środa, 29 grudnia 2010
W poszukiwaniu Króla Błaznów
Powyższa ilustracja przedstawia flagę Najjaśniejszej Republiki Weneckiej, republiki kupieckiej i najdłużej istniejącego państwa działającego w ramach rzeczonego ustroju. Głową Republiki Weneckiej był, jak wiadomo, doża. Do tytułu weneckiego władcy odwołuje się zapach o wdzięcznej nazwie Baume de Doge marki Eau d’Italie.
Balsam Doży to aromat dokładnie taki, jak wenecka flaga: jaskrawy, wystawny, pełen jawnego i świadomego przepychu, ale przecież niepozbawiony klasy. Doprowadzony do granic przesady i skazany na wieczne balansowanie między kiczem a klimatem. Oraz, co najważniejsze, doskonale wywiązujący się z powierzonego zadania.
Jak spora część miłośników perfum ma słabość do dzieł Olivii Giacobetti, tak u mnie na kredyt zaufania zawsze liczyć może Bertrand Duchaufour, człowiek, którego wizja jest mi bodaj najbliższa, niebezpiecznie zbieżna z intymną poufałością. Choć B. D. to Wagner współczesnego perfumiarstwa. ;) [O. G. zaś - raczej Debussy :) ] Niemal każde z jego dzieł gotowa jestem przyjąć z otwartymi ramionami. Taki typ...
Nic więc dziwnego, że i BdD mnie urzekło. Jakżeby inaczej?
Szalony, łączący w sobie najbardziej reprezentatywne dostatnie klimaty średniowiecza, renesansu, baroku oraz Europy, Afryki i Azji aromat urzeka niemal rozpustną feerią woni zamorskich przypraw, kadzideł czy szlachetnych drzew, których dystrybucja żywiła Wenecjan oraz ich kontrahentów. Uderza do głowy, bez pardonu łamiąc opory co bardziej ascetycznych jednostek. ;) Hurtowo sprowadza na złą drogę.
Pod osłoną karnawałowej maski pozwala dosłownie na wszystko – co w prawdziwym życiu miewa często bardzo złe strony. Lecz w idealistycznym świecie perfum, w zakamarkach, w których nic nam nie grozi zapomnienie jest nie tylko tolerowane, ale wręcz pożądane. Tam szaleństwo staje się modlitwą wznoszoną ku chwale dawnych bogów.
Okej, pora zejść z obłoków. :) Starczy na razie tej poezji.
Balsam Doży przede wszystkim jest szalonym przyprawowcem z mocnym kadzidlanym zapleczem. Zaraz po aplikacji w nozdrza bije woń cynamonu, kolendry, pieprzu, goździków, kuminu i nie wiem czego jeszcze. Po prostu potężna, rudo-brązowa chmura pyłu, gęsta niczym mgła i zadrażniająca chyba wszystkie narządy zmysłów po kolei.
Dopiero po chwili spod korzeni zaczyna wyłaniać się „brudne”, mocno podrasowane najdziwniejszymi drewnami oraz żywicami kadzidło: najpierw delikatną, cienką smużką, później silniejszym, wszędobylskim strumieniem, by w końcu zamienić się w kolejną chmurę, pędzącą przed siebie z bazyliki św. Marka prosto w objęcia przypraw składowanych w jednej z kupieckich faktorii. Obłoki zderzają się ze sobą gdzieś nad Canale Grande, tworząc fantastyczną mieszaninę; ni to kulinarną, ni sakralną. Podejrzanie słodką, mirrowo-cytrusową, urzekającą i orgiastyczną. Zaprawioną bardziej subtelnymi – w porównaniu do takich zachłannych potworów, jak kmin i cynamon – akcentami kardamonu i szafranu.
W ostatniej fazie zesładzanie kompozycji postępuje, jednak wonie ostre nie pozwalają się zdominować (i bardzo dobrze!). Także kardamon nabiera mocy, ujawniając swoje lekko kremowe, niemal mleczne oblicze, dzięki któremu przyprawy zyskują zupełnie nowy wyraz. W „kadzidlanej części” rządy sprawuje zgodny tandem wibrującej mirry i nieheblowanego, niepokornego sandałowca [nieujętego w składzie]. Tu i ówdzie pokaże się wanilia lub wetyweria „po pożodze”.
Jest zamieszanie, może nawet lekki chaos, dookoła panuje harmider i kakofonia setek dźwięków. W powietrzu łatwo da się wyczuć zaaferowanie gawiedzi, niecierpliwe wyczekiwanie nieoczekiwanego, podniecenie niecodzienną sytuacją. W końcu to karnawał.
Pozostaje tylko wybrać Króla Błaznów i oddać mu hołd.
Niech nam żyje!
Rok produkcji i nos: 2008, Bertrand Duchaufour
Przeznaczenie: zapach typu uniseks, dla miłośników nieortodoksyjnych kadzideł oraz Jungle Elephant od Kenzo. Na wszelkie okazje: pasuje zarówno na górską wycieczkę, jak i na wieczór w operze. :)
Trwałość: od dziewięciu do ponad trzynastu godzin (a może i dłużej...?)
Grupa olfaktoryczna: orientalno-przyprawowa
Skład:
Nuta głowy: bergamotka, pomarańcza, cynamon, kolendra, kardamon, kmin, czarny pieprz
Nuta serca: mirra, kadzidłowiec, goździki, drewno cedrowe, szafran
Nuta bazy: wetyweria, wanilia, benzoes
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.fragrantica.com/news/Eau-d-Italie-Baume-du-Doge-509.html
2. http://travel.nationalgeographic.com/travel/city-guides/venice-photos-1/#/venice-cafe-florian_2697_600x450.jpg
3. http://www.destination360.com/europe/italy/venice/venice-carnevale
Etykiety:
Eau d'Italie,
nisza,
orientalne,
perfumy,
przyprawowe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )