wtorek, 21 grudnia 2010

Święta bez piernika

"Noc padnie z wrażenia. Chłopcy również", jak głosił slogan reklamowy Belle de Minuit od Niny Ricci. Co pozwala wysnuć przypuszczenie, jakoby aromat ów stworzono przede wszystkim dla podkreślenia żywiołowej natury, stworzenia nastroju szampańskiej zabawy oraz rzucenia na kolana wszystkich wokół.
A to by się marketingowcy Niny R. zdziwili! :)



Jak wspomniałam w poprzednim poście, Belle jest kompozycją staranną, sprawną i robiąca jak najlepsze wrażenie. Skomponowaną w oparciu o spójną i dokładnie przemyślaną ideę, co w przypadku perfum mainstreamowych nie jest wcale normą. Lekkie, arcyprzyjemne (choć nigdy banalne), miękkie pachnidło urzekło mnie swoją glamourową aurą.

Chodzą po necie plotki. O zapachu Bożego Narodzenia, o gęstości oraz, przede wszystkim, o pierniczkach; praktycznie co recenzja na Wizażu, to skojarzenie z korzenno-miodowymi ciasteczkami. Z czego wynika, że pochorowało się albo moje powonienie, albo całej „reszty świata” [do jakości próbki zastrzeżeń nie mam]. Bo na mojej skórze piernika się nie uświadczy. Wcale – to – a – wcale. Zamiast niego pojawia się... zieleń. :)


Belle de Minuit jest aromatem grzecznym, wyważonym, spokojnym; nieskorym do płatania brzydkich figli, choć nie sposób zarzucić mu miałkości czy braku kręgosłupa. Nic z tych rzeczy – woń jest taktowna i delikatna, ponieważ tego właśnie chce (a raczej: ponieważ takie było życzenie jej twórców ;) ).
Otwarcie, w interpretacji osoby, dla której Idole od Lubin jest świeżuchem wprost idealnym na upalne dni [czytaj: dziwnej ;) ], to niezwykle gładka, przejrzysta, jasnozielona poświata wypełniona aromatami słodkich cytrusów, czarnej porzeczki w odcieniu znanym z crème de cassis w stanie czystym oraz niecodziennej, bardzo miękkiej interpretacji odurzających zazwyczaj kwiatów, takich jak jaśmin czy konwalia. Później, kiedy kompozycja spokojnie osiada na skórze, zgrywając się z jej pH, całość mięknie jeszcze bardziej, a do grona zaproszonych gości dołącza kwiat pomarańczy oraz lejąca się, miodowa w barwie i zapachu słodycz. Czasem lekkie ożywienie wnosi subtelny powiew gorzkiego grejpfruta.
Gdy minuty mijają, cytrusy stopniowo wyparowują, ustępując miejsca beżowej, nienachalnej nutce kawy, której towarzyszy kremowy sandałowiec oraz... lekko słonawy bób tonka. To naprawdę nad podziw ciekawe jego oblicze: słodkie, ale też wyraźnie słone. Cudne! Bywa, że w nosie zakręci charakterystyczna nutka mirry, ale nie doświadczam jej zbyt często. Trudno powiedzieć, czy to dobrze, czy źle: mieszanka o częstszym mirrowym akcencie byłaby wprost hipnotycznie zniewalająca, lecz teraz mogę spać spokojnie, bez konieczności przekupywania węża drzemiącego w kieszeni. ;) Dodam jeszcze, że podejrzewam, iż to właśnie mirra może odpowiadać za tak częste przyprawowo-piernikowe skojarzenia zauroczonych nosicielek; jednak głowy za to nie daję.

Podsumowując: gęstość – tak, Boże Narodzenie – czemu nie...?, ale piernik – żadną miarą. Co nie znaczy, że Belle de Minuit nie jest warte uwagi.
Naturalnym tropem [Blu Notte pour Femme < Belle de Minuit < ...?] prowadzi do kolejnej uroczej, typowo kobiecej oraz niesztampowo słodkiej kompozycji zapachowej. Jest nią Escada Collection, również nieobecna już na półkach perfumerii. Lecz do niej wrócę dopiero po świętach. :)


Rok produkcji i nos: 2000, Cecile Matton

Przeznaczenie: zapach stworzony dla kobiet, ale polecałabym go także ciekawym świata (perfum) mężczyznom. Świetny zarówno na Wielkie Wyjścia, jak i zupełnie bez okazji.

Trwałość: od sześciu do ośmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-owocowa

Skład:

Nuta głowy: czarna porzeczka, pomarańcza bergamotka, grejpfrut
Nuta serca: jaśmin, konwalia, hiacynt, kwiat pomarańczy
Nuta bazy: bób tonka, mokka, drewno sandałowe, mirra
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.


* * *

A ponadto...

Wiem, wiem, składanie życzeń to nader często nuda, banał i obłuda, męczący obowiązek do spełnienia czy pusta formułka do odklepania, bo „tak wypada”, ale ja pozwolę sobie zignorować wszelkie obiekcje oraz trendy panujące wśród bodaj wszystkich polskich blogerów perfumowych.
Albowiem wierzę w moc sprawczą wypowiadanego słowa, o ile wzmacnia je szczera myśl i czysta intencja osoby mówiącej. Oprócz złych klątw mamy dobre błogosławieństwa oraz miłe życzenia. Skupię się na tym ostatnim. ;)


Kochani!
Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę Wam spełnienia marzeń, radości z życia, zachwytu codziennością, niewygasającej nadziei. Oraz zdrowia. Abyście nie musieli się kłopotać niczym poważnym lub by wszelkie przeciwności losu spotykały w Was na tyle godnych przeciwników, by czym prędzej uznawały się za pokonane. :)
Wesołych Świąt!

Na zakończenie swobodny cytat z weekendowego, podróżniczego dodatku do Gazety Wyborczej: podobno w jednym z libańskich chrześcijańskich kościołów przeczytać można takie oto napomnienie: „jeśli jesteś wierzący – módl się. Jeśli jesteś ateistą – podziwiaj. Jeśli jesteś GŁUPI – podpisz się na ścianie”. ;) Idąc tym tropem pragnę podkreślić, że osoby, które Bożego Narodzenia nie obchodzą, również proszone są o przyjęcie moich życzeń. W końcu admiracja architektury sakralnej jest nie mniej ważna od najbardziej oczywistych celów pielgrzymowania. ;) Liczy się zachwyt.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.shropshirestar.com/lifestyle/beauty/2010/11/19/from-computer-screen-to-party-queen/
2. http://www.flowersbywalter.com/christmas.htm
4. http://christmas.pinger.pl/p/2

7 komentarzy:

  1. Dobra, przyznaję, mnie zaskoczyłaś. Czy to piernik prawdziwy, czy nieprawdziwy, to kwestia dowolna, ale zieloność w BdM? Nieźle.
    Nie polemizuję, nie piszę "niemożliwe", bo wiem, ze w perfumach wszystko jest możliwe, nawet to, że są dziwaki takie, jak my, które nie chcą pachnieć milusio i ładnie.
    Bredzę. Oczywiście, ze bredzę. Chciałam tylko napisać, że mi się podobało. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze, że nie lubię pierników, a BdM owszem, więc może jednak nie do końca pachnie piernikiem? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, zastanowiło mnie to, bo rzeczywiście: wszyscy mówią A, a ja upieram się przy Z? I wyszło mi, że przed poznaniem i pierwszym testem Belle... nie czytałam recenzji! :) Wiedziałam tylko, że zapach jest "discontinued" i że jest uważany za jednen z lepszych tworów marki. Więc w kwestii interpretacji byłam zupełnie.. zielona. ;))
    Dzięki; czasami perumy mogą wywijac takie numery, że wszyscy mafijno-polityczni spece od przekrętów powinni się uczyć.
    Ja lubię piernik - ciasto, za ciastkami nie przepadam. Może rzeczywiście..? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja znowu "pochwalę się" swoją ignorancją - nie znam :/ Ale szczerze przyznam, że nuty zniechęcały mnie do testów. Może mi się kiedyś przydarzy i będę miała okazję powąchać. A jak nie, to płakać chyba też nie będę.
    To ja Ci też pożyczę: Wesołych Świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. i ja również przyłączam się do życzeń świątecznych :)
    J

    OdpowiedzUsuń
  6. Escritoro - za nuty też bym nie dała nawet pięćdziesięciu groszy; to, co z nich wyłazi to dopiero niespodzianka! :) Bo nawet pierniki wydają się nieprawdopodobne, a i tak większość je wyczuwa; wierzę, że w 1000% szczerze. Ale oczywiście, nie ma potrzeby się o próbkę zabijać; jak się trafi, to dobrze. :) Dzięki za życzenia. :* I wzajemnie (jeśli to nie za późno)!

    Jarku - dzięki i nawzajem (ponownie mam nadzieję, że jeszcze zdążyłam)! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Escritoro, ja nie wiem, czy on taki najlepszy. Najładniejszy może - jest naprawdę śliczny. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę oryginalność kompozycji, to postawiłabym na zielona i żółtą kupę. Nie na niebieską.

    Wiedźmo, to prawda - jest kolosalna różnica miedzy piernikiem, a piernikami. Piernik zjem. Bez entuzjazmu, ale zjem. Taki domowy, najlepiej ciepły jeszcze. Pierniki... Musiałabym być naprawdę bardzo głodna. W stanie, w którym zjem wszystko zjem i piernika.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )