wtorek, 8 lutego 2011

Wciągnięte do katalogu

Postanowiłam nie dopuścić, by pewna krótka impresja zaplątała się gdzieś w zakamarkach anglojęzycznego internetu oraz przepaścistego hobbystycznego forum [co brzmi jak kiepski dowcip zważywszy na fakt, iż do cyfrowego węzła gordyjskiego dołączam właśnie kolejną pętelkę - i gdzie tu logika? ;) ].

O tym, dlaczego używamy perfum można było przeczytać na blogu pewnego pana; co wyłapali, jak zwykle czujni, Bejsnotowcy. :)

Na forum zresztą pojawiło się inne kapitalne wyjaśnienie, które - w mojej opinii - niemal doskonale oddaje istotę rzeczy:

It's like having your own jazz band / string quartet / symphonic orchestra /opera chorus that plays for you the whole day and that follows you everywhere.

Cóż, nie da się ukryć. :)
___
Teraz, kiedy dzień w pełni, spokojnie mogę dopisać, iż pachnę Ambre Noir marki Sonoma Scent Studio. Pięć ton popiołu, zgliszcza i pogorzeliska. :) Drewno, choć niegdysiejsze.

2 komentarze:

  1. Prawda? :) Co więcej, tak samo myśli również spora część forumowiczów. Czasami (często) słychać metal, zaś na ulicach - pop, pop i jeszcze raz disco. ;)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )