poniedziałek, 8 lipca 2013

Przystanek Podgórze, cz. 6 - Grand Prix Bahrajnu


Ostatnimi czasy poznałam kilka pachnideł, które aż się proszą, by zrecenzować je w kontekście mojego dawnego cyklu (tu znajdziecie poprzednie części). Dziś pierwsza z kompozycji, prawdziwy killer. Zapach, którego jeszcze kilka miesięcy temu nie byłabym w stanie znieść. Czyli coś naprawdę specjalnego. :D

A dlaczego Bahrajn? I to od razu podczas wyścigów F1? Po pierwsze dlatego, że to kraj arabski a po drugie: kojarzę go w kontekście motoryzacji. ;] To i tak sporo jak na osobę, której ów sport (?) zupełnie nie pociąga. [Do tego stopnia, że kiedy patrzę na bolidy o pocieszno-futurystycznych kształtach wręcz czekam, aż z jednego z nich wysiądzie C-3PO albo (dzięki zmyślnemu systemowi platform i podnośników) R2-D2. ^^ I jest to jedyny rodzaj sentymentu, jaki przejawiam wobec wspomnianej rozrywki]. Więc do fanów nie należę, dlatego bardzo proszę o wzięcie poprawki na mój kompletny brak orientacji w realiach owej imprezy. Zresztą z tego właśnie powodu dywagacje dookolne postaram się skrócić do minimum.
Zamiast nich lepiej zająć się Al Ward Al Musk marki Rasasi.

Dla którego kontekst arabski wybrałam nie tylko z powodu korzeni marki ale głównie na okoliczność ducha samej kompozycji. Który od początku do końca, w obrazie ogólnym oraz w detalach, nie przewiduje udziału kobiet w przestrzeni publicznej. Zatem jako feministka powinnam za nim nie przepadać (delikatnie mówiąc ;) ).


I tak w zasadzie jest; nie uważam, by Al Ward Al Musk było kompozycją dla mnie, nie jestem nawet przekonana, czy chciałabym czuć jej obecność na kimkolwiek z moich znajomych. To wszystko prawda. Jednak będący ważną częścią mojej osobowości antropologiczny duszek nakazuje wstrzymać święte oburzenie, odłożyć na bok swoją osobowość i zapatrywania, by w jak najbardziej "czysty", otwarty sposób zagłębić się w meandry omawianego pachnidła oraz kultury, która je stworzyła.

Jak zwykle w przypadku perfum Rasasi, podczas konfrontowania moich notatek z dostępnymi w Sieci składami nut nie ominęło mnie spore zdumienie. Oto bowiem na mojej skórze wykwitł charakterystyczny, wibrujący, chłodny, świeży i tłusty aromat benzyny, różnego rodzaju smarów i olejów, pojedyncze akordy parafiny oraz dawno nieużywanej lampy naftowej [bo trochę już przewietrzonej oraz porośniętej tłustym kurzem], krótko mówiąc - pochodne ropy naftowej w pełnej krasie. :) Natomiast składy perfum sugerują kilka odmian kwiatów (z różą i jaśminem na czele), elementy świeżych ziół oraz ciepłych przypraw na drzewnej podstawie. Z czego tu wycisnąć ropę?
Zgadza się właściwie tylko piżmo.

Kiedy jednak głębiej się zastanowić, wówczas przypominamy sobie nie tylko, że fiołek czy ananas zawierają pewne wątki wspólne z benzyną lub parafiną (zatem dlaczego nie róża?) ale również, że realne brzmienie zapachu zgadza się z tym, co wyczułam w jego 'duchu'. Ostatecznie kiedy rola społeczna kobiety zostaje zredukowana do "niezbędnego minimum'" [co z trudem przeszło przez moje zaciśnięte szczęki], ktoś kwiatami pachnieć musi! ;) A przecież róża to w świecie arabskim kwiat poświęcony mężczyznom. Zatem wszystko się zgadza. I niech pośród pól roponośnych zakwitną róże! :)


Szczególnie, że akord kopalny wcale nie jest głównym bohaterem opowieści. Tą rolą obdarowano piżmo. Mocne, z początku kryjące się za zasłoną z oparów ropy, lekko mydlane, z czasem wysuwające się na pierwszy plan, gwałtownie ciemniejące oraz pokazujące pazury. Oto prawdziwy piżmowy drapieżnik, jakże odmienny od Musc Koublaï Khan Lutensa, które również premiowało mroczno-zwierzęce oblicze tego składnika. W Ward Al Musk wiele zmienia zaplecze, którym z czasem staje się akord otwierający wonną opowieść. Dzięki nutom paliwowym piżmo nabiera mocy ale również mineralnej tłustości, obie frakcje zapach wzajemnie się wspierają oraz uzupełniają w sposób, którego nie potrafię nazwać. Są jak symbiotyczna współpraca dwóch groźnych drapieżników, trzeciorzędowej, szablastozębnej bestii oraz futurystycznego stwora-Predatora. :) Taki sojusz zapowiada kłopoty, jednak w rzeczywistości olfaktorycznej od razu staje się jasne, że nie miałby szansy zaistnieć, gdyby nie żywiące go ciepło ludzkiego ciała. 
Pewnie dlatego powoli zanika, stopniowo rozpuszczając piżmo w chłodnej, oleistej, ciemnej mazi; delikatniejąc. Pozwalając, by rozwiał go wiatr.

Al Ward Al Musk to perfumy, co do których nie umiem powziąć jednoznacznej opinii. Choć fascynują mnie swoją niecodzienną złożonością, dzięki tej samej cesze wydają się odpychające. Zachwyca mnie ich niszowa dziwność oraz typowa orientalna bezkompromisowość, nie potrafię wyzbyć się myśli, że jako żywy człowiek [taaak, nie ustaję w antropomorfizowaniu zapachów ;] ] raczej nie zdobyłyby mojej sympatii.
Wyjątkowo ambiwalentny typ. Chwaląc go, nie potrafię uniknąć uwikłania w cechy i sytuację społeczną, od której wolałabym trzymać się z daleka. Zmusza mnie do działania na jego warunkach, czego przecież nie mogę mu ani zabronić, ani dać przyzwolenia [i tak oto doświadczam klasycznego "paradoksu tolerancji"].
Niech więc żyje i zachwyca świat, bo naprawdę ma czym. Byle tylko z dala ode mnie.

Rok produkcji i nos: nieznane

Przeznaczenie: wg Fragrantiki kobiecy, wg mnie czysto męski, przyjmijmy zatem, że to uniseks. ;D
O olbrzymiej mocy, skręcającej wokół ludzkiej sylwetki grubymi, zwartymi splotami (bo to nawet nie jest już aura choć jeszcze nie typowy ślad).
Na okazje, jakie sobie wymyślicie; szczególnie wtedy, gdy zastosujecie minimalną dawkę wonnego olejku.

Trwałość: w granicach dziesięciu-dwunastu godzin do przeszło szesnastu w prawdziwie upalny dzień

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-piżmowa (oraz oczywiście orientalna)

Skład:

Nuta głowy: szafran, zioła, kwiaty
Nuta serca: jaśmin, róża, przyprawy, shamama
Nuta bazy: drewno sandałowe, czarne piżmo, mech dębowy, miód
___
Dziś Moments Priscilli Presley, w ekstrakcie.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://ibnlive.in.com/news/f1-bahrain-gp-called-off-due-to-civil-unrest/143992-5-24.html
2. http://ipezone.blogspot.com/2012_03_01_archive.html
3. http://www.guardian.co.uk/sport/2012/oct/17/government-criticised-bahrain-grand-prix

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )