wtorek, 7 września 2010

Światłość wiekuista

Przyszła pora na kolejne kadzidło. :) Tym razem - na legendarny Avignon od Comme des Garçons. Kadzidło kapryśne i dosyć przewrotne, dodajmy.


Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam teatralizację: dostojne ruchy, celebrę, zjawiskową scenografię i kostiumy, formuły znane wszystkim i wypowiadane z przesadną czcią. Wiem, że wielu ludziom pomagają one znaleźć sens oraz są często jedynym pretekstem, by zastanowić się nad czymś więcej, niż trywialna, doczesna egzystencja. Lubię uroczyste msze, podczas których kadzidło spala się w gęstą smugę dymu, a kościelny chór mobilizuje wszystkie swoje umiejętności. Lubię nawet widok kapłana, przekonanego o własnej niezwykłości; bo przecież dla wspomnianych wyżej "przeciętnych wiernych" jest w praktyce jedynym łącznikiem między ich przyziemnymi problemami a sferą duchową, na którą - bez religijnego odniesienia - przypuszczalnie nigdy nie zwróciliby większej uwagi.
Dlatego nie potrafię i nie chcę akceptować opinii osób, które do sfer kościelnych odnoszą się z pełną pogardy wyższością i lekceważeniem. Mnie na podobną ignorancję nie stać. Chrzanię buntowniczy infantylizm (szczególnie, jeśli kryje się za nim rażąca nietolerancja).

A wspominam o tym dlatego, że Avignon nie budzi we mnie mrocznych skojarzeń. Żadnych nekromantów, żadnych orgii na ołtarzu, nawet tytułowej niewoli awiniońskiej w nim nie wyczuwam. No dosłownie, niczego w tym stylu.
Może tylko nieco tłamszącego światło mroku, typowego dla wczesnogotyckich katedr w pierwszej fazie, może sporo kurzu i wilgoci, ukrywających się wśród przerzedzonych świtem ciemności. Lecz jakoś mnie to nie przeraża, ani tym bardziej nie przygnębia.


Dzieje się tak za sprawą rumianku, ocieplającego i łagodzącego całość kompozycji, nadającego jej charakterystycznego, ziołowego smaczku. Dzięki niemu chłód kamieni oraz trudny do podrobienia zapach starej architektury staje się wręcz... miły. A na pewno - bezpieczny. Tak, ja się w takim chłodnym, przepastnym półmroku czuję jak ryba w wodzie. :)
Lubię sposób, w jaki wspomniane kwiecie łączy się z przestrzennym, lekko słodkim (wanilia!), do cna katolickim kadzidłem. Lubię, jak gubi się wśród tajemnych przypraw, oparów mrocznej paczuli i ujmującego drewna różanego. Nie potrafię mu się oprzeć, kiedy staje się wielkim, przekonanym o własnej doskonałości słupem dymu, ulatującym prosto w boskie objęcia, mijając po drodze archanioły uzbrojone w ogniste miecze.

Co jeszcze darzę w Awinionie sympatią, to fakt, iż nigdy nie wiem, jak zachowa się na mojej skórze: czy będzie tak mocno osłodzony, że nierozłącznie kojarzy się z odpustową watą cukrową, czy też słodycz szybko zeń wyparuje, robiąc miejsce opisywanym wyżej klimatom. Z reguły dzieje się tak, że najsilniej wanilię daje się wyczuć w dni nawet nie ciepłe, a wręcz upalne. A że ja upałów nie lubię, przeto żyję klimacie umiarkowanym (gdzie o chłody łatwiej), więc dłużej mam do czynienia mroczącym się światłem i epifanią. I taka właśnie odsłona Awinionu zyskuje moją pełną aprobatę! :)

To jest moja katedra. :)


Rok produkcji i nos: 2002, Bertrand Duchaufour

Przeznaczenie: zapach uniseksualny dla zdeklarowanych miłośników kadzideł; inaczej tego nie da się ująć. ;)

Trwałość: jak na CdG niezła - od pięciu do ponad dziewięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: drzewno-aromatyczna

Skład:

rumianek, kadzidło, labdanum, elemi, paczuli, wanilia, palisander, nasiona piżmianu (wiem od Sabb ;) )
___
Noszę dziś Perles od Lalique.

P.S.
Źródło ważniejszych ilustracji - DeviantArt:
1. Archbishop autorstwa użytkownika bartoszwozniak.
2. Abandoned Gothic Cathedral autorstwa I-NetGraFX.

5 komentarzy:

  1. Najbardziej "ruszający" zapach z serii Incense,moim zdaniem.Pięknie go opisałaś Wiedźmo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się ze Skarbkiem, pięknie go opisałaś. Jest nad wyraz przestrzenny, wcale nie mroczny, nie przygnębiający... Sama muszę się w końcu pokusić o recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Wam, moje drogie! :) Rzeczywiście, najmniej obojętny (ale może to przez fakt naszego życia w kręgu katolickim, Skarbku?).
    I zgadzam się też z Escoritą, że demonicznego mroku i potępienia w Avignonie brak. :) Na recenzję czekam z niecierpliwością (bo tego skojarzenia Messe ze sfinksem i Edypem cholernie Ci zazdroszczę ;) ).

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedźmo, nie sądzę żeby to było powodem.U mnie wywołuje on jakiś trudny do określenia bunt,i choć bezapelacyjnie kojarzy się "kościelnie" nie czuję się nosząc go bliższa jakiejkolwiek świętości.
    Nie mam go na składzie ale chciałabym mieć i jeszcze Jaisalmera bardzo chętnie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To też miałam na myśli. ;) Ciekawa sprawa z tym buntem. Może nawet mamy na myśli to samo...? Bo i u mnie cudownych objawień brak; to raczej stuprocentowo ludzka wizja wiary. Bóg - kimkolwiek by był - przypuszczalnie jest nią szczerze rozbawiony. ;)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )