcięższego kalibru – nie wywołują we mnie negatywnych uczuć. Żadnych demonów, żadnych łajdactw ani horrorów. Tak też jest i w przypadku Kardynała. Zapach to kapryśny, wymagający (od innych) oraz bezczelny w swym jawnym braku kompleksów. Odważny. Niełatwy. I fascynujący.
Otwarcie potrafi zwalić z nóg dymno-mdłą aurą, stworzoną na bazie srebrzystych, obłych aldehydów i jagód jałowca. Chwilę później dołącza chmura pieprzowego pyłu, która pojawia się i znika z prędkością tornada – przybywa nie wiadomo skąd, przez chwilkę miota się po skórze, zawłaszczając dla siebie całą przestrzeń i przepada, szczęśliwie nie pozostawiając szkód równych klęsce żywiołowej. :)
Kłopotów nadmiernych nie powoduje, za to przygotowuje grunt dla głównego bohatera kompozycji, czyli kadzidła. Pięknego, typowo rzymskokatolickiego, rzeczywiście blisko spokrewnionego z Avignonem CdG. Oba zapachy myszkują po tej samej spiżarni: tu religia, pycha i polityka w jednym i tu; tu ciemne grzechy kościoła [Kościoła] i tu; tutaj jechanie po najniższej linii skojarzeniowego oporu i tam; tu Kardynał, tam Awinion. Nie bardzo podoba mnie się wspomniana taktyka. Jednak oskarżeń o plagiat za żadne skarby bym nie wysunęła. Bo mamy do czynienia z pokrewieństwem równoległym, a nie klonowaniem. ;) Aldehydy, jałowiec, mydlano-rumiankowe konotacje mijają się z wprawą doświadczonych tancerzy na zatłoczonym parkiecie.
Subtelny akord labdanum „cywilizuje” kadzidło zmieszane z przyprawami, stopniowo wyciszając te drugie, by ostatecznie przejść bo ostatniej fazy. W tej święte opary mieszają się z dymną, osmaloną wetywerią w stylu Chaman’s Party czy męskiego Encre Noire oraz piwnicznym wcieleniem paczuli. Gdzieś z oddali dociera ku nam akord ambrowy; wystarczająco wyraźny, by nie mieć żadnych wątpliwości co do jego istnienia, jednakże na tyle cichy, że nie zdominowuje mieszanki, a jedynie zręcznie ją ociepla, nadając bardziej „ludzkiego”, tolerowalnego wymiaru.

Cardinal to kompozycja egocentryczna, ewidentnie zakochana w sobie, ale też hipnotyczna. Niebezpieczna. Frapująca i zagadkowa. Ludzka; bo, cytując profesor Barbarę Skarga, „człowiek to nie jest piękne zwierzę”. Równie celna jest też konstatacja Philipa Zimbardo o banalności zła, którą od stuleci równoważy banalność dobra. Takie są w mojej opinii cechy perfumowego Jego Eminencji, Gandhiego i Mansona (Charlesa, nie Marylina ;) ) w jednym.

Byłabym zapomniała: lubię ten silny, wyrazisty charakter perfum, ich moc, kardynalską siłę przebicia, jakże trudną do przeoczenia. Piękną. W bardzo moim stylu. Po miesiącach testów i kilku wahaniach wiem na pewno: flaszka musi być moja!


Rok produkcji i nos: 2006, James Heeley

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, dla bezkompromisowych polityków bądź rekinów finansjery. Oraz dla całej reszty, która myśląc o sobie nie lubi używać zdrobnień. :)

Trwałość: od dziesięciu do ponad szesnastu godzin, wiec godna pozazdroszczenia

Grupa olfaktoryczna: drzewno-aromatyczna

Skład:
Nuta głowy: aldehydy, jagody jałowca, czarny pieprz
Nuta serca: kadzidło frankońskie, labdanum
Nuta bazy: paczuli, wetyweria, ambra
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1.http://imageshack.us/photo/my-images/828/vlcsnap2010072820h19m56.png/

2. Kardynał Richelieu pędzla Władysława Bakałowicza: http://artyzm.com/e_obraz.php?id=2997

10 komentarzy:

  1. Chyba by chciała, żeby Kardynał bardziej mnie zachwycił, żeby na mojej skórze charakter tych perfum był bardziej charakterny, ich przewrotność bardziej przewrotna, moc mocniejsza, nieprzewidywalność nieprzewidywalna... Chciałabym móc je oswoić. Na szczęście Avignion dobrze mi służy, zatem dane jest mi się cieszyć choć jednym "kościelnym" kadzidłem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten zapach ma w sobie coś z "ciemnych stron" kościoła. Czuć w nim potęgę władzy i rządzę bogactwa. Zapach jest jednocześnie piękny jak procesja Bożego Ciała i straszny jak wyrok inkwizytora. Jest nieprzewidywalny jak wynik kardynalskiego konklawe.
    Po obcowaniu z próbką tego zapachu, zapadła decyzja - muszę go mieć.
    Jego Eminencja od tygodnia mieszka w moim domu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Escritoro - nie masz na co narzekać, w końcu nie można mieć wszystkiego. Tymi słowy oficjalnie odpuściłam sobie Avignona. ;) Ale może kiedyś nam się odmieni - Tobie i mnie? A jeśli nie, to trudno; damy se rade. ;)

    Krzysztofie - "coś" z pewnością ma. I głęboko siedzi w nim dualizm wspomniany przez Ciebie, co miałam na myśli pisząc o "człowieczeństwie" Kardynała. Sęk w tym, że purpurat włosów na mojej głowienie jeży - po prostu. Ale Twój opis jest równie celny, w końcu co nos (i mózg), to inne odczucia :)
    Gratuluję zakupu - oby służył wiernie i nie knuł spisków! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to jestem jednak klucha charakterologiczna, bo na mnie nic nie jest groźne. I inkwizytorskich skojarzeniach nawet nie wspominam...

    Za to cholernie podoba mi się charakterystyka "dla kogo" ten zapach. :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Sabb, pomyślałaś kiedyś tak: Twoja skóra jest czystą "bazą pod perfumy", nienaruszalną i zdolną unieść (prawie) każdy ciężar? :) W końcu stare przysłowie pszczół mówi: "jeśli nie możesz pokonać przeciwnika, zaprzyjaźnij się z nim!" ;) Albo jakoś tak.. Ale Ty już to wiesz.
    Opis chyba trafny, co nie? :) Bo jak inaczej scharakteryzować "przeciętnego użytkownika Cardinala"? Się nie da. ;) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja skóra nie jest czystą bazą. Mocno wpływa na zapachy, tyle, że "robi im ładnie" - łagodzi, ociepla, nadaje aksamitnej miękkości.
    Ciekawa jestem, czy istnieje jakaś pseudonauka wyciągająca analogie między właściwościami skóry, a charakterem owej skóry właściciela. Przynajmniej raz wyszłoby, żem łagodna jak baranek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja też tak robi, szczęśliwie nie zawsze (jakim cudem?) i nie w takim stopniu (z tego znowuż się cieszę). Ale jakies plusy pewnie da się w Twojej szanownej powłoce znaleźć? :)
    Istnieje tyle gałęzi wiedy z pogranicza nauki i hochsztaplerstwa, że i taka gdzieś pewnie żyje, mając się dobrze i pozwalając własnym adeptom prowadzić całkiem przyjemne życie. ;) Co do drugiego zdania - pomarzyć zaswsze można. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja powłoka ma mnóstwo plusów. I zamierzam przy tym obstawać. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cardinal okazał się być dla mnie kadzidłem niestrawnym. Jego Mdła Wielebność dostała u mnie kilka szans, ale potwierdziło się, że mi z dostojnikami kościelnymi nie jest po drodze. Zbyt dużo tu kontrastów. Z jednej strony pragnienie bycia boskim i bezpośredniego kontaktu z Nim, z drugiej odrzucająca marność ludzkiego, brudnego w swej zwierzęcej naturze bytu...
    Dotarło do mnie, że zamiast pośrednictwa grzesznego i obleśnego kardynała, preferuję czysty i niczym nieskrempowany kontakt z Transcendencją poprzez ściskany w dłoni kryształ górski, wizytę w starej drewnianej cerkwi w Zagórsku lub ....gmeranie w prywatnej kolekcji Armaniego :-P

    OdpowiedzUsuń
  10. "Cielesne" kadzidła tak czasem mają. A Kardynał po prostu kocha być w centrum uwagi; nie dla niego mnisia pokora ni benedyktyńska pracowitość, a od franciszkańskiej biedy odżegnuje się... egzorcyzmami. ;) Trudny z niego typ.
    Wspomniane przez ciebie zapachy też uwielbiem (no, może poza Zagorskiem - jego tylko lubię :) ). Rzeczywiście, na skórze układają się w sposób znacznie mniej kłopotliwy, nie przeszkadza im konkurencja ze strony człowieka. Może to i lepiej..
    Ale Kardynała i tak muszę mieć! :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )