piątek, 4 lutego 2011
Różany krem...?
Bo skoro już czymś pachnę... :)
Sensuous, słynny Ciasteczkowy Potwór, puchata, jasna, leciutka, śmietankowa pianka na dziecięcej porcji pitnej czekolady, tak miękka, jak to tylko możliwe, doczekała się ciekawszego bliźniaka. I dobrze! Ponieważ oryginał, jakkolwiek uroczy, niesztampowy a w swojej klasie bez mała nowatorski (drewno! w roli głównej! w kobiecych! głównonurtowych! perfumach), to niestety na tyle błogi i układny, że w najbliższej przyszłości nie ma szans na moje dłuższe zainteresowanie. A wystarczyło odrobinę podrasować formułę, dokręcić śrubki, delikatnie docisnąć pedał gazu i już mam, psikam, wącham. I się uśmiecham. :) Sensuous Noir.
Gwoli ścisłości: to w dalszym ciągu jest aksamitny czy mleczny sandałowiec, gładki i puchaty jednocześnie. Jedyną różnicę stanowi róża. Cudna, mięsista, nasycona zapachami całego kwiatu: od korzeni, przez łodygi, kolce, liście, po płatki. I to właśnie jej nowe, lepsze (w subiektywnym odczuciu) Sensuous zawdzięcza całą swoją moc.
Sensuous nadal gładkie, kaszmirowe, ale bardziej śmietanowo-kwiatowe, zmysłowe. O tym charakterystycznym, ekstatyczno-korzenno-konfiturowym, lekko zielonym różanym poblasku. Z początku podbity pieprzem, lekkimi przyprawami, jaśminem; delikatny i otulający. Sandałowiec, drewno gwajakowe, szykowna róża, otumaniająca bezpardonowym urokiem lilia oraz paczuli to druga odsłona kompozycji.
Jednak czym byłby omawiany zapach bez ambry, tej słodkiej, gęstej, miodowej? Bez zakrzepłej żywicy benzoesowej (może ona i sztuczna, ale czy to musi być wada?), bez spokojnej, dość potulnej wanilii, bez lekkiego muśnięcia orzeźwiającej woni sosnowych desek? To dzięki nim Sensuous Noir staje się tak charakterystyczne, doskonale przemyślane, dopracowane w najmniejszych szczegółach.
Dzięki nim rozgaszcza się na skórze w sposób nieomal oczywisty, bez najmniejszych obiekcji, jakoś tak... naturalnie. Stopniowo zmieniając amplitudę drgań od spokojnej, obłej drzewnej kremistości po silne, gorące skoki korzennej różyczki oraz jej żywiczno-kwiatowych kolegów i z powrotem, i w kółko. Dając całość ani rześką, ani zmysłową, ani słodką; a przecież złożoną jednocześnie z trzech wymienionych elementów wspieranych przez tuzin niewymienionych. :)
Opartą na ciągłej zmianie. Wciągającą niczym analiza mentalności zrodzonej podczas wiary w kołowy upływ czasu. Wiecznie mieniącą się. Trochę męczącą, trochę zachwycającą. Nigdy średnią. Zawsze fascynującą. O ile Eau Duelle żyje sobie „po prostu”, trochę jak mała celtycka wróżka ze skrzydełkami czy zwierzątko, Sensuous Noir zdaje się być w pełni świadome swego jestestwa, bardziej ludzkie. Nie doskonałe, ale zwyczajnie pełne.
Coś jak wymarzona wizja samej/samego siebie. Raczej mało prawdopodobna, ale jakże sympatyczna. ;)
Rok produkcji i nos: 2010, ??
Przeznaczenie: ciepły, bezpieczny, choć niepozbawiony pazura zapach dla kobiet. Kapitalny na wszelkie możliwe okazje, byle w niewielkim gronie. Na męskiej skórze nabiera bardziej drzewnego, „kanciastego” charakteru, stając się różą niezbyt grzeczną.
Trwałość: wolałabym dłużej; ale i tak SN wytrzymuje na mnie do sześciu godzin
Grupa olfaktoryczna: drzewno-kwiatowa
Skład:
Nuta głowy: pieprz, przyprawy, róża, jaśmin
Nuta serca: drewno gwajakowe, sosna [? Pewności nie mam, ale coś w tym stylu na pewno], inne nuty drzewne, paczuli, lilia
Nuta bazy: ambra, benzoes, wanilia, miód
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://images.mooseyscountrygarden.com/gardening-journals/garden-journal-06/
2. http://www.studiobotanika.com/product-info.php?Bourgeau_Rose-pid277.html
Etykiety:
drzewne,
Estée Lauder,
kwiatowe,
mainstream,
perfumy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tyle tu drewienek? Serio? To muszę powąchać :D Tylko ta róża jakoś tak mnie mniej zachęca, bo całość na mnie wyjdzie li tylko różana... zapewne.
OdpowiedzUsuńnno.. jak w oryginale. Ale nie spodziewaj się drewna typowego, to raczej takie słodziutkie dziwadełko. :) Powachać i nawet na rękę chlapnąć co nieco zawsze warto! Może czeka Cię miłe zaskoczenie..? Nigdy nic nie wiadomo. ;)
OdpowiedzUsuńTwój opis jest cudowny i baaardzo trafny.Dzięki Tobie sięgnęłam po tę flaszeczkę, niuchnęłam i ...cudo...Przepiękny,sexy,ciepły,trochę w stylu mojego ukochanego Opium,ale lżejszse,świeższe.A tak na marginesie, to masz nisamowity talent i...nos :)))
OdpowiedzUsuńBardzo miłe jest to, co piszesz. :) Dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńPodobieństw do Opium nie zauważyłam, ale to dobrze, że są. Osadzają nowe perfumy w kontekście i to od razu jak znamienitym! :)
' (...) Dzięki nim rozgaszcza się na skórze w sposób nieomal oczywisty, bez najmniejszych obiekcji, jakoś tak... naturalnie. Stopniowo zmieniając amplitudę drgań od spokojnej, obłej drzewnej kremistości po silne, gorące skoki korzennej różyczki oraz jej żywiczno-kwiatowych kolegów i z powrotem, i w kółko.'
OdpowiedzUsuńCholera!...Skojarzyło mi się z...;-)
Masz Ty Ci Wiedzmo ten dar, oj masz! :-)
Z takim piórem (i pazurem ;-)), bogactwem słownika i wyobrazni, tylko książki pisać! I to nie wyłącznie dla dorosłych ;-)
Naprawdę piękne, przenoszące w inne wymiary opisy, jestem (jak i reszta) pod wrażeniem!
To wiedzma, czy już czarodziejka? ;-)...
Kolejny raz dalam sie przekonac. Zakupione i juz dzialaja. Nasza pierwsza noc, nie mozna sie oderwac :-)
OdpowiedzUsuńDzieki za inspiracje! ;-)
Uwielbiam Sensuous Noir:). Według mnie ten zapach jest o wiele lepszy niż wersja klasyczna, którą skądinąd też mam w swojej kolekcji, aczkolwiek moje serce należy do fioletowego flakonu;).
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja:).